czekałam, czekałam i jest!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
nareszcie pojawiła się "7" z przodu. Dzisiaj moja waga wskazała 79,60 kg,
nawet nie macie pojęcia jak się cieszę. Po tak długiej walce ze sobą i
swoimi słabościmai stwierdzam, że naprawdę warto. Jesli są wśród was
takie, które się zastanawiają zastosowac diete Vitali, to podpisuję się
pod tym dwoma rękoma "TAK WARTO".
No dobra to się pochwaliłam, a
teraz wracam do codzienności. Strasznie dzisiaj zimno, w kazdym bądź
razie w Warszawie, jak wyjrzałam przez okienko i zobaczyłam to piekne
słoneczko, to sobie pomyslałam o pewnie jest ze 20 stopni, wychodze a
tu rozcarowanie nie wiem czy było z 10, a ja wybiegłam w samej
marynareczce brrrrrrrrr, zmarzłam jak cholera, ale czego się tutaj
spodziewać przeciez to juz jesień się zbliża wielkimi krokami.
Jak
wiadomo pora letnia jest bardziej przyjazna odchudzaniu, niż jesienna
czy zimowa, zaraz znikną ze straganów warzywa i owoce, które tak czesto
zastępowały mi posiłki. No ale cóż nie trzeba tracić nadziei i
trzymać fason, bo jak tylko troszkę sobie pozwolę, to zaraz wrócę do
wagi jakiej już nigdy nie chciałabym mieć.
już niedługo
bedzie siódemeczka, widzicie jak się do niej zbliżam, brakuje tylko 0,20kg, to już tak blisko:-))))
Już słyszę jak zaczyna do mnie pukać hi hi hi, człowiek tak bardzo się
przejmuje tą swoją wagą, że o niczym innym nie mysli tylko, żeby dopiąć
swojego celu. Oczywiście jak będę się zbliżac do wyznaczonego celu 75
kg, oczywiście przesunę sobie wskazóweczkę na 70 kg, takimi małymi
kroczkami łatwiej się patrzy na swój bliski cel, niż patrzeć że jeszcze
10kg, a potem jeszcze 5kg.
O boże to chyba jakaś obsesja, nie nie
myślcie że się głodzę, gdyby tak było już dawno wyschłabym na wiór, a
tak mam conajmniej 1-2 miesieczne opóźnienie w osiagnieciu swojej wagi.
Wiecie co mnie najbardziej dziwi? Mam wagę która wskazuje również
pomiar wody i tłuszczu w organiźmie i wyobraźcie sobie, że pomimo
zrzuconych 16 kg, mój nadmiar tłuszczu i wody jest nadal "za duzy", nie
"duży" nie "ok", ale maxymalna granica jaka jest wykazywana w
tabelkach, o co chodzi??? Wtedy było "ZA DUŻO" i teraz "ZA DUŻO",
szkoda ze mam taką wagę bo to mnie bardzo stresuje...
Jutro
zapowiada się niestety dzień obzarstwa, mój mąż sprosił gości na swoje
urodziny, czyli czeka nas wielkie "żarcie" i do tego kaloryczny
alkohol. Ale cóż u mnie tak niestety bywa, że weekendy mam zawsze
bardziej kaloryczne, tym bardziej teraz jak było lato, wkółko imprezy,
grile, i spotkania ze znajomymi. Stąd taki niski spadek wagi ostatnimi
czasy, ale powolutku już niedługo będzie "7". Ostatnio taką wagę miałam
jak urodziłam swoje dziecko, które obecnie ma 16 lat i od tamtej pory
tylko tyłam, tyłam i tyłam.
bez was nie dałabym rady...
Dzięki wam i
miłym słowom jakie potraficie napisać, pocieszyć, dać kopniaka jak się
na niego zasługuje włacza się we mnie taki "power", ze aż chce się
człowiekowi żyć.
Dobrze że
chociaz u was mam psychiczne wsparcie, bo w pracy mam kompletnego
doła:-(((( Dzisiaj Dyrektorka mnie, że tak powiem "zjechała na maxa",
nie nie nie krzyczała, nie opierda....., ale jak ona potrafi zdołować
to tylko ja jedna wiem. Pracę generalnie mam niewdzięczną, brrrr plany
do wykonania, których jak nie dajesz rady to opierd...., a że czegoś
niedopilnowałaś, a że coś nie wiedziałaś, a że Klient kupił "coś u
kogoś innego a nie u Ciebie. Przecież nie zawsze tak musi byc że w
kółko musi kupowac coś u Ciebie, czyż nie??? Po prostu masakra,
chciałabym stad ucieć, ale niestety mam tak wyuczony zawód, że chyba
tylko w tym fachu mnie przyjmą, bo mam doświadczenie, swoich Klientów
itp. a niestety gdzie bym nie poszła wszędzie moja praca będzie
polegała na tym samym.
Przyznam się
wam w tajemnicy, że w swojej dość dużej firmie, która liczy ok. 6000
pracowników złożyłam swoje CV do innego Działu, tak bym chciała się tam
dostać, przynajmniej nie miałabym tych planów które spędzają mi sen z
powiek, ale niestety narazie cisza, nikt się do mnie nie odzywa, musze
jeszcze poczekac bo to dopiero wczoraj wysłałam. Jednak jak się tu nie
odezwa będę próbowała dalej. Niestety nie spełniam wszystkich warunków:
znajomość
języka i studia wyższe, co prawda własnie za rok robię licencjata, ale
to może być za mało, a język to moja pięta ahillesowa, kompletnie mi
nie wchodzi.
Ale się rozpisałam pożaliłam, poskarżyłam a czy to wogóle ktoś przeczyta...
A wracając do
dietki, bardzo się cieszę że juz tyle za mną, dzisiaj byłam dzielna i
zjadłam tylko Vitalijkowe posiłki i koniec na dzisiaj jedzonka. Jutro
się zważę i może uda mi się trochę wskazóweczkę przesunąć, mam nadzieję
że nie w górę
już jestem zmęczona....
tym odchudzaniem, trwa to już tak długo, że chwilami chciałabym to wszystko rzucić, ale już jestem tak niedaleko swojego celu, że sobie myślę o nie za dużo pracy w to włożyłam zeby teraz odpuścić.
Od dwóch tygodni odchudzam się z mężem, jemu spadło 3 kilo, mi zaledwie 1 kg, wynika to oczywiście z tego, że on ma sporo jeszcze pracy przed sobą, a ja tą największą pracę za sobą.
Liczę te swoje kilogramy i juz zbliżam się prawie do zrzuconych 16 kg, trwa to od maja, z niewielkimi przerwami, ale uwazam to za swój największy sukces. A jak jeszcze wkółko się słyszy miłe komplementy to jeszcze bardziej mobilizuje.
Co prawda jeszcze mnóstwo pracy przede mną, bo tak najprawde najbardziej optymalną wagą dla mnie byłoby 65 kg, tyle ważyłam jak byłam 15 lat młodsza tuż przed zajściem w ciążę z moim pierworodnym i stwierdzam, ze wtedy wyglądałam najlepiej. Teraz pojawia się u mnie cały czas problem brzucha, on cały czas jest i niestety spada bardzo powoli:-(((
Ale nie załamuje się i liczę że do konca roku bedzie lepiej, to wkońcu jeszcze prawie 4 m-ce, więc jeszcze sporo czasu.
dzięki za miłe komentarze:-))
Naprawde wam wszystkim dziekuję za tak miłe komentarze. To prawda, że
nogi sa moim dużym atutem, ale jak już zapewne zauważyłyście jest wiele
jeszcze do zrobienia:-(( Nie poddaję się jednak i tak od tygodnia
wróciłam na dietkę Vitalii. Zawdzięczam to trochę dzięki mężowi, który
też dzielnie się zaczął odchudzać i widać już u niego pierwsze efekty
może nie "naoczne", ale wagowe, po 5 dniach waga jego wskazała o
2 kg mniej. Jak fajnie jest popatrzeć jak on się cieszy, ze jego
poswięcenie nie idzie na marne.
Od poniedziałku zaczęłam szykować Vitalijkowe potrawy dla siebie i
jego, oczywiscie dla niego w większych porcjach, bo w końcu to facet a
w dodatku pracuje fizycznie, więc zjada ok. 1800-200 kcal, ja 1300-1500
kcal. Wiem o tym, że utrzymanie takiej wysokosci kalorii w moim
przypadku jest bardzo dobre, zbyt niska ilość kalorii, za bardzo
przyzwyczaiłaby mój organizm i po zakonczeniu odchudzania, efekt mógłby
być wymierny.
Moja szwagierka, która kiedyś się odchudzała na diecie "kopenhadzkiej"
niestety nadrobiła swoją wagę z bardzo dużą nawiązką. Co prawda
ostatnio jej nie widziałam, ale mój mąż, a jej brat jak ja zobaczył to
mói do mnie "wiesz z tej Joli to duża zrobiłą się dziwczynka". Ona się
nie przyznaje ale podejrzewamy że przytyła z 15-20 kg, w ciągu 6-8 m-cy.
Także nie ograniczajcie sobie za bardzo kalorii, bo niestety jak się
później nie pilnujemy to powstaje efekt jojo z dodatkowymi kilogramami.
po weekendzie:-(((
W weekend byłam w Jantarze nad morzem, pogoda była ok. w sobote raz świeciło słoneczko, raz zachodziło za chmury, był spory wiatr i pojawiał sie problem z osłonieniem się od niego (brak parawanu). Co prawda nie dopiekłam się tak jak planowałam bo jednak slonca było za mało, ale za to przyjemnie było posiedzieć na plaży i poleniuchować. Niestety z moim dietkowaniem było koszmarnie, rybka, frytki, lody spore kalorie... W poniedziałek weszłam na wagę i się przeraziłam dlatego nic nie pisałam, bo nie było czym sie chwalic. Dzisiaj sprawdziłam jeszcze raz wagę bo normalnym dniu jedzenia wczoraj i mozna powiedzieć że jest prawie ok.?!
No tak przez ostatni miesiąc troszkę sobie pozwoliłam na troche jedzenia i dogadzania, na szczęście udało mi się jeszcze zrzucic 3kg, ale to stanowczo za mało, dlatego od dzisiaj dietka Vitalii. Bedzie trochę łatwiej, bo mąż również podjął się tego wyzwania. Dzisiaj jak mu przygotowałam posiłki to się trochę zdziwił, mówi do mnie: "i ja mam się tym najeść???, jedna kromka chleba, trochę arbuza?? a co z obiadem?" Mówię, do niego że na obiad będzie rybka z surówką i chlebkiem, a on "jak to nie będzie ziemniaków??" I jak tu się z nim odchudzać, cały czas marudzi. Powiedziałam mu, będziesz głodny pij wodę, wypełni Ci żołądek i nie będzie się chciało jeść". Oczywiście jego racje żywieniowe zwiększyłam w stosunku do swoich, ale jemu cały czas mało, ciekawe czy wytrwa hi hi hi. Trzymam za niego kciuki, bo zrobił się z niego mały "wieloryb".
Po tym wekkendzie nad morzem mam kilka fotek, jak tylko uda mi się je tutaj wrzucić, to się pochwalę, moze jutro.
zmieniłam paseczek
Zdecydowałam, że zmienię sobie cel jaki chciałabym osiągnąć z 65 kg (to moja waga kiedy byłam młodą dziewczyną) na 75 kg. Już teraz wszyscy mówią, że wyglądam bardzo dobrze i żebym się zastanowiła, czy ja napewno chcę się dalej odchudzać, ale jak tu się nie odchudzać jak cały czas z BMI wychodzi mi spora nadwaga. Co prawda wyglądam dobrze, (tylko ten nieszczęsny brzuch, ale to już raczej rola cwiczeń) ale może jak zrzucę tę wage chociażby do tych 75 kg. to i jeszcze ten brzuch spadnie. Nogi mam juz bardzo szczupłe i obawiam się, ze jak schudłabym do 65 kg to byłyby poprostu chude, a ja na tym punkcie w swojej młodosci miałam straszne kompleksy. Poza tym nie chce być chuda: "mąż powiedział że mnie z domu wyrzuci hi hi hi, jak będę chuda". A jutro jadę sobie na weekend nad morze, mam nadzieję że pogoda dopisze oby tylko nie lało, a niestety chyba się troche zapowiada. Musze jeszcze troszke podtrzymac opaleniznę z Tunezji:-))) Jeszcze trochę się utrzymuje.
waga ruszyła w dół:-))
miło jest jak człowiek wchodzi na wagę, a tu wskazóweczka w dół, dzisiaj wskazała 81,10 kg, oznacza to że od ubiegłego tygodnia kiedy to sobie troszkę pozwoliłam z jedzeniem waga spadła o 1 kg.
Postanowiłam od poniedziałku znów przejść na dietkę Vitalii, ale jakos tak się ociągam. Co prawda mąż mnie bardzo namawia bo dzięki temu i on skorzysta i będzie się ze mną odchudzał (obecnie waży 114kg przy wzroście 180 cm).
Może się zmobilizuje, tylko jak sobie pomyślę znowu o tych codziennych przygotowaniach jeszcze teraz podwójnie to mi sie nie chce, ale chciałabym osiągnąć wagę conajmniej 75kg (to jeszcze jakieś 6 kg). Wagę na pasku 65 kg musze zmienić, tylko się zastanawiam jak to zrobić, zeby nie zginęły mi wszystkie historie ważenia i żeby czasem nie zaczęło się liczenie kilogramow od nowa. Moze wiecie czy coś takiego może się zadziac??
trochę w dół:-)))
Dawno nic nie pisałam, bo własciwie nie było czym się pochwalić, miałam tygodniowe zachwianie wagi i tak w ubiegłym tygodniu w czwartek musiałam odnotowac wagę 82,30 kg. Na szczęście już to nadrobiłam i dzisiaj jest 81,10 kg. A 7 z przodu jak nie było tak nie ma.
Postanowiłam że od poniedziałku powracam do Vitalijkowej dietki bo tylko ona przynosi zamierzone efekty. Co prawda nie objadam się teraz nie wiadomo jak, i dzieki temu waga moja sie utrzymuje od pewnego czasu w granicach 81-82 kg, ale musze zrzucić ten potworny brzuch. Nogi szczupłe, tyłek "spadł, zrobił się płaski:-((( a brzuch jak był tak jest, co prawda dużo mniejszy niż 3 m-ce temu, ale jest. Jak znajde chwilkę czasu porobie sobie parę fotek, żebyście same mogły ocenić.Wielkimi krokami zbliża się rozpoczecie roku szkolnego i mój synalek idzie do nowej szkoły. Przyznam się wam, ze to ADHD-owiec tylko z nim same problemy, co prawda trochę już z tego wyrósł, ale kłopotów nie brakuje, a jak zaczyna się szkoła to mi psuje się samopoczucie.
Wakacje to super czas, również dla mnie, gdyż od października znów powrót na Uczelnie, został mi tylko rok do Licencjata, ale przede mną jeszcze kolejne 1,50 roku, zeby zrobic Magistra. Jak się powiedziało A to i trzeba powiedzieć B i tak na stare lata pilnie się ucze i próbuję dac przykład synkowi, ale z mizernymi rezultatami, to znaczy on nie bierze ze mnie przykładu, a tak bym chciała:-)))
Pozdrawiam was cieplutko.