Ludzie mają straszne stereotypy w głowach nt jedzenia i ubytku wagi. Ciągle mi ktoś wmawia, że się odchudzam. A ja nie chcę i na pewno nie będę się odchudzać. To, że odżywiam się zdrowiej, jem "dziwne" (dla niektórych) rzeczy, albo odmawiam słodyczy - znaczy tylko i wyłącznie to, że zdrowiej jem, z większą dbałością i uważniej dobierając jedzenie - przecież nie jestem śmietnikiem, który ma wymiatać wszystko wokół. Ale dla ludziuff jak nie chcę ciasta, albo jem coś w rodzaju sałatki, więcej owoców i warzyw, ryż czy kasze to znaczy, że się odchudzam. Czy tylko dlatego można dbać o to co się w siebie wrzuca, żeby pozbywać się kilogramów? A zdrowie, samopoczucie, upodobania kulinarne itd - to nic??? Jak jeszcze raz przy odmowie kawałka ciacha ktoś mi powie o odchudzaniu to zaduszę
To, że parę kilo mi ubyło to tylko dobry skutek uboczny zadbania o zdrowsze jedzenie. Zdrowo odżywiający się człowiek raczej nie ma nadwagi, waga sama się powolutku normuje. A tutaj też jak ktoś zauważy u mnie zmiany to zaraz pyta "jak się odchudzałam" - grrrr... nie mam już chęci odpowiadać na te pytania.
A jeszcze niech ktoś przyuważy, że się raz na pół roku jedzie rowerem ;) albo chodzi na basen czy poćwiczyć...
Może zabrzmi to kosmicznie na tym portalu ale:
ODCHUDZANIE JEST GŁUPIE I NIESKUTECZNE NA DŁUŻSZĄ METĘ
A jak u Was? Pytają, komentują co jecie itd?