...jeszcze się niestety nie odbyła, ale zbieram siły i załatwię dziada ;) Dopadł mnie. Pojawił się znikąd. Wykorzystał moment nieuwagi, wślizgnął się i nie chce odejść. Wżarł się pazurami w mózg i duszę. Kąsał, szarpał i złościł.
W takim stanie ducha wolałam się nie uzewnętrzniać na Vitalii, bo mogłabym później się zdziwić czytając wylane hektolitry żółci. Dzisiaj jest mi nieco lepiej na duszy, chociaż diabeł wciąż jeszcze wystawia łeb i syczy... Na szczęście jest to już coraz mniej nadęty, coraz słabszy gad - jakbym powoli spuszczała z niego powietrze... Na chwilę obecną jest już raczej taki
, niż taki
. Tyle dobrze.
Wczoraj po pracy byliśmy w Dębkach, u Teściów :) Mała Misia mnie rozwala - jest taką słodką, chudą zarazą że napatrzeć się nie można :) Biega, skacze, kręci się, bawi, lata za własnym ogonem, niemal fruwa ;) Mój lekarz prowadzący pozwolił mi ją pogłaskać, Teściuffka nie - posłuchałam lekarza :D:D:D Po czym szorowałam ręce ;) Trzy razy ;)
Na moje miejsce na czas macierzyńskiego nikogo nie mamy - zmieniła się koncepcja, wszystkie rozmowy kwalifikacyjne okazały się niepotrzebne. Chyba nie chce mi się na ten temat pisać. I myśleć. Ja wiem, że Prezesso pomyślał o mnie, żebym miała gdzie wrócić po macierzyńskim, chwała mu za to :) Szkoda, że koncepcja zmieniła się za pięć dwunasta... Mogłabym się nie przejmować, iść na zwolnienie i tyla. Ale ja tak nie umiem... Poza tym - wolę mieć jakikolwiek wpływ na to, kto za mnie będzie prowadził księgi przez te pół roku. Nie chcę się zdziwić ich zawartością, jak wrócę i odkręcać jakichś dziwnych rzeczy :) To chyba jest główna przyczyna mojego Wqrwa. Przepraszam - Pana Wqrwa...
Domek rośnie :) Mamy wstawione okna :) I drzwi wejściowe :) I bramę garażową :)
Panie architekt nam weszły, obejrzały, zrobiły pomiary i teraz czekamy na koncepcję górnej łazienki. Akurat tego, bo potrzebujemy jej dla hydraulików. Murarz poszedł precz (wróci jeszcze tynkować i stawiać altankę - daj boziu), hydraulicy walczą, w poniedziałek ma wejść dekarz (przesunął z wczoraj, hm hm hm) i elektryk. Się dzieje :)
Zosia też rośnie :) Chyba ma coraz mniej miejsca, bo nie obraca się już dokoła. Ale dalej kopie i tańczy i fika, mała Zaraza :) Ja się zatrzymałam z wagą w okolicach 71 kg (na pasku mam nieco na wyrost...), co mi daje 15 kg przyrostu. Policzyłam sobie, że gdybym po urodzeniu chciała zejść do mojej wymarzonej wagi, to muszę zrzucić tak ze dwie dyszki. He he he ;) Ale Maciek burczy, że mam nie schodzić z wagą poniżej 55-54 kg, bo będę chuda. Oj, jakże bym chciała być CHUDA :D:D:D
Moja Mamusia czuje się całkiem znośnie (tfu tfu). Teraz siedzi sobie w Łyśniewie i zajmuje się Dżezonem. Dżezzi (czy jak to się pisze??) to psica mojej Siostry i Szwagra - oni pojechali na urlop. Do Turcji. Ale mają fajnie :) Nas niestety przyjemność urlopu w tym roku jakoś omija...
Psina jest rasy pt. grzywacz chiński (ale z tych kudłatych, nie łysych, na szczęście!!!) i wygląda mniej-więcej tak:
. No i OCZYWIŚCIE, że jest piękniejsza... ;) Siostra do dziś mi nie wybaczyła, jak powiedziałam, że to taki fajny kudłacz - jakby wsadzić kijek w dupkę to byłby prześlicznej urody mopik :D:D:D
Jutro trzydzieste urodziny mojej najbliższej licealnej przyjaciółki :) A Asiek wygląda tak, że wciąż ją proszą o dowód osobisty w sklepie monopolowym, he he... ;) Nie mogę napisać, co od nas dostanie
, bo nie wiem, czy czasem tu nie zagląda ;) W każdym razie jutro chcę się zrobić na bóstwo. Co jest NAPRAWDĘ nie lada wyzwaniem :)
Co jeszcze. Przypałętało mi się kuśtykanctwo. Chyba Jajko naciska mi na nerwa "albocóś", bo boli mnie w odcinku krzyżowym. Napiża elegancko, zwłaszcza, gdy chodzę w płaskich butach. Latałam 3 dni w szpilkach (wbrew zaleceniom lekarza...) i było mniej-więcej w porządku. Chyba przy płaskim siły i nacisk inaczej się rozkładają. No nic to. Jeszcze 74 dni do terminu (policzyłam dzisiaj zdopingowana przez znajomego, który był zaskoczony, że nie wiem, ile mi zostało w dniach :) Pozdrowienia dla Antonia!! Stasia, znaczy... ;)) i kuśtykanctwo mi przejdzie. Oby ;)
Teraz jestem w robótce, piję kawę (oszukiwaną, niestety...), uzewnętrzniam się na Vitalii i odsuwam wyrzuty sumienia, że papierki mi płaczą na skraju biurka ;)
Trzymajcie się cieplutko (tudzież chłodno, jak wolicie ;)). Buziaki niemal weekendowe!