15.07.2008
Remontu ciąg dalszy. W domu brud, kurz i sama nie wiem co jeszcze, jestem wykończona, a to tylko początek. Z dietą różnie, próbuję ograniczać mój rozdmuchany żołądek, ale niestety nie jest łatwo. Jeszcze 4 dni i wyjeżdżamy. ...
Będzie pięknie ................... za 4 dni...............
14.07.2008
Wiadomość dnia......
moi rodzice wyprowadzili się.......
Jest super, jestem tak zmęczona, nie czuję nóg, pleców (albo czuję je aż za dobrze).
Ale pokolei, wyprowadzili się w piątek (oczywiście połowa bambetli została), więc my po pracy wieczorkiem zabraliśmy się za składanie mebli - tak do północy. W sobotę od rana - zamawianie materiałów do remontu, i dalsze składanie mebli, no a później przenoszenie wszystkich rzeczy.
Ale i tak jest pięknie, wczoraj byliśmy odwiedzić synka na koloniach. Dzisiaj w pracy trochę poodpoczywam, a później znowu do sprzątania tego bałaganu. Od razu mam lepszy humor, tylko żeby jeszcze pogoda była ładniejsza. Ale nie można mieć wszystkiego. Podrowienia!!!!!
08.07.2008
Ehhhhh, wszystko jest do kitu. Mamuśka szuka powodu do kłótni, chodzi jak burza gradowa i czepia się najbardziej mnie, bo kogo by innego. A ja wyczekuję, chociaż czasami nie daję rady i jej odpowiadam, a później jestem zła że dałam się podpuścić.
Diety nie ma, ruchu tyle co kot napłakał - czyli przy prasowaniu, sprzątaniu. Syn wyjechał na kolonie, będzie za 2 tygodnie. W ogóle za 2 tygodnie będzie pięknie - jedziemy na urlop, tym razem Góry Stołowe i okolice, na samą myśl już się cieszę jak małe dziecko. A później wracamy do domu, który w tym czasie będzie ogarnięty remontem.
Tak, tak zdecydowaliśmy się na remont, bo "wykurzyć" rodziców z domu, wiem, że to jest okropne ale ja już chcę być sama.
No ale o remoncie napiszę później.
PA Pa.
03.07.2008
Dalej tkwię w beznadziejności, brak chęci na cokolwiek, oczywiście oprócz jedzenia. Nic mnie nie cieszy, gdy wracam do domu po pracy. to najchętniej leżałabym cały czas w łóżku, i żeby tylko nikt nic nie chciał. Wiem, że to nie jest w porządku, ale nie potrafię sobie z tym poradzić.
27.06.2008
A miało być tak pięknie, dzień się kończył i nawet pod względm dietkowym był ok, gdyby nie.... no właśnie kłótni z mężem, no i zagryzanie tego parówką. Coś mi się zdaje, że te moje problemy związane są z mieszkaniem z moimi rodzicami - to już rok jak mieszkamy razem, a ja przytyłam 10 kg (szok). Moja mama jest kochana, ale ciągle się wtrąca, ingeruje we wszystko. Wczoraj zaatakowała mnie dlaczego w domu nie ma obiadu (ja wróciłam najpóźniej bo była impreza w żłobku), później mąż też dlaczego nie ma obiadu. Więc odpowiedziałam, że służąca wzięła dzisiaj wolne i ja mam już dosyć- gotowania dla wszystkich, sprzątania całego domu, po prostu jestem zmęczona. I co ..... skutek był taki że wieczorem pojechałam zrobić zakupy do Biedronki i o 22-ej robiłam obiad na dzisiaj. To jest chore.
Ale jeszcze miesiąc (taką mam nadzieję) i rodzice się wyprowadzą, a ja może odetchnę.
A jeśli chodzi o dzisiaj to się staram, mam nadzieję, że zbytnio nie polegnę.
26.06.2008
Nie pisałam, tak długo bo nie było oczym. Zaglądałam ciągle do Was i gratuluję wszystkim postępów w walce z kilogramami.
No cóż jeśli chodzi o mnie to jest beznadziejnie. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale nic mnie nie cieszy, nic mi się nie chce, oprócz oczywiście jedzenia. Diety zero, ćwiczeń zero i najgorsze jest to że nie potrafię sobie z tym poradzić. Cały dzień spędziłabym najchętniej w łóżku, tylko żeby nikt nic nie chciał.
Ja już tak dłużej nie chcę!!!!!
Nie wiem, może ja po prostu potrzebuję porządnego odpoczynku, bo nie pamiętam kiedy ostatnio taki był. Ciągle praca, praca, dzieci (nie że ja na nich narzekam), dom, czyli sprzątanie, pranie, gotowanie i tak w kółko. Chociaż ostatnio to nawet nie chce mi się sprzątać, gotować a o praniu czy prasowaniu nie wspomnę. Urlopu chcę i dnia (jednego) tylko dla siebie.
Narazie, to tyle, może jutro będzie piękniej - będzie piątek.
12.06.2008-11 dzień
Upewniłam się jeśli chodzi o lodówkę, kupimy wysoką na 2 metry, a co tam, może chociaż ręcę mi się wydłużą.
Wczorajszy dzień jako tako mogę nawet uznać, zamiast obiadu były paluszki, a to dlatego że w kuchni nie podzielnie walczyła moja mama, a ja już nie miałam ochoty z nią walczyć, więc zrezygnowałam z obiadu. Ponieważ byłam wściekle głodna, rzuciłam się na paluszki- nie nie nie zjadłam całego opakowania, no może z 1/3 opakowania. Za to wieczorem wypuściłam się na zakupy- sama bez męża i dzieci. Upolowałam spodnie (rozmiar 46) i bluzki (a tutaj ciekawostka rozmiar M). Ostatnio dopadło mnie szaleństwo kupowania rzeczy, a to dlatego, że wcześniej nie było mnie stać na takie ekstrawagancje, często gęsto chodziłam ciągle w tym samym - wiecie jedne spodnie 4 bluzki i to wszystko. Gdy mieliśmy gdzieś wyjść, ja zawsze miałam straszny kłopot bo nigdy w mojej garderobie nie było nic godnego uwagi, a to stąd,że było mi głupio kupować rzeczy na moje cielsko, po prostu się wstydziłam. Ale teraz postanowiłam z tym skończyć, bo jeśli teraz nie zadbam o siebie to kiedy - na emeryturze. Stąd moje zakupowe szaleństwa - odbudowanie mojej bardzo ubogiej garderoby. I nawet się nie wstydzę buszować na działach dla osób troszkę większych. Ale muszę pokonać jeszcze jeden lęk, związany z moim mężem. Ja przy nim mogę kupić tylko górną część garderoby tzn. koszule, bluzki itp. -te części ubioru gdzie rozmiar oscyluje od M do L, nigdy to nie są spodnie czy spódnica, po prostu boję się pokazać mu jak wielkie rzeczy noszę. Nie wiem chyba jestem nienormalna, przecież on i tak widzi mój tyłek i wie jak wielki jest, no ale w kwestii zakupów nie potrafię się przełamać.
To tyle rozważań, do jutra pa pa.
11.06.2008-10 dzień
Dalej poszukuję motywacji, którą posiadałam jeszcze w zeszłym tygodniu, nie wiem może ma teraz urlop. Walczę dalej z jako takimi rezultatami, wczoraj zjadłam już mniej niż przedwczoraj, ale to i tak było zbyt dużo, jestem ciekawa jak dziś będę się sprawować.
W domu planujemy zrobić mały remoncik, który pochłonie wszystkie nasze oszczędności, narazie szukamy lodówki. I w tym problem jak wiecie mam 1,62 m wzrostu, a wybrałam lodówkę 2 m no i nie mogę dosięgnąć do najwyższej półki- i teraz dylemat czy kupić trochę niższą (ale ona ma z kolei mniejszy zamrażalnik) czy jednak wyższą i przystawiać sobie krzesełko, gdy będę chciała schować coś głęboko. Tak sobie teraz pomyślałam, że to może nawet dobry pomysł pochować wszystkie słodycze na najwyższą półkę w lodówce i pozabierać krzesła tak bym nie mogła się do nich dostać. Tak to jest dobry pomysł.
10.06.2008-9 dzień
No niestety, nie wiem czy to brak motywacji, chęci, czy konsekwencja weekendu, ale wczorajsze popołudnie to podżeranie, obżarstwo do wieczora. Już sama nie mam siły, to jak walka z wiatrakami, dziękuję Rubi06 za słowa otuchy, ale sama już przyznaję jestem beznadziejna i słaba. Dzisiejsze śniadanie również było zbyt bogate, to po prostu jest jakieś uzależnienie, a dzień dopiero się zaczął. Boję się pomyśleć co będzie później, no ale nie będę się poddawać.
09.06.2008-8 dzień
Ojojoj, znowu poległam, oczywiście na polu dietkowym i oczywiście w weekend. Było u nas dużo znajomych, dużo dobrego jedzonka, troszkę za dużo alkoholu. Było super, przyjemnie, no ale ..... diety żadnej, a nawet zostało zarejestrowane przeze mnie obżarstwo.
WSTYD Kaśka, co ty robisz!!!! Dzisiaj z podkulonym ogonem wracam do walki z moimi grzechami i z mrówkami, które włażą przez garaż do domu i oblegają już kuchnię.