jestem taką osobą, że pamiętnik na vitalii traktuję jako pamiętnik osoby zmagającej się w jakikolwiek sposób ze swoimi słabościami w jakiś sposób związanych z odchudzaniem czy tez podobne... ja miałam taki okres w życiu że nie trzymalam się diety choć chiałam, nie ćwiczyłam coć co wieczór wmawiałam sobie, że od jutra zacznę... tak też nie ćwiczyła i źle jadłam, dlatego tu nie pisałam bo to pamiętnik na portalu jak go zwą związany z "przyjemnością odchudzania" - ja nie dość, że się nie odchudzałam to nie miałam z tego żadnej przyjemności. W moim prywatnym życiu było kilka zawirowań, które to najzwyczajniej w życiu zwalczałam pysznym jedzeniem.
w momencie kiedy dostałam pracę i skierowano mnie na badania lekarskie a waga pokazała 67kg nawet się nie zdziwiłam...
nic nie będę się użalać tylko już od dzisiaj podjęłam pewne kroki. Otóż:
- kupiłam karnet do klubu sportowego, w którym bez ograniczeń mam siłownię, saunę i aerobik
- zaopatrzyłam się w jogurty, warzywa
- wyrzuciłam różne śmieciuchy typu paluszki, orzeszki, chipsy
- schowałam majonez
chce zmian stopniowych, realnych i osiągalnych
dzisiaj zjadłam:
- 2 cistka owsiane, kawa z mlekiem
- kubek bulionu, 6 pierogów z mięsem, szklanka soku pomarańczowego
- herbata zielona
- 3 plastry polędwicy
- szklanka melisy
- 3 łyżki ryżu, 3łyżki gotowanych warzyw, kieliszek wina
cw:
1h aerobiku
0,5h siłowni
10 min sauny
jestem zadowolona z dzisiejszego dnia :))) zaczęłam wierzyć, zaczęłam czerpać przyjemność...
nie ukrywam że sprawy prywatne ( które się polepszyły) miały duuuży wpływ na moje obecne podejście...
dobrej nocy słonka...