Wczoraj spędziłam bardzo miły dzień z dziećmi. Była taka ładna pogoda, że całe popołudnie spędziliśmy na dworze, w ogrodzie... To był pierwszy dzień od nie pamiętam kiedy, bez złości, pretensji, ale wydaje mi się, że że strony dzieci także. U dzisiaj rano mnie olśniło. Nie było teściów. Nie było szwagra, ani młodego od szwagierki. To się właściwie nie zdaza. Ostatnio się zastanawiałam czy moje życie naprawdę tak ma już zawsze wyglądać, ze właściwie codziennie, od 10 lat myślę, że chciałabym tu nie mieszkać... Ale właściwie fakty sa takie, że mieszkam tu, bo nimi. Co zrobić, żeby było lepiej, żebym się czuła jak w domu? Bo choć mieszkam tu tyle lat, to nie mam poczucia, że tu jest moj dom.
Ale zastanawia mnie też, czemu dzieci były spokojniejsze, gdy nie było babci i dziadka... Syn na codzien jest dość nerwowy, a wczoraj nie dokuczal, nie robił na złość, widziałam, że miło spędził ten czas...
Ale fakty są takie, że my się stąd No wyprowadzimy, a teściowie pozyja jeszcze kupę kupę lat... I gdy już ich nie będzie, to moje dzieci już będą w takim wieku, że będą już miały, albo będą zakładać swoje rodziny. Mam nadzieję, ze wtedy będę się umiała zająć sama sobą...