Waga w górę :-(. Dzisiaj było 63,2 kg. Ciągle nie mam @ - nie wiadomo dlaczego. Może to przesunięcie wynikło z tego że luty miał mniej dni? Czuję jednak że to już już lada moment. Weekend zbyt dietetyczny nie był. Za dużo ciasteczek HIT (są pyszne) delicji, no i łącznie 2 lampki czerwonego wina i 1 piwko o smaku malinowym. Pozaostałe posiłki w miarę niskokaloryczne. Tyle mojego.
Jednak pod względem ćwiczeń weekend był udany. W sobotę nie licząc sprzątania całego domu (trochę się przy tym zmachałam) pobiegałam przez ponad 2 godziny na sali gimastycznej za piłką. W niedzielę natomiast przeprosiłam się z moim rowerkiem stacjonarnym (po raz pierwszy od chyba pół roku. ale ten czas leci co nie?) Przepedałowałam 40 min a dla zwiększenia efektu wzorem obtulanki obwinęłam uda i brzuch folią spożywczą. Efekt? Folia była zupełnie mokra i dodatkowo spod niej strumyczkiem wypływał/a tłuszczyk/woda?? Jak zwał tak zwał ale coś tam wypływało w ilości większej niż zwykle :-)
Ale mnie dzisiaj bolą nogi od tego pedałowania!!! Trzeba koniecznie wrócić do bardziej regularnego treningu!!!
Pozdrawiam deszczowo i pochmurnie acz w dobrym i optymistycznym nastroju!!!