Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mariolkag

kobieta, 60 lat, Gorzów Wielkopolski

172 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Aby do wiosny :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 stycznia 2008 , Komentarze (16)


Proza życia mnie dopada. W tym tygodniu praktycznie nie bede widywała się z maluchami. Wczoraj dostały ode mnie buziaka na dobranoc, dzisiaj są w przedszkolu, a jak wrócą to pójdę na zebranie do Bartka szkoły, a później na noc do pracy. Jutro prześpię dzień po nocce, a pojutrze znów pracuję do 20:00.
Tja.....

Jeżeli Patryk nie złapie infekcji to w niedziele kładziemy go na chirurgii dziecięcej na trzy dni, bo musimy mu zreperować stulejkę. Tak więc przyszły tydzień nadrobie zaległości czasowe z dziecmi.

Do tego idziemy w sobotę obejrzeć mieszkanie , bo powoli przymierzamy sie do zmiany na większe. No nie większe w kwestii ilości pokoi, ale przynajmniej metrazu.

Teraz jak to pisze to jednak widzę, że jednak coś tam sie jednak w moim życiu dzieje hehehehe.
Na pewno wiele też sie dzieje w temacie żarcia :) Mój jadłospis jest baaaardzo bogaty w przypadkowe jedzenie :))

A w pracy nic się nie dzieje. żadnych emocji. Czuję się silna i wypoczęta i na razie te banały, które mnie spotykają w ogole mnie nie wzruszają.

Amen .

7 stycznia 2008 , Komentarze (14)

Nic mi sie nie chce. Leże w łózku i nie wiem czy lepiej w nim gnić czy zdziałać coś konstruktywnego. Odpoczywac czy pracować ??

Znam ten stan, który objawia sie kiedy zaczynam prace zmianowa. Przed praca odpoczywac, po pracy odpoczywać , a stan przed i po nastepuje naprzemiennie hehehe.

Dziś mam wolny dzien, a jutro ide na 12 godzin do pracy.Właściwie wróciłam tam po 9 miesiącach nieobecności i od razu poczułam, jakbym nigdy tej przerwy nie miała. Tam czas stoi w miejscu. No, może poczyniły sie niewielkie zmiany kadrowe, ale mentalność pozostała. To jest bardzo specyficzne środowisko i jedyne o co sie w tej chwili modle, to o dystans do tego wszystkiego. Panie Boże w obliczu zmian w moim życiu prywatnym spraw, abym umiała potraktować prace, jako źródło utrzymania mojej rodziny !! Amen :))

Na razie jedyny dystans , jaki mam to w stosunku do diety hehehe.
Nie jestem zadowolona z efektów, ale w psychice wytworzyłam pewne mechanizmy, które pozwalaja jakos z tym żyć.
Po prostu - kilka dni sie sprężam, a później podżeram.
Nie chce być gruba, ale nie chce też przez całe życie jeśc śrut i warzywa.O!
Wczoraj wieczorem powiedziałam mężowi,że byłoby mi miło wreszcie osiągnąc te magiczna wage 65 kg , ale tak naprawde przy normalnym trybie życia nie jestem w stanie utrzymać jej  na dłuższą mete.

W ciagu roku 2007 moja waga oscylowała na granicy +/- 3 kg i w tym roku byłabym zadowolona z takiego wyniku. Postanowien noworocznych nie lubie, bo potem sama siebie oszukuje, ale niech to będzie takie mini postanowienie hehehe.

Vitalii na pewno nie opuszczę, bo Wy jesteście moimi Anielicami Stróżami  za co Wam dziękuje :))

 

2 stycznia 2008 , Komentarze (11)


Poranna waga 71 kg. Wróciłam do punktu wyjscia. W sumie podchodzac do kolejnego odchudzania miałam na względzie swiateczno-noworoczne zarcie, ale zeby zaraz tak mnie dosłownie odebrac?Toz to szok z jaka konsekwencja zrealizował to postanowienie mój organizm!!

Jestem zła. Znów zrę słodycze, ciagle cos podżeram i czuję się jakaś nadmuchana.

Na razie nie mam motywacji ani do rzucenia jedzenia, ani do dokonywania wpisów na vitalii. Zagladam tu , owszem, ale nie mogę zmobilizować się do sklecenia kilku logicznych zdan.

Póki co mój mąż ma jeszcze urlop więc byczymy sie w domu, a w piatek idę na 7:00 do pracy. Nie byłam w niej od Wielkanocy, więc chyba nie musze pisać co odczuwam.

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę samych przyjemności w Nowym Roku . Odezwe sie niebawem :)

22 grudnia 2007 , Komentarze (21)


W tej przedświatecznej gorączce wybaczcie matce Polce, że nie znalazła czasu na indywidualne zyczenia.

Wyjeżdżamy na świeta do Zabrza i nie bedzie nas do końca roku , przyjmijcie więc zbiorowe życzenia wesołych i zdrowych Świąt w rodzinnej atmosferze, niech chwile spędzone przy wigilijnym stole natchną Was spokojem i naładują pozytywną energią.

Chciałabym przy okazji podziekować Wam za to, że jesteście, że dzielnie kibicujecie naszym rodzinnym zmaganiom, że zawsze mnie wspieracie,rozumiecie i mobilizujecie do tego, abym była lepszym człowiekiem :))


20 grudnia 2007 , Komentarze (14)


Lezy sobie Oliwka na podłodze i spiewa : chwała jest na górze, a pokój na ziemi :))

Włączyliśmy kolędy i zaczeło sie wspólne śpiewanie .Dzieci nawet tańczyły :)
Później zaczęła się seria trudnych pytań Patryka : dlaczego Pan Jezus nagi  w sianku lezy i dlaczego mama mu dała sianka pod głoweczki, a nie pod jedną główkę, a w ogóle to czemu on nie ma ubranka i jest brudny ??Na koniec stwierdził, że nic  tego nie rozumie :) Ja też niewiele hehehehe :))


Ileż moja mama traci ukrywając sie teraz przed światem i świętami? Byłam u niej wczoraj i jak tylko w jednym zdaniu użyłam sformuowania, że  włącza mi sie przekora ,i  że z trudem zabieram sie za świąteczne czynności, to zaraz z nadzieją szukała we mnie sprzymierzeńca w bojkotowaniu świąt. Ona nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo mnie tym rani, bo przecież Święta to rodzinna atmosfera -to przecież my . Przemilczałam jednak ten motyw z nielubieniem świąt, a ona drązyła temat próbując mnie przekonać, że "nas jest więcej" (czyt,tych, co nie lubią świąt) i podała mi przykład swoich kolezanek z Uniwersytetu Trzeciego Wieku. One w większości nie lubią świąt.
Tja, to wiele tłumaczy. Lubiące święta i rózne uroczystosci rodzinne babcie na uniwersytet nie chodzą, poświęcają czas rodzinie.

A  jeżeli nie macie komina w domu to pamiętajcie, aby w odpowiednim momencie otworzyć okno.Inaczej nici z prezetów, bo przeciez Mikołaj przez komin wchodzi :))

Dzieci śpią, a my konspiracyjnie  idziemy  pakowac prezenty :))

Chwała jest wysoko, a pokój na ziemi :) La,la,la.

20 grudnia 2007 , Komentarze (4)

Zamieściłam swoje zdjęcie :))

Dużo mnie kosztowało podjęcie tej decyzji. Pewnie wiecie co mam na myśli - zawsze jestem niezadowolona ze swojego wizerunku :))

Dłłuugi nos, głupi uśmiech, piegi, ciągle coś nie tak :)

No cóz , to pewnie ta perspektywa hihihi, bo zrobilam je sobie sama z odległosci , długości moich rąk :))

A może ja tak wyglądam ?? Trzeba to przyjąć do wiadomości.:))

A w kwestii zbliżających się świat , to nic sie u mnie nie zmieniło od ostatniego wpisu. Nie zmobilizowałam sie nawet do odkurzenia mieszkania . Jak zwykle mam przekorniaka :))


Nawet waga niezadawalajaca, bo nie stosuje diety. I już .

14:10 - wróciłam z bezsensownych wojaży po mieście :) Podbiłam karte gwarancyjna jednego prezentu i pobuszowałam po lumpeksach :)) To sie  nazywa przedświateczna laba hihi. Miałam upiec mięsko, ale nie zdaze więc zakupiłam pierogi z kapusta i grzybami :))
Chciałam też coś dodać w kwestii mojego komentarza do zdjecia - czuje się atrakcyjna, ale.......ale zawsze jak zamierzam dodać swoje zdjęcie do tego pamiętnika, to mam jakieś obiekcje . Więc luzik :))

18 grudnia 2007 , Komentarze (6)

Święta tuż, tuż i nie ma co smęcić :))

Prezenty zakupione, choinka ubrana, a nasze nastroje proporcjonalne do okoliczności , czegóż więcej potrzeba do stworzenia rodzinie świątecznej atmosfery??

Sprzątac, czy nie sprzątac ? Takie mam dylematy w przededniu wyjazdu do Zabrza :)) Chyba pomyśle o tym jutro :)

Wczoraj wieczorkiem byliśmy z meżem na piwku i pizzy .Prawie rok nie wychodziliśmy gdzieś razem . Dzisiaj udaliśmy sie z kolei na goracą czekolade do kafejki :)) Oj nie było to niskokaloryczne danie :)

Dzieciaczki do snu ułozył Bartek :)) Doszliśmy do wniosku, że maluchy są już na tyle zadomowione, że pora, aby starszy brat troszkę sie nimi zaopiekował :)
Ku naszemu zdziwieniu Bartek bardzo chętnie pomaszerował po nie do przedszkola, a wieczorem przypilnował, aby obejrzały wieczorynke , umyły zęby  i poszły spać. Mówił, że miał drobne kłopoty z dyscypliną, ale i tak był bardzo zadowolony i dumny z siebie, że dał sobie rade. :))

My tez jesteśmy dumni, że tak łatwo przychodza nam wszelkie zmiany. Nasze dzieci sa wyjątkowe :)) Codziennie o tym pamiętamy i każdego wieczora dziękujemy Opatrzności czy jeżeli ktoś woli Bogu za to, że odnaleźliśmy się na tym ziemskim padole :))

Na koniec wieczorna rozmowa z Patrykiem :

P -na kolacje będę jadł kulki z mlekiem, albo moga byc płatki ,
M- dzięki , jesteś bardzo łaskawy :)
P-jestem łaskawy, jak konduktor z Warszawy. Prawda, że Agata mieszka w Warszawie?
M-prawda i niedługo do nas przyjedzie. A jutro do Warszawy pojedzie Bartek.
P- wiem do taty Tomka,
M- tak, Twój tata nie jest tatą Bartka,
P- wiem, a kiedyś byliśmy u cioci Marzenki, na którą mówilismy mama. A kupisz mi taki sam komputer ze światełkami? Chciałbym miec też takie same przyciski :)))

Hehehehe, i tyle myśli w jednej krótkiej rozmowie :))


 

17 grudnia 2007 , Komentarze (15)


Dzisiaj jeszcze nieprzedświątecznie.

Mój wypad na piwko z koleżankami można nazwać udanym :)) O 23:00 zadzwonił mąż koleżanki i zapytał czy panuje nad sytuacją hehehe. Nie panowałyśmy wszystkie , tokowałyśmy ostro, kończyłyśmy właśnie trzecie piwko, a ja ściągałam wzrokiem jakiegoś napalonego młodzieńca hehehe.

W kazdym razie telefon nas otrzeźwił i bardzo szybko znalazłyśmy się w domciu :))

Jednak nasze spotkanie poprzedzone zostało małym, nie do końca przyjemnym , rodzinnym incydentem. Otóż w drodze na imprezkę zadzwonił do mnie eks mąż z prośbą o interwencje w sprawie naszych, wspólnych dzieci .Okazało się, że nasze , źle wychowane latorośle nie podzielają jego zdania w kwestii niekonwencjonalnego spędzania świąt Bożego Narodzenia i nie chcą z nim lecieć na Maderę :)))  Agata stanowczo odmówiła i wiem, ze nie da się przekonać, bo absolutnie nie interesuje ją jedzenie ośmiornicy zamiast karpia hehehe. Zreszta znam ją i wiem, że jest orędowniczką tradycyjnego sposobu spędzania świąt, a do tego obiecała mojej mamie ,że spędzą je razem :))
Niemniej musialam przekonać eksa, żeby dał jej spokój i nie przekonywał, a z kolei zadzwonić do zaryczanej Agaty żeby spokojnie sie uczyła i nie miała wyrzutów  sumienia z powodu niespełnienia oczekiwań ojca .
Gorzej było z Bartkiem , bo eks zadzwonił do niego w momencie kiedy stał już w progu i wychodził na trening tańca . Pokłócili sie strasznie, bo ojciec chciał skorzystać z last minute i kazał mu podjąć natychmiastową decyzję, a młodzian wkurzony cała sytuacją obraził sie i w ogóle nie chciał z nim rozmawiać.
Ło matko !! Wyobrażam sobie ile musiało kosztować mojego eksa wykonanie tego telefonu do mnie, bo nie rozmawialiśmy ze sobą już dobry rok . Brakowało jeszcze tylko, abym ja go spławiła , bo faktycznie rozwikłanie tego węzła gordyjskiego było dla mnie zupełnie nie w porę :))
No, ale podjęłam się misji przekonania przynajmniej młodego, aby zechciał spędzic święta z tatusiem na Maderze.:))
Okazało sie, że Bartek wyprowadzony z równowagi rozmową z ojcem, zgłosił sie do trenerki i powiedział ,że nie jest w stanie uczestniczyć w zajęciach. Umówił się z kolega i włóczył się po mieście próbując odreagować. Początkowo  w ogóle nie chciał odebrać telefonu, później stwierdził, że nigdzie nie jedzie, a na koniec oznajmił, że źle się czuje psychicznie.
Boziu, co ja mam  z tymi starszymi dzieciorami!! Fakt, że ja też jestem emocjonalna, ale moje dzieci do kwadratu!! Do tego krew nastoletnia się buzuje  i każda najdrobniejsza przeszkoda jest demonizowana i urasta do sprawy życia lub śmierci. Wydawało by sie - normalna sprawa, ale jak jest się tak blisko emocjonalnie z własnymi dziećmi, to cierpi sie okrutnie. Co tu dużo mówić - często sie bałam i boję się.
Rozmawiałam własnie o tym z Agata, która w podobny sposób przeżywała takie stany - lubiła zwracać na siebie uwagę, wręcz krzyczeć , a czasem np. siadać na parapecie okna na trzecim piętrze, aby pokazać jak bliska jest desperacji. Teraz powiedziała mi, że Bartek niedawno jej powiedział, że chciał popełnić samobojstwo, ale nikt tego nie zauwazył.
Tja......typowe. Racjonalizm podpowiada mi, że jeżeli dziecko chce, aby zauwazono jego desperację, to jednak jest dalekie od takich decyzji, ale myśle też , że człowiek taki woła o uwagę.
Więc pędzę ja na pomoc, a tymczasem po debacie pomiędzy ojcem i synem doszło miedzy nimi do pojednania , po którym syn jest w świetnej kondycji psychicznej, chodzi zadowolony, byliśmy wczoraj razem na zakupach przedwyjazdowych (podobno na Maderze jest ok 20stopni) , później w McDonaldzie na lodach i wspólnie obejrzeliśmy Ratatuja :))

Wstałam sobie dzisiaj rano i myśle ja sobie o losie tych rodziców, których dzieci jednak popełniły samobójstwo. Czy sygnalizowały wcześniej swój zamiar, czy nie , to tak naprawde niewiele można w tej kwestii zrobić. Bo co ?? Zaprowadzisz do psychologa, to będziesz wrogiem , będziesz cieniem własnego dziecka -ten sam efekt, proba rozmowy nie zawsze kończy się sukcesem, zmiana środowiska??? Trudne to wszystko. A później przyjeżdża TVN i Wrona grzebie w życiorysach i zadaje tendencyjne pytanie - czy można było temu zapobiec ???

Tak mnie dzisiaj jakoś wzięło na takie zupełnie nieprzedświąteczne refleksje na kanwie własnych, rodzinnych doświadczeń :))

Tymczasem synek pogrzebał w internecie, nabył informacje na temat atrakcji, które czekają na niego na Maderze i jest zachwycony :))))

Kolejne niebezpieczeństwo zostało zażegnane :)) I aby do wiosny !!!

Adiety nie stosuje :)))) Święta Panie !

13 grudnia 2007 , Komentarze (14)


Nadejszła wiekopomna chwila.......

Jak na prawdziwego żarłocznego nałogowca przystało , mam nawrót.........na nic świadomośc , na nic rozum, na nic rozsądek.......codziennie rano wstaje z postanowieniem, że to już dziś, ale wieczorem wsystko pryska jak bańka mydlana.

Żałuje bardzo, ale nie mam sił.

W ogóle od kilku dni jestem cała na NIE.

Wieczorem ide na piwko z koleżankami, a w żoładku mam swędziawkę. Nie chce mi sie jak nie wiem co,ale pójdę i spróbuje się dobrze bawić.
Dziadzieje w tym domu czy co???

Nawet pisać mi się nie chce.Pozdrawiam wszystkie walczące :))

10 grudnia 2007 , Komentarze (18)


I znów nastał poniedziałek i znów wracamy do zwykłej codzienności.Wreszcie nastała ciiiszzaaa :)) Jak dobrze :))

Zauważyłyście, że z jedzeniem jest identycznie, jak z każdym innym nałogiem?? Jak tkwisz w postanowieniu, ze jestes na odwyku, to wszystko jakos łatwiej przychodzi, a jedno tylko, małe odstepstwo i pooooszłooo.
Przez weekend zarłam , zarłam i żarłam, a moja psychika wytwarzała ciągle nowe tłumaczenia, że to tylko teraz, że tylko dzisiaj, ze od jutra dietka.
Ech, wczoraj to juz nie tylko sałatki i śledzie, ale nawet batoniki poszły w ruch!
Dobrze chociaz, że waga jest dla mnie na tyle łaskawa, ze wskazała tyle co jest aktualnie na pasku. Chciałabym sie jeszcze sprężyc i do świąt zrzucić te 2 kg, ale nie jak na rasowego nałogowca przystało nawet sobie nie moge obiecać, szczególnie, że jak zwykle przygotowałam górę żarcia i przecież nie można dopuścić to tego, aby sie zmarnowało :)))

Dzisiaj spodziewmy sie jeszcze wizyty mojej przyjaciółki z mężem więc trochę nam pomogą uszczuplić lodówkowe zapasy hehehehe.

Impreza była huczna, hałaśliwa , a jadło i napitek lał się strumieniami :))
Mimo,że wszystkich uprzedziłam,że ze wzgledu na maluchy zaczynamy wcześnie i wcześnie się żegnamy to goście tak się świetnie bawili, że musiałam wyraźnie dać do zrozumienia, że pora do domciów :))) 
Nie wiem czy jest sens przy małych dzieciach urządzać takie huczne imprezki?? A może jakas przewrażliwiona jestem ?? Dzieciaki zachowywały sie znakomicie i nawet udało mi sie w tym hałasie połozyć je spać :))

W ogóle teraz czesto przygladamy sie cudzym dzieciom w trakcie róznych okolicznosci i właśnie wczoraj w ramach kacowego organizowania czasu (hehehe)  bylismy na sali zabaw dla dzieci i tam mieliśmy okazje przyjrzeć się , jak potrafią zachowywać sie cudze dzieci i ile tolerancji dla takich wściekłych zachowań maja dla nich rodzice .
W takich chwilach zastanawiam sie czy my przypadkiem za dużo od naszych dzieci nie wymagamy? One w ogóle nie stwarzaja żadnych problemów, są posłuszne, karne, bardzo szybko nauczyły się właściwych zachowań, wszystko jedzą, są bardzo samodzielne,sprzątaja zabawki, nie pyskują, mało dyskutuja, do wszystkiego można je przekonac, do tego w ogóle nie chorują :))
Pewnie, że jak normalne dzieci czasem marudzą, czasem sie kłócą i upieraja, ale to i tak można powiedzieć,że jest to poniżej średniej krajowej :)

Wczorajszym rankiem  o 7:00  skacowaną mamusie obudził dźwięk pukania w gipsowa scianę :)) Ide ja do synka i pytam dlaczego puka? Patryk ściąga brwi, marszczy czoło, yyyyyyyyy, mysli uporczywie i nijak nie potrafi wymysleć logicznej odpowiedzi. Złosliwa mamusia w takim razie mówi dziecku, że niech sie jeszcze zastanowi i jak już będzie wiedział dlaczego to zrobił , to niech przyjdzie i mi powie .
Za pięć minut Pomysłowy Dobromir przychodzi z gotową odpowiedzią - pukałem w ścianę, bo zapomniałem,że w nocy się śpi :))))
Myślałam ,że pękne ,ale trzymałam fason i spytałam sie czy już bedzie o tym pamietał ?? Będzie oczywiście :))

Dzisiaj rano z kolei Oliwka wróciła do tematu naszego ślubnego zdjęcia :)) One uwielbiaja ten wątek, w którym nie ma ich jeszcze w naszym życiu i kiedy tęsknimy za nimi i dzwoni jedna pani , która mówi, że one są u cioci Marzenki :) Oliwka kilka razy każe sobie powtarzać , że mama i tata płaczą, jak ich nie mają, a później jak mówią huuraaaa na wieść, że się odnaleźliśmy :)) Smieje sie wtedy na głos, przytula, a dzisiaj zapytała czy znów zawieziemy ją do cioci Marzenki, żeby znów zadzwonił telefon i żebyśmy znów powiedzieli huuuraaaa!!

To jest takie słodkie i wzruszające :)) Kochane te nasze maluchy :))

I tyle na dzisiaj :)))




© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.