Poranne ważenie:
77,8kg. Niedługo czeka mnie pewnie zastój wagi, ale nie poddam się. Kurcze, nie wiem skąd i jakim cudem, ale tym razem pojawiła się u mnie silna motywacja.
Pogoda niestety się zepsuła, za oknem ULEWA i ŚNIEG na przemian. A szkoda, jak świeci słoneczko to od razu człowiek ma więcej energii i chęci do działania. Ale przedpołudnie w moim przypadku i tak dość pracowicie- od rana przepisuję zeszyty. A przed momentem skończyłam najnudniejszy 40-minutowy film z serii "Egzamin na placu manewrowym- kategoria B", koszmar.
Plany na dzisiaj? Weekend kolorowo się nie zapowiada, dalej zeszyty i książki. A wieczorkiem koniecznie śmigam na rowerku z pół godzinki.
I 09:30- pół razowej kromki(70), cieniutko "muśniętej" masłem(20), z plasterkiem łososia wędzonego 26g(45) + do smaku koperek i sok z cytrynki; wafelek beztłuszczowy, bezcukrowy(15); 150kcal
II 12:00- 230g świeżych truskawek(160?), 1x maca Kupiec(40); 200kcal
III 15:00- 15dag duszonego kurczaka(200), sałatka z 2 pomidorów, rukoli i 3 rzodkiewek z kapką oliwy z oliwek, soku z cytrynki i pieprzem ziołowym do smaku(100); 300kcal
IV 18:00- kisiel cytrynowy(100), banan mały(80), 2x suszona śliwka(20); 200kcal
18:30-19:00 pół godzinki na rowerku stacjonarnym, 15.5km; -350kcal
... a swoją drogą NIE WIERZĘ, cud. Dostałam dziś @, a nie ciągnie mnie do jedzenia ani nie boli mnie brzuch. A zwykle dzień przed oraz pierwszy dzień miesiączki są nie do życia. Będę sobie teraz tłumaczyć, że to zbawienny wpływ ćwiczeń i diety, właśnie tak. A skoro to ich wpływ to znaczy, że moja motywacja jest jeszcze silniejsza. Kocham mój tok rozumowania.