weekend oczywiscie minal w tempie expresowym, jak zawsze z T, a wczoraj wieczorem przed wyjazdem nie moglam sie powstrzymac i sie poplakam, tak mi bylo smutno ze znowu sie rozstajemy i znowu mina jakies 3 tygodnie zanim sie zobaczymy.. za kazdym razem rozstanie jest ciezsze do zniesienia.. nie moge juz sie doczekac lutego jak wreszcie zamieszkamy razem, we troje. <3 mam nadzieje ze czas szybko minie.
u mnie dobrze, maluszek rozrabia i rosnie, wlasnie teraz sobie robi gimnastyke w brzuchu i wystawia na probe moj biedny zoladek. :P ale nie narzekam, do tej pory uniknelam zgage, plecy rzadko bola, zmeczenie jest znosne i w pelni rozkoszuje sie rosnacym brzuszkiem i ta malutka, ale jak szybko rosnaca istotka w srodku :) ciezko mi sobie wyobrazic ze to moglby byc chlopiec, moj mozg zdecydowal ze to jest dziewczynka, zobaczymy czy ma racje :)
tylko troche ostatnio czuje ze mam gorszy balans, musze bardziej uwazac na siebie, wczoraj przewrocilam sie dwa razy na schodach, i pomijajac ze najadlam sie wstydu zarobilam bolesnego siniaka na biodrze..
nauka idzie do przodu, na szczescie nie jest jej tak duzo jak we wrzesniu, bo jednak sily mam troche mniej :) bede sie kladla zaraz bo juz mi sie oczka kleja. :P trzymajcie sie, wiecej bedzie jutro, buziaki!