Kilka spraw mam do omówienia. Kilka pytań.
Waga mi się chyba wreszcie ustabilizowała. Już trzeci dzień pokazuje mocne 79kg i się nie waha jak poprzednio nawet o 2 kg. Jestem niezmiernie zadowolona, bo już tylko krok dzieli mnie od zdrowej wagi. Być może przyczyniły się do tego ćwiczenia, codziennie przejeżdżam 25 km na stacjonarnym i głęboko zastanawiam się nad wprowadzeniem ćwiczeń siłowych. Prawdopodobnie powinnam, ale na razie jestem w fazie zastanawiania.
Centymetry mi powoli schodzą, nawet moje toporne uda się nieznacznie wyszczupliły. Sukces :)
Tradycyjnie odwiedziłam wczoraj ciuchlanda. Odnoszę wrażenie, że to jakiś outlet H&M, bo ich ciuchy stanowią trzon zawartości wieszaków. Oczywiście kupiłam kilka bluzeczek, bo bez tego żyć nie mogę, ale kupiłam też kieckę. Ładna taka, prosta i elegancka. Trochę w stylu Victori Beckham (nawiasem mówiąc, zawsze ją uwielbiałam). Na szczególną uwagę zasługuje tutaj rozmiar.. 36... i się mieszczę! Zaznaczę może, że w swoim dorosłym życiu nigdy nie nosiłam tego rozmiaru, bo już same cycki mi na to nie pozwalają, o biodrach nie wspominając ;) Zdaję sobie sprawę, że to jakaś szemrana rozmiarówka, jednak na metce jest 36 i tego się będę trzymać :P
A teraz część najważniejsza.
Moja kochana rodzicielka zaoferowała się do ułożenia mi diety i przedstawiła mi kilka faktów, które były sprzeczne z informacjami jakie do tej pory posiadałam.
Moja mama jest z wykształcenia technikiem chemii z 28 letnią praktyką w laboratorium. Codziennie bada żywność pod kątem zawartości jakichś szkodliwych substancji itp. Jednak jakiś czas temu postanowiła pójść na studia i wybrała żywienie człowieka. Obecnie jest na ukończeniu i będzie broniła magistra, również z dziedziny żywienia, a najlepiej to się zna na glutenie i w ogóle ;] No, ale ja nie o tym chciałam. Tak więc, oto co mi wczoraj powiedziała:
Podobnież jedną z najgorszych wód mineralnych dostępnych na polskim rynku jest Żywiec. Chodzi tutaj o ilości składników mineralnych. Podobno, już lepiej pić przegotowaną wodę niż Żywca. Lepszą jakościowo wodą jest dostępna w Biedronce Polaris (czy jakoś tak).
Oczywiście wiadomo, że codziennie przyjmujemy takiej dobrej wody 1,5 l. Herbat pić się nie powinno, bo herbaty odwadniają. Jeżeli już musimy, to pijmy zieloną lub tzw. herbatki ziołowe. Ciekawostką było dla mnie, że czasami wypicie filiżanki kawy i kubeczka herbaty w ciągu dnia, może być ilością zbyt dużą. Nie znam szczegółów, ale mogę się wywiedzieć :) Nie mniej jednak, utwierdza mnie to w przekonaniu, że dobrze zrobiłam odstawiając kawę. Nawet mnie jakoś szczególnie nie ciągnie.
Najbardziej mącącą moje życie informacją był fakt iż na śniadanie powinniśmy spożywać głównie białka, natomiast ostatni posiłek to powinny być węgle (oczywiście te zdrowe, pochodzące z warzyw itp.). Zgłupłam totalnie, bo jeszcze nie tak dawno temu czytałam, że owsianka na śniadanie, jajka na kolację = piękna i szczupła...
Dowiedziałam się również, że mogłabym stosować dietę białkową, ale tylko przez tydzień i pod warunkiem że piłabym naprawdę dużo wody, bez herbaty.
No i zgodnie z zaleceniem mamy odstawiłam pieczywo. Chociaż w piątek jadłam chałkę... :> Ze smakiem wcinam styropian. Będę jeszcze musiała popracować nad makaronami i ryżem, póki co jem tego mniej, ale nie odstawię zupełnie. Nie wyobrażam sobie włoskiej chińszczyzny bez makaronu ;)
Dziękuję niezmiernie za komentarze pod poprzednim wpisem. Bardzo mi pomogły i zmotywowały. Dziękuję, dziękuję, dziękuję dziewczynki. Jakoś się odwdzięczę :* :)
Na koniec mała motywacja.
Taaak, taki rower sobie sprawię, tylko z bagażnikiem i koszyczkiem z przodu ;)