Sprawiedliwość?
Czym jest sprawiedliwość?
Czy istnieje sprawiedliwość?
Już w szkole dowiedziałam się, że złodziejem nie jest ten kto kradnie lecz ten, którego złapią na kradzieży lub ten, ...u którego znajdą skradzione rzeczy.
Dzisiaj zostałam ukarana mandatem w wysokości 100,00 zł i jednym punktem karnym.
I jak myślicie za co?
Zrobiłam straszną rzecz! O tak!
Choć nie przekroczyłam prędkości.
Choć nikogo nie potrąciłam.
Nie zastawiłam nikomu wjazdu do domu, bramy, garażu, czy też ujęcia wody dla strażaków a właśnie się paliło.
Nie wymusiłam pierwszeństwa przejazdu.
Miałam zapalone światła i zpięty pas.
...i mogę tak wymieniać...
Zrobiłam najgorszą rzecz w życiu - zaparkowałam w "strefie zamieszkania" w miejscu do tego nie wyznaczonym.
I co z tego, że było zimno i padało, że trwało to kilka minut a zatrzymałam się tam bo ktoś bardzo mnie o to prosił itd...itd.
A co najgłupsze to to,że nigdy się tam nie zatrzymuję - nigdy!
Jeden raz i już mnie mają!
Wyrządziłam swoim haniebnym czynem społeczeństwu swego miasta straszną krzywdę i zasłużyłam na karę!
Więc dlaczego nie mam poczucia, że ukarano mnie sprawiedliwe?
A ilu z Was wie co oznacza znak "strefa zamieszkania" ?
Byłam na tyle głupia, że kiedy go postawiono natychmiast poszukałam co on oznacza. Moi znajomi nawet go nie zauważyli. Wiedziałam o ograniczeniu prędkości i pierwszeństwu pieszych ale o prakowaniu nic nie znalazłam.
Boli mnie ta kara tym bardziej, że jestem osobą bardzo przestrzegającą wszelkich zasad i przepisów, i to do bólu!
Od dzisiaj mam to gdzieś!
Nawet nikomu nie wspomnę o tym mandacie bo wyśmiali by mnie i uznali, że ktoś zrobił mi kawał.
To ja zawsze przypominam o światłach, pasach, znakach zakazu parkowania a szczególnie ograniczeniu prędkości itd...itp.
Mam dość!
Może dam upust mojej złości na aerobiku - musze się zbierać.
Jak wrócę dam znać...
P.S. A tam parkują wszyscy!
Mnie widocznie nie wolno!
20:18
Wróciłam z aerobiku.
Tak chciałabym zapomnieć o tej sytuacji.
Zastanawiam się jaką lekcję tym razem dostałam od życia?
I powiem Wam tyle, że już nie będę tak rygorystycznie przestrzegać zasad i jeszcze mniej ich wymagać od innych.
I nie złamię diety z tego wyjątkowo głupiego powodu. A pieniądze zdecydowanie wolałabym przekazać ludziom potrzebującym.
Idę się wykąpać.
Postaram się zapomnieć.
Głowa mnie rozbolała.
Mój pierwszy mandat - koszmar!
Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Straty odrobine i walczę o swoje...
...a właściwie pracuję nad uzyskaniem magicznej "8" na koniec tego miesiąca.
Ot przyłączam się do jednej z Vitalijek (mmMałgorzatka)- uwaga! - ma dobry plan.
Dzisiaj byłam też na aerobiku - pierwszy raz od wielu lat.
Było ok.
Pół godziny coś na kształt tańca i to podoba mi się najbardzej, a drugie pół godziny to ćwiczenia na podłodze - tych nie lubię i zauważyłam ( choć zawsze miałam z tym problemy - żadna nowość), że mam bardzo słabe nogi a mięśni brzucha to nie mam wcale.
Będę jednak nad tym pracować.
Zajęcia odbywaja się w poniedziałki i środy i co bym się nie rozmyśliła już zapłaciłam za cały miesiąc.
Będę musiała też znaleźć jakiś rodzaj systematycznego ruchu w domu. Z tym będzie gorzej bo nie lubię ćwiczyć.
Szkoda, że u mnie nie ma kursu tańca ( bo uwielbiam tańczyć) lub basenu.
Nie będę szukać przeszkód lecz sposobów.
Głównym jednak sposobem dojścia do celu będzie dieta i to dośc prosta.
1. Podstawa to śniadanie i z niego nie zrezygnuję nigdy!
2. Picie i jeszcze raz picie wody i zielonej herbaty.
3. Do godziny 16.00 zjadanie małych porcji posiłków około czterch.
4. Warzywa, owoce, surówki-domowe ( ale warzywa zawsze na pierwszym miejscu).
5. Żadnych słodkich, tłustych, smażonych!
6. Ruch i radośc z życia, i żadnego myślenia o diecie!
Wiecie co Kochani... idę spać bo padam z nóg.
W sobotę i niedzielę byłam na wykładach i jestem starsznie zmęczona. Mój Boże jak radzą sobie te kobiety, które mają dzieci - podziwiam i chylę nisko czoło!
P.S. Jest tak wiele rzeczy, które duszę w sobie i mam ochotę przelać je na ten pamiętnik. Nie mogę tego jednak zrobić z prostego powodu.
Obawiam się, że ten pamiętnik moga czytać osoby z mojego otoczenia i mogłby mnie źle zrozumieć. Zastanawiam się czy Wy też macie takie dylematy?
Odrabiania strat ciąg dalszy.
Ślimaka nie mogłam jeszcze przesunąć ale jest dobrze.
Straty prawie odrobone i bardzo się z tego cieszę, bo nie myślałam, że mi się uda.
Chwilami sądziłam nawet, że to już koniec mojego dietowania.
Wiem jednak, że nie chcę się zatrzymać. Moim głównym celem jest "7" na przedzie bo tę wagę najdłużej miałam w życiu i najlepiej się w niej czułam.
Wiem, że to i tak dużo porównując do mojego wzrostu ale jak się nosiło 113 kg to siedemdziesiąt pare kilo to marzenie. Więc myślę, że mnie rozumiecie. Tak czy owak to jeszcze długa droga ale z Waszym wsparciem dam radę.
No to jak mówi Jolka - do roboty!
Acha i jeszcze jedno - od poniedziałku zaczynam chodzić na aerobik.
Wyjątkowy dzień...
Chyba co do tego to nikt nie ma wątpliwości.
Dla mnie jest to dzień pełen wspomnień i zadumy.
Lubię ciszę i oglądanie starych albumów ze zdjęciami i rozmowy z mamą, tatą...
W takim dniu zastanawiam się szczególnie nad tym co jest w życiu ważne?
Dlaczego my w ogóle żyjemy?
Czy wypada teraz wspominać o diecie?
W takim dniu jak dzisiaj myślę sobie jaka ja jestem szczęśliwa.
Mam mamę, tatę, rodzeństwo, Piotra itd - oni nadal żyją. Nie przeżyłam jeszcze tej wyjątkowej rozłąki z kimś na prawdę bliskim. Boję się. Nie chciałabym byście mnie źle zrozumiały ale czasami zazdroszczę tym, którzy już utracili kogoś wyjątkowo bliskiego sercu bo...mają to za sobą, a ja nie wiem jak ja to zniosę. Mam Przyjaciółkę, której mama odeszła nagle gdy moja Ania miała zaledwie 14 lat a jej rodzeństwo było jeszcze młodsze. Praktycznie zawsze przebywając z nią mam wyrzuty sumienia, że moja mam żyje, że mam to szczęście. Nie wiem i nikt z nas nie wie dlaczego nasze losy tak dziwnie się plączą?
Smutno tu dzisiaj u mnie.
Nie było to moim celem raczej chciałam by było refleksyjnie.
Piotr wyjechał do rodziny. Ja tym razem zostałam sama w domu bo w sobotę i niedzielę mam zjazd ( studia).
Na cmentarz nie mam daleko a później pojadę do rodziców i brata z rodziną.
Wieczorem będę się uczyć.
Wam też życzę by ten szczególny dzień był wyjątkowy.
"Mucha nie siada!"
Moje Kochane to jest dopiero super film!
Nie pamiętam już kiedy tak się śmiałam.
Zresztą śmieję się do tej pory.
Poznałam ten film dzięki pewnej niesamowitej Vitalijce vel Wiesinka.
http://www.fajnefilmy.net/film/22/Film_ze_Mucha_nie_siada.htm
Film trwa ok 2 minut.
Przyznam się Wam w sekrecie, że długo wczoraj nie mogliśmy z Piotrem zasnąć, bo co chwilę przypominały nam się fragmenty filmu i wybuchaliśmy na zmianę śmiechem.
A Wiecie, że śmiech odchudza najlepiej i najskuteczniej?
Więc proszę się zważyć a następnie zapraszam do oglądania filmu i to kilkakrotnego.
Nastęnie ważenie jutro rano!
Więc ogłaszam zawody i zobaczymy kto najwięcej stracił na wadze.
P.S.
Dziś mija drugi dzień odrabiania strat i idzie mi super a z filmem to myślę, że wystarczy mi tylko tydzień i znowu popchnę tego ślimaka czego i Wam życzę:)
Pierwszy dzień odrabiania strat!
...nie polecam tego nikomu chyba że:
a) jest wściekły na własną głupotę,
b) jest zdeterminowany,
c) jest pewny sukcesu,
d) ma super amulet,
e) super Przyjaciół w realu i naVitalii,
f) odrabianie strat nie potrwa dłużej niż dwa tygodnie,
g) a waga na plus przybyła też w ciągu ok 2 tygodni ( znaczy się - siedzi w nas krótko to można ją szybko pogonić!
h) ma się dobry i mądry plan,
i) nie doceniało się tego co się osiągnęło,
j) ...i wytrzymało się już jeden dzień;)
Myślę moje Kochane dziewczyny - jest dobrze!
Humor mi dopisuje.
Dopijam kolejną 750 ml butelkę wody.
I mam w sobie tyle siły, że przed chwilą, w trakcie mycia zlewu, odpadła mi pod nim rura i woda wyleciała mi na podłogę, dostając się miedzy szczelinami pod drewnopodobną wykładzine gumolitową - ha!
O nie - tym razem nic mnie nie wytrąci z równowagi.
Trzymajcie się dziewczyny dzielnie a smutkom mówimy - NIE!
To był genialny pomysł...;)
...prysznic, kąpiel, maseczka itp a na koniec wtarłam w ciało oliwkę dla dzieci - odlot.
W lato wolę jeśli już to jakiś balsam nawilżający ale jesienią i zimą cudowna jest oliwka - polecam. No i humor mi się poprawił. No i dietkowo zaczęłam się nastrajać. Tak chciałabym znowu wskoczyć w dobry czas odchudzania. Nic nie odrobiłam w minionym tygodniu. No tak - mogę się pocieszyć faktem, że i nic nie przybyło. Cudownie - jutro poniedziałek. Nowy tydzień pełen wyzwań i ... nadziei. Pech odszedł. Dni wieczornego podjadania też były. Teraz mogę już tylko na nowo tracić kilogramy. No i mam talizman ;)
A co tam niech będzie czerwono i energetycznie.
Każdego dnia przez najbliższy tydzień będę zakładać coś czerwonego i mam nadzieję, że doda mi to siły do zmagania się z moimy słabościami.
Ze szczególną starannością zadbam też o swój wygląd - poczuję się pewniej.
A tak na zkończenie zdjęcie mojego psiuna zwisającego z fotela i nogi mego mężczyzny;)
Talizmany...
...myślę, że w samym słowie nie ma nic złego.
Wiem, że wiele z nas potrzebuje znaku, symbolu, który stanie się talizmanem, który będzie wspierał, dawał poczucie bezpieczeństwa i siły.
Nie chciałabym zostać źle zrozumiana.
Jestem wierzącą i praktykującą katoliczką i moim talizmanem jest malutki krzyżyk, który noszę ukryty pod ubraniem.
Od jakiegoś czasu czułam, że taki talizman jest mi potrzebny i zastanawiałam się jak on ma wyglądać. Myślałam nawet o pierścienu atlantów ale przecież wierzę w Boga więc po co szukać w innych wierzeniach?
Pomyślałam o krzyżyku i znalazłam taki malutki w mojej kolecji, był jednak bardzo surowy i gdy na niego patrzyłam robiło mi się smutno.
A dzisiaj właściwie zupełenie przypadkiem przyszło mi do głowy by poszukać takiego odpowiedniego u jubilera i znalazłam choć nie od razu wpadł mi w oko.
Ogladałam różne. Byłam pewna, że ma być malutki i że nie chcę go zdejmować nawet przy kąpieli i czasami będzie zauważalny gdy będę mieć dekolt. Ma pasować do innej biżuterii i nie rzucać się w oczy, bo noszę go dla siebie. Zawiesiłam go na dość leciwym i skromnym srebrnym łańcuszku, który jest bardzo wytrzymały. Niech to będzie połączenie przeszłości z przyszłością.
Nim go założyłam pomodliłam się.
Dobrze się teraz czuję i jestem jakaś dziwnie spokojna. Czuję się bezpiecznie. Jeśli tylko nadarzy mi się okazja dam go poświęcić. Pragnę by chronił mnie przed złem i dawał siłę. Ale to tylko symbol bo chronić będzie mnie Bóg.
W minionym tygodniu czułam się dziwnie. Byłam nerwowa i bardzo pobudzona i zupełnie nie wiem dlaczego. To tak jakby coś złego wisiało w powietrzu. Bałam, że się coś stanie. Co prawda nie sądzę by chodziło o moją dietę ale przez te nerwy trudno było mi wieczorami i ulegałam pokusom a to jeszcze bardziej pogarszało mój stan psychiczny. Waga jak oszalała powędrowała do góry.
Nie sądziłam, że tak łatwo i w tak krótkim czasie można zwiększyć masę i to o tyle!
Wspieracie mnie a ja nie mogę i nie chcę się poddać.
Szczególne podziękowania dla Kwiatuszka. Haniu tyle razy już wyciągnęłaś mnie z dołka - dziękuję. Dzisiaj trzymam się wzorowo - byle do wieczora - to dopiero jest wyzwanie!
Witajcie Kochane Vitalijki!
Myślę, że pech przestał mnie prześladować.
Choć nie wiem jeszcze jak zacznie się nowy poniedziałek a tym samym tydzień.
Na 7.15 jestem umówiona z pracownikami działu technicznego spóldzielni mieszkaniowej. Mówiąc krótko od kilku tygodni mam paskudną żółtą plamę na suficie w łazience i przedpokoju. Na początku myślałam, że zalała mnie sąsiadka ale, że ja bardzo ją lubię, i że, i tak miałam malować sufity nic nie mówiłam. W minionym i pechowym tygodniu plama zaczęła się powiększać a nawet woda zaczęła spływać po ścianie w przedpokoju. Odwiedziłam sąsiadkę ale u niej sucho i doszłyśmy do wniosku, że pewnie jest jakaś nieszczelność w rurach a tym muszą się zająć fachowcy - no to do jutra!
Jedno jest pewne - muszę wcześniej wyleźć z łóżka!
Miniony tydzień zdecydowanie był dla mnie nerwowy i tak naprawdę nie wiem dlaczego. Dawno się tak podle nie czułam. Tabletki Kalms wzięłam tylko raz - w piątek. Czy pomogły? Nie wiem ale mam nadzieję, że długo nie będę ich potrzebować. Staram radzić sobie bez tabletek bo boję się uzależnień choć zdaję sobie sprawę, że czasami nie można się bez nich obejść.
Co jeszcze?
A no jestem po drugim zjeździe. Jakoś nie dociera do mnie, że jestem studentką. Przez wiele lat o tym marzyłam i nie mogę uwierzyć, że to się dzieje. Mam nadzieję, że mądrze wykorzystam ten czas. Bałam się tego drugiego zjazdu. Z piątku na sobotę cały czas śniła mi się matma, a ja ciagle się budziłam mówiąc:...Boże! jaki straszny sen miałam". Mój Piotrek nie wytrzymał i zapytał co to mi się śniło bo miałam przerażony głos.
A na zjeździe było fajnie!
I okazuje się, że nie jestem anonimowa studentką. Staram się być aktywna na zajęciach. I nawet jestem zauważana przez profesorów. A dzisiaj nawet udało mi się zabłysnąć na ćwiczeniach z finansów. Kurcze ale to było miłe i bardzo mnie dowartościowało, że rozumiem i umiem.
Wiem jednak, że nie zawsze tak będzie ale będę się starać i uczyć, i oby starczyło mi sił, i wiary!
A co diety w minionym tygodniu to muszę się przyznać, że po wielu tygodniach prawie wzorowego zachowania, tym razem klapa!
A tak - wieczorne podjadanie. Niby nic nadzwyczajnego ale zawsze.
Dzisiaj zauważyłam, że waga nie dość, że nie zmalała to jeszcze poszła do góry!
Ale od czego mam Was i nowy tydzień - cudowny tydzień.
Będzie wspaniały bo ja tak chcę i już.
A straty odrobię bo biorę się uczciwie do pracy.
NIE PODDAM SIĘ!
A teraz zmykam spać i ściskam Was z całych sił!
U mnie bez zmian...
Nadal prześladuje mnie pech!
Nadal wszystko mnie złości i denerwuje (kupię dzisiaj calms w aptece bo sama raczej już sobie nie poradzę z ta złością).
Nadal waga taka sama - niestety... wrrrrrrry....
19.17
Jest już lepiej - dziękuję ;)