Lubię śpiewać, interesuję się tym od dziecka, aczkolwiek nie zapisywałam się do szkół muzycznych, jestem raczej amatorem-samoukiem :) Ponadto lubię zasiąść przed komputerem gdy pogoda za oknem nie dopisuje, pograć w jakieś odprężające gry, obejrzeć serial na netflixie, acz różnie to z czasem bywa - przez pracę i obowiązki domowe ;P
W sumie to trochę mi się tutaj pozmieniało :D Co prawda lubię te gry i seriale, ale teraz bez treningów czuję pustkę i stały się nieodłącznym elementem w moim życiu :)
Edit2024: Po ciąży trochę zostało nadprogramowego ciałka i znów trzeba zakasać rękawy i wprowadzić samodyscyplinę ??
I cały dzień zleciał w mig. Po urlopie już, jutro do pracy... Ehh, nie chce mi się 🤪
Dzisiaj zaliczyłam 40min treningu, dałam z siebie tyle ile byłam w stanie. Frustruję się kiedy ćwiczenia wychodzą mi dość niezdarnie... Ale naprawdę się staram. Diety przestrzegałam jak trzeba. Pospacerowałam z pieskami kilka razy. Przygotowałam sobie jedzenie na jutro do pracy, jakąś sałatkę, przekąskę w sensie, bo później i tak po pracy obiad będę robić i zostanie mi kolacja do zrobienia oraz coś na następny dzień. Chociaż właściwie to we wtorek mam już popoludniowki do końca tygodnia, ten jutrzejszy ranek to chyba dla zmyłki 🙈
Ciekawe czy pogoda jutro dopisze, nie sprawdzałam prognozy, jakby było fajnie to na rowery by się poszło, bo narzeczony będzie miał teraz wolne 2 dni, dzisiaj ostatnią nockę ma... To akurat, wróci, pójdzie spać i jak wrócę z pracy to pewnie dopiero wstanie =) to takie dotlenienie mu dobrze zrobi mam nadzieję
Położę się dzisiaj do łóżka o normalnej porze (czyli zaraz, bo już 22 wybiła). Jakoś po urlopie to wolę nie sprawdzać, czy wstanę, jak za późno zasnę 🤭🤭 Obawiam się, że w budziku drzemki bym co chwilę włączała 🙈🙈🙈
Dobrej nocy wszystkim życzę i wytrwałości w dążeniu do swoich celów ❣️❣️
Post krótki, bo z telefonu i już nie chciałam edytować poprzedniego wpisu.
Wczoraj się zmobilizowałam na wieczór, żeby poćwiczyć - zakwasy (DOMS) trochę odpuściły, mięśnie się zregenerowały po 'wolnej' środzie =)
Także zaliczyłam trening cardio + wzmocnienie z cyklu dla początkujących (z Martą Kruk) i później przy spacerze z pieskami, jak już załatwiły swoje psie sprawki 🤭 wzięłam je na porządny przemarsz wokół jeziora. Jak wczoraj wróciłyśmy jakoś 22:20/30 tak padły ze zmęczenia i jeszcze śpią sobie (9:56). Niby nic takiego, spacer, ale jakby podkręcić tempo chodu to robi robotę (i dla mnie i dla psiaków)
A teraz śniadanko, kawka, pieski wyprowadzimy na dwór i ruszamy z narzeczonym na rower trochę :D
Wczorajszy wieczór uciekł mi na sprzątaniu w szafkach z ubraniami, nie dziwota, że nic nigdy nie mogłam znaleźć, bo większość rzeczy która tam była to albo była poniszczona, albo już po prostu nie nosiłam bo za małe... Niektóre ubrania to w ogóle nie były na moim ciele założone wcale, tak tylko biorę od innych te ubrania jak ktoś oddaje, niektóre noszę, a niektóre trzymam - a bo może włożę. No i tak po prawie 3h godzinach mierzenia, przekładania/składania ubrań - wybrałam te, które się już nie nadają i te które mogę wrzucić do kontenera PCK - wyszły dwa 60L worki ubrań. Mój narzeczony był w szoku... I śmiał się ze mnie, że tyle tego trzymałam. Wiem, że te ubrania z kontenerów różnie trafiają, co lepsze to do second handu, co gorsze to na szmatki do zakładów jakichś na ściery. Chyba wolałam tak się pozbyć niż całkiem do śmieci wyrzucać, albo bawić się w sprzedawanie ciuchów - nie mam do tego głowy i nerwów, już wystarczy że i tak pracuję w handlu - zatem wiem jacy klienci bywają 😵
↑ udało się zredukować moją szafę do jeszcze schudnę i noszę ↑
Dzisiaj planuję spojrzeć jeszcze w półki z miskami, jakimiś kuchennymi akcesoriami - przydałoby się zredukować ilość tego do niezbędnego minimum :) Mój Matik zawsze twierdził, że chciałby mieszkanie mieć w stylu minimalistycznym, bez zbędnych "durnostojek i kurzołapów" na półkach. Szybciej się sprząta i wygląda względnie czysto i przestronnie. Chciałabym te szafki/półki ogarnąć zanim wrócę do pracy z urlopu, później nie będę miała do tego chęci, a lepiej nie chomikować rzeczy... Pamiętam jak 2 lata temu przeprowadzaliśmy się tutaj. Już wtedy wyrzuciliśmy/porozdawaliśmy pełno rzeczy bo obecne mieszkanko jest połowę mniejsze - zatem mniej miejsca na szpargałki.
Myślę, że tu gdzie obecnie mieszkamy, może jeszcze z rok, dwa tu pobędziemy. Teraz odkładamy na wesele, a powiedziałam, że następna i ostatnia przeprowadzka będzie na "własne" 4kąty :) Chociaż patrząc realnie to i faktycznie własne będzie dopiero po jakichś 30 latach, no i przy tej inflacji strach brać kredyt, dlatego wolimy się przygotować na to, niż brać na hurra, jeśli będziemy mądrze wydawać pieniądze, przy czym oszczędzać, to mam nadzieję że damy radę.
↑ .~.Coś w ten deseń będzie.~. ↑
A przeprowadzać się na kolejną stancję moim zdaniem jest bezsensu, bo mamy 2 psy, one już się tutaj przyzwyczaiły, uspokoiły, nowe miejsce to dla nich ogromny stres, a rozłąka i ich płacz kiedy wychodzimy do pracy mogłaby nam i sąsiadom nadszarpać nerwy. Teraz jest dobrze, bo tak nie płaczą za nami i sobie śpią jak nas nie ma, albo się razem bawią.
Sypnęłam trochę memów, co by urozmaicić wpis, bo normalnie esej poszedł 😁🤪 A Wy drogie Vitalijki, jak ogólnie radzicie sobie z porządkami? Bardziej chomikujecie rzeczy, czy w miarę na bieżąco się pozbywacie tego co już nie potrzeba? Czy może tak jak ja, jak jakieś chęci najdą raz na X miesięcy😁 Pozdrawiam wszystkich ♥
Od wczoraj wdrożyłam treningi do swojego życia, mam nadzieję, że jak wrócę z urlopu do pracy to mimo wszystko podtrzymam postanowienie :D Różnie to bywa, nalatam się niekiedy w pracy, ale jednak to nie to samo co potrenować. Najgorsze jest to, że nie lubię ćwiczyć w czyjejś obecności, nawet w obecności narzeczonego. Wstydzę się i krępuję (dlatego w życiu nawet na siłowni nie byłam, a w-f w szkole to była katorga dla mnie pod tym względem).
Chociaż kiedyś się przełamałam i ćwiczyłam przy nim, żadnych kąśliwych uwag nie słyszałam, ale patrzył i się uśmiechał tak serdecznie. Ale mnie to peszyło, nie wiem czemu. Wolę jak jestem sama a jedyny wzrok jaki akceptuje to moich psiaków, chociaż bywało, że i je z pokoju musiałam ewakuować, bo pchały się do mnie jak miałam ćwiczenia na macie :D Takie przytulaśki dwie 😍
Postanowiłam. Biorę życie w swoje ręce, choćby nie wiem co. Nie po to walczę, by się poddawać. Dzisiaj zrobiłam trening od.... niepamiętnych czasów, wmawiałam sobie, że w pracy mam dużo ruchu itp. dieta wystarczy, to nie muszę nic więcej. Akurat. Co prawda ćwiczenia nie były wymagające, odpaliłam sobie trening na Youtube z cyklu "dla początkujących/ze słabą kondycją", żeby się oderwać od tego zasiedzenia. Po wszystkim uśmiech, endorfiny, ale jednak partie ciała, które ćwiczyły podczas treningu czułam. Tj. brzuch, uda, pośladki. Takie standardowe trio można powiedzieć :)
Cieszę się, bo dało mi to takiego kopa do działania, no i też coraz więcej osób mi mówi, że widać, że kilogramy uciekają - to również budujące :)
Lecę zaraz do kuchni, zrobić szamkę. Kilka dni temu byłam u fryzjera to z tych żółtych z mega odrostem już, zrobiłam sobie o takie o <3
Tak jak w tytule, we wtorek byłam na ekstrakcji 7 i 8mki, obyło się bez cięcia dziąseł i sprawnie, więc mogę mówić, śpiewać, pracować, jeść (ale ostrożnie). Tylko kurczę, od miesiąca może? Jakoś tak nie pilnuję diety, wiadomo, ceny wszystkiego w górę (pracuję w supermarkecie i widzę jak szalenie szybują, szkoda, że nie w dół), na stacji paliw, na totem to już nawet nie patrzę, prawie 8zł/l, no kilku groszy dosłownie brakuje. Dramat. Dramatem jest także właśnie - moja motywacja, a raczej jakieś zgliszcza, no szukam samych wymówek, żeby tylko nie stać przy garach, żeby nie ćwiczyć (HOHO, bo przecież się nalatam w pracy), a czuję takie poczucie winy, że nie trzymam się swoich postanowień. Waga się trzyma na poziomie, na którym ostatni raz ją zostawiłam, czyli nie przybieram, nie tracę kg - to chociaż tutaj plusik. Potrzebuję kopniaka, takiego porządnego kopniaka do działania, za lekko ponad rok, stanę na ślubnym kobiercu, chciałabym by ten dzień był piękny, żebym nie musiała się martwić, że źle wyglądam itd... A później zdjęcia przeglądać przez palce :( No nic, muszę się wziąć w garść - lubię te pamiętniki, jakoś tak mi lżej, jak wylałam te myśli.
Pozdrawiam wszystkich wytrwałych :)) Miłego weekendu
Uhh... Jutro (w sumie dziś) o 12 czeka mnie usunięcie górnej ósemki. Boję się okropnie, ale nie tak jak za pierwszym razem. Chciałabym już być po wszystkim.
Niech moc będzie ze mną dziś. Praca od 14 do 1:30, nową promocję trzeba przygotować dla klientów... Nie cierpię tych gazetek, ale co zrobić.
Caly dzisiejszy jadłospis spakowany w pudełka, słoiczki :D damy radę... Przez te niestandardowe godziny pracy ciężko było mi trzymać dietę i się zorganizować, ale chcieć to móc.
Hej wszystkim. :) Ciężko idzie z trzymaniem diety, będąc na rozjazdach, urodziny szwagra (100km dalej od domu), potem nocowanie u moich rodziców. Pojechaliśmy tam z moimi psiakami, wiedziałam, że zostawię swój samochód mojemu tacie, żeby rzucił na niego swoim okiem, co tam jak tam do zrobienia. Zatem psie książeczki i kagańce spakowałam na ten weekendowy wyjazd. Wczorajsza podróż powrotna pociągiem z moimi psiakami to był kosmos -.- O ile ta moja większa psica stała w miarę spokojnie, na pewno było jej niewygodnie, ale była cicho, to mały pierdek (Luna) całą drogę stękała, pauza była jak ktoś przechodził do wagonu dalej, wtedy wstrzymywała nawet oddech, żeby lepiej się wsłuchać w dźwięki, które dawały rozsuwane drzwi. No, ale jakoś tam wróciliśmy, godzina (chwała temu na górze, że tylko tyle) jazdy pociągiem i tak trwała dla nas wieczność, ale później spacerkiem z dworca potuptałam z moimi psiakami do domu. Mój luby musiał tylko skoczyć do pracy po klucze, bo dzisiaj rano on otwierał sklep.
Wykończona byłam po tym weekendzie, dobrze, że mam teraz tydzień wolnego, to wrócę na prawidłowe tory z dietą i będzie cacy.
Oh, dzisiaj walentynki... hehe, mieliśmy iść do kina na "Nasze magiczne Encanto" (niekoniecznie pod dzisiejsze "święto", po prostu chciałam to obejrzeć :D), ale sprawdzałam repertuary, w jednym kinie wcale tego nie grają, a w drugim seans właśnie trwa (zaczął się od 10), a mój narzeczony w pracy do 16, także do tego czasu muszę wymyślić jakieś inne plany :)
Witam wszystkich goszczących mój pamiętnik ^^👋 Coś tu naskrobię od czasu do czasu. Powróciłam do diety jakiś miesiąc temu z mniejszą determinacją jak na początku (w sierpniu), aczkolwiek staram się prowadzić ją należycie. Trochę się gubię, aczkolwiek wystartowałam teraz z wagi 105 kg (po pauzie na szczęście nic nie przybyło od ostatnich sukcesów ze zrzucaniem wagi, czyli raczej nie powinno być efektu jo-jo). Dzisiaj stanęłam na wadze, bo dawno nie kontrolowałam jej. Magiczny ekranik pokazał 103kg, wow. Coś tam ucieka, powoli, bo od połowy stycznia staram się działać. Aczkolwiek nie ćwiczę. Ciężko mi dietę pogodzić z pracą, aczkolwiek pracując w sklepie, mieć dostęp do słodyczy i innych rzeczy mniej zdrowych, nie ulegam pokusom - staram się wybierać zdrowsze rzeczy, owoce, jakieś kanapki z domu zabierać, coś na ciepło też pakować do pojemników. Byłoby w porządku, tylko ja jestem osobą najbardziej produktywną w pracy, w domu już nie mam tyle chęci na jakiekolwiek działania, stanie w kuchni 'przy garach'.
Wypracowałam sobie picie wody, w pracy i w domu tylko to +jakaś herbata lub kawa, jedna w ciągu dnia, bo słodzę i to jest mój jedyny cukier w ciągu dnia - ten w kawie lub herbacie. Wystrzegam się czekolad, chipsów, no wszystkiego, co było moją codziennością w 2018r i co przyczyniło się do tego, że pewnego dnia, magiczny ekranik pokazał mi 122kg. To było jak zderzenie z wielkim kamiennym murem, popłakałam się i zaprzysięgłam sobie samej, że będę dążyć, w umiarkowanym tempie by mnie było mniej. W dzień nie przytyłam -dzieści kg to i w dzień nie zrzucę nadprogramowego balastu - staram się mieć zdrowe podejście do tematu.
Mimo wszystko dalej tu jestem, dalej działam Ok, się rozpisałam, a propos daty w tytule..., ostatnia niedziela była piękna dla mojego związku. Tegoż właśnie dnia, mój luby poprosił mnie o rękę ♥ Chciał poczekać do walentynek, ale jak już miał pierścionek to nie chciał czekać, nie mógł wytrzymać - nie mogło być inaczej, powiedziałam tak. ❤
Zaręczyny dały mi takiego powera do działania, chęć wyglądania na własnym weselu zjawiskowo... Ojj, teraz to chyba już nie odpuszczę tak łatwo :D Byleby zejść poniżej 100.. Potem będzie mi lżej psychicznie schodzić niżej. :) Pozdrawiam wszystkich którzy dotrwali do końca c: