Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
17.12.2007r.
17 grudnia 2007
Dzisiaj jeszcze nieprzedświątecznie.
Mój wypad na piwko z koleżankami można nazwać udanym :)) O 23:00 zadzwonił mąż koleżanki i zapytał czy panuje nad sytuacją hehehe. Nie panowałyśmy wszystkie , tokowałyśmy ostro, kończyłyśmy właśnie trzecie piwko, a ja ściągałam wzrokiem jakiegoś napalonego młodzieńca hehehe.
W kazdym razie telefon nas otrzeźwił i bardzo szybko znalazłyśmy się w domciu :))
Jednak nasze spotkanie poprzedzone zostało małym, nie do końca przyjemnym , rodzinnym incydentem. Otóż w drodze na imprezkę zadzwonił do mnie eks mąż z prośbą o interwencje w sprawie naszych, wspólnych dzieci .Okazało się, że nasze , źle wychowane latorośle nie podzielają jego zdania w kwestii niekonwencjonalnego spędzania świąt Bożego Narodzenia i nie chcą z nim lecieć na Maderę :))) Agata stanowczo odmówiła i wiem, ze nie da się przekonać, bo absolutnie nie interesuje ją jedzenie ośmiornicy zamiast karpia hehehe. Zreszta znam ją i wiem, że jest orędowniczką tradycyjnego sposobu spędzania świąt, a do tego obiecała mojej mamie ,że spędzą je razem :))
Niemniej musialam przekonać eksa, żeby dał jej spokój i nie przekonywał, a z kolei zadzwonić do zaryczanej Agaty żeby spokojnie sie uczyła i nie miała wyrzutów sumienia z powodu niespełnienia oczekiwań ojca .
Gorzej było z Bartkiem , bo eks zadzwonił do niego w momencie kiedy stał już w progu i wychodził na trening tańca . Pokłócili sie strasznie, bo ojciec chciał skorzystać z last minute i kazał mu podjąć natychmiastową decyzję, a młodzian wkurzony cała sytuacją obraził sie i w ogóle nie chciał z nim rozmawiać.
Ło matko !! Wyobrażam sobie ile musiało kosztować mojego eksa wykonanie tego telefonu do mnie, bo nie rozmawialiśmy ze sobą już dobry rok . Brakowało jeszcze tylko, abym ja go spławiła , bo faktycznie rozwikłanie tego węzła gordyjskiego było dla mnie zupełnie nie w porę :))
No, ale podjęłam się misji przekonania przynajmniej młodego, aby zechciał spędzic święta z tatusiem na Maderze.:))
Okazało sie, że Bartek wyprowadzony z równowagi rozmową z ojcem, zgłosił sie do trenerki i powiedział ,że nie jest w stanie uczestniczyć w zajęciach. Umówił się z kolega i włóczył się po mieście próbując odreagować. Początkowo w ogóle nie chciał odebrać telefonu, później stwierdził, że nigdzie nie jedzie, a na koniec oznajmił, że źle się czuje psychicznie.
Boziu, co ja mam z tymi starszymi dzieciorami!! Fakt, że ja też jestem emocjonalna, ale moje dzieci do kwadratu!! Do tego krew nastoletnia się buzuje i każda najdrobniejsza przeszkoda jest demonizowana i urasta do sprawy życia lub śmierci. Wydawało by sie - normalna sprawa, ale jak jest się tak blisko emocjonalnie z własnymi dziećmi, to cierpi sie okrutnie. Co tu dużo mówić - często sie bałam i boję się.
Rozmawiałam własnie o tym z Agata, która w podobny sposób przeżywała takie stany - lubiła zwracać na siebie uwagę, wręcz krzyczeć , a czasem np. siadać na parapecie okna na trzecim piętrze, aby pokazać jak bliska jest desperacji. Teraz powiedziała mi, że Bartek niedawno jej powiedział, że chciał popełnić samobojstwo, ale nikt tego nie zauwazył.
Tja......typowe. Racjonalizm podpowiada mi, że jeżeli dziecko chce, aby zauwazono jego desperację, to jednak jest dalekie od takich decyzji, ale myśle też , że człowiek taki woła o uwagę.
Więc pędzę ja na pomoc, a tymczasem po debacie pomiędzy ojcem i synem doszło miedzy nimi do pojednania , po którym syn jest w świetnej kondycji psychicznej, chodzi zadowolony, byliśmy wczoraj razem na zakupach przedwyjazdowych (podobno na Maderze jest ok 20stopni) , później w McDonaldzie na lodach i wspólnie obejrzeliśmy Ratatuja :))
Wstałam sobie dzisiaj rano i myśle ja sobie o losie tych rodziców, których dzieci jednak popełniły samobójstwo. Czy sygnalizowały wcześniej swój zamiar, czy nie , to tak naprawde niewiele można w tej kwestii zrobić. Bo co ?? Zaprowadzisz do psychologa, to będziesz wrogiem , będziesz cieniem własnego dziecka -ten sam efekt, proba rozmowy nie zawsze kończy się sukcesem, zmiana środowiska??? Trudne to wszystko. A później przyjeżdża TVN i Wrona grzebie w życiorysach i zadaje tendencyjne pytanie - czy można było temu zapobiec ???
Tak mnie dzisiaj jakoś wzięło na takie zupełnie nieprzedświąteczne refleksje na kanwie własnych, rodzinnych doświadczeń :))
Tymczasem synek pogrzebał w internecie, nabył informacje na temat atrakcji, które czekają na niego na Maderze i jest zachwycony :))))
Kolejne niebezpieczeństwo zostało zażegnane :)) I aby do wiosny !!!
Adiety nie stosuje :)))) Święta Panie !
sikoram3
19 grudnia 2007, 21:56nie wiem czy ten problem jest juz zazegnany czy tylko na chwile odsuniety na bok.Dzieci male czy duze nie umieja sie znalezc w takiej sytuacji(rozwiedzeni rodzice). Wiesz smutno mi sie zrobilo czytajac to .Sama mam dzieci i wiem jak jest im ciezko zaakceptowac zmiany jakie my z mezem dokonujemy w naszym zyciu.Wiesz ja nie wiem co mowi racjonalizm ale wiem ze dziecko chcac byc zauwazone daje wlasnie takie jak mowiesz wyzej sygnaly ale jak nikt nie reaguje to przychodza mysli samobujcze ,choc nie musi to konczyc sie zle.Pamietej ze nic sie nie dzieje bez przyczyny.Uwazaj na bartka a i na corke.A ze reaguja obydwoje emocjonalnie to dlatego ze ich zycie emocjonalne zostalo zaburzone a nauczyc sie panowac nad emocjami to sie sami nie naucza,bez fachowej pomocy nie da rady.Nawet jak przejde terapie to dluga droga zanim wprowadza to w zycie.Po za tym to ludzie reagujacy emocjonalnie to ludzie bardzo wrazliwi ale o tym to ty pewnie wiesz molu ksiazkowy.Nawymadrzalam sie i spadam.hahaha
ewikab
18 grudnia 2007, 21:55<img src="http://img167.imageshack.us/img167/2766/9666pic2qb7.jpg" border="0" alt="Image Hosted by ImageShack.us"/>
stellabella
18 grudnia 2007, 21:02<img src="http://img162.imageshack.us/img162/6010/mikolajkrn8.gif" border="0" alt="Image Hosted by ImageShack.us"/>
stellabella
18 grudnia 2007, 19:34Zaczarowany magią Świąt stanę samotnie pod rozgwieżdżonym niebem i patrząc na spadające płatki śniegu pomyślę o ludziach, których noszę w sercu życząc im spokojnych Świąt wszędzie tam, gdziekolwiek są ...
mnna
18 grudnia 2007, 19:25bierze się z kibicowania. To juz wiesz. Mam do czynienia z maluszkiem z domu dziecka. Widuję tam też inne dzieci. Twoje mają szczęśćie!!!!!! Dlatego i one i ja lubimy tę samą opowieść o tym, jak się cieszyliście i wołaliście HUUUUURAAAAAA
karenina
18 grudnia 2007, 19:21No to faktycznie poprawiłam humor obrazkiem... bo nie "wszedł" :))))))
karenina
18 grudnia 2007, 19:20<br>Cudownych, białych, miłych, radosnych, pogodnych, spokojnych, zdrowych świąt upływających we wspaniałej atmosferze życzy ... Renia...<br><br><img src="http://img114.imageshack.us/img114/4981/5dc81f844133359715911ddvm3.jpg" border="0" alt="Image Hosted by ImageShack.us"/> ... A to coś na poprawienie humoru :))
lunka7
18 grudnia 2007, 13:14Kurcze,dobrze że jesteś,coś mądrego przeczytam,coś podpowiesz swoimi tekstami.Też muszę stwierdzić " byle do wiosny" ,mam innego typu problem,i dobrze że mam do świąt wolne,to jakoś to ogarnę,mam nadzieję,Dziś byłam w poradni pedagogiczno-psychologicznej,narazie sama,ale najpierw muszę posłać tam męża,a potem iść z synem.Wyszłam bardzo podbudowana,że tak naprawdę to nie ma aż TAKIEGO problemu ,jak sugerowała to nauczycielka Rafała.Nauczyciel jedno,psycholog co innego,komu zaufać? Być mądrym i opowiedzialnym rodzicem nie jest łatwo.
dietaout
18 grudnia 2007, 08:05jak fajnie czyta się przemyślenia mądrej życiowo kobiety. podziwiam Cię Mariolu za adopcję maluchów i dzielnie kibicuję z boczku. Tak ogólnie to ja ex-probadiety. stwierdziłam że w moim przypadku określnie "złe nawyki żywieniowe" było czystym eufemizmem; podobnie jak większości kobitek walczących tutaj. od dłuższego czasu korzystam z porady specjalisty w tym zakresie i jakoś mi lepiej. "Jeść czy nie jeść" powoli przestaje być moim dylematem. Co do świąt to hmm lubię czystość ale wolę więcej czasu poświęcać maluszkowi,sobie i troszkę mężowi niż porządkom i zaprzyjaźniona pani robi mi totalne porządki z myciem okien za niecałe 100zł - wytłumaczyłam sobie że tyle wydałabym na leki gdybym się przeziębiła przy myciu okien :P Ale wyobrażam sobie że dla Ciebie te święta będą bardzo szczególnym przeżyciem. I należy Ci się wór prezentów za to że dałaś szczęście tym dwóm maleńkim ludzikom. I jesteś typem osoby która niezależnie od ilości kilogramów będzie rewelacyjną babką.
roxy1
17 grudnia 2007, 23:25jak to co u mnie? świeta za pasem więc urwanie głowy ja mam fioła na punkcie przygotowań więc jestem w wirze prac związanych bez i pośrednio ze Świętami, robię jakieś sylwestrowe zakupy i stroiki świateczne, ech jak mi fajnie.
wodzirejka
17 grudnia 2007, 21:24nie chcę niczego oceniać... smutno mi się robi, gdy o takim cierpieniu słyszę... mojej przyjaciółki a zarazem sąsiadki w wieku mojej mamy, oboje chłopaków bliźniaków popełniło samobójstwo, jeden po drugim w odległości 8 lat po sobie. Dawali sygnały takie, że nie mogą patrzeć jak tata nie kocha mamy.... To duży skrót, ale powodem ich różnych determinacji był brak poczucia bezpieczeństwa w rodzinie i wyraźnie despotyczny i egoistyczny ojciec i w tym wszystkim bezradna matka. Teraz to matka cierpi, a facet.... szkoda słów!!!
mnna
17 grudnia 2007, 17:23do refleksji. Głusi rodzice, niewidome otoczenie, a potem brdzo smutny, nieodwracalny koniec. Smutno mi się zrobiło. Ale i tak bywa. Przeraża huśtawka nastrojów u młodych. Moje Dzieci "czarny okres" demonstrowały ubiorem, muzyką, tekstami. Przeszło im obojgu, gdy Synek Malutki sciął włosy i w jedne chwili stał się dawnym kolorowym Synkiem. To zainteresowanie Twoim synkiem, pewnie przypadło mu do gustu. No i może jeszcze konsultacja z kolegą pomogła. Co do przysłowia o małych i dużych Dzieciach... Prawda. teraz aby do wiosny. U mnie diety nie ma, bom w cukiernika sie przemieniła. A że niektóre wypieki wymagaja nasączania, to przy okazji sięteż nasączam. Dobrego tygodnia z tylko dobrymi nowinami. I oczywiście uściski dla Maluchów. Są boskie.<img src="http://img132.imageshack.us/img132/639/bn19pi1.gif">
Zmienna38
17 grudnia 2007, 15:19Bo to wszystko dopiero przede mną a już mam gęsią skórkę na myśl o takich sytuacjach. Za to w pracy...no, tam to też cudeńka. Zresztą, niedawno ci o tym pisałam. I jeszcze o moim pamiętniku...jak widzisz, żyć bez vitalii nie potrafię....hehehe
roxy1
17 grudnia 2007, 10:13wiesz napisałas wszystko w temacie więc ja tylko z zadowoleniem stwierdzę, że Wrona siedzi za oceanem i na pewno szybko nigdzie nie pojedzie; a co do wyjazdu na święta za granicę to niechBartuś jedzie zabaczy i wtedy sam wybiera jaką forme spędzania Świąt preferuje, gwarantuję Ci, że powie, że nie ma to jak Świeta w Polsce w domu a wyjazdy to niech ojciec planuje np. na Sylwestra lub w karnawale.
kaira74
17 grudnia 2007, 09:55i absolutnie nieodkrywczo stwierdzę, że rodzicielstwo to ciężkie jarzmo :) I ja rozumiem, że ktoś popełnia błąd raz /z niewiedzy/ ale, że wielokrotnie ?? :)) To oczywiscie żart /internetowe słowo nie oddaje całej gamy mimiki i brzmienia głosu/. Faktem jest, że jeżeli dziecię /niezaleznie od wieku/ grozi samobójstwem - jest to krzyk z cyklu - zauważ mnie i moje problemy! Piszę z autopsji. Na szczęście od manifestacji do czynu daleka droga. Ja się tylko modlę, by w przyszłości nie znaleźć się w sytuacji, w której głuchość emocjonalna mnie ogarnie, muszę dbac o empatię. I dzisiaj jak patrzę na Bzyka delektuję się jego "maleńkością", bo cholernie boję się Jego dorastania i odpowiedzi na trudne pytania. Pod skórą czuję, że życie mi zaserwuje jeszcze różne epizody rodem z amerykańkich filmów. Ale decydując się na taką formę macierzyństwa, musiałam (chyba) zdawać sobie z tego sprawę. A Święta na Maderze? Dla nastolatka, to fajna sprawa, ale forma zaproszenia wnerwiła go zdecydowanie intensywniej, niż wizja atrakcji z tym związanych. Wg mnie tatuś wspólnych dzieci najpierw powinien porozmawiać z mamusią (i to wspólną). Alem się rozpisała. PS. A co to jest dieta ;))??