Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pleszkaa

kobieta, 31 lat, Dzicz

168 cm, 96.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 stycznia 2023 , Komentarze (16)

Ponad tydzień temu przeszłam operację zmiejszenia żołądka metodą latoraskopową. Od tamtej pory ani raz nie poczułam uczucia głodu. Zjadam maksymalnie 100 gram na posiłek. 
Schudłam z 110 do 102 kilogramów. Jak to było?

Do szpitala trafiłam dzień przed operacją. Na izbie przyjęć przebrałam się w piżamę i zaraz potem trafiłam na salę. 
Cały czas towarzyszył mi mój narzyczony. 

Na sali były już dwie inne starsze Panie. Niestety żadna z nich nie miała operacji bariatrycznej jak ja. 
Dostałam łóżko przy oknie i widok był na las, więc bardzo mnie to ucieszyło. 
Potem poszłam wypełniać papiery w dyżurce pielęgniarek. Uzupełiałam dane i tak dalej. 

W tamtym momencie było chyba z 8 pielęgniarek w pokoju i dwie młodsze bardzo mnie obczajały. Śmiały się pod nosem (mam wrażenie, że z mojego brzucha, ale nie wiem tego na pewno). Jednak ja byłam taka szczęśliwa, że zmieniam swoje, życie i wcale się tym nie przejęłam. 

Do wieczora miałam rozmowę z anestaziologiem, pobranie krwi i tak dalej. Mój TŻ siedział ze mną aż do samego wieczora. Dostałam specjalny środek antybakteryjny do umycia się wieczorem oraz rano. 
Szybko zasnęłam, chociaż Pani z sali chrapała głośno jak niedzwiedz. 

Rano dostałam informację, że jestem operowana jako pierwsza. Dostałam kroplówkę, musiałam się umyć i przebrać w specjalny strój do operacji. 
Ciekawostka: Starsza Pani z sali nie chciała ubrania na operację XXL, bo twierdziła, że jest chudsza ode mnie i zmnieści się w mniejszy rozmiar... XD 
Kłóciłabym się...  Finalnie tuż przed jej opką i tak kazali ubrać jej większy rozmiar. 

Więc około 8 rano leżałam już gotowa do operacji bardzo zestresowana i przerażona! Jak wiezli mnie na salę operacyjną to cała się trząsłam. Nogi, ręcę, zgrzytałam zębami. To było najgorsze. 
Pamiętyam, że mówiłam im żeby już mnie uśpili, bo mam taki wielki stres.... 
Na sali operacyjnej kazali mi przejść z mojego łóżka na łóżko operacyjne. Przygotowali mnie umieszczając rękę w takim specjalnym rękawie, zakładając maskę itp. 
Straszne głupoty na tej sali opowiadałam... Wstyd. Może wtedy dostałam coś na uspokojenie, bo gadałam od rzeczy XD 

Powiedzieli mi żebym się wyluzowała i zaraz zasnę.. No i zasnęłam. Nic mi się nie śniło, chociaż odczuwałam, że trochę czasu minęło po przebudzeniu. 

Po przebudzeniu było ciężko. Bolało bardzo, ale nie jakoś niewyobrażalnie. Wymiotowałam i prosiłam o znieczulenie. Przychodziły do mnie jakieś osoby i sam chirurg, coś mówili, ale nic mnie nie obchodziło. Chciałam tylko spać. 
Dostałam kroplówkę przeciw wymiotną i coś przeciwbólowego, to przyniosło ulgę i sen. 

Spałam cały dzień z krótkimi przerwami. Mój TŻ był ze mną i mnie pilnował. Nic mnie już nie bolało. Pierwszy raz w życiu wysiusiałam się do basenu. Mocz był zielony, przestraszyłam się, ale okazało się że to normalne. 

Tutaj muszę pochwalić chirurga i pielęgniarki, bo tego dnia czułam się naprawdę zadbana. Dostałam środki przeciwbólowe w pompce. Cały dzień i noc były mi podawane. Co chwila ktoś do mnie zaglądał i był bardzo miły.
Tak więc pierwsze dwa dni po operacji mineły mi na spaniu. 
Dodam tylko, że jak odłączyli mi leki przeciwbólowe to nic mnie już potem nigdy nie zabolało aż do dziś. 
Więc w sumie tego bólu było z 15 minut zaraz po przebudzeniu. 

Z takich dziwnych rzeczy to nikt mnie przed opką nie ważył. Nie miałam lewatywy (a podobno powinnam mieć). 
Nie jadłam nic w sumie 2 dni przed operacją. 
Nie dali mnie na salę po-operacyjną, tylko na zwykłą gdzie były jeszcze obie panie i odwiedzający. To było w sumie niekomfortowe, bo jak wymiotowałam na początku, to akurat jedna Pani miała gości...  
No i miałam wrażenie, że niektore pielęgniarki kumają leczenie otyłości operacyjnie, a niektóre patrzą na to tak z góry, trochę oceniająco. 

W następnym wpisie opowiem jak wyglądają pierwsze dni po operacji i trochę opowiem o szpitalu. 

7 stycznia 2023 , Komentarze (18)

Nie bez powodu nie było mnie jakiś czas. Przeszłam operację bariatryczną.Będę tu pisała o postępach, tym co dzieję i o życiu. 

Czy na ten moment zrobiłabym operację zmiejszenia żołądka jeszce raz? Nie. 
Chociaż czuję, że nie długo mi się to zmieni. 

Jestem dokładnie 7 dni po operacji. Nic mnie nie boli, jestem na diecie pynnej. Czyli piję sam bulion, mleko, soki warzywne i owocowe - mocno rozrobione w wodzie i jogurty wysokobiałkowe. Taka dieta będzie trawała jeszcze tydzień, a póżniej zaczynam jeść papki. Jak dla dzieci. 

Przed operacją ważyłam 110 kilogramów, dziś ważę 103 kg. 
Ostatnio 103 miałam trzy lata temu. 
Cieszę się z tego, ale równocześnie jestem bardzo umęczona. 

Będąc w szpitalu przekonałam się, że NIENAWIDZĘ szpitali, pielęgniarek, tej atmosfery...  O tym jeszcze kiedyś napiszę. 

Ze szpitala wyszłam przeziębiona, nie wiem czy to przez to, że w jednej sali było aż 6 łóżek, czy przy operacji. 
Pierwsze dni były ciężkie, bo bardzo szybko się męczyłam. Prysznic kończył się drzemką, ze zmęczenia padałam z nóg. 
Jednak to mija. Widać organizm osłabiony, bo dostałam opryszczkę i nadal kaszlę, chociaż jest już trochę lepiej niż wczoraj. 
Właściwie tydzień leżę w łóżku, i spaceruje tylko po domu. 

Póki co widzę różnicę kilogramów tylko na twarzy. Bardzo mi zeszczuplała. Mój to nie może się nadziwić. 
Od operacji NIE CZUJE głodu. Ale uwaga, odezwały się zachcianki. 

Najbardziej mam ochotę na kurczaka w panierce takiego z kfc i na pizzę lub chrupki. 
Chyba ogólnie chodzi o gryzienie, że mi tego brakuje. No jednak tydzień picia jeszcze przede mną. 

W następnym wpisie opiszę krok po kroku jak wyglądała operacja. 
PS: Bolało tylko przez pierwsze 10 minut po przebudzeniu. 

16 grudnia 2022 , Komentarze (13)

Hej, hej! Waga na dziś to 109,6. Jestem już spokojna, przeczytałam na grupie bariatrycznej, że jak ktoś waży kilogram lub dwa więcej przed operacją, to nie ma problemu. 😁
Oczywiście cel mam 109 lub mniej, nie poddaje się! 

Od kilku dni siedzę w domu i pracuje na zapas. Operację mam mieć około 10 stycznia i podobno mam się przygotować na 2 tygodnie wyciągnięte z życia. Jestem bardzo podekscytowana! 

Tak pomyślałam, że brakuje mi przyjaźni w życiu, jakiejś przyjaciółki. 
Mam w planach zapisać się na zajęcia i kursy rozwijające po operacji i tak sobie myślę, że może wtedy kogoś poznam. 
Miałam przyjaciółki w szkole, ale kontakt się urwał i nie ma powrotu. 

Potem nawiązałam kolejną przyjaźń w pierwszej pracy. Wyszła mi ona tak bardzo bokiem, że od tamtej pory stroniłam od zażyłych znajomości z jakąkolwiek kobietą.
Zaprzyjaźniłam się z toksyczną rówieśniczką. Czerpała ze mnie "prąd" i często po rozmowach z nią miałam wrażenie, że życie nie ma sensu. To było straszne.
Była bardzo negatywnie nastawiona do wszystkich i wszystkiego, pokłóciła mnie z wieloma osobami. 

Pewnego dnia po prostu stwierdziłam, że to koniec i nie chcę się z nią męczyć. Zerwałam kontakt. 
Laska powysyłała nasze prywatne wiadomości wszystkim wspólnym znajomym! Nawet takie bardzo stare z przed kilku lat... To było dla mnie szokującym doświadczeniem. 
Dziewczyna prowadziła prawdziwą krucjatę na moją osobę. Dzięki niej (za to jestem jej wdzięczna) odwróciło się ode mnie wielu znajomych. Była na tyle bezczelna, że nawet wypisywała do mojej rodziny. Dzięki tej akcji stwierdziłam "ja już podziękuje za jakiekolwiek znajomości". 
No i przez wiele lat nie czułam nawet potrzeby posiadania koleżanki. 

Od jakiegoś czasu chęć ta wróciła. Fajnie jest wyjść z kimś na kawę i porozmawiać. Zwłaszcza, że wtedy byłam "gówniarą", bo miałam z 23 lata jak to się stało. 😁



Pod wpływem emocji napisałam do mojej starej koleżanki z podstawówki.. Przyjaźń z nią kojarzę najlepiej. Rozdzieliła nas odległość. Ona ma już swoje życie itp ale.. napisałam. 
Tylko trochę dziwnie wyszło, bo odezwałam się z pustego konta na facebooku. 
Chodzi o to, że ja nie mam swojego konta tylko takie stare puste z którego nigdy nie korzystam i ma nazwę z moich inicjałów. Trochę głupio.. XD 
No ale zobaczymy jak się sytuacja rozwinie. 😎

AAA! No i odkryłam super patent na słodycze! Zawsze jak chce mi się zjeść coś słodkiego, to biorę sobie gumę do życia i ochota mija. Działa w 8/10 przypadków. 😁

10 grudnia 2022 , Komentarze (6)

Waga na dziś 110kg -> 1 kilogram do celu. Ważę się w poniedziałek. 
Dziś zjadłam burgera z tuńczyka, kurczaka po chińsku z surówką i dwa pierniki. Razem 1500 kcal. 
Ciągle zapominam o piciu! To jest mega uciążliwe, jednego dnia wypiję 3 litry, drugiego niecały litr. 🤔

Ostatnio po kłótni z moim pojechałam nad jezioro. Zjadłam śniadanie na ławce i zrobiłam sobie długi spacer. W domu zastałam mojego TŻ załamanego i zrozpaczonego naszym konfliktem. To było słodkie. 
Pogodziliśmy się i długo rozmawialiśmy. Już jest dobre i cała sprawa okazała się dużym nieporozumieniem. Między nami już jest super. 

Ostatnie dni spędzam na ogarnianiu domu do świat, ogarnianiu siebie i walką z ponurym humorem. 
Przytłacza mnie ta pogoda, wstajesz już jest wpół ciemno i mgliście, o 15 robi się ciemno i tak ciągle. 
Za rok zaapelowaliśmy wyjazd do ciepłych krajów w styczniu/lutym, żeby zaczerpnąć ciepłej energii. 

Dzisiejszą noc spędzam na sprzątaniu, po północy mam odebrać z imprezy szwagierkę. Jestem super wyspana i wykorzystuje werwę! Jutro ubieramy choinkę i mam pół dnia pracy. Zamierzam ambitnie wstać o 9 rano.. Ciekawe czy mi się uda. 😁


Jeszcze jedna dobra wiadomość! Dziś poczułam, że schudłam! haha.. Ubrałam spodnie, których od roku unikałam. Dawniej nie mogłam w nich usiedzieć, bo były zbyt ciasne. Teraz są idealne. To miłe zaskoczenie. 
Dziś też przypadkowo spotkałam starą znajomą nazwijmy ją Wanda. Już jako nastolatka w najlepszych swoich latach związała się z muzykiem. Gość był średnio przystojny i bardzo "śliski" taki trochę kobieciarz. Ona za to bardzo śliczna i pracowita, cała szkoła się za nią uganiała.
Gość osiągnął sukces, bo grał i współpracował z gwiazdami sceny muzycznej. Wanda chwaliła się fotkami z zespołem Wilki czy Zakopower. Dodawała filmiki z imprezy z Dawidem Podsiadło itp. 

Miałam tą wątpliwą przyjemność współpracować z nimi przez krótki czas i facet ją wykorzystywał. Robiła za niego brudną robotę i była jego kochanko-asystentko-sprzątaczką. Ona tego nie widziała i jak odwalał jakieś dzikie akcje to oczywiście zawsze mu wybaczała. 
Typu w mojej obecności gość podrywał i przytulał piętnastolatkę...

Zrobiła się z tego wielka awantura, ale Wanda po dniu i bukiecie kwiatów przebaczyła. 

No więc spotkałam ją i poszłyśmy na kawę. Gość po 5 latach powiedział jej, że: 
"Zamierzam się ożenić i ustatkować, ale nie z Tobą". Bez żadnych skrupułów, jeszcze obwiniał ją, że ona robi sceny i histeryzuje. 
"Straciłam przez niego najlepsze 5 lat życia, on nie był tego wart". Zrobiło mi się jej żal. 
Próbowała jeszcze o niego walczyć i jezdziła za nim jakiś czas. On czasami jej pozwalał się zbliżyć i wykorzystywał gdy potrzebował. Trwało to kilka tygodni, aż przeczytała jego wiadomości z przyjacielem. Pisał w nich, że zamierza się oświadczyć jakiejś dziewczynie z ich otoczenia. 
Pisał, że w przeciwieństwie do Wandy ona pochodzi z bogatej i dobrej rodziny i to mu też pomoże w karierze. Idiota chwalił się, że mama tej dziewczyny jest sędzią a ojciec jakimś inwestorem.. XD 
Masakra...   Nie wiem co dalej, umówiłyśmy się na kawę w następnym miesiącu. 
Jednak ja nadal muszę rozchodzić tą historię...  A pamiętam jak w szkole wszystkie jej zazdrościłyśmy tego życia i takiego faceta. 🥱

9 grudnia 2022 , Komentarze (3)

Hej dziewczyny z wagą wszystko w porządku, kontroluje ją. Cały czas jest 109, ale staram się zbić do 108. Najważniejszy czas pełen pokus i jedzenia dopiero przede mną. Wiadomo, że na święta jest dużo jedzenia, więc to będzie bardzo ważna próba. 

Na próbę też wystawił mnie wczoraj wieczorem mój TŻ. Siedzieliśmy i żartowaliśmy sobie w najlepsze. Miałam wtedy niesamowicie dobry humor. Cały dzień sobie tak myślałam "oo dawno nie miałam takiego świetnego humoru". Lub "O jaka jestem szczęśliwa". 
Osiągnęłam bardzo wysokie wibracje i wręcz taką mini nirvane, pierwszy raz od naprawdę dawna. 
No i nagle mój TŻ postanowił odwalić jakiś cyrk. W sumie do tej pory nie wiem co to było, zachował się jak dzieciak. 

Obraził się o jakiś głupi żart. Po prostu żartowaliśmy i on nagle postanowił złapać focha o jakąś totalną głupotę. Dosłownie on coś tam mówił, że też się wylaszczy jak ja i żartował, że tylko mnie sprawdzał czy nie lecę na jego wygląd czy coś..  A ja zaśmiałam się, że ani na wygląd ani na portfel. W odniesieniu do tego, że dopiero gdy zaczęliśmy być razem nasze kariery się rozwinęły. 
A on wielki foch i obraza majestatu, bo nie zaprzeczałam, że on wygląda świetnie! 
A ja po prostu nie pomyślałam, nie poczułam tego klimatu, myślałam że jak żartujemy to żartujemy. 

On od razu sfochana mina i brwi do góry, już nic nie mówi. Próbowałam się z nim dogadać i pytałam, co się stało, żeby porozmawiał, to on nie chciał i udawał, że wszystko jest wspaniale. 
Siedział z obrażoną miną i się nie odzywał oraz nie chciał rozmawiać.
Tak mnie to wkurzyło i wyprowadziło z równowagi, że wspaniały humor rozpłynął się i nie ma po nim śladu. 

Poszliśmy spać pół obrażenie pół pogodzeni. Dopiero dziś rano mnie przeprosił i porozmawialiśmy. Mieliśmy dziś wyjść na miasto, kino, kolacja, zakupy. Ja nie wychodziłam z domu od tygodnia, bo tylko praca i praca. A ten mi rano mówi, że "ON NIE CHCE JECHAĆ JAK JA NIE MAM DOBREGO HUMORU"... 
No kurdę...  Jakby mi go wcześniej nie zniszczył, to miałabym dobry humor. XD 
Serio pierwszy raz od jakiś dwóch lat tak bardzo mnie wkurzył i mam mieszane uczucia, trochę się zawiodłam i jestem wściekła. 

Postanowiłam zrobić sobie herbatę w termos i sama jadę na wycieczkę. Jadę nad jezioro posiedzieć i zjeść tam śniadanie. Zrobię coś dla siebie samej.

A ta cała sytuacja to odpaliła u mnie maszynę losującą z dzieciństwa a jakże....  Gdy byłam mała często mama obrażała się na mnie jakby na siłę. Polegało to na tym, że jedno moje słowo podczas rozmowy potrafiło ją tak rozzłościć, że wychodziła i karała mnie ciszą. Potrafiła nie odzywać się do mnie cały dzień i odrzucać/odpychać mnie gdy przepraszałam. 
Lub w takich sytuacjach wyganiała mnie z pokoju/domu i zawsze one były takie przerysowane. Nie adekwatne do sytuacji jak w tym przypadku. 

Typu, że jemy sobie obiad i śmiejemy się. Mama zaczyna o coś się mnie lekko czepiać i coś wypominać, na co ja jej odpowiadam pół żartem pół serio, że to jeszcze nie koniec świata i zrobię to zaraz po obiedzie, a ona nagle wielki foch i wychodzi nie odzywając się do mnie resztę dnia. 

Najbardziej jednak dotknęło mnie to, że mój popsuł mi tak bardzo humor. Teraz mam takie uczucie, że ktoś może mi odebrać dobry vibe w dowolnej chwili bez mojej winy i zgody. Ponieważ nie czuje się niczemu winna i to zwykłe głupie nieporozumienie. Z humoru +10 mam -5.. eh... 

Mam już herbatę biorę plecak i jadę. Miłego dnia :) 

26 listopada 2022 , Komentarze (7)

Dostałam termin operacji zaraz po nowym roku. Tak się ucieszyłam, że zaczęłam krzyczeć i biegać po całym domu z radości. 
Potem zrobiłam sobie cheat day i bardzo tego żałuje. Co mi strzeliło do głowy...  Zjadłam chipsy, słodycze i drwala z maka. Totalna porażka. Przez całą noc i poranek doświadczałam skutków ubocznych. Dostałam ogromną zgagę i fatalne samopoczucie. 

Dziś funkcjonuje na 10% baterii. Brakuje mi kogoś w domu, kogoś kto będzie się po nim kręcił. 
Gotował coś, sprzątał, wygłupiał się. W naszym domu ja jestem taką osobą, a to piekę chleb. Robię ozdoby świąteczne, tańczę do muzyki w radiu. 
Mój TŻ ostatnio ciągle tylko pracuje lub wyjeżdża, coś ogarnąć lub odwiedzić rodzinę. 

Dziś rano pojechaliśmy do apteki i na szybkie zakupy, potem był mecz. Po meczu połozył się spać i do tej pory go nie ma. Jak wstanie to pewnie wstawi zmywarkę czy coś i pójdzie odpoczywać. 😛
Jutro obiecał, że złoży komodę, zobaczymy czy dotrzyma słowa. 

Teraz tak narzekam, bo mi samej brakuje motywacji. Chciałabym żeby w takich momentach ktoś mi dodał energii, jak to bywało w domu rodzinnym. Fajnie było czuć tą obecność kogoś, kto "coś" ogarnia. A teraz mam wrażenie, że jestem jedynym ogarniaczem od wielu tygodni. :D 
Idę wypić kawę i się zmotywować! 

22 listopada 2022 , Komentarze (3)

Hej! To co się działo przez ostatnie dni to nieśmieszny żart! :D 
109,1 było na wadze. Ja ucieszona i ambitna mówię:
"Dobra poczekam do jutra będzie 108 i coś.. Będę miała pewność, że nawet w ubraniach schudłam 6 kilo do operacji". 
Zjadłam 1300 kcal w ciągu całego dnia i poszłam spać. 

Ważę się rano a tam dwa kilogramy więcej! Załamka... Przez noc przytyłam?! 😓
Takie wahania wagi zdarzają mi się notorycznie, są olbrzymie. Czasami prawie trzy kilogramy. Jednak to moja wina, bo czasami zapominam pić wodę i to stąd. 
 
Mam wrażenie, że to nie kończąca się batalia. Jakbym tańczyła jakiś taniec i cofała się krok do przodu i do tyłu bez końca. Podjęłam decyzję, dzwonię! Wysłałam zdjęcie gdy ważyłam 108,7 kg. Co prawda było to kilka dni temu, ale stwierdziłam że dłużej nie wytrzymam tej niepewności. 
Trochę oszukałam z tym zdjęciem, bo gdy je wysyłałam to było ponad 110. 

Na szczęście nie musiałam się ważyć na online, ale też nie poznałam terminu operacji. Poznam go jutro, bo chirurg nie miał przy sobie kalendarza. Bardzo się cieszę i jest szansa, że odbędzie się ona już pierwszego grudnia. 

Bardzo się cieszę, ale i stresuje. Wczoraj pojechaliśmy na obiado-kolację do restauracji. Pierwszy raz od dawna. Zamówiłam sandacza w ziołach, a mój TŻ oczywiście burgera. Nie mam problemu z takim jedzeniem, najgorsze to są słodycze. Bardzo mnie do nich ciągnie. Nie jem ich już ponad miesiąc, ale jeszcze od czasu do czasu łapie mnie ochota na jakieś słodkości. Mój mógłby jeść przy mnie pizze i nie ruszyłoby mnie to, ale jakby jadł czekoladę.... Uuu...  To co innego. 😁
Znalazłam na to dobry patent. Kupuje owocowe skyry i riso z małą ilością cukru. Wchodzi około 130 kcal na pudełeczko i skutecznie zastępuje mi to wszystkie słodycze. 

Dziś rano waga pokazała 109,4, jak tylko poznam termin operacji to przerzucam się na dietę zupną i białkową. Same zupy, kurczak, indyk i ryby z warzywami. Nie mogę doczekać się jutra, ale też jest stresik. 😁



16 listopada 2022 , Komentarze (6)

Ważę 109,6 kg. Pól kilograma do celu. Musiałam załatwić opinię psychologa o tym, że mogę przystąpić do operacji bariatrycznej. Bardzo ważne jest, żeby nie chorować na żadną depresję, załamanie nerwowe i zaburzenia psychiczne. Takie rzeczy wykluczają Cię z operacji. 

No więc miałam wczoraj spotkanie online z Panią psycholog. Powiedziała, że nie wystawi mi takiego zaświadczenia, bo nigdy wcześniej tego nie robiła..  Stwierdziłyśmy, że porozmawiamy o uzależnieniu od jedzenia. No i wiadomo... Zaczął się wywiad, gdzie musiałam wrócić do traumatycznego dzieciństwa. 
Poopowiadać te okropne historie, jak rodzice się mnie wstydzili, bo jestem gruba. Wspomniałam o alkoholizmie i przemocy. 
No i te rany zostały totalnie rozdrapane. Więcej się z tą Panią nie spotkam, ale teraz mam takie uczucie, że już bym wolała aby ta rozmowa się nie odbyła..  Od wczoraj mam paskudny humor. 

Za godzinę jadę spotkać się z inną Panią psycholog, która takie zaświadczenia wystawia. Więc bardzo się cieszę. Przy tej okazji postanowiłam też zapisać się do specjalisty na regularne spotkania. 
Coś musi być jeszcze nie tak, skoro tak bardzo teraz to przeżywam. A już myślałam, że sobie poradziłam z wszystkim. 

Jest dramat, bo na grupie bariatrycznej ludzie piszą, że odwołują ich operacje. Budżet na 2022 rok się skończył i kilka osób wróciło ze szpitala z kwitkiem. Niektórzy już zostali przyjęci i powiadomieni dopiero dzień przed operacją. 
Zaczynam się bać, o to jak będzie ze mną. Jak dziś dostanę to zaświadczenie, to jutro kontaktuje się z chirurgiem i mam nadzieję, że będę wiedziała na czym stoje. 

Wczoraj miałam cały dzień ochotę na śmieciowe jedzenie i chipsy. Skończyło się na jednym lodzie oreo i 1800kcal. 
Dziś z kolei nic nie jem. Zjadłam tylko bułkę z warzywami i szynką oraz jajko na twardo. 
Nie mam apetytu. 

Przez tą niewiedzę bardzo się stresuje. Tkwię w takim zawieszeniu i nie miałam siły zabrać się za pracę.
Czuje się taka zamrożona, wcześniej latałam po mieszkaniu sprzątając, śpiewając i robiłam sobie nadgodziny. Teraz nawet wyjście z domu to problem. Ohh oby jutro było lepiej. Życzcie mi powodzenia! 


11 listopada 2022 , Komentarze (1)

Chciałabym mieć wspaniałą wiadomość, ale nie mam! Od ostatniego wpisu w moim pamiętniku jem po 1600kcal, piję minimum 2 litry wody i nadal jem bardzo zdrowo, a WAGA DZIŚ POKAZAŁA 111,1 kg! 

Czuje jakbym tuptała w miejscu. Było już 109,9, a jest 111,1 ehh... Bardzo to demotywujące. 
Ja chyba teraz się przegłodzę te dwa dni, żeby dobić tych 109 i poznać termin operacji. Najlepsze, że od dietetyka to dostałam dietę 1800kcal, a wtedy to chyba na wiosnę dobiłabym te -6kilogramów. 

No coż... Nie poddaje się i postaram się bardziej. Ostateczne ważenie w poniedziałek. Jak nie będzie 109kg to aktywuje plan C! Czyli post przerywany 16 godzinny, 3 litry wody i 1200 kcal. Powodzenia dla mnie! 😁

Wczoraj zeszłam po coś do piwnicy i widzę dobrego sąsiada. Porozmawialiśmy chwilę i on gdzieś poszedł. 
Przed wejściem do jego piwnicy leżały jakieś rury i one się osunęły na jego drzwi. Te zaczęły się otwierać pod ich ciężarem. 
Mój TŻ mi pokazuje palcem na to wydarzenie, a ja mówię coś w stylu "Sąsiad drzwi zamknął, a nie... nie zamknął jednak". No i w tej chwili wrócił owy sąsiad, a ja coś tam rzuciłam, że rury mu się do piwnicy włamują hehe i się rozeszliśmy. 

Dziś spotkałam jego żonę i ona się mnie pyta "A Ty co tak głośno o Tadku mówisz?, coś tam, że drzwi nie zamyka i idzie". Ja taka zdziwiona o co chodzi, bo nawet nie skojarzyłam tej sytuacji. A sąsiadka opowiada: 
"Wrócił z piwnicy i mówi mi, że ta Pleszkaa to jednak też dobre ziółko, gada na mnie głośno że ja piwnicy nie zamknąłem, jakieś pretensje ma, a oni co?! OBSERWUJĄ MNIE?!".  XDDDDDDDDDDDDDD

Boże to jest tak głupie, że aż śmieszne. Przysięgam, że nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć... 🤪
Powiedziałam prawdę o tych rurach i że nie miałam nic złego na myśli, gość dziwnie to zinterpretował. Pośmiałam się i poszłam niedowierzając z czego można zrobić teorię spiskową. 😀
Bo teraz ten sąsiad patrzy na mnie z pod byka, a mi się za każdym razem chce śmiać. 

A już myślałam, że trafiliśmy na normalnych sąsiadów. 😉



Kurczę mój znowu wyszedł z kolegami i trochę mu zazdroszczę. Ja wszystkie moje stare koleżanki zostawiłam za granicą i nie mamy kontaktu ze sobą. Do tej pory byłam tak zapracowana, że nie myślałam nawet o nawiązywaniu jakiś nowych znajomości. Tymczasem wyszłabym sobie chętnie gdzieś... 
Kiedyś jak jeszcze byłam singielką to robiłam sobie takie samotne wycieczki. A to na konie, a to podróż pociągiem w nieznane. 😁 Tęsknie za tym. 
Postanowiłam, że nadrobię w pracy na zapas i wyjadę sobie na dwa dni gdzieś samotnie. Lubię samotność, i teraz jak na przykład nie ma mojego to puszczam głośno ulubioną składankę i gadam sama do siebie.. :D 

8 listopada 2022 , Komentarze (22)

Niedowierzam! Jak super! Jestem taka wdzięczna..  Dziś waga pokazała 110,2 kg.. Więc się rozebrałam i już było 109,9 kg. 😁 
Mityczne 109 kilogramów, których do tej pory nie mogłam osiągnąć. Jeszcze 1,2 kilograma i dadzą mi termin operacji bariatycznej. Dam radę! Ale opowiem Wam coś... 

Przedwczoraj wróciło mi pół kilograma i bardzo się załamałam. Dietę i picie wody podkręcałam jeszcze. Zeszłam już do 1600 kcal dziennie, a tutaj nagle przytyłam aż pół kilo. Humor od razu mi się pogorszył. 
Jeszcze pojechałam z szwagierką na zakupy. Pełno w sklepach teraz słodyczy świątecznych.
Z półek sklepowych wołały do mnie chipsy, czekolady, mrożona pizza i cola! 

Stałam w tym sklepie i zaczęłam sobie wymyślać wymówki, że można mi tą czekoladę bo coś tam... 
A potem pomyślałam, że WALIĆ TO! Nie poddam się tym razem. Cisnę dalej i zobaczymy co będzie. 
No i dwa dni pózniej mam swoją nagrodę.. 109,9kg hahaha...  

W sumie to schudłam już niemal 6 kilogramów. Gdy patrzę na pasek postępu to na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Sześć kilogramów w 1,5 miesiąca to dobry wynik. 😎



Rodzinie nic o operacji nie mówię. Powiedziałabym mojej najbliższej cioci, ale jej mąż jest strasznym plotkarzem. Obawiam się, że doszłoby to do mojej rodziny. Wtedy zaczęłyby się plotki i umniejszanie moim osiągnięciom. Myślę, że ten temat jest dla mnie jeszcze zbyt osobisty i wrażliwy, żebym to przetrwała bez problemów. 

Ogólnie lata temu w domu rodzinnym mieliśmy taką bardzo otyłą i niską sąsiadkę. Była młoda, mogła mieć z 30 lat i ważyła tak na oko 160 kilogramów. Przez wzrost wszyscy na nią wołali "kulka". 
Poddała się operacji bariatrycznej, niestety nie wiem której. Wtedy to w ogóle była nowość i hit. 

Potem moja rodzina w czterech ścianach bardzo ją obgadywała i komentowała tę wagę. Wyobrażali sobie, że po operacji zaraz będzie chuda i piękna. 
Pamiętam jak kiedyś na wspólnym grillu komentowali ile wkłada do ust i rozważali ile musi jeśc, że jeszcze nie jest chuda. 
Dam sobie rękę uciąć, że ze mną byłoby tak samo! Więc nic a nic nikomu nie powiem. 😛

Teraz idę zrobić sobie kawę i wypić ją na balkonie, bo akurat jest ładne słońce. Pozdrawiam! :) 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.