Witam Was cieplutko:-)
Ostatni raz byłam tu w czerwcu z wagą 87,5, a potem tylko gorzej, bo waga wzrosła mi do 95 kg. W czerwcu starałam się trzymac dietę i nawet chodziłam na siłownie i schudłam do 84kg., ale w lipcu okazało się, że jestem w ciąży z czego bardzo się ucieszyłam, że w końcu po 12 latach małżeństwa udało mi się zajsc... Niestety moja radosc była zbyt przedwczesna, bo w sierpniu okazało się, że mam ciąże zatrzymaną (tzn. płód przestał się rozwijac) i pod koniec miesiąca znalazłam się w szpitalu gdzie wymuszano mi poronienie. Potem już było tylko gorzej, bo się załamałam i zaczęłam jesc... Żeby tego było mało to dwa tygodnie później zwichnęłam kostkę i trafił mi się gips na 3 tygodnie, a efekt był taki, że jadłam dalej i się jeszcze do tego nie ruszałam, bo nie mogłam, a kilogramy sobie rosły... Fakt, próbowałam się ogarnąc we wrześniu, ale nie dałam rady. Po prostu wtedy jeszcze byłam zbyt słaba psychicznie.
Teraz wiem, że muszę coś w końcu ze sobą zrobic i nawet już zaczęłam... Od 23 stycznia jeżdżę na rowerze stacjonarnym (prezent na gwiazdkę hehe) i staram się jesc zdrowo, czyli 5 posiłków dziennie... Ale czasami wpada mi coś niezdrowego w ręce, ale w miarę daję radę i efekt jest taki, że teraz ważę 93,5kg., a wcześniej było 95kg. Ja na vitalii jestem praktycznie codziennie i dużo czytam Waszych pamiętników, ale się w nich nie udzielałam, bo sama nic nie pisałam w moim, więc było mi głupio. Wróciłam do pisania dlatego, że nie ukrywam, że przyda mi się wsparcie w tym przedsięwzięciu, czyli walki z kilogramami... Bo wiadomo, że razem zawsze raźniej. Obiecuję się odzywac w miarę możliwości i pisac o efektach.
Z góry dziękuję za wsparcie.
Pozdrawiam i życzę miłego wieczorku:-)))