Kocham CIę życie,
Choć barwy ściemniasz
Choć tej wędrówki mi nie uprzyjemniasz
Choć się marnie odwzajemniasz"
Ehhh...
Nowy rok zaczął się na dobre. Poprzedniego do super obfitujących w sukcesy nie zaliczę. Zdrowie trochę podupada. Nie wiem, co robię źle, ale jak tylko zaczynam odchudzanie, choruję. No i przerwa konieczna, bo nie ma siły na nic i trzeba się jakoś zregenerować. Może jakieś suplementy łykać? Ze spaniem też nie najlepiej. Znowu maraton po 2-3 godziny na dobę. Jak tak dalej pójdzie nigdy nie schudnę. Podobno brak snu, to brak efektów w odchudzaniu - podwyższony poziom hormonów stresu, pobudzony apetyt itd.Może melatonina? Ale to znowu prochy... Ehhh...A tymczasem kondycja rozłożona na łopatki...
Póki co, walczę z podjadaniem. Każdy posiłek musi być dopieszczony i piękny - tyle w to wkładam pracy, że potem już mi się nawet jeść nie chce. Jednak zaraz potem czekoladki wołają: zjedz mnie, zjedz mnie.... no'ż w nogę grzyba.... jak ja zazdroszczę tym, co nie lubią słodyczy...
Jeszcze się nie poddałam. Życie wredne tresuję i nie dam się ugryźć w tył...k.
I tak dietetycznie podśpiewuję:
Jem jabłko winne
I myślę ech ty życie łez mych winne
Nie zamienię cię na inne...
Hi, hi - czasem naprawdę robi się śmiesznie.... choć zaczynało się poważnie....