Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1052230
Komentarzy: 42998
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 27 grudnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 lipca 2016 , Komentarze (24)

było miło a nawet bardzo, było wesoło , też bardzo, było smacznie ( jeśli to nie dusery) a teraz menu obrazkowe....żarełko jeszcze jest bo niektóre osobniki profańskie w tym moja pierworodna nie chciała dialektować się chłodnikiem. A więc 

po pierwsze primo 

kuleczki z melona galia zalane chłodnikiem z domowego jogurtu ze świeżymi ogórkami, koprem i szczypiorkiem 

po drugie primo : domowe hamburgery , fotką podrażnię was jutro bo trzeba je było szybko robić i zanosić na stół, żeby były cieplutkie :D:D no a goście czekać nie mogą aż kucharka cyknie fotkę :P

po trzecie primo : dzisiejsze jagodzianki 

I na wielki finał : Pavlova z bitą śmietaną i mnóstwem jagód, jeżyn i malin 

wszystko wysoce dietetyczne ....przewaga diety ...białkowej :D:D świadków mam ;) dobrej nocy dziewczyny ...duchota niestety dokucza nadal.

29 lipca 2016 , Komentarze (14)

można by pomyśleć...cudownie, hę?nic bardziej mylnego, możecie sobie wybrać : Kambodża, Wietnam, Tajlandia ....już parno...a wg mojego smartfona niedługo wylezie słońce i temperatura dobije do 27 C, wrrrrr. Jedyne pocieszenie ...na wadze dzisiaj 111, 4 (smiech) pół kilograma bum...od wczoraj, kaciątko będzie się cieszyło . Jestem już w środku produkcji bułek do hamburgerów...żeby się ze wszystkim na czas wyrobić piekarnię trzeba było uruchomić raniutko . I dobrze, kto rano wstaje ten piecze bułki , a niech tam ....stół już przygotowany dla gości oczywiście nie obyło się bez dialogu z małżem...ja go proszę żeby mi stół do pokoju przeniósł i rozłożył połowicznie a ten mi dowodzi że nie ma takiej potrzeby, jak stół stoi w kuchni ( a stół duży ) to mieści się przy nim 4 osoby a ja mam posadzić co najmniej 7 a może i 9 . No mówię tylko zabić i profilaktycznie posiekać, żeby nie zamienił się w zombie. dobra piękne idę papusiać a potem " formułować" bułeczki ;) i skończyć z nimi zanim wypełznę do kata . Miłego dnia

28 lipca 2016 , Komentarze (42)

:D takiego hałasu narobiło 1,1 kg które ze mnie spadło ostatnimi czasy. I wcale nie czuję się lekko i beztrosko o nie ....ta cholerna radomska duchota mnie zabije...serio serio, jak ja się cieszę że od dwóch dni popaduje deszcz, a dzisiaj nie ma słonka. Nie lubię gorąca, ale tu nie chodzi o gorąco, u nas jest piekielna duchota, jak mój małż  się skarży na duszno to już jest źle. Wczoraj się dowiedziałam że ta okropna duchota jest winą położenia miasta. O tym że jesteśmy dziurą jodową to wiedziałam od dawna, mamy bardzo niski poziom jodu w powietrzu i dlatego duże natężenie chorób tarczycy, ale że ten dół ma wpływ na taką duchotę....uuuuuuu, to ja proszę o podniesienie miasta na wyższy poziom  Ja niestety zamieniłam się w jękwę i jęczę cały czas no ale to koszmar...wychodzę z domu ujdę 50 m i czuję jak mi pot płynie po kości ogonowej, wczoraj po powrocie od kata weszłam na targ i znajoma mnie spytała czy pada ...bo moje włosy były mokrzusieńkie, na szczęście wylazłam i zaczęła się ulewa ...i do domu dotarłam dokładnie przemoczona...w każdym miejscu :D Jutro mam najazd wszystkożernych tatarów, hunów, a także hunwejbinów...jagody na kopę jagodzianek kupione, także zarówno na zamówiona przez Długoręką Pavlovą, jutro dokupię maliny i jeżyny . Jedna beza już upieczona ( powiększyłam jej rozmiary skoro ma ją pożerać 7 a może i 9 osób) drugą zaraz będę piekła, bo jutro w robocie jagodzianki a potem bułeczki do domowych hamburgerów , jak będzie gorąco ( a podobno będzie) to im jeszcze wyprodukuję chłodnik z mojego świeżutko zrobionego jogurciku z ogóreczkiem koprem , szczypiorkiem i ...melonem :p aaaa i limoniadę zrobię ...taką prawdziwą...domową i chyba przestanę tym cholerom dogadzać bo jutro oprócz garowania mam odebranie magla, kata i szybki wpad po chudziutka wołowinkę na hamburgery, a potem muszę to wszystko przerobić , uformować, upiec i usmażyć . dzisiaj w programie mam tylko ...sprzątanie komnat i robienie pazurów :D aaa i oczywiście obiady dla Paszczurzątka ( cholerka odzwyczaiłam się od ludzia w domu i to codziennie karmienie na dzwonek, bo dzwoni i melduje " wyjechałam z pracy będę za 40 minut" :D Przedwczoraj miała polędwiczkę wieprzową z kurkami duszonymi w śmietance i makaronik, wczoraj cyc kurzęci ze szczątkami sosu i makaronu i sałatkę sałaciano pomidorową z sosem z figowego octu balsamicznego. Dzisiaj będzie cyc z kaszą gryczaną i może ogórek z sosem jogurtowo czosnkowo miętowym. Ale jest pożytek z jej pracy, wczoraj przytargała mi kilka kilogramów czereśni . Powiedziała, że jak rolnicy będą jej chcieli dawać swoje " wyroby" niech bierze ...zagospodaruję to :D:D bo moje dziecko pracuje w firmie, która przygotowuje dokumentację dla rolników żeby dostali unijne certyfikaty na produkcję. Dzisiaj po raz pierwszy została rzucona samotnie w teren, ma trochę pietra...ale wierzę że wszystko będzie ok, nasi rolnicy wchodzą na rynek chiński i zaczęło się urwanie doopy z certyfikowaniem (kreci). Na szczęście z tej okazji dostała już służbowy samochód więc ja odzyskałam mój antyk Ferdynanda . I to by było na tyle relacji w ramach rekreacji. Miłego dzionka dziewczyny i kobiety i damy albo nie damy. Udaję się nakarmić ciele :D:D Bye

23 lipca 2016 , Komentarze (56)

dobrze, że to przewidziałam. Bo generalnie takie opieprzanie działa na mnie demotywująco. Serio , serio...gdyby nie to , że ja chcę pożegnać wreszcie ten pioruński nawis nieinflacyjny to bym się darła na niego też. Schudłam co prawda tylko 1,5 kg przez miesiąc ale schudłam. Przy każdej mojej próbie odchudzania tak miałam poczatek piękny ...waga leciała w dół a potem ...STOP. I w tym momencie...zaczynałam jeść , no bo człowiek głodował, efektów brak no to po diabła się katować? Tym razem jest nieco inaczej, chcę osiągnąć zamierzony efekt ale w dłuższym czasie i tak na stałe. A tu mi kat krzyczy " spinamy się do wesela, chudniemy 6 kg, robimy formę, niech wszystkim szczęki opadną na pani widok", Czy to tak trudno zrozumieć że   nie chcę...żeby szczęki opadały, chcę skutecznie. Że nie szczęki innych na ziemi są dla mnie motywacją. Widać jestem już za stara a może za świadoma, by wygląd człowieka stawiać na pierwszym miejscu i po tym oceniać bliźniego.  Jestem zadowolona ...pan który " konkuruje" ze mną ...poszedł na dietę norweską , schudł 8 kg w dwa tygodnie i już zdążył przytyć a ja od kwietnia chudnę...w różnym tempie ale chudnę. Uuuuuuuuch małpi cycek napastwił się nade mną. Powiedziałam mu ( oczywiście wszystko nie przekracza przyjacielskiego tonu rozmów) że takie darcie się na osobę grubą działa demotywująco...serio, nie wymagam żeby mi kwiaty dawał za każde 10 dag utraconej wagi ale jęczenie że za wolno chudnę....tzn. nie tyle ile on sobie wymarzył to juz jest nie halo, tym bardziej że nie stanęłam do zawodów pt. stracę jak najwięcej kilogramów w jak najkrótszym czasie w jakikolwiek sposób. A co z dobrych wiadomości? W brzuchu tj. na wysokości pępka nie mam 12 cm :D i nic mi ich nie wyżarło , po prostu to efekty katowania. Rozstępy prawie już niewidoczne i to mnie chyba cieszy najbardziej. Od września zmniejszę już częstotliwość katowania do 2 razy w tygodniu i poproszę też o masowanie nóg....niech poprawi się ich wygląd bo mi tu początki cellulitu wylazły...i won ..taka ozdoba mnie nie interesuje. Kupiłam wczoraj nowe jeansy, bo mi kolejne z doopy jadą...no nie da się nie kupować, tym bardziej że dałam za nie całe 9, 90 na allegro (smiech) no to mogę w nich przetruchtać 2 miesiące. Życzę wam miłej soboty , u nas chłodniej i nie ma słonka więc dachowania dzisiaj nie będzie....mogę sobie wynaleźć jakieś robótki domowe ....nie będzie to drutowanie ani ..szydełkowanie. Bye

21 lipca 2016 , Komentarze (29)

głupia jestem nie? Wpisywałam życzenia na kartkę dla dzieci. No i mi sentyment się włączył i spłakałam się jak cholera. Pięknie, jak tak reaguję przy kartce z życzeniami to chyba na ślub powinnam wziąć ręcznik.Życzenia wyglądają tak :

A gdyby nie ten wianek i welon ten, i mirt,

i księżyc twojej twarzy mały, zawstydzony,

mógłbym przecie pomyśleć, żem jest narzeczony,

a tyś jest narzeczona i że to jeszcze flirt.

A może rzeczywiście wszystko się nam przyśniło:

stangret, kareta, wieczór, mój frak i twój tren,

i nasze życie twarde i słodkie jak sen.

Nie byłoby małżeństwa, gdyby nie nasza miłość.

Niech wasz sen trwa do końca świata a nawet jeden dzień dłużej( to już od mnie;) autorsko) 

Co do mojej wagi to stoi. No ale...jak się wczoraj miało fazę na żarcie, nie nie na jedzenie, na żarcie...najadłam się chleba z masłem :D bardzo wykwintne jedzonko. Jutro się osłucham jak świnia grzmotu od mojego kata, bo mamy comiesięczne ważenie i fotografowanie. Trudno ...niech ruga, ja go uprzedzałam że nie będę chudła w takim tempie w jakim on sobie wymyślił, bo żadnych cud diet nie będę stosowała, żeby rozwalić metabolizm. Zresztą już kiedyś tu pisałam, przeszło mi parcie na " szybko" , zdecydowanie zmieniło się na " powoli a trwale" . Dzisiaj teoretycznie mam " luźniejszy" dzień więc podrepczę na targ, kupię trochę fasolki do obiadu , przez zalęgnięcie Paszczura  mam teraz zmieniony rytm dnia, bo obiad jem zamiast podwieczorku koło 17 tak jak ona wraca do domu ...no i muszę coś produkować i pod nią....wczoraj miała sznycle wiedeńskie ( ja już nic nie jadłam po tym chleboopychaniu), dzisiaj tez będą wiedeńskie z fasolką i kaszą gryczaną ( to akcent polsko radomski) :PP jutro będzie coś egzotycznego bo mam chudą mieloną wołowinkę i tortille więc coś tam coś tam wyprodukuję, ale to będę myślała jutro. Miłego dzionka kobietki idę osuszyć łzy(szloch)

16 lipca 2016 , Komentarze (34)

jak zrobić mi to mogłaś? No właśnie ...jak mogłam? No kurczę, nauczyłam się od babci i siama...i lubię. Ale przyznam że dzisiaj to mnie rodzinka załamała ...i to nie tylko moja :D, Wężyków jadowitych ( a może jedzących) tyż. Wstałam raniutko....zrobiłam kremik i ułożyłam malinki , co możecie zobaczyć na zdjęciu w poprzednim wpisie...namyśliłam się i dodałam jeszcze pod malinkami listki świeżutkiej mięty. Zadzwoniłam do Małpencji, o której będą...jak usłyszałam godzinę przyjazdu to się zabrałam za ...jagodzianki, bo przecież rozpaczała, że wszyscy jedzą tylko nie ona. Ponieważ Długoręka mi kupiła cały kilogram ( nie litr) a kilogram jagód to zaczyniłam ciasto z półtorej porcji , wyszło mi 26 bułek . Robiłam je 25 min. Siostrzeniec się śmiał , że niecała minutka na bułeczkę. No ale to trzeba przekroczyć magiczne 100 bułeczek wyrobionych i wtedy szybciutko idzie ich produkcja. Oczywiście mówię tu tylko o rozklepywaniu, nadziewaniu, sklejaniu , formowaniu i myzianiu jajem z mlekiem ;), Dzisiejsze bułeczki wyglądały tak

dosłownie...wyglądały.(szloch) Została jedna dla Baankomatu. Reszta spoczęła w przepastnych wnętrznościach córki, zięcia, oraz Długorękiej z rodziną. W trakcie wyciągania pierwszej blachy bułeczek, wpadł mój niezwykle pożyteczny siostrzeniec. Rzucił okiem na blachę, wziął pieniądze dla babci i pognał. Ledwie je wylukrowałam i wywlekłam drugą blachę bułeczek ..wkroczyły moje dzieci. I zaczęły od ...gorących bułeczek oraz pytania czy gołąbki już są....eeee no i było tak ...bułeczki, kawa i tort urodzinowo imieninowy dla zięcia ...czyli ta beza z malinami , chwilę potem gołąbki ...Powiem wam, że ja jestem naprawdę przeszczęśliwa ( z racji komplementacji również) że mieszkają 100 km ode mnie i nie muszę ich żywić ...normalnie poszłabym z torbami w ciągu 3 dni i  nie myślę tu o pójściu na targ czy do innego sklepu(smiech), no chyba że by mi dawali kici kici na to jadło. Daj im Boże zdrowie ...zięć wciągnął 4 gołąbki ...co prawda bez ziemniaków ani chleba no ale ...stwierdził że najwyżej pęknie w Polskim Busie w drodze powrotnej, ale tak pysznych gołąbków nigdzie nie zje. Pojedli i pojechali po obrączki, których nie odebrali, bo pan jubiler zrobił im po swojemu czyli z frezem, którego oni nie chcą i ma im te obrączki poprawiać. Wpadli też do Selgrosu po alkohol ..wszystko co chcą jest, więc za dwa tygodnie zrobią zakupy . Ledwie wrócili, spakowałam im pudełeczka, słoiczek z sosikiem do gołąbków, bułeczki , kawał tortu i miętę ( chyba jak im wątroba strzeli to będą żuć świeże listki) a tu mi coś tupie po schodach ....okazało się że to rodzina gadzia...ani chybi najmłodsza żmijka  powiedziała, że ciotka produkuje jagodzianki. No i karmiłam...babką ziemniaczaną, potem tortem a na koniec jagodziankami . I zostały mi ...okruszki i statysfakcja 8) bo dobrze gotująca siostra pochwaliła, jak również dzieć jej wyraził aprobatę. Tak że zapomniałam już o bolących wczoraj plecach ...jednak taka radość niegłodnych i niespragnionych cieszy. A niech tam ...następna większa wyżera będzie za dwa tygodnie ...nawet gość z połednia przybędzie . Dobrze że ubrana będzie...bo jak by naga przybyła to jeszcze i odzieniem bym się dzieliła ;). Co wam powiem to wam powiem...czas mi dzisiaj tak przemknął jak z bata strzelił ale....teraz muszę się ciut zregenerować bo ledwie na ślepska widzę. Miłego popołudnia kobiety, miłego.

Ps. I wy się dziwicie że ja nie podżeram ...a co niby mam podżerać...jak tu wspomnienie o jadle zostało (duch)

16 lipca 2016 , Komentarze (34)

Dla wszystkich (smiech) udanego dnia. 

15 lipca 2016 , Komentarze (25)

eeee do piekła chyba bym wolała , ze względu na atmosferę :D:D będę szła. To małpie rasowe zaczęło wczoraj przed 18 jęki " eeeee , co będziesz robiła mamo z borówkami"? ( w weekend nazbierali własnołapnie cudownych borówek amerykańskich u kumpla na plantacji) " zjem"  , " eeeeee a obiecałaś bułeczki z borówkami, zabrałabym jutro dla Tomka i watahy" " goń się...jestem zmęczona" . I żwawym krokiem oddaliłam się z kuchni , ale gdzie tam ...sumienie mnie tak żarło że chyba na ulicy było słychać chrup, chrup, chrup. I jęki potępionej duszy Paszczurzej wtórowały owemu chrupaniu. Wróciłam, wyjęłam z lodówki drożdże i powiedziałam że za godzinkę zrobię jagodzianko borówczanki. Jako rzekłam zrobiłam. Pierwsze 10 bułeczek zrobiłam z borówkami - pierwszy raz w zyciu, polecam, borówek nie posypywałam cukrem, są super słodkie i bułeczki nimi nadziane były bardzo dobre ( jak dla nas, nie lubimy zbyt słodkich ciast) do tego przecież jest lukier na wierzchu. Kolejna 10 była nafaszerowana jagodami , które mi dobra , miłosierna siostra zakupiła :D. Paszczur raz dwa trzy zapakował bułeczki w pudło i dzisiaj pojadą z nią do Łodzi. Niech spróbują się nie zachwycać moimi wypiekami to im staną ...kością :<. Na tacy jeszcze zalega kilka jagodzianek....dwie zabiorę do kata , dzisiaj to ja będę się nad nim znęcała , bo on na " diecie" a co ...mama zje i Tosia ;) Ciekaw czy moja Długoręka " intuicyjnie" wywęszy żarło. Swoją drogą to ja chyba zastrajkuję....dwa razy w tygodniu jagodzianki , no ludzie trzymajta mnie...jutro będę piekła kolejne. Sio, sio, sio...dzisiaj czeka mnie popołudnie nad gołąbkami i bezą eeeech ....wesołe jest życie w " piekielnej kuchni" (smiech) Dobrze że zrobiło się prawie zimno....da się spokojnie szaleć. Miłego dzionka wszystkim . 

Aaaa na pohybel siestrze.....poleciało kolejne 0,2 kg :D

14 lipca 2016 , Komentarze (29)

i nie ma ....odrobiny sadła :D i dobrze i niech sobie idzie w diabły i nie wraca. dużo piję...dużo trzy butelki wody dziennie ale dzięki temu przy tych duchotach nie miałam problemów z opuchliznami jak moja siestra :D, dzisiaj radosna jestem od raniutka, mży, jest chłodniej a nie tak jak wczoraj ściema ....zasugerowałam się wyglądem nieba a tak naprawdę padało i było pioruńsko duszno, jednym słowem Sajgon...przynejmniej człowiek nie musi kasy wydawać na podróż do Azji w porze monsunowej 8). Dzisiaj idę do maestra... świeży kolorek, chociaż ten stary jeszcze przyzwoicie się trzyma, no ale jak się nie pływa to chlor nie ma co wyżreć a i jak idę dachować, to chusteczkę na czerep oblekam, raz dla ochrony koloru dwa dla zbioru wody, która mi ślepska zalewa (uff). Bedę jeszcze musiała 5 tygodni wytrzymać z trochę dłuższymi włosami, żeby mi na imprezę mógł zrobić " Burdello bum bum" na głowie :D:D czyli kontrolowany bałagan :D. Jakoś to przeżyję, chociaż przy takich warunkach atmosferycznych jak wczoraj to wyglądam koszmarnie....głowa mokrzusieńka jakby mi ktoś wiadro wody wychlustał no ale....przecież w czepku pływackim nie będę chodziła...trudno, chociaż....gdzieś w szafie mam kapelusz prawie gangsterski :D:D . Ok, dzisiaj będzie milej wędrować do maestra . No małż udał się na targ , po zakupy gołąbkowe , ja wywlekłam białka z zamrażarki, niech mi się rozmrażają na urodzinowo imieninową bezę dla zięciunia, coś zdechłego wywlekłam z zamrażarki na obiad ( na oko wygląda na woła(pomysl)) może gulasz nam wyprodukuję z warzywkami ....zobaczę jak wrócę, cycuś z indyka się piecze, zlew opróżniony ...czyli ranny plan wykonany, teraz pora na śniadanko , miłego czwartku ladies :D 

13 lipca 2016 , Komentarze (19)

miła temperatura 19 stopni, chmurki , a całą noc padało , nareszcie. Po wczorajszym koszmarnym dniu to prawdziwa rozkosz...szło wczoraj kopyta wyciągnąć nie z gorąca ale z duchoty, dawno już takiej parówy nie było...sauna za darmo. Paszczur jeździ do pracy więc ja jestem skazana na nóżki i tele ...komunikację miejską. Wczoraj z rana przedostatnia przymiarka pierwszej kiecki ...wygląda naprawdę lepiej niż myślałam, za tydzień kontrola calości, z wszytymi rękawkami i przymiarka drugiej kiecki na przebranie...nie będzie zmiłuj, przy ciepłej nocy i moich szaleństwach jedna kiecka będzie schła druga będzie moczona :D. Po powrocie od krawcowej szybki wpad do domu, zmieniłam koszulkę i powlokłam się do kosmetyczki, dobrze że jak od niej wyszłam to zaczęło padać, zadzwoniłam po małża , szczęśliwym trafem był akurat u klientów obok i zgarnął mnie z krawężnika ( hehehehehe) i przywiózł do domu ...gdzie padłam , bez mała , bo za moment podjechał mi kurier z lekiem dla mojej ślepotki i dostał opiernicz. spytałam po co podaję nr telefonu, gdyby nie to że miałam podwodę, to by pan całował klamkę od furtki i wracał , bo za leki musiałam zapłacić. Potem to już tylko przyszło Długorękie dziecko , na szczęście jest kumaty i samoobsługowy i papu sobie zrobił :D wczoraj wcinał chleb z miodem . Po 4 się zwlekłam albowiem Paszczur zaanonsował , że wraca do domu , więc się powlokłam do kuchni i zrobiłam jej obiecane kluski leniwe. za to nie mam pomysłu na dzisiaj...chyba wracając od kata pójdę na targ, kupię takich super dojrzałych pomidorów i zrobię pomidorówkę ze świeżych pomidorków duszonych na masełku ze świeżą siekaną b(r)azylią :PP. Generalnie to mam chęć na ...nic! o i to jest to. Miłego dnia kobietki. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.