Nic......
W sumie nic ciekawego w moim życiu sie nie dzieje.
Dzisiejszym rankiem mój mąż zauważył ciekawą zależność : teraz śpię spokojniej w nocy niż w wtedy kiedy pracuje.
Faktycznie !!
Często pisałam,że nie lubie swej pracy i przychodziły mi do głowy mysli o zmianie. W sumie to nie chodzi mi o jej charakter , bo praca jest ciekawa i mogłabym ją spokojnie wykonywac. Problem tkwi w ludziach, układach, systemie, organizacji. Brrr, a mnie zaswędziało w żoładku.
Mąz pokusił sie o stwierdzenie,że ta praca mnie wykańcza.
I coś w tym jest.
Ludzie !! Żebym ja nie mogła spać w nocy z powodu zbliżajacej sie porannej zmiany,a tymczasem chrapała smacznie w obliczu raka !??
I jak teraz o tym myśle, to więcej czasu zajmuje kombinowanie na ile miesiecy zwolnienia od pracy sobie pozwole niż myśl o szybkim powrocie do zdrowia.
To jest niebezpieczne dla mojej psychiki. To sie musi zmienić.
Druga sprawa, która mnie ostatnio absorbuje , to zmiana nawyków żywieniowych. Tak sobie myślę, że tyle lat serwowania rodzinie określonych potraw zaskutkowało tym, że proba wszelkich zmian kończy sie niestety powrotem do starych nawyków.
Moze w obliczu choroby uda mi sie wprowadzic do naszego menu rybę, szpinak, brokuły, masło, oleje z omega3 i wszelkie produkty o niskim indeksie glikemicznym??
A panu cukrowi podziękowalibyśmy już :))
Rozmawiałam wczoraj z kolezanką, która przeszła kilka operacji jajników i endometrium z powodu jakies skomplikowanej choroby, która jest zreszta powodem jej niepłodnosci. Własnie czekała ja kolejna operacja z powodu kolejnej torbielki i z pełnym przekonaniem powiedziała mi, że torbiel zmniejszyła sie z powodu stosowania przez ostatnie pół roku diety makrobiotycznej. Co prawda ona ja jeszcze zmodyfikowała, ale w efekcie unikneła operacji.
Schudła przy tym 22 kg !!!
Warto o tym pomysleć co??
I właściwie nie mam dziś innych refleksji. Dzień zaczęłam od wypicia zielonej herbaty i zaparzonego mielonego lnu.:)) Teraz pora na kawke .:))
Nie ciesz sie i tak masz raka .......
Właśnie w ramach wieczornej rozrywki przypomniał mi sie horrorystyczny kawał o Jasiu. Powiedziałam go głośno do meża, że teraz można skierować do mnie to powiedzenie i oboje wybuchnęliśmy śmiechem :))
Wiem, walnięta jestem.:)))
W mojej głowie nadal wojna dobrych mysli ze złymi. Dwa gorsze dni mam za soba. Dziś jest już znacznie lepiej.
Przyszły wyniki. Wydawało mi sie, że ujemne receptory hormonalne i HER2 to dobry wynik, ale okazuje sie jednak, że pomimo faktu, że nowotwory z dodatnimi receptorami są bardziej złośliwe i dają przerzuty, to jednak są na nie jakieś leki i blokady. Na mojego nie ma. Daje sie najostrzejszą chemie i liczy na to, że nie bedzie nawrotów.
Onkologia to dziedzina bardzo rozległa. Mam wrażenie,że podobną dziedzina jest wróżenie z fusów :)))
Każdy organizm jest inny i każdy z nich inaczej reaguje na nowotwór i leczenie.
Głeboko wierzę , że moja czerwona chemia, którą zaaplikują mi już w poniedziałek jest tylko i wyłącznie profilaktyczna.
Raka usunęliśmy wraz z piersia podczas operacji. Prawda???
Prawda.
Dziś byłam u amazonek. W sumie nic ciekawego tam sie nie dzieje. Dwa razy w tygodniu spotykaja sie i ćwicza. Średnia wieku tak na oko 55 lat.
Może i ja poćwiczę???
Miła i sympatyczna dziewczyna, która prowadzi zajecia i wykonuje masaże poświęciła mi chwilke i pokazła jak wykonuje sie automasaż limfatyczny. Uczuliła mnie przy tym na to, aby oszczędzac lewą ręke, nie przeciążac jej i zbyt szybko uruchamiac. Zaskoczyłą mnie troche, bo powiedziała ,że jest za wczesnie na rehabilitacje i nie powinnam jeszcze rozciągać blizny, bo mogą powstac zrosty. Jak widac , co kraj to obyczaj.
Dodała ,że po chemii mam nie zmieniać swego trybu życia.Chodzić , ćwiczyć , normalnie żyć. Powiedziała też coś oczywistego ,o czym ja ostatnio zapomniałam - mam robić wszystko to , co lubie. :))
Czytam też książke zarekomendowana przez otulona.
Ksiażka o diecie antyrakowej. Hmmmm, coś w tym jest , ale z tym jest podobnie jak do wiary w Boga. Nie zaszkodzi sprobować.:))
Skad tylko wziąć jaja od kury karmionej trawką, zwiarzatka nie karmione kukurydza i warzywa nie pędzone pestycydami ???
A tak ogólnie to dzieci zdrowe, czas szybko leci, ludzie odwiedzaja mnie na dwie zmiany, i jest prawie tak, jakby sie nic nadzwyczajnego nie wydarzyło.
A prawie robi różnice ........:))
Burza mózgu.
Małe poweekendowe podsumowanko.Duuuużo pełnych sprzeczności myśli.
Po pierwsze jestem uzależniona od vitalii. Zaczynam od niej ranek, zaglądam w południe i przed snem. Jestem od Was bardziej uzalezniona niż w czasach najintensywniejszego odchudzania. Nie wiem , jak przetrwałabym bez Was.
Brak mi słów, aby wyrazić swą wdzięczność i podziękowanie.
Monika, zamówiłam ksiązke !! Juz nie truj hehehe.
Jesteś kochana. Otulasz mnie swoją empatią.Grasz na moich emocjach. Czasem mnie wkurzasz, irytujesz, ale najbardziej mnie zadziwiasz. Tyle dzieje sie w Twoim życiu, a Ty znajdujesz czas , aby szczerze współodczuwac to co sie dzieje w moim życiu..
Zreszta dziewczyny , nawet nie wiecie jakie WY jesteście wielkie w obliczu ludzkich niepowodzeń. Powodzeń zresztą też :)))
A w mojej głowie miszmasz.
Im bliżej chemii, tym potrzebuje więcej dobrej energii. Zauwazyłam, że na dziesieć dobrych wieści w sprawie rokowań z rakiem piersi, jedna wiadomośc o cudzej smierci z tego powodu niweluje cała moja pozytywna energie.
Nawet jak staram sie myśleć tylko pozytywnie, to po złej wieści , podświadomośc w środku mną telepie.
Moi znajomi , widząc mnie w dosc dobrej kondycji fizycznej i psychicznej, bardzo często nieświadomie przerzucaja na mnie swoje frustracje związne z tą chorobą. Być może w dobrej wierze mówią mi o członkach rodziny czy znajomych, ktorzy przeszli taka chorobe i nie zawsze dobrze skończyli.Oczywiscie zaznaczaja przy tym, że mnie to nie dotyczy, ale...............ale ja nie chce tego słyszeć.
Nauczyłam sie zaznaczac na początku rozmowy , że interesuja mnie same dobre historie. I już.
Mam taka stara znajomą, która jest straszna czarnowidzką. Jeszcze na szczęscie bezpośrednio do mnie nie dotarła, ale pośrednio dochodzą do mnie wieści, że ona nie może sie ze mną spotkac w obliczu mej choroby.
Smialismy sie z męzem , że ta osoba z trupami nie rozmawia :))
Oczywiscie my tez bedziemy omijac ja wielkim łukiem.
Druga kategoria ludzi to Ci, którzy radzą , jaki tryb życia teraz powinnam wieść, co jeśc , co pic, co powinnam robić.
Teraz jestem bardzo podatna na takie sugestie. Tak jak osoby dobrze radzące , tak i ja chciałabym, abym była w jak najlepszej kondycji.
Zaczynam mieć problemy z przesianiem tego co jest dobre, a co złe.
Dostałam ochrzan od mojej szwagierki (byłej szwagierki) , że zaczęłam brać na własna ręke vitamine B12 i pic sok z buraka na anemię.
Ona pracuje kilkanaście lat na cytostatykach i naoglądała sie róznych powikłań związanych z zażywaniem różnych specyfików, i tych natualnych , i tych farmaceutycznych. Tak więc obiecałam jej, że nie zażyję niczego bez wcześniejszej konsultacji z lekarzem.
Co jeszcze ?? Nie jestem ani oryginalna, ani nadzwyczajna w swoich reakcjach na chorobe. Boje sie przerzutów i żadne racjonalne wzgledy nie odwioda mnie od wsłuchiwania sie w siebie. Nawet nie napiszę co mi przychodzi do głowy, bo sama siebie nie chce straszyć.
Staram sie myśleć pozytywnie i większośc czasu tak mysle. Im bliżej chemii, tym bardziej sie boje.
Długo nie ma wyników na receptory hormonalne, bo okazało sie ,że mojego nietypowego nowotwora potraktowano rutynowo.Jeszcze wyjdzie na to, że 20 października dostane pierwszą chemie bez określenia receptorów i HER.(nieważne co to hehe).
A ze spraw doczesnych to mam za soba bardzo intensywny weekend.
W sobote bylismy w Szczecinie. Dowiedziałam sie, że zanim dojdzie do podania mi pierwszej chemii to musze być wygojona i zdrowa. Tymczasem chirurg zrobił mi na końcu blizny taka pentelkę, która podrażniona przez ubranie pod pacha nie do końca zagoiła sie. Wobez tego w sobote pojechalismy do szpitala w Szczecinie, gdzie ten sam chirurg odciął mi tego dzyndzelka i założył jeszcze dwa szwy.
Nic mnie nie bolało i do dziś nie boli, tak więc nie martwcie sie :)))
Pogoda była przepiekna , wiec wzielismy ze soba maluszki i pospacerowalismy sobie po Wałach Chrobrego w towarzystwie cioci Iwonki, która jest taka przyszywaną ciocią, bo jest siostra mojego pierwszego męża :))
Było super i szkoda ,że zapomnielismy o aparacie fotograficznym.
Wczoraj juz nie było tak ciepło, ale i tak pojechalismy z moja bratowa na działeczke, gdzie smazyliśmy kiełbaski i pieklismy zimniaki w ognisku.
Troche zmarzłam, ale jak wróciliśmy do domciu, to wypiłam ferwex i bez kąpieli o 20:00 już padłam :))
Spałam do dzisiejszego ranka.
Dzis mam zamiar byczyć sie na całego. Leze wiec sobie w łóżku i opowiadam Wam o swoich frustracjach :)))
I to by było tyle na dzisiaj . Miłej lekturki .:)))
O Oliwii.
Oliwka jest samą słodyczą.:)) Rozgadana, rozwrzeszczana, ruchliwa, swoją osobą wypełnia cała przestrzeń .
Bawi sie pieknie, ma bujną fantazje i nie wiadomo kiedy potrafi każdego wciągnąc w zabawę. No pod warunkiem, że spełnisz jej życzenia i oczekiwania :))
W przedszkolnej grupie jest najmłodsza, ale nie da sobie w kasze dmuchać.
Pani mówi, że rzadko zdarza sie tak uparte i konsekwentne dziecko :))
Dla niej ludzie dziela sie na tych co lubi na zawsze i tych, których na zawsze nie lubi, przy czym z tymi pierwszymi najchetniej na zawsze i do nocy bawiłaby sie :)) Na zawsze lubi mamę, tatę, Patryka,Agatę,babcie, dziadka i siebie :)) A Bartka nie lubi, bo ma głupie włosy :)Oczywiście jak jej podpadnie ten, którego lubi to szybko zmienia status na tego, którego nie lubi.I to na zawsze!
Ma bardzo wrażliwe i miękkie serduszko - kocha staruszki i małe dzieci. Często mnie pyta kiedy wreszcie bedzie mogła urodzić dzidziusia , a w trakcie wizyty teściowej zapytała ją czy przypadkiem babcia nie urodziłaby jej takiego małego, ślicznego bobaska :))
Oliwka jest jak ogień i lód . Jak sie uprze to ryczy godzinami i potrafi zatruć całe popołudnie, ale większośc czasu jest radosna, bawiąca sie , tańcząca, skacząca i tuląca. W trakcie kadych zajęc musi zrobić sobie chwilową przerwe, aby sie przytulić do mamy lub taty.
Nasza córeczka jest mała zazdrośnica. Zawsze musi byc pierwsza, lepsza, piekniejsza i bardzo często musimy pomoc Patrykowi żeby mógł zaistnieć, żeby mógł swobodnie żyć :)))
Dobra próba były niedawne urodziny Patryka. Musze przyznac ,ze przykro było siostrzycce, ale staneła na wysokosci zadania i dzielnie ją zniosła .
Oliwia niestety dominuje nad Patrykiem dlatego doszliśmy ostatnio z mężem do wniosku, że nie ma rady, musimy znaleźć im odrębne zainteresowania i częściej rozdzielać. Niech każde z nich w czymś będzie dobre.:))
Przy czym żadna ingerencja w ich relacje nie jest dla nas satysfakcjonujaca, bo jesli nawet staniemy w obronie Patryka, to on jest tak z nią zwiazany, że nie potrafi bez niej się niczym zając i jego obrona jest jednoczesną kara dla niego .
Poczatkowo wszyscy , którzy poznawali nasze dzieci najchetniej zajmowaliby sie promienna OLiwka. Patryk stał zwykle gdzies z boku i zbierał ochłapy po siostrze.Teraz na szczęscie to sie już zmieniło, ale nie ulega żadnej kwestii fakt, że łatwiej jest zająć sie otwratym, radosnym i zywym dzieckiem ,niż kryjokiem :)))
Jednym słowem nie ulega żadnej wątpliwości,że nasza piękna, urocza i przebojowa córeczka da sobie w życiu rade. :))
I tyle o naszej kochanej żmijce .
A ja ?? Leżę w łóżku lepszym niz wczoraj nastroju.
Dziś juz nie wybieram sie na tamten świat :))
Za chwilke przyjdzie do mnie koleżanka, która jest cenionych w Gorzowie psychologiem , więc moje emocje zostaną poddane fachowej ocenie :))
Na razki!
O Patryku.
Jakis czas temu zapłaciłam w przedszkolu pare złotych za badanie logopedyczne Patryka. Chyba jakąś zaćmę miałam czy cóś :))
Patryk ma bogate słownictwo, od roku wyraźnie wymawia er, ma analityczny umysł , zadaje mnóstwo pytań i jest wszystkiego ciekawy.
Fakt, że jeszcze nie wymawia sz i rz, ale jak na 5 latka to ani on, ani my nie powinniśmy mieć kompleksów.
Wczoraj otrzymalismy pisemną diagnozę badania logopedycznego.
Trudno opisać to co tam wyczytalismy, ale jednocześnie się wkurzaliśmy i śmialiśmy.
Dowiedziałam się, że moje dziecko w dniu 10 września miało powiększone migdały i w ogóle przeziębione było . :)) Jakcyś kiepscy z nas rodzice, bo nie zauważyliśmy infekcji u własnego dziecka hehehehe.
Ponadto dziecko ma obniżone napięcie mięśni okręznych ust, język ułożony przy dolnych zębach , mówi cicho, oddycha świszcząco, ma ubogie słownictwo i stosuje agramatyzmy.
A zgryz ma prawdopodobnie (!) prawidłowy.Oczywiście zalecona terapia logopedyczna . Ciekawe za ile ? 50 zł za godzinę wystarczy ??
Juz widzę naszego Patryczka w pierwszym kontakcie z obcą babą, która nie wiadomo czego chce :))
Zakłopotany Patryk oddycha szybko jak Lord Wader, ściska dłonie, albo kładzie obie ręce na głowie, otwiera buzie ,robiąc minę dałnopodobną (hihihi) , przy czym szepcze cos tak, jakby mówił prze nos, zapominajac nawet własnego imienia i nazwiska. Poproszony o powtorzenie słów duka z ledwoscia takie analogizmy, że mozna go posądzić o niepełnosprawnośc umyslowa :))
Ciekawe , gdzie była wtedy jego wychowawczyni ??? Przecież to ona powinna skorygowac takie zachowania i powiedzieć obcej babie, że nie każde dziecko jest śmiałe i otwarte w kontaktach z nowymi osobami.
Uwazam to badanie za żenujące i osmieszające .Nie rozumiem czemu maja służyć tak na szybko wykonane badania i żałuje, że nie zadałam sobie tego pytania kiedy płaciłam za tę usługę.
Zreszta zauważyłam ostatnio, że pani w przedszkolu bez przerwy ma jakies uwagi do zachowania Patryka. Przedyskutowaliśmy z mężem temat i doszliśmy do wniosku, że musimy poinformować ją o tym, że jest on dzieckiem adoptowanym.
Poczatkowo nie zrobiliśmy tego , bo chcielismy żeby był traktowany tak, jak inne dzieci i aby nikt nas nie posądził, że w adopcji szukamy usprawiedliwienia dla swych błędów wychowawczych.
Cóż, Patryk jeszcze ma troche braków emocjonalnych i niestety w grupie dzieci w przedszkolu czesto bardzo głupio sie zachowuje.Wariuje, krzyczy, popycha dzieci, zabiera im zabawki, stroi głupie miny, przeszkadza w prowadzeniu zajęć.
Po prostu w taki sposób próbuje koncentrować na sobie uwage.
Pani niestety nie bardzo to rozumie. Najłatwiej ukarać takie dziecko, a inne na forum grupy nagrodzić.
Patrykowi bardzo zalezy na pochwałach, chce być w czyms lepszy i zrobi duzo , aby otrzymac nagrode, ale nie może być też często faworyzowany, bo wtedy staje się wredny dla innych dzieci i nie chce z nimi współpracować.
Tak więc konsekwencja i metoda kija i marchewki jest dla niego najlepszym sposobem .
Poszłam więc do pani i oznajmiłam jej o adopcji. Poprosiłam ją o pomoc w wychowaniu ,skorygowaniu braków emocjonalnych i częstsze angazowanie Patryka do pomocy. I chyba udało sie.
Wczoraj synek wrócił usmiechniety od ucha do ucha i oznajmił ,że pani powiedziała, że ostatnio sie poprawił . :)) Był naprawde zadowolony . :))
Dostał buziaka od mamy, a w nagrode zawiozłam go do Miejskiego Domu Kultury i zapisałam na zjęcia plastyczne .
Co prawda poczatkowo był sparalizowany strachem, z dałnopodobną miną (hehe rozluźnionymi mięsniami okrężnymi ust i jezykiem przy dolnych zębach) ,ale zajęcia bardzo mu się podobały zważywaszy na to, że plastyczka była zaskoczona poziomem jego dzieła .:))
No i tym oto sposobem dziecko z lalalala na swych porażonych ustach ochoczo wskoczyło do wanny , ochoczo zjadło kolacje i bez marudzenia poszło spac :))
A dziś z tym samym lalalala mył zęby i poszedł do przedszkola :))
I tyle o Patryku :))
A ja?? Kiepsko spałam. Sny fatalne.Lek. Myśli o śmierci.
Wczoraj dowiedziałam sie ,że prawdopodobnie już 20 października zaczynam pierwsza chemie. Boje sie, ale na razie nie smęce.
Ide pić kawke.
:))
Dziś czułam się świetnie. Spałam ponad 10 godzin, wstałam rześka z uczuciem, jakby nic nigdy sie nie wydarzyło.Może to sen, może to ciśnienie, może to słońce??
Przyjechała do mnie moja przyjaciółka z Gryfina.Gadałysmy pół dnia.
Dobry dzień :))
Jbklima - dzięki. O to własnie chodzi :))
Podziękuj za cierpienie.....
W ramach październikowej kampanii walki z rakiem piersi media zarzucaja nas informacjami na ten temat. Właśnie w "Pytaniu na śniadanie" młoda, 23 letnia dziewczyna opowiada o swojej chorobie.
Wydano kalendarz ze zdjęciami młodych amazonek, a prezenter zupełnie nieświadomie powiedział, że są na nich panie ze "strasznymi bliznami" .:))
Straszna to jest choroba proszę Pana .........
Przy okazji zapamietałam kilka cytatów z kalendarza :
Bo życie jest naprawde piekne, tylko późno to dostrzegamy.
Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą. :))
Podziękuj za cierpienie......(?)...hmmm.....
Zmęczona....
Czuje sie bardzo zmęczona. STOP.
Jutro nie wyłażę z chaty.STOP. Leniuchuje na maksa. STOP.
Teściowa była u nas dwa dni.STOP. Było bardzo miło.STOP.
Jestem zaskoczona ilością komentarzy pod ostatnim wpisem :))
Cieszę się, że spowodowalam, że chociaż przez chwilke pomyślicie o swoim zdrowiu. Jak widać coś takiego może spotkać każdą z nas, w każdym momecie życia.Teraz też widzę i słyszę ile kobiet z przypadkami raka piersi jest wśród naszych znajomych lub ich rodzin. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ten problem jest tak blisko.
Receptory nowotworowe jeszcze są nieoznaczone, ale za to zrobiłam sobie dziś kontrolną cytologię.
Dziś wszystko w telegraficznym skrócie, bo naprawde jestem jakaś słaba.
Dobranoc Kobietki ! :)
Różowa wstążka ....
Wrzesień 2008r. nie można zaliczyć do najszczęsliwszych w moim zyciu.
Dokładnie 1 września udałam się do ginekologa z guzkiem o wdzięcznej, łacińskiej nazwie Medullare , i w ciągu całego miesiąca moje życie uległo poważnej przemianie.
Oddzielamy grubą krechą ten rozdział.Teraz mamy październik - oficjalnie ogłoszony miesiąc walki z rakiem piersi.
No to walczymy :))
Pozbyłam się wreszcie drenu spod pachy i od wczoraj chodzę na rehabilitację, która ma usprawnić lewy bark. Mam też skierowanie na masaż limfatyczny ręki, ale jakos do tej pory nie znalazłam nikogo, kto umiałby go zrobić w ramach NFZ.
A w sprawie dalszego leczenia też niewiele wiem, bo rak ciągle jeszcze nie ma oznaczonych receptorów hormonalnych, od których zalezy czy dostanę chemię , czy nie.Podświadomie licze na to, że może mnie ominie, zważywszy na fakt, że nowotwór okazał się z grupy "rzadkich" i skoro "przypisuje mu się nieznancznie lepsze prognozowanie "...............:))))
Do amazonek jeszcze nie dotarłam , bo ten tydzień był tygodniem urodzin Patryka, a że niezbyt sprawna ze mnie kobieta, więc każda czynnośc zabiera mi dwa razy więcej czasu i energii.
Matko, jaka jestem zła na tę swoją niepełnosprawnośc. Teraz dopiero widzę ile w domu jest czynności, które wykonuję mimochodem , nie zauważając nawet, że je czynie.
Nie mam sumienia i nie leży to w mojej naturze, aby wysługiwac się innymi członkami rodziny, ale nawet jak to czynię, to i tak jest pełno zaległości w domu. Darek pracuje do 16:00, zanim zrobi podstawowe zakupy, zje obiad i pomyje naczynia, to musi już kąpać dzieci, robić im kolacje i kłaśc je spać. Bartek uczy sie do południa, potem lekcje , jakies odkurzanko, czasem drobne zakupy, dziewczyna i już zastaje go noc.
A gdzie pranie, sprzątanie łazienki, kibelka, prasowanie ???
Szlag mnie trafia, że nie mogę sama tego wszystkiego zrobić.
Dziś moja mama ma imieniny, jutro przyjeżdża teściowa, a w domu syf, brak podstawowych rzeczy, jedzenia i jakoś tak.............jak ja nie lubie.
Dołączyłam rodzinna, urodzinową imprezke Patryka do imienin mamy. Bez entuzjazmu, ale zgodziła się , musze tylko upiec tort i zrobić jakąś sałatkę.
Przeklnę sobie- kurwa !Jestem zmęczona.
Uffff, już mi lepiej :)) Kto jak kto, ale wiem, że Wy mnie zrozumiecie :))
Sypiając z wrogiem ......
Kiedy spotykam osobę, którą informuję o swojej chorobie, to łapie sie na tym, że poprawiam sie w myślach - mam raka na miałam raka . Po operacji i usunięciu tej gadziny z mojego organizmu zdecydowanie lepiej się czuje i mój mózg buntuje sie na wieść, że rak mógłby zostawić po sobie chociazby najmniejszy ślad.
Nie zgadzam sie na to , nie przyjmuje czegos takiego do wiadomości. Wszelkim rakom rdzeniastym mówimy zdecydowane NIE !! :))
A oto kilka zdań o moim wrogu :
Rak rdzeniasty
Rodzaj inwazyjnego raka przewodowego charakteryzujący się wyraźną granicą pomiędzy zrakowaciałą i zdrową tkanką piersi. Do innych cech tego typu raka należy duży rozmiar chorych komórek oraz obecność komórek systemu odpornościowego na brzegach guza. Rak rdzeniasty tanowi około 5% wszystkich przypadków raka piersi. Przypisuje mu się nieznacznie lepsze prognozowanie (oszacowanie szans przeżycia) oraz niższe prawdopodobieństwo przerzutów niż w przypadku przewodowego lub zrazikowego raka inwazyjnego porównywalnych rozmiarów.
5% wszystkich raków piersi - to się nazywa wyróżnienie. NIE ?? :))