Wiem, że dzień 4 to efekty jeszcze mierne(pewnie i żadne!), ale coś się chyba zawzięłam.. napadom głodu nie ulegam, więc nie jest źle! Nim się obejrzę, a nie tylko waga, ale i centymetry zaczną lecieć.. a najlepsze uczucie to gdy lecą ciuszki, to jest to...
Posiłków konkretnie tu na razie nie zamieszczam, bo wszystko zapisuję odręcznie w zeszycie- tak schudłam kiedyś i tak chcę teraz, to mi na pewno jakoś pomaga.. ale dziś się pochwalę, że uraczyłam się truskawkami(niestety tylko mrożone, ale zawsze coś!), mmm..
Zapomniałam jeszcze podzielić się z Wami newsem! W niedzielę przyjeżdża do mnie Dunka na wymianę- my do Danii jedziemy w kwietniu. Jestem so excited!- mam jedynie nadzieję, że mój angielski sprosta.. mam to szczęście, że mogę pomagać sobie niemieckim. No zobaczymy co to będzie, do odważnych świat należy Na pewno pokażę jej Kraków z jak najlepszej strony.
Boję się tylko, że ciężko się nie będzie w pubie/klubie na jakieś piwko nie skusić.. a to przecież miliony kalorii. No nic, koniec smęcenia.
A po wyjeździe mojej Duńczyczki(brzmi zdecydowanie lepiej, niż Dunka, nie? Sama wymyśliłam!).. zaczynam biegać, moje drogie! Albo nawet zapiszę się na siłkę/aerobik.
O, tu to pasuje nawet- , lubię to, haha.
Buziaki, trzymajcie się cieplutko.
kwasnaaa
4 marca 2011, 16:34jak już w kwietniu pojedziesz do Dani, to nie zdziw się, że w Mac-ach i tym podobnych miejscach, gdzie u nas na śmietniku jest napisane "dziękuję", to tam "tak " ;DD
FetiFet
4 marca 2011, 11:07Wiadomo że pierwsze dni najgorsze, bo wszystko kusi, ale Tobie się udaje, bardzo fajnie :*