Cholera no.
Dlaczego widzę te pieprzone cyferki na wadze i i tak nie mogę się zebrać w sobie i odmówić sobie ciastka, cukierka czy czegoś..? Dlaczego rano dobrze zaczynam.. a późnym popołudniem mam jakiś napad, który wszystko niszczy? Co sobie będę odmawiać "przyjemności", pomyślała gruba Ola, jedząc kolejny batonik. O boże... Nie chcę tak wyglądać, na prawdę. To wszystko jest.. takie chaotyczne. Z jednej strony chcę być szczuplejsza i się sobie podobać znów, a z drugiej jestem taka słaba obecnie.
To chore, mam problem, zdecydowanie. Tylko najgorsze, że nikt nie jest w stanie mi pomóc, to wszystko zależy ode mnie. Mam wiedzę, nie mam.. sama nie wiem czego. Chyba siły, dostatecznej motywacji- bo nie spotkałam się, żeby ktoś skomentował negatywnie mój wygląd.
Idę jutro na siłownię. Jak to nie wypali to ja już sama nie wiem...
Co jest ze mną nie tak?!?!?!
Tęsknię za tatą. I za Pawłem też tęsknię, mimo że okazał się cholernie niedojrzały. I jestem obrzydliwa- przez to wszystko bawię się facetami, mam świadomość. Zmieniłam się przez te durne 4 miesiące. Nie są to dobre zmiany. W głębi duszy nie chcę taka być. Zwłaszcza, że na horyzoncie pojawił się na prawdę miły facet.. ale boję się z nim spotkać. Bardzo przytyłam, odkąd ostatnio się widzieliśmy. I zrobiłam się.. nie wiem jaka, ale nie chcę niczego zepsuć. Wiecznie odwlekać się nie da, ale mam świadomość, że gdy się teraz spotkamy.. to po prostu to spieprzę. Nie mam zaufania do ludzi.. to dłuższa historia, no nic.
Co ja mam ze sobą zrobić? Czemu to wszystko jest takie zagmatwane, ech.