Jakoś nie mam ochoty ostatnio na pisanie. Dopadła mnie przedurlopowa chandra. Na szczęście w sobotę będę już leżała na plaży.
Co z odchudzaniem? Otóż... No dobrze, najlepiej nie jest. Postęp jest taki, że nie jem już na wieczór, tzn 3 godz. przed snem. Dla mnie to już sukces. Chudnę powolutku, ale najważniejsze, że w ogóle.
Może jestem dziwna, ale mi najlepiej odchudza się jesienią i zimą. Wtedy dni są krótsze, na dworze jestem krócej więc mogę poćwiczyć w domu. I wiem, że jak wrócę z wczasów to wezmę się porządnie za siebie. a na razie czeka mnie pływanie i długalaśne spacery :) Już żyję tym wyjazdem.
A jak tam u Was mija końcówka wakacji?
Buziaki