....pójdę, bo tamtejsza atmosfera mi bliższa. Małż mnie rozwala...po prostu w kawałeczki...ciach, ciach, ciach choć może powinno być, łubudu, łubudu, łubudu ...młotem i do tego pneuma tycznym. Wczoraj wieczorem jak wrócił z Warszawy usłyszałam skrzypienie drzwi na strych...od razu się poderwałam i krzyczę " nie wyżeraj tortu to dla gości, nie wiem czy nadmieniłam, że jak dziecki pakowały żarło w południe i przyniosły talerz z tortem to mało się nie omsknęłam z krzesła...bo tortu ostała się połowa ...domowy drapieżca zajął się ciasteczkiem pod naszą sobotnią nieobecność Pozwoliłam dzieckom wziąć tylko kawałek...żeby było dla gości a tu masz....znowu muszę robić za Cerbera i to ....wolontariat odwalać. Nooooo....wykrzyk poskutkował, nie wziął ale spytał " a dla kogo to ciasto" ? A dla gości odrzekłam....mówiłam że przyjdą we wtorek i tak jutro będę jeszcze musiała malakoffa dorobić, a moja sztuczna inteligencja pyta " a co jest we wtorek" na co ja słodko wysyczałam ....12, dzień czekolady, dzień kosmonauty...." aha" odrzekł bankomat i wpełzł do swojej jaskini, którą zaleciłam wysprzątać na przybycie gości. Raniuśko się zerwałam i pojechałam pływać...forma coraz lepsza pomimo przerwy na dychanie....niecałe 45 min a metrów aż 1300 , potem nawróciłam się at chałupa, szybki prysznic, śniadanie i pognałam po zakupy. Przed moim ulubionym sklepem zaczepił mnie człowiek " cokolwiek nieświeży" czyli mówiąc kolokwialnie menel. Och na jego widok temperatura krwi mi wzrosła o jakieś 20 stopni no ale jeszcze nie pyskuję, a tu obity obywatel grzecznie zapytowywuje " czy mogłaby mi pani kupić coś do jedzenia krew zaczęła stygnąć...a co pan by chciał ? " No chleb i coś do chleba" , czyli co pytam, proszę mi konkretnie powiedzieć. " No mogą być bułki i coś do nich" , człowieku, mówię, powiedzże mi konkretnie " kobieto kup mi proszę bułki i np. pasztet" no i pan ochoczo przytaknął " o tak....pasztet" ...dobra mówię, to niech pan tu na mnie czeka, bo mi długo zejdzie. A co pomyślalam sobie ....zakończę rok mojego starego życia dobrym uczynkiem....zresztą jak to mawiają, co komu dajesz to do ciebie wraca , pomyślałam sobie że niekoniecznie muszą do mnie wrocić kajzerki szt. 4 i puszka pasztetu, ale 20 mln w totolotku , to bym nie pogardziła . Jak obiecałam tak zrobiłam, kupiłam też " przyjemnostkę" dla babci czyli jej ulubione bulki z żółtym serem i kindziuka, o którego ostatnio nie prosiła. Panu wręczyłam zamówione dania ( czekał grzeczniutko pod sklepem i nawet nie marudził, że mi długo zeszło) i pojechałam do maci rodzonej...na kawę i wymianę wrażeń ( czytaj : ploteczki) No nic wróciłam do domu, jem II śniadanie bo mam Radeckiego w kichach i mi gra....zaraz się biorę za ogarnięcie plantacji , głównie kurzu, a potem zrobię Malakoffa i koniec i kropka . I tym oto optymistycznym akcentem, mówię wam laseczki ....paaaaaaaaa