W końcu znalazłam trochę czasu aby dodać wpis. Ostatnio pisałam w dniu wyjazdu, teraz już od dawna jestem w domu... Ach, ale mi sie podczas urlopu bateryjki podładowały! Mmm, te widoki,, te wycieczki! Dzień w dzień wędrówki, po 8-9 godzin, ale było wspaniale...
A i ważę równo 79- czyli kolejne 0,5 kg odeszło w przestrzeń :)
Kolejny urlop we wrześniu- zatem walczę dalej :)
Aaa, i z pozytywów:
przedłużono mi umowę do końca roku ( a więc na razie mogę żyć spokojnie),
nabyłam: dwie bluzki i sukienkę (a wszyscy reagują na nie: łaaaaał :),
jestem ładnie opalona (ach te wycieczki górskie)
uzupełniłam własną biblioteczkę i kosmetyczkę (coś dla duszy, coś dla ciała)