Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Ta strona została przeniesiona, ale właśnie ją odnalazłam ?????? https://justpa
ste.it/zyje-w-grecji-i
-mam-sie-dobrze
Reszta wydaje mi się, że zostały zlikwidowane.... http://ateny.manifo.
com
to moja nowa strona, jak na razie w budowie :) http://kalinagry
z.host77.pl/chat_atens
ki_grekomaniacy.html
to mój prywatny chat, na który zapraszam szystkich:) znajdzie się miejsce dla każdego:) Jestem poetka, pisarka, kobieta pracującą. Po trzykrotnej terapii hormonalnej doszlam do 129.55 kg. jeszcze 15 marca 2009 wazylam 128,65 kg. dzisiaj waze 111 kg i mam zamiar schudnac jeszcze... Moim problemem zdrowotnym są policystyczne jajniki. Przez nie mam nieregularny okres, zaś gdy zastosuję się do terapii hormonalnej, która reguluje mój okres, to ne men przychodzi on co 28-29 dni, ale za to tyję na umór... dlatego ostatnio zawzięłam się w sobie, i odmówiłam sobie leków, by schudnąć... a tu znowu muszę je brać... a przecież jeszcze nie schudłam po poprzedniej kuracji!!!!! ja mam dosyć!!!!!!!! http://dziewczyna2.b
loog.pl/
http://dziewczyna4.b
loog.pl/
Poczytajcie sobie i napiszcie komentarz, oby tylko byl szczery... Pozdrowionka serdeczne ze slonecznej jeszcze Grecji!!! ......................
.....................

3.IV.2003 ROKU OKOŁO 5 RANO ODPROWADZIŁA MNIE MAMA NA PRZYSTANEK, NA KTÓRYM WSIADŁAM DO BUSA... PO TRZECH DNIACH ZNALAZŁAM SIĘ W GRECJI!!! MOJE MARZENIE ZOSTAŁO SPEŁNIONE!!! MORZE, MORZE I MORZE DOOKOŁA!!!! POMIMO TRUDNOŚCI ZACHOWAŁAM ZIMNĄ KREW. WALCZYŁAM I NADAL WALCZĘ O LEPSZĄ PRZYSZŁOŚĆ. NIE POWIEM, ZE JEST ŁATWO. I JESZCZE TEN CHOLERNY KRYZYS, KTÓRY ZAGRAŻA MOJEJ EGZYSTENCJI W TYM KRAJU... ALE DAM SOBIE RADĘ!!! ......................
..........
kiedyś nauczyłam się pieczenia ciast w szkole... zaraz po kolejnej szkole jaką było liceum, po zdanej maturze wyjechałam i znalazłam się w Grecji. początki były naprawdę trudne. nie powiem, że teraz jest łatwo, ale pierwsze lata były straszne. doszła do tego ciężka depresja, po trochu spowodowana moim życiem i przeciwnościami losu, ale po trochu zawiniły również hormony, które brałam po raz kolejny. było ze mną bardzo źle. dzień w dzień płakałam, męczyłam się myślami, że nikt mnie nie kocha, poddałam się... pewnego dnia wyszłam z pracy i zrezygnowana szłam przed siebie, aż usłyszałam trąbiące ciężarówki na głównej ulicy, a ktoś po grecku krzyczał:"dziewczyno co ty robisz?" za rękę poprowadził mnie na chodnik i poczekał aż nadjedzie autobus. wsiadałam w autobus ze łzami w oczach, patrzyłam przez okno, a w którymś momencie mój wzrok padł na tablicę ogłoszeniową. był tam numer telefonu do psychologa. i tak zaczęła się moja odmiana. na początku pracowałam i dobrze zarabiałam, więc płaciłam co tydzień 40 euro za godzinę rozmowy z panią psycholog. po wakacjach 2009 zwolnili mnie, ponieważ musiałam przyjechać do Polski, by wyrobić sobie nowy paszport i dowód osobisty. nie miałam czym płacić... nie poszłam do niej kilka miesięcy, ale wiedziałam, ze nie jest ze mną za dobrze. zabrałam wszystkie drobne ze skarbonki i poszłam pod jej drzwi... spóźniała się. zwykle o 16:00 gabinet już był otwarty... czekałam jednak. nadjechała w końcu swoim samochodzikiem, a gdy mnie ujrzała, zdziwiła się. rozmawiałyśmy długo i uczciwie. rozumiała bardzo dobrze co to znaczy nie mieć pieniędzy na życie. po chwili namysłu złożyła mi propozycję. będę jej przygotowywała coś słodkiego i pysznego w zamian za wizytę u niej. a jeśli się zdarzy, że nawet na składniki któregoś dnia nie będę miała, to będę jej to ciasto winna na następne spotkanie. i tak to trwa. coś przygotuję, zrobię zdjęcie, o ile o tym nie zapomnę i idę na wizytę... tak wiec poznaliście już prawdę. kiedyś w jakimś wpisie wspomniałam o tym , ze chodzę do psychologa, ale wstydziłam się o tym pisać po raz kolejny... jednak nie mam czego się wstydzić. to dzięki niej nie straciłam nadziei. cieszę się, że odnalazłam się... ....................
......................
......................
......................
..... a
oto info dla tych bardziej złośliwych: CIASTA ROBIĘ NA ZAMÓWIENIE. NIE JEM ICH. ROBIĘ JEDNAK ZDJĘCIA PONIEWAŻ CHCE JE MIEĆ NA ZDJĘCIACH!!!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 611121
Komentarzy: 10349
Założony: 2 lipca 2009
Ostatni wpis: 27 marca 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kalinagryz

kobieta, 44 lat,

164 cm, 66.50 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Kroki milowe: 74kg..... itd....

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 października 2020 , Komentarze (4)

Co porabiacie dzisiejszej nocy? Jest 23:03 u mnie w UK. Właśnie dałam sobie spokój z kuchnią... Był bałagan, mimo, że codziennie po trochu coś robię... Wzięłam się niby tylko za butelki... Umyłam resztę naczyń, umyłam drzwiczki od szafek, dwa śmietniki, zmieniłam reklamówki w nich, umyłam drzwi od zamrażarki i od dużej lodówko-zamrażarki... Sprzedałam małą lodówkę dzisiaj. Szkoda było ją trzymać , bo już od dawna tortów nie robię, a ona tylko prąd zżerała... Trzymaliśmy w niej cebulę, owoce i warzywa, oraz napoje. Tak powiem wam w sekrecie, że czasami znajduję i biorę coś co ktoś oddaje za darmo, a potem staram się to sprzedać. Tą lodówkę dostałam za darmo jakieś 2 lata temu a sprzedałam ją dzisiaj za 25 funtów. Dlaczego tylko 25? Bo nie wyglądała za cudownie, a nie chciałam ludzi w balona robić... Znajdę kolejną... A jak kiedyś wezmę się za torty po raz kolejny to znajdę taką która będzie tylko do tortów. Oczywiście te większe kosztują, ale skoro będę zarabiać to i mogę wydać, by zarabiać dalej... 

Mój mąż śpi z Lilianką w łóżku, a ja robię co mogę, by to mieszkanie w miarę wyglądało. 

Mieliśmy dzisiaj próbę włamania do naszego schowka!!!! Siedziałam z Lilusią w salonie, oglądałam serial, gdy jeden odcinek się skończyła to kolejny ładował się dość długo i wtedy usłyszałam chrobotanie. Kilka minut później tak mnie naszło, by podejść do drzwi i sprawdzić co się dzieje. Myślałam, że to sąsiad spod siódemki próbuje otworzyć swoje drzwi ale nie... Chrobotanie dochodziło z prawej strony, więc otworzyłam drzwi i zobaczyłam za rogiem czyjąś nogawkę, drzwi od korytarza zamknęły się, ten ktoś uciekł... Pobiegłam za nim, słyszałam jak zeskakuje szybko po schodach, usłyszałam drzwi jak trzasnęły i tyle... Tu są 3 pary drzwi, jedne ze schowka, drugie na otwarty ogródek a trzecie to głoówne drzwi wyjsciowe. Wyszłam ale nikogo nigdzie nie zauważyłam. Poszłam sprawdzić samochód, bo po tamtych przeżyciach z zielonym gracikiem zeszłej zimy to nawet mnie strach obleciał o mój nowy samochód, ale na szczęście nic się nie stało. Zadzwoniłam do agencji, niby mają do mnie oddzwonić, ale cisza... Zadzwoniłam na policję, oczywiście przyjechali, ale po kilkunastu minutach rozmowy nic nie zrobili, zapytałam czy wezmą odciski palców ale oni tylko powiedzieli, że na pewno dużo osób dotykało tej klamki to nie będzie możliwe znaleźć kto tam próbował się dostać i kto wyrwał klamkę. Tak, wyrwano klamkę z drzwi od schowka. Agencja kazała mi dzwonić do councilu bo to ich blok. Zadzwoniłam, ale council twierdzi, że jak zadzwonię do firmy która reperuje wszystko to zapłacę a żeby nie płacić to mam zadzwonić do agencji żeby oni to zreperowali... Odbijają piłeczkę do siebie jak wtedy z tym kluczem od wejścia głównego... Szkoda gadać... Spróbowałam , otworzyłam schowek, zamknęłam, więc ja dam radę z zepsutą klamką... Nie będę do nich o to wydzwaniac, bo mam dosyć użerania się z nimi... 

I tyle... A!!!!!!!!!!!!!!!!! Zrobiłam rozliczenie podatkowe niedawno i po trzech dniach dostałam zwrot podatku 630 funtów!!!! Znalazłam inny, lepszy swimming pool dla mnie i dla Lilusi, zapłaciłam za 10 lekcji 140 funtów i wydałam kolejne 100 na zakupy jakie były potrzebne. Reszta weszła na konto oszczędnościowe "poduszka bezpieczeństwa". Na tym koncie trzymam zawsze pieniądze, które mogę wyciągnąć jeśli zajdzie taka potrzeba i nie muszę ich zwracać aż tak bardzo. Inne konta mam u siebie w rozumie "zablokowane, żebym nie wyciągała, a jeśli już muszę to ustawiam od razu budzik po wypłacie, żebym wpłaciła całą sumę z powrotem. 

Mam tych kont kilka, chyba osiem, nie jestem pewna. 

1.główne na które wchodzi wypłąta. 

2.MOT i servis samochodowy. 

3. Bilet do Polski. 

4.Bilet do Ghany. 

5. Bilet do Grecji. 

6.Moje 41 urodziny. 

7.Na budowę domu. 

8. Nowy tysiąc. 

EDIT: 

KONTO NUMER 9: BIG SWIMMING POOL 🤩🤩🤩🤩🤩🤩🤩🤩🤩

Nie pamiętam więcej.... 

Cholera, bateria się kończy w laptopie..... A mogłabym sobie jeszcze popisać.... Ładowarka jest w sypialni, nie chcę ich budzić...... 

ok... idę zrobić mleko dla malutkiej i dożucę kilka zdjęć z telefonu później... I może bedę konty

Więc... kontynuuję 😁😁😁😁 

Było 8% baterii i bum... czarny ekran.... weszłam do sypialni, podłączyłam, włączyłam, zapisałam i wyłączyłam, po czym wróciłam do salonu, złapałam za telefon i na facebook.... po pół godzinie przypomniałam sobie o tym wpisie... skleroza czy co.... 

9 października 2020 , Komentarze (5)

Nie do wiary jak ten czas szybko leci!!!!!!!!!!! Jakby to było wczoraj, gdy zobaczyłam nad moim brzuchem ręce chirurga trzymające czerwoną istotkę drącą się w niebogłosy!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 

26 września 2020 , Komentarze (17)

Co porabiacie? Jak wam żywot płynie?  U nas zdrowo nareszcie, malutka miała zatrucie po zjedzeniu mleka cow and gate , które kupiłam w aptece boots,  ponieważ byłyśmy na długim spacerze, nasze mleko się skończyło, więc kupiłam buteleczkę gotowego.... połowę jej dałam przed drzwiami apteki, 

TU WIDAĆ JUŻ ŻE COŚ JEST Z NIĄ NIE W PORZĄDKU : 

poszłyśmy powwolutku do domu, ona jakoś dziwnie wyglądała, blada jak papier, trzęsła się, weszłam do domu, położyłam ją i poszłam do kuchni po czym słyszę coś, biegnę do niej a ta 3 razy zwymiotowała!!! Po czym uśmiechnęła się do mnie.... Poszłam do lodówki , sprawdziłam datę ważności ma tym mleku, jest ważne do przyszłego roku. Otworzyłam więc butelkę i powąchałam.... Śmierdziało.... Szybko wsadziłam małą w wózek, zasuwam do tej apteki, niestety już zamknęli... Znalazłam w internecie wiele informacje o tej firmie co to mleko produkuje. Dużo  ludzi miało podobny problem. Skontaktowałam się z nimi na Facebooku , odpisali, cała konwersacja trwała kilka dni. Byłam z malutką u lekarza, bo kontynuuje wymioty i biegunkę, ale dla tej pani doktor to gaviscon jej potrzebny... uwierzyłam, brała gaviscon kilka dni, ale już wymiotowała jogurtem, znowu do tej pani doktor zasuwam , podwoiła dawkę gaviskonu... mała żyga serem, który zakrywa jej usta, nos, oczy, nawet uszy.... dusiła się gdy zerwałam się z łóżka , oczyściłam jej buźkę, palcem wyjęłam ser z buzi i złapała kilka głośnych głebokich oddechów, a ja się trzęsłam po czymrozpłakana wpakowałam ją do samochodu i na emergency do szpitala jadę.  Na drzwiach z powodu covida czekamy, pielęgniarka zadała mi kilka pytań i była świadkiem kolejnych serowych wymiotów. Kolejna pielęgniarka zaprowadziła nas do osobnego pokoju, żeby mała nic nie złapała od innych chorych. Wtedy przechodzimy przez drzwi na inny korytarz a Lilianka znowu ser ustami wypuszcza... Ale po kilku godzinach jak już pani doktor nas przyjęła, to mała nie zwymiotowała, ale pobrali mocz na badanie. Podpaska specjalna w pampersa i po jakimś czasie pobrali z tej podpaski odrobinę moczu. Wyszło, że mała ma zapalenie dróg moczowych.  Od zaraz dali nam butelkę antybiotyku i chcieli wypisać do domu. Mała zaczęła histerycznie płakać, tak jak w domu. Długo to trwało, aż pani doktor wysłała nas na oddział dziecęcy bo nie może nas tak wysłać do domu, widać, że dziecku coś jest. Na dziecęcym znowu kilka godzin czekania, po czym przynieśli mi plastikową probówkę, żeby pobrać czysty mocz. Wynik negatywny!!! Zostawiłam im antybiotyk. Znowu czekałyśmy na lekarza pediatrę. Na koniec powiedziano, że on nie widział jak mała wymiotuje więc wszystko jest w porządku. Wracamy do domu nad ranem. Mała pożygała się znowu ... w Niedzielę rano poszłam do apteki, kupiłam puszkę mleka dla dzieci uczulonych ma mleko krowie. Ekspedientka powiedziała, że poprawa będzie po około 48 godzinach. Zaprzestałam od piątku wieczorem podawać jej gaviscon.  W niedzielę wieczorem płakała tragicznie, miałam ją na łóżku, oglądałyśmy razem serial na laptopie, gdy nagle popłynęło mleko na pół metra.......  Po tym ona dalej płacze, już tak się zanosiła płaczem, że zaprzestawałaoddtchać!!!!! Buźka jej się zrobiła buraczkowa a potem fioletowa!!! Kazałam mężowi zadzwonić po karetķę. Kilka minut, przyjechali, kobieta i mężczyzna.  Badają ją, ona w tym stanie tragicznym, aż w końcu kobieta mówi, że zabierzemy ją do szpitala, bo widać że coś ją bardzo boli. W szpitalu znowu krew pobrali, wszystko ok... dali nam pokój odosobniony, nawet miałam łóżko, żeby się położyć. Po południu wypuścili nas do domu. Wymioty- potwierdzone, ale mam iść do GP. Nic więcej nie mogą zrobić. Ostatni doktor powiedział, że toja ją przekarmiam!!!!! Cholera jasna!!!!! Dali nakaz karmienia jej po 80 ml co 3 godziny. Nie chcą mleka dla alergików przepisać... Lekarz z przychodni zadzwoniła, kazała gaviscon odstawić. Przepisała odpowiednie mleko. W tym tygodniu mała już nie zwymiotowała, brzuszek już jest płaski, nie płacze!!!! Ja nadal się upieram , że to zepsute mleko sprawiło, że się rozchorowała na cały tydzień, a po drugie to od pierwszego dnia miała brzuszek napompowany jak balonik, ja znam moje objawy po zjedzeniu produktów mlecznych, więc patrząc na nią dwa miesiące,  wygląda mi to na alergię. I zobaczcie, w tym tygodniu ona bardzo dobrze się czuje. Oczywiście znowu padnięta jestem bo non stop nie śpię..... 

31 sierpnia 2020 , Skomentuj

jak ktoś chce to niech skorzysta

26 sierpnia 2020 , Komentarze (4)

Powoli zapiszę co nieco... 

Ugotowałam czerwony ryż, który robię z wieloma dodatkami, dzięki czemu pachnie i smakuje świetnie. Gotuję mix warzywny z różnymi dodatkami i filetami rybnymi, co powoduje, że smakuje zajebiście!!!! 

Popijam kawę słuchając podcastu na temat pozytywnego myślenia. 

Maleństwo śpi w salonie, niedawno zjadła odrobinkę i zasnęła znowu... Ona jest taka słodziutka!!!!!!!!!!!!!!! 

Ostatnio śpię więcej, ponieważ malutka śpi dłużej.... 

Szukam czasami, gdy mam czas oczywiście, wszystkiego na temat PCOS. Oczywiście już to przerabiałam tysiące razy, ale zaczynam znowu brać suplementy pomagające ujarzmić PCOS... Wydałam parę groszy na jakiś suplement, który ostatnio wyczytałam, ale założę się, ze mam to w szufladzie w której trzymam wszystkie suplementy jakie zakupiłam i zaprzestałam brać z powodu ciąży. Nadszedł czas żeby wziąć się za to znowu. Szukam co mogę począć z hirsutyzmem, bo widzę, że jest coraz większy problem... Szukam co mogę zrobić , żeby schudnąć, pozbyć się zwisającej fałdki po ciąży i poprawić elastyczność mojej skóry i moich mięśni... Nie mogę robić brzuszków przez kolejnych sześć miesięcy z powodu cesarskiego cięcia. Wezmę się za chodzenie. Jedzenie zdrowe to podstawa. Nie zapiszę się do żadnej siłowni, bo szkoda mi kasy na takie specjały, tym bardziej, że już wydałam w życiu dużo na siłownie i trenerów... 

Jestem na etapie "Nic mnie nie obchodzi, tylko Ja i Moja córeczka!!!!"

20 sierpnia 2020 , Komentarze (9)

zdjęć we wpisie nie widać.... 

Próbowałam dodać je z telefonu ale do poprzedniego wpisu poprostu nie da sieę....

 

 

 

20 sierpnia 2020 , Komentarze (4)

i post zniknął... 

napiszę dzisiaj wiec, ze czas leci jak z bicza strzelił, malutka rośnie jak na drożdżach, ja nie śpię prawie wcale, nie biorąc pod uwagę dwóch ostatnich dni, gdy mała zasypiała na jakieś dwie godzinki, to i ja zasypiałam może na godzinkę... ale tyle tego dobrego, bo ostatnia noc i dzisiejszy dzień to był koszmar... ciągle płakała, jadła odrobinkę, zasypiała, budziła się z płaczem... teraz zasnęła przed chwilą a ja gotuję sobie jedzenie "mix warzywny w sosie pomidorowym. mąż od poniedziałku pracuje po 13 godzin i po 11 godzin dziennie, to jestem całkowicie sama. on po pracy śpi, a ja... szkoda gadać... 

Rana po cieciu znowu się paprze... 

Zrobiłam kilka kursów internetowych. 

A!!! Wreszcie zdołałam połączyć telefon z laptopem!!!!!!!!!!!!! Przynajmniej jeśli chodzi o zdjęcia to już mogę je kopiować i wklejać do moich wpisów, bez konieczności zapisywania ich w laptopie :) Jest też możliwość wysyłania sms-ów i dzwonienia, ale to tylko pic na wodę, bo i tak muszę mieć telefon blisko i musi być ta funkcja włączona. 

Dodam kilka zdjęć za chwilę... Mała coś miauczy.... 

12 sierpnia 2020 , Komentarze (7)

Kawa sypana smakuje cudownie , gdy człowiek jest padnięty... Wyspać się nie wyśpisz na zapas, więc fakt , że spałam dwa razy po 3 godziny wcale nie pomaga... obudziłam się gdy mąż szedł do pracy na 17:00 , a wtedy maleństwo zaczęło szaleć x gorąca... 33 stopnie Celsjusza dzisiaj było... ja byłam mokrusieńka, gdy się obudziłam.... to wyobraźcie sobie jak dziecko się czuje.... 

9 sierpnia 2020 , Komentarze (17)

 

Na tym zdjęciu widać, że to moja fotokopia :) :) :) 

 

A tutaj widzimy moją kochaną modeleczkę :) :) :) 

Taka sprawa z dzieciaczkiem moim kochanym, że zasypia na najwyżej godzinkę... Budzi się bo się robi głodna , karmię, robimy odbijanego , lulam ją do snu, kładę do kołyski, mam chwileczkę, by zęby chociaż umyć i kładę się w łóżku, ale w momencie gdy oczy zaczynają mi się zamykać powolutku, to wtedy ona się budzi na mleko... I tak w kółko... Tak, że ostatniego poranka ona najadła się a ja ją położyłam i sama też wpadłam do łóżka już bez żadnych ceregieli... Sprawdziłam godzinę i zasnęłam... Spałam całe 40 minut!!!!!!!!!!!!!!! Mąż przyszedł z pracy, zmęczony, siadł by coś zjeść... Zagadał się na temat problemów w pracy a ja znowu lulałam małą do snu... Godziny mijają szybko... Nawet jak nie chce mi się spać, to zawsze jest coś do roboty... Jak nie mycie podłogi, to zmywanie naczyń, jak nie pranie to rozwieszanie.... I tak w koło Macieju... Jest 00:39 w UK, a ja mam małą w salonie, lampka zapalona, bo inaczej budzi się z takim płaczem, że szok... 

Właśnie znowu się rozpłakała, tym razem nie o smoczka chodziło, a o butelkę... 

Próbuję cały wieczór zupę sobie ugotować... Już prawie zrezygnowałam, ale jak minęła 23:00 to weszłam do kuchni, powiedziałam sobie, że i tak mała nie śpi i płacze co rusz, to ja na raty zupę przygotuję. I gotuje się teraz... 

Nawet to co teraz wam piszę, to piszę dosłownie po dwa zdania lub trzy w najlepszym wypadku i muszę lecieć do niej... To sobie wyobraźcie jakby to wyglądało, gdybym zamiast tego wszystkiego weszła do łóżka... Wchodziłabym i wychodziła co trzy minuty... 

Zmęczenie daje się we znaki i w nerwy... Mąż mnie już denerwuje czasami... Ale opanowuję się... W końcu to ani jego wina ani moja, że dzieci już takie są... 

Dodam kilka zdjęć z telefonu... 

Zupa wyszła pyszna!!! Właśnie zjadłam miseczkę i jestem bardzo zadowolona :) 

Jest teraz 2:25... Czas leci... A mi smutno jak cholera... 

Muszę w końcu wziąć się i zrobić ten telefon i laptop, żeby laptop odczytywał zdjęcia z telefonu i na odwrót... Funkcja dzwonienia z innych aparatów też jest ale nadal nie udało mi się ich połączyć... Może ktoś z was zna się na tym? Może ktoś mi podpowie? Bo ja tu wszystko robię jak w instrukcji opisują, ale nic z tego nie wychodzi... Raz nawet zaczęło się łączyć, ale po całym dniu nadal się nie połączyło...  

Mówią mi co niektórzy, rób torty to dorobisz na macierzyńskim... Taaaak.... Robił ktoś tort na raty i z przerwami???? To jeszcze nie czas... Muszę dojść do siebie, bo miałam cesarkę i mam zakaz podnoszenie czegoś cięższego niż moje dziecko, więc jakbym zakupy na torty przynosiła razem z dzieckiem w wózku??? A po drugie moja koteczka musi zacząć sypiać dłużej... A po trzecie to muszę rozpakować co zapakowałam do przeprowadzki, bo przynajmniej do października przeprowadzki nie będzie... A po czwarte to nie mogę prowadzić auta przez 8 tygodni od cesarki... Już wiem dlaczego... Pojechałam do sklepu ze trzy razy i za każdym razem jestem rozkojarzona i łapię się, że na przykład jadę po białym pasie rozdzielającym drogę... Albo skręciłam raz z nieodpowiedniego pasa i zajechałam komuś drogę, na szczęście jeżdżę powoli i nic się nie stało, ale widzę, że wszelkie tabletki i gaz i środki przeciwbólowe dają skutki uboczne... 

 Landlord przysłał list,  że z powodu covida możemy zostać do października... Zaś council umorzy sprawę w ciągu kolejnego miesiąca, bo pół roku minęło od złożenia wniosku o mieszkanie councilowskie... W październiku mamy zakładać nową sprawę o ile landlord przyśle nam nowy list i formę... Od października minie co najmniej 3 miesiące, aż council ruszy sprawę, lub jak to kobieta z councilu napisała, aż landlord poda nas do sądu, bo bez sądu to council nic nie zrobi.  Tak, że nowy rok prawdopodobnie przywitamy po raz kolejny pod tym samym adresem... A jeśli landlord nie poda nas do sądu, bo chce uniknąć tej drogi? I będzie nam przysyłał co rusz nowe pozwolenia na pozostanie w jego mieszkaniu? Mój mąż nadal się upiera na taką drogę w tej sprawie, bo tylko tak dostaniemy tańsze mieszkanie, co pozwoli nam odetchnąć finansowo i uzbierać pieniądze na budowę domu. Poza tym, to tutaj jest dosyć tanio, nie najtaniej ale dajemy radę, a nawet nasi sąsiedzi spod siódemki płacili 100 więcej za takie samo mieszkanko w takim samym starym stanie...  Ja to naprawdę rozumiem, ale mnie nauczono, żeby spierdalać jak coś się dzieje, a on znowu działa jak mu brat starszy podpowie. Starszy brat to miał troszkę łatwiej i szybciej z tym councilem, ponieważ on miał już dwoje dzieci i council nie zwlekał tylko w ciągu niespełna miesiąca od złożenia aplikacji- podstawą było wypowiedzenie w formie pisemnej jak u nas i sprawa do sądu podana przez landlorda- jak u nas landlord nie chce, więc w ciągu miesiąca wyprowadzili się do pokoju w niby hotelu councilowskim na niecały tydzień a po tym dano im mieszkanie za bardzo małe pieniądze, council dopłacał so miesiąc resztę. A tutaj połowa naszych rzeczy spakowana w pudełka... W ciąży byłam i miałam całe tygodnie gdzie tylko spać chciałam, ale mimo wszystko pakowałam po trochu... Gdybym to ja wiedziała, to bym sobie w ciąży odpoczywała, a nie pakowała z jednym okiem zamkniętym, bo byłam zaspana i przemęczona... Moi sąsiedzi już ponad miesiąc temu się wyprowadzili, kupili swoje mieszkanie i jednak poszli stąd szybciej niż my co mieliśmy wypowiedzenie już w lutym... Kolejny sąsiad z góry też szykuje się na wyprowadzkę, bo mu nie pasuje, że musi wchodzić na drugie piętro... On jest anglikiem, opowiedział nam jak to złożył aplikację i już mu wysłali propozycje mieszkań ale on wybiera i jak mu coś się nie podoba to odmawia. A my? A my tutaj nadal jesteśmy... 

Wiem wiem... Marudzę dzisiaj o wszystkim ale tak to już jest, od marca w domu zamknięta, mama nie przyjechała z powodu covida,  na porodówkę tylko mąż mógł przyjść na półtorej godziny, urodziny bez imprezy mi minęły , żadnych prezentów na urodziny dziecka ani moje. Tylko jedna chinka przyniosła już kilka razy pieniądze i prezenty dla dziecka ale jej akurat nie chcę znać, bo to zwykła kurwa co burdel na parterze otworzyła, i co rusz to jakiś kretyn dzwoni dzwonkiem do nas wypytując się o spotkania seksualne lub o masaże erotyczne... Jej akurat nie chce na oczy widzieć. A ona jak na złość przynosi coś czasami i do męża mojego zagaduje i do mnie leci i chce się przytulać, ale jej zawsze macham ręką, żeby się nie zbliżała bo covid itd... Ona tak się stara bo boi się, że na nią doniesiemy do councilu lub na policję, a wtedy będzie po biznesie...Pieniądze i prezenty to ona daje też wszystkim sąsiadom, bo ktoś zawsze by buzię otworzył a tak to każdy zyska parę groszy i wszycy grają, że nic nie wiedzą...   Pieniądze to ona przyniosła już co najmniej trzy razy, raz mi dała 80 funtów na wstawienie nowej szyby w zielonym autku co kiedyś ktoś mi się włamał, na nowy rok przyniosła też kasę i prezenty,  potem przyniosła jakieś 40 funtów jako prezent przed narodzinami dziecka, potem przyniosła pięćdziesiąt funtów wraz z kolejnym prezentem, ale wtedy to miałam takiego nerwa, że jak otworzyłam drzwi i ją zobaczyłam to , ona mi prezent wciska do rąk a ja do niej tekst taki: "Zrób mi przysługę i nigdy więcej nie przychodź tutaj, nigdy, rozumiesz?". Wtedy odpowiedziała, a ok, jest za wcześnie bo dziecko małe jeszcze, a ja jeszcze powiedziałam, "Nie przychodź tu nigdy więcej. NIGDY KURWA, NIGDY!!!" JAK NA RAZIE ANI MĄŻ MI NIE WSPOMNIAŁ, ŻE JĄ ZNOWU WIDZAŁ ANI JA JEJ JESZCZE NIE ZAUWAŻYŁAM... A minęły dwa tygodnie... 

 Na ślub też nic nie dostaliśmy, każdy się wykiwał, że skoro nie zapraszaliśmy rok wcześniej to oni nic nie przyszykowali... Za bardzo marudzę?  No ludzie kochani!!!!! Nie rozmawiam już prawie z nikim, zakaz spotykania się z innymi bo wirus, bo byłam w ciąży,  bo dziecko nie zaszczepione, bo nie wolno mi ryzykować, to nie mam komu się wyżalić... 

Mnie najbardziej przeraża wizja pleśni ogarniającej ściany, kąty i szafę... Oraz walka z chlorem i ścierkami by się jej  pozbyć... Sprej na pleśń to totalna porażka, nawet ten profesjonalny gówno robi,.. Agencja przysyłała speca co sprejem dawał po ścianach i tłumaczył, że to wnika w głąb i zabija korzenie pleśni... taaak... pierdolenie o Szopenie, że się tak wyrażę... Trzy do czterech tygodni po jego wizycie pleśń tylko powiększała swój zasięg, a kolejne telefony nie dawały skutków bo gościu mówił, że skoro pleśń po jego cudownym spreju wychodzi to znaczy, że to ja nie suszę i nie ogrzewam mieszkania jak trzeba... I tak zastosowałam chlor w spreju... Nawet nic nie muszę myć... Po prostu wybiela zaczerniałe miejsca, a ściana wygląda prawie jak nowa... 

Połowa tego wpisu została zapisana jedną ręką, bo maleństwo ma ciężką noc i marudzi co dwie minuty... Łapie się za butelkę, nie cmoka tylko po chwili rozpłakuje się, napina się, pierdzi co chwilę, widać, że ma zatwardzenie. Mleko daję jej też to co pomaga w zatwardzeniach. Daję jej od wczoraj kropelki na wiatry. Daję jej, normalne mleko dla niemowlaków. Ale dzisiaj to widzę, że jej ciężko jest. Zrobiłam jej kilka razy gimnastykę , ruszałam nóżkami, co ma pomagać w perystaltyce jelit. Kuposzkę taką malusieńką zrobiła zaraz po tym, chyba z pół centymetra miała... Za to sika bardzo dużo. 

Godzina 3:14... Smutno mi tak bardzo, ale dzięki temu, ze się rozpisałam, to przynajmniej się nie rozpłakałam... 

Od kilku dni nakładam sobie różne maseczki na twarz oraz żelowe kompresy pod oczy, tak, żeby trochę zadbać o siebie, żeby zrelaksować się chwileczkę i poczuć się lepiej... Biorę witaminy itd, zdrowo się odżywiam i piję herbatki np rumianek na uspokojenie, mix z turmeric co ma pomagać w usuwaniu stanów zapalnych, herbatkę na sen... Kawę czasem też wypiję, żeby podołać z codziennością... Piję dużo wody... Sok z pomarańczy... Nie jest źle... 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.