...Nieprzytomność Zwłokowatość. To ja. Nic nie kumam, ranyyyyy.... Nie powinnam się zabierać za nic wymagającego wysiłku umysłowego, bo do godziny 9 rano zdążyłam wysłać dwukrotnie nieprawidłowe dane do Prezesa. Aaaaa....
Weekend mieliśmy na maksa intensywny :)
W piątek Maciek robił wiechę dla budowlańców (miałam zakaz zbliżania się do budowy wtedy, bo musiałby z nimi pić - a tak miał wymówkę, że "wozem jestem" :)) a później, pod wieczór wybraliśmy się do Castoramy. Trzeba było luksfery kupić. Wybraliśmy takie naprawdę fajne, matowe, będzie się ładnie światło rozpraszać, czad. Yhm. Rzeczywiście czad - 1 sztuka kosztowała 32 zł z groszem :) Po przeliczeniu wyszła nam kwota pozwalająca wstawić normalne okna, soł skupiliśmy się na nieco niższym pułapie cenowym :) I wybraliśmy też ładne, z jednej strony przezroczyste, z drugiej matowe - mat będzie od zewnątrz :) Za 11,10 zł za sztukę, o! :) Mieliśmy jeszcze podjechać do Szfagierki, bo zapraszała na ploty i miała jeszcze innych gości, ale ja już nie miałam siły. Coś mi ostatnio sił zaczyna brakować, ciekawe czemu ;)
W sobotę od samego rana zamieszanie. Na 15 zapraszaliśmy gościuff na budowę - wiechę trzeba było poświętować. Było mięcho i ryby z grilla, sałatki, surówki, ciacho, owoce, chipsy - co kto chciał :) Oczywiście też piwko, część gości przywlokła wódeczkę, do wyboru do koloru ;) Ludków było sporo, część gości była stała, część taśmowo się wymieniała, kilka osób nie dotarło. Niech żałują, bo impreza naprawdę wyszła zacna. Wyjechaliśmy stamtąd chyba kole 21.30, więc niemal 7 godzin świętowalim! :) Pierwszy raz byłam na górze naszego domku, wdrapałam się jednak samodzielnie po tej drabinie nie skorzystawszy z wyciągarki, he he ;) Żeby było śmieszniej, po wiesze (chyba tak sie odmienia, co? :)) kilka niedopitych (ekhm, w sumie to raczej mocno dopitych ;)) sztuk przeniosło się w ciepłe miejsce i wcale to nie było nasze mieszkanie. Dzięki Izuś za udostępnienie chatki pijakom :D:D:D Tam impreza skończyła chyba kole 2, myśmy pojechali parę minut przed północą - ciężruffki mają swoje prawa ;)
Wiechę uważam za naprawdę udaną. W sumie to opity został nowy dom, altanka a jeszcze wystarczyłoby na drugi dom z piwnicą włącznie, hi hi hi ;)
Wczoraj natomiast mieliśmy grilla, ale w Gdańsku, u przyjaciół. Objadłam się nieprzytomnie - znaczy wypchałam się okrutnie, bo ilościowo to nawet nie tak dużo zjadłam. Jednak nie mam już tyle miejsca na żołądek a szkoda, bo jedzenie po prostu przepyszne! Czas spędziliśmy zna-ko-mi-cie, bo ludzie, z którymi się widzieliśmy są na maksa sympatyczni a i Shi zaprosiła jeszcze swoją koleżankę z pracy z mężem. Środowisko naukowe mocno specyficzne, fakt, ale potrafią się bawić :):):) Uśmiałam się, jak trzeba :) W założeniu chcieliśmy posiedzieć tak ze dwie godziny i wracać do domu - zmęczenie powiechowe dało o sobie znać. Jaaaasne ;) Wylądowaliśmy w chatce kole 22 :)
A przed grillem pojechałam szybciorem do H&M do działu Mama. Zamarzyły (dobrze to napisałam? bo coś mi tu nie pasi...) mi się czarne bojówki. Przymierzyłam 200 tysięcy par. Załamałam się, gdy rozmiar 42 okazał się za ciasny :| Jednocześnie inna para w rozmiarze L zwisała mi smętnie z odwłoka, mogłabym sobie wepchać jeszcze worek kartofli. No dobra, mały worek - ale jednak. Znalazłam śliczne bojówki, takie 3/4, idealnie dopasowane (rozmiar M :D:D:D), jeno zielone. Ale ponieważ pojechałam po czarne spodnie, to zielone zostały na wieszaku w sklepie. I teraz żałuję, że ich nie wzięłam ;)
Dzisiaj mam w pracy megazgona. Nie wiem, czy to kwestia intensywnego weekendu (nie miałam czasu poleniuchować), ciężaruffkowatości, pogody i ciśnienia, czy może wszystkiego naraz. Chyba jednak wszystkiego naraz ;) W robótce zrobiłam najważniejsze rzeczy i teraz siadłam do pisania. Instalują nam nowe wersje programu księgowego a bez dostępu do FK to ja nie bardzo mam jak pracować i mogłabym sobie spokojnie iść do domu :)
Pozdrawiam zwłokowato i nieprzytomnie :)
Weekend mieliśmy na maksa intensywny :)
W piątek Maciek robił wiechę dla budowlańców (miałam zakaz zbliżania się do budowy wtedy, bo musiałby z nimi pić - a tak miał wymówkę, że "wozem jestem" :)) a później, pod wieczór wybraliśmy się do Castoramy. Trzeba było luksfery kupić. Wybraliśmy takie naprawdę fajne, matowe, będzie się ładnie światło rozpraszać, czad. Yhm. Rzeczywiście czad - 1 sztuka kosztowała 32 zł z groszem :) Po przeliczeniu wyszła nam kwota pozwalająca wstawić normalne okna, soł skupiliśmy się na nieco niższym pułapie cenowym :) I wybraliśmy też ładne, z jednej strony przezroczyste, z drugiej matowe - mat będzie od zewnątrz :) Za 11,10 zł za sztukę, o! :) Mieliśmy jeszcze podjechać do Szfagierki, bo zapraszała na ploty i miała jeszcze innych gości, ale ja już nie miałam siły. Coś mi ostatnio sił zaczyna brakować, ciekawe czemu ;)
W sobotę od samego rana zamieszanie. Na 15 zapraszaliśmy gościuff na budowę - wiechę trzeba było poświętować. Było mięcho i ryby z grilla, sałatki, surówki, ciacho, owoce, chipsy - co kto chciał :) Oczywiście też piwko, część gości przywlokła wódeczkę, do wyboru do koloru ;) Ludków było sporo, część gości była stała, część taśmowo się wymieniała, kilka osób nie dotarło. Niech żałują, bo impreza naprawdę wyszła zacna. Wyjechaliśmy stamtąd chyba kole 21.30, więc niemal 7 godzin świętowalim! :) Pierwszy raz byłam na górze naszego domku, wdrapałam się jednak samodzielnie po tej drabinie nie skorzystawszy z wyciągarki, he he ;) Żeby było śmieszniej, po wiesze (chyba tak sie odmienia, co? :)) kilka niedopitych (ekhm, w sumie to raczej mocno dopitych ;)) sztuk przeniosło się w ciepłe miejsce i wcale to nie było nasze mieszkanie. Dzięki Izuś za udostępnienie chatki pijakom :D:D:D Tam impreza skończyła chyba kole 2, myśmy pojechali parę minut przed północą - ciężruffki mają swoje prawa ;)
Wiechę uważam za naprawdę udaną. W sumie to opity został nowy dom, altanka a jeszcze wystarczyłoby na drugi dom z piwnicą włącznie, hi hi hi ;)
Wczoraj natomiast mieliśmy grilla, ale w Gdańsku, u przyjaciół. Objadłam się nieprzytomnie - znaczy wypchałam się okrutnie, bo ilościowo to nawet nie tak dużo zjadłam. Jednak nie mam już tyle miejsca na żołądek a szkoda, bo jedzenie po prostu przepyszne! Czas spędziliśmy zna-ko-mi-cie, bo ludzie, z którymi się widzieliśmy są na maksa sympatyczni a i Shi zaprosiła jeszcze swoją koleżankę z pracy z mężem. Środowisko naukowe mocno specyficzne, fakt, ale potrafią się bawić :):):) Uśmiałam się, jak trzeba :) W założeniu chcieliśmy posiedzieć tak ze dwie godziny i wracać do domu - zmęczenie powiechowe dało o sobie znać. Jaaaasne ;) Wylądowaliśmy w chatce kole 22 :)
A przed grillem pojechałam szybciorem do H&M do działu Mama. Zamarzyły (dobrze to napisałam? bo coś mi tu nie pasi...) mi się czarne bojówki. Przymierzyłam 200 tysięcy par. Załamałam się, gdy rozmiar 42 okazał się za ciasny :| Jednocześnie inna para w rozmiarze L zwisała mi smętnie z odwłoka, mogłabym sobie wepchać jeszcze worek kartofli. No dobra, mały worek - ale jednak. Znalazłam śliczne bojówki, takie 3/4, idealnie dopasowane (rozmiar M :D:D:D), jeno zielone. Ale ponieważ pojechałam po czarne spodnie, to zielone zostały na wieszaku w sklepie. I teraz żałuję, że ich nie wzięłam ;)
Dzisiaj mam w pracy megazgona. Nie wiem, czy to kwestia intensywnego weekendu (nie miałam czasu poleniuchować), ciężaruffkowatości, pogody i ciśnienia, czy może wszystkiego naraz. Chyba jednak wszystkiego naraz ;) W robótce zrobiłam najważniejsze rzeczy i teraz siadłam do pisania. Instalują nam nowe wersje programu księgowego a bez dostępu do FK to ja nie bardzo mam jak pracować i mogłabym sobie spokojnie iść do domu :)
Pozdrawiam zwłokowato i nieprzytomnie :)
grzywaczka
14 lipca 2008, 21:52Imprezka, nie powiem, zrobiła wrażenie:))) Ale może Ty byś jednak trochę wzięła na wstrzymanie i czasem po prostu wrzuciła luz... trochę odpoczęła? Zatroskana siostra jestem jak Cię czytam...męczysz się już przecież za dwie... A tak w ogóle to zbieraj siły, bo to, że oszczędziliśmy Ci teraz bieżących info o Kuzynce, które miała spotkanie bliskiego stopnia z samochodem w Chałupach:),nie oznacza, że jak szykuje się przyjazd następnej, to masz wolne:) My, mam nadzieję, wybywamy na urlop... także... dbaj o siebie!
gudelowa
14 lipca 2008, 13:06nie będę komentować tych "mocno dopitych" bo jednym z nich był mój mąż. co do udostępnienia ciepłego pomieszczenia - cała przyjemność po mojej stronie! jeśli chodzi o zwłokowatość to hmmm hmmm hmmm sama ledwie żywa jestem :) fajna ta "wiochowa" tfu "wiechowa" :p imprezka ;) buziaki ig
gelbkajka
14 lipca 2008, 12:04Widze ze u Ciebie jak zwykle sie dzieje :) Dbaj o Was !! Pozdrawiam cieplutko :D