Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pleszkaa

kobieta, 31 lat, Dzicz

168 cm, 96.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 listopada 2022 , Komentarze (7)

Dziś jechałam z szwagierką i moim na zakupy. W drodze miło rozmawialiśmy. 
Szwagierka rozpoczęła temat porządków. Od razu pomyślałam, że ostatnio ten temat mnie prześladuje.. xD
No więc opisywała historię swojej przyjaciółki, która ma jakąś tam firmę w domu i kiedyś miała porządek, a teraz nie ma. Jak ta kumpela tak może, że wszędzie jest ogromny bałagan i tak dalej. 

Ja to siedziałam dosłownie z taką miną...  😁


Tak sobie pomyślałam, że jak szwagierka odwiedza nas to musi myśleć o nas zupełnie to samo!
Ponieważ my ostatnimi czasy toniemy w bałaganie. Dostałam mega kompa motywacji i chciałam od razu sprzątać jak wrócimy do domu. 
A tu telefon z pracy i do 17 zostałam wyjęta z życia. 🤓 No dobra.. Stwierdziłam, że chociaż jeden pokój ogarnę pięknie i właśnie wycieram kurze, zamiatam i sprzątam szafę. 

Waga pokazała 110,9 więc spoko. Znowu jestem tak blisko! Humor miałam od rana wyśmienity i na aplikacji sumiennie zapisuje co jem i ile się ruszam. W pracy też miło, a potem... Ehh... 

Wchodzę do pokoju, a tam już się robi na nowo bałagan, bo mój coś tam położył, coś zostawił. Poszłam do niego i porozmawialiśmy. Wszystko spoko, ja wracam do pracy. Założyłam słuchawki na głowę i pracuję. 
Patrzę przez okno, a tam mój idzie z taką wkurzoną miną. Co jest? Coś się stało?
Wybiegłam do niego w klapkach, bo myślałam że może jakiś telefon dostał czy coś. A ten do mnie z mini awanturką, że ja go nie słucham...  🤔
Okazało się, że jak włożyłam słuchawki na głowę, to on coś jeszcze mówił, o coś pytał. Ja z drugiego pokoju już nie słyszałam. 
Z góry założył, że go olałam i chodził wkurzony. 
Szybko sprawę wyjaśniliśmy i już jesteśmy pogodzeni... Ale takie fleshbacki z Wietnamu wróciły. 

Taki niepokój, strach... Niepewność. Jak byłam mała to rodzice często mieli wybuchy złości. Często było sielankowo, a za chwilę wszyscy krzyczeli. Żyło się w takiej niepewności, czy aby za chwilę nie rozpęta się awantura. Często nie rozumiałam o co są na mnie źli. 
Brałam za pewnik, że oni mają rację i coś ze mną jest... nie tak.

Przez to do tej pory mam problemy z interpretacją pewnych zachowań. Muszę się dłużej zastanowić i przemyśleć, czy coś jest "okej" i czy aby ja nie przesadzam w jakiś osądach. 

No i w tej sytuacji z poczułam się jakbym znowu miała 10 lat i zrobiłabym coś bardzo złego, ale znowu nie wiedziałam co takiego. Bardzo mnie to przytłoczyło i zasmuciło. Chociaż dostałam przeprosiny i ładnie wszystko wyjaśniliśmy, to mam fatalny humor. 
Widzę, że w takich sytuacjach czasami te sprawy z dzieciństwa wracają i dają o sobie znać jak stare blizny. 
Będę musiała nad tym popracować. 

Teraz siedzę zamknięta w pokoju i sprzątam. Potrzebuje pobyć sama. 👍

1 listopada 2022 , Komentarze (3)

Wdrażam plan C! Byłam wczoraj rano na basenie. Spaliłam 300 kcal. Ważyłam się rano i waga wskazała: 111,3 kilogramów. Ułożyłam sobie plan ćwiczeń. Dwa razy w tygodniu basen, w resztę dni codziennie rano bieżnia. 
Wracam i samochód padł...  Nie mam czym jeździć.. 🤷‍♀️

Jestem uziemiona, bo mechanik przyjmie mnie dopiero w połowie listopada, a samochód w stanie rozklekotania! Odkopałam starą bieżnię i zamówiłam do niej zestaw żeby ją ponownie uruchomić. 
Po przeprowadzce trafiła do graciarni a w czwartek wróci do łask. 

No więc będę codziennie ćwiczyła godzinę na bieżni szybki spacer i liczyła kalorię. Postaram się jeść głownie zupy, żeby już mentalnie się przygotować do operacji i diety po niej. 

Dziś święto i byliśmy na grobach rodziny. Spotkałam sporo znajomych i rodziców. Zamieniliśmy kilka zdań, było całkiem w porządku. Potem pojechaliśmy do rodziny mojego i na początku było fajnie, a potem straszna stypa. Cała rodzina jest kochana i super się dogadujemy, jednak wystarczy ta jedna osoba, żeby atmosfera się popsuła. Mąż jednej z sióstr lubego jest bardzo ciężki do przetrawienia. 
Właściwie nic nie mówi, patrzy na każdego z pod byka i co jakiś czas rzuca dziwny komentarz. Nigdy nie wiesz czy to żart, czy jakiś podtekst. 
W dodatku nie układa im się i co jakiś czas wykwita jakaś mała gra słowna, aluzja.. Nijak do tego się odnieść. 

No więc gdy gość wchodzi do pokoju to jakby dementor z Harrego Pottera się pojawił. Każdy traci humor i całe spotkanie jest męczące. 
Kiedyś tak nie było, to dzieje się od kilku miesięcy. 🤔

Od jutra zaczynam moją pracę nad sobą! POWODZENIA dla mnie! 

30 października 2022 , Komentarze (6)

Hej, hej! Dziś miałam pierwszy dzień w którym odpuściłam...  Zjadłam małą lasagne i pierniki w czekoladzie + pepsi. Ochota na coś nie zdrowego utrzymywała się kilka dni i w końcu uległam... 
Nastawienie mam już dobre i kontynuuje odchudzanie bez załamki i (SZOK) bez wyrzutów sumienia.
Musze się docenić, że wytrzymałam 11 dni bez cheat mealów i czekolady. 
W poniedziałek mam ważenie i jeśli waga pokażę więcej niż 110,4 to wdrażam plan C! 😛

W ostatnim wpisie pisałam o problemach z utrzymaniem porządku w domu. Od tego czasu zabierałam się do sprzątania kilka razy i kończyło się to na wstawionej zmywarce i umytych blatach. Potem już nie miałam energii i musiałam odpocząć lub wrócić do pracy. 
Tak sobie myślę, że gdyby nie to, że mam firmę i sama jestem sobie szefem oraz pracownikiem, to nie wytrzymałabym w normalnej robocie! Na przykład na kasie w sklepie czy jakimś magazynie. 
Jak ja teraz po 3 godzinach intensywnej pracy czuje się tak zmęczona i wypompowana, że muszę odpocząć. 

Wtedy robię sobie na spokojnie kawę lub herbatę, siadam na kanapie lub wychodzę na krótki spacer. Pracuje na raty, ale za to mam taki luz i komfort psychiczny, że jestem wdzięczna za każdy dzień. 
Oby jak najdłużej! 😍



Miałam taką dziwną sytuację ostatnio. Poczułam się znowu jak w szkole.. Załatwialiśmy z moim sprawy na mieście i wieczorem wjechaliśmy do baru. W lodówce pustka w naszych żołądkach również, bo już była 21 godzina, a my tylko jedliśmy śniadanie. Mój jest ogromnym chłopem, ponad 2 metry wzrostu, barczysty i szeroki, ale nie otyły. 
Ja z kolei to taka mała kulka. Nogi fajne, potem wielki brzuch i gruba szyja z drugą brodą, ale twarz ładna. 
No więc siadamy, mój zamówił podwójnego burgera, ja najbardziej fit opcję, czyli kurczaka z sałatką. 
Rozmawiamy w najlepsze czekając na jedzenie i nagle mój mózg zaczyna rejestrować teksty o otyłości.... xD

Coś tam, że "Nie potrafią się kontrolować w jedzeniu", "hehe.. Ale wiesz niektórzy to mają grube kości". 
Patrzę, a niedaleko siedzą dwa łysiejące byczki i ciągle się na mnie gapią. Mój wzrok chyba ich zmroził, bo zaczęli patrzeć się skrępowani w telefon i śmiać się pod nosem. Przyznam, że wcale mi się nie zrobiło przykro czy jakoś nieswojo. Po prostu zarejestrowałam to i jadłam sobie spędzając miło czas. Szybko o nich zapomniałam.. 
Po kilku minutach mój wstał, do toalety i wtedy padłam!
Widocznie te sebixy nadal poświęcały nam uwagę czy coś, bo jak mój wstał to oni równocześnie się wzdrygnęli.
Miny przestraszone, jeden złapał za bluzę i plecak, chyba gotowy wyjść z lokalu... 😁 
A mój niczego nie zauważył, bo też mu nie mówiłam i po prostu ich minął... xD 
Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, a oni po chwili sobie poszli. To było piękne. 

Teraz wracam do ogarniania domu, wyznaczyłam sobie pól godziny. Potem kocyk, książka i jakiś film na dobranoc. Dziś mamy oglądać horrory, polecacie jakiś? 

22 października 2022 , Komentarze (5)

Jedyna przyjemność z bycia grubym to jedzenie. Ważę ponad 111kg, mój cel to 109 i operacja. Od dwóch dni mocno się za siebie wzięłam. Zero słodyczy, słodkich napojów, fast foodów i nie zdrowych rzeczy. 
Jem bardzo zdrowo, dużo warzyw, jajka, chude mięso. Pracuje nad produktami mącznymi i chlebem. 
Kocham chleb najlepiej z masłem. Nie sądziłam, że łatwiej będzie mi zrezygnować z słodyczy, a nie z chleba. 

Chyba mam jakiś syndrom odstawienia cukru czy coś. Od tych dwóch dni czuje się koszmarnie! Miałam tak mało energii, że robiłam niezbędne minimum. Wahanie humoru, podenerwowanie, uczucie "pustki".

To mnie mega martwi, okazuje się, że jedzenie było dla mnie tak ważnym elementem życia, że czuje się jakbym straciła coś... Trudno to opisać. Czuje taką pustkę i smutek gdy nie mogę zjeść ciastka i wypić coli. 

Wczoraj skończyłam szybciej pracę i przez resztę dnia nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Myślałam o słodyczach. Marzyłam aby położyć się przed telewizorem z paczką chipsów, colą i czekoladą. Chciałam tam spędzić wieczór. Dziś z perspektywy czasu przeraża mnie to przywiązanie do jedzenia. 

Jednym z warunków operacji balistycznej jest praca z psychologiem. Zapiszę się w przyszłym tygodniu i zacznę chodzić regularnie. Nie chcę, żeby głowa wygrała, to moja życiowa szansa. 



Mam duże wyrzuty sumienia, że zaniedbuje swoje domowe obowiązki. Gdy byłam mała to sprzątanie należało do codzienności. Często też gotowałam i robiłam wszystko co robią dorośli. Jako nastolatkę wszyscy mnie chwalili za porządek. Gdy zaczęłam spotkać się z MOIM to tak samo, zawsze był pod wrażeniem, że nie ważne kiedy wpadnie u mnie lśni. 
Po drodze gdzieś tam się wypaliłam... Wcześniej lubiłam sprzątać i gotować, teraz mam do tego wstręt. 
Włączam audiobooka lub radio i staram się zrobić to co trzeba jak najszybciej. Zawsze muszę się do tego zmuszać, wystarczy jeden dzień słabego samopoczucia, a już w mieszkaniu robi się bałagan. 
Mój oczywiście pomaga i też sprząta... Tylko robi to TAK WOLNO! Jak zjarany zółw.. XD 

Ostatnio była taka sytuacja, że teściowa wpadała zapowiedziana tylko godzinę wcześniej. Od razu rzuciliśmy się do sprzątania. 😁 
Ja zrobiłam z 20 rzeczy, a mój dwie. Przez jakieś 20 minut to on mył zlew... Staram się wtedy nie denerwować, bo ma wiele wspaniałych zalet i sprzątanie nie jest jego mocną stroną. Jednak wtedy miałam ochotę wyrwać mu tą szczotkę i w szale zrobić to sama. 
Po kolejnych 5 minutach, podstępem wysłałam go wyrzucić śmieci i wyczyściłam ten zlew w minutę. 

Przez to zwolnione tępo mojego. Często czuje, że dbanie o porządek w domu jest tylko na mojej głowie. Jestem przekonana, że jak kiedyś będzie nam się lepiej powodziło lub się przeprowadzimy, to zatrudnię sobie jakąś pomoc do sprzątania. Szkoda życia na latanie z szczotką codziennie. 😎

15 października 2022 , Komentarze (12)

Jej tak się cieszę! Wizyta u chirurga bariatycznego zakończona sukcesem. Dostałam termin operacji na styczeń. Muszę jeszcze zrobić kilka badań i schudnąć 6k kg! Do 109 kilogramów... 
Ahh ta liczba 109 mnie prześladuje. Jednak teraz mam taką motywację, JAK NIGDY! 

Jechaliśmy z moim do kliniki 5 godzin, przez całą drogą rozmawialiśmy o różnych za i przeciw. Droga minęła bardzo szybko. W poczekalni były same otyłe osoby tak jak ja. Od razu poczułam się raźniej... 😛
Pan doktor bardzo miły i świetny człowiek. Bardzo dobrze, że nie palę fajek i nie pije alkoholu, bo to jest ogromny problem w kwalifikacji do takiej operacji. Zważył mnie w ubraniach i butach (waga pokazała 114,6 kg). 
Długo opowiadał i wyjaśnił jak wygląda operacja, co jest po i przed. Dostałam również materiały do przeczytania w domu. Czułam się niczym w programie "Historie Wielkiej Wagi". 
Potem od razu wizyta u dietetyka klinicznego i termin na styczeń. (termin wyznaczył tak szybko, bo miałam już zrobione najważniejsze badania i wszystko było okej). 
Udało się również dostać na program NFZ (spełniłam wszystkie warunki). Więc jestem taka szczęśliwa! 

Po wizycie pojechaliśmy z moim na mini urlop. Odpoczęliśmy dwa dni w środku lasu. Było cudownie! 
Świeże powietrze, śpiew ptaków, cudny domek i ciepłe jacuzzi. Nigdy wcześniej nie byłam w tak fenomenalnym miejscu. Bez zasięgu, telefonu i internetu. 
W nocy siedzieliśmy na zewnątrz w ciepłym jacuzzi i patrzyliśmy w gwiazdy. Scena jak z romantycznego filmu.
W dodatku niebo było bezbłędne i miliony gwiazd na naszymi głowami. 
W dzień wyjazdu poszliśmy na spacer i w środku lasu otworzyliśmy szampana za "nowe życie". Symboliczny kieliszek i po kilku godzinach byliśmy juz w dordze do domu. 

Od dwóch dni się odchudzam. Uczę się przestać słodzić i solić, nie piję niczego gazowanego i słodkiego. 
Aha no i nie piję już do posiłków! Co jest dla mnie mega trudne, bo zawsze piłam ogromne ilości napojów do obiadu czy kolacji. Dziś wybieram się również na długi spacer i czekam aż skończy mi się miesiączka, aby się zważyć ponownie. 
Ważyłam się dziś rano i waga pokazała 111,7 kg. Tylko dla mnie takie wahania to norma, i chcę schudnąć do 106 kg minimum, żeby mieć pewność. Czeka mnie jeszcze jedna wizyta u chirurga przed operacją, plus ważą Cię w szpitalu przed samym zabiegiem. Jeśli się okażę, że ważysz więcej niż powinnaś, to odwołują operację. 



Wcześniej nie miałam pojęcia, że istnieje coś takiego jak "hormony odpowiadające za uczucie głodu"  leptyna i grelina, odpowiadają za generowanie i regulowanie uczucia sytości po posiłku oraz uczucia głodu, kiedy żołądek jest pusty. Po operacji zmniejsza się łaknienie z powodu obniżenia poziomu Grenliny. 
Niektórzy wcale nie czują głodu, inni o wiele mniejszy. Te hormony są wycinane i usuwane wraz z częścią żołądka. 

Czytałam na grupie CHLO posty osób, które po operacji wcale nie odczuwają głodu i muszą się pilnować aby zjeść. Dla mnie to brzmi jak piękna muzyka. Jeśli ktoś jest otyły od dziecka (tak jak ja) to ma ogromny żołądek, który ciężko zapełnić. Będąc na diecie nie zapełniasz go całego, bo jest tak wielki! Więc odczuwasz wciąż głód i irytację, a to prowadzi do szybkiego poddania się i wracania do starych nawyków.

Teraz bardziej rozumiem te wszystkie mechanizmy. Na samą myśl o operacji i tym co teraz się dzieję, czuje ogromną ekscytację i pewność, że robię dobrze. Taki głos w głowie krzyczy "W końcu! to jest to dziewczyno!". 

Jak macie pytania to śmiało, odpowiem w komentarzach.

9 października 2022 , Komentarze (20)

Oglądając program "Historię Wielkiej Wagi" czasami pokazywali zabieg gastroskopii. 
Wężyk z kamerką ląduje do gardła i potem przełykiem aż do żołądka. Wygląda to strasznie! 
Potem czytałam w necie, że niektórzy nie dają rady, siusiają lub mają ataki paniki. Zdecydowałam się na zabieg w narkozie i polecam. Bez stresu, bólu i nerwów. W dodatku przemiły zespół i lekarze.

Potrzebowałam tego badania do operacji bariatrycznej, którą planuje. Wizytę z chirurgiem mam za tydzień. Wtedy dowiem się wszystkiego. W następnym wpisie opowiem Wam o czymś niesamowitym w tym temacie, teraz nie mam do tego dobrego nastroju..  Ehh... Nawet nie wiem jak to napisać.

Wzięłam sobie długi urlop. U mnie nie najlepiej... Bliska mi osoba (dziecko) trafiło do szpitala i tam przeżyłam prawdziwą traumę. Pielęgniarki traktowały niepełnosprawne dzieci bardzo nieludzko. Byłam światkiem jak te BABY wchodziły do sali, bez słowa robiły zastrzyki czy przebierały te dzieci brutalnie je przytrzymując..  Jak można wejść do takich dzieci i bez ŻADNEGO słowa złapać nagle za rękę i robić zastrzyk?! Nigdy w życiu nie spotkałam się z taką bezdusznością...  Były na mnie złe, bo siedziałam z maluszkiem po godzinach odwiedzin. Ja po prostu bałam się zostawić je samo z tymi okropnymi kobietami. 

Dziewczyny to jest niemożliwe... Jak można tak szarpać dzieci, wejść z całym sprzętem na salę i nie patrząc nawet na twarz malucha zakładać mu wenfron! Gdy zwracałam im uwagę to mówiły coś w stylu "Proszę Pani my wiemy co robimy". Byłam światkiem jak niepełnosprawna dziewczynka płakała z bólu, a pielęgniarka kontynuowała przebieranie jej bez żadnego słowa... uspokojenia, przerwy. 
Potem mnie wyprosiły, bo mówiłam wprost, że NIGDY nie spotkałam się z tak przedmiotowym i nieludzkim traktowaniem pacjentów w szpitalu. 
Drugiego dnia te wszystkie dzieci bały się tych pielęgniarek..  W sumie w szpitalu byłam 3 dni i spotkałam tylko jedną miłą pielęgniarkę. Karmiąc dzieci, mówiła do nich i głaskała po głowie czy ręce. 

Reszta jak roboty, wiecznie wkurzone, spieszące się, słowem się do tych dzieci nie odezwały podczas karmienia, przebierania, czy jakiś zabiegów. Rodzice odwiedzać mogli tylko 3 godziny dziennie, wtedy nawet nie były jakoś specjalnie milsze. Zazwyczaj się nie pokazywały, a jak już coś robiły to wypraszały wszystkich z sali. Ostatniego dnia zabrały 5 letnią dziewczynkę na jakiś zabieg i znowu..  Wparowały do środka we dwie, bez słowa. Wiozą ją z tym łóżkiem i rozmawiają ze sobą jakby nigdy nic. Dziewczynka pyta "gdzie jadę? gdzie jadę?" a jedna z tych bab "ZOBACZYSZ!" no ja pier.....    Mówie Wam dziewczyny...  To straszne. 

Rozumiem, że w Polsce publiczna służba zdrowia to porażka, pielęgniarki dostają marne pieniądze i mają zbyt dużo pracy! Jednak jak ktoś nie ma wcale serca do ludzi to NIE POWINIEN PRACOWAĆ W TAKIM ZAWODZIE! 
Niektóre z tych dzieci były przerażone...  A maluszek z mojej rodziny niestety odszedł... Chorował ciężko od jakiegoś czasu. Bardzo to wszystko przeżyliśmy. 
Razem z rodzicami mamy wyrzuty sumienia, że został te kilka dni sam z tymi bezdusznymi babami. Zawsze bał się szpitali, a tu jeszcze okropne pielęgniarki bez serca do dzieci. 

Dwa dni to ja byłam z życia wyjęta. Potem udałam się do tego szpitala do ordynatora i opowiedziałam to wszystko. Jak te pielęgniarki traktują dzieci. Oczywiście zbył mnie, mówił że to załatwi i porozmawia. 
Potem napisałam długą opinię na Google Maps o tym oddziale, żeby ostrzec rodziców. Została usunięta po dwóch godzinach :)...   Na szczęście zostawiam ją jeszcze na innych stronach, więc na pewno do nich to dotrze. 
Ja nie mam dzieci... Ale nigdy nie zostawię dziecka samego państwowym szpitalu po tym co zobaczyłam. 
Chociaż myślę, że jak były tam starsze dzieci, takie co mogą same się "obronić" lub powiedzieć rodzicom, to trochę lepiej je traktowano. 

Teraz staram się ogarnąć, już jest trochę lepiej. Urlop dobrze mi robi. Byłam w kilku szpitalach w życiu i sama jako dziecko sporo chorowałam, ale nigdy nie spotkałam się z czymś podobnym..  Trzymajcie się. 

27 września 2022 , Komentarze (18)

Pomimo tego, że oglądałam masę programów o otyłości olbrzymiej i leczeniu chirurgicznym, to nigdy nie brałam tej opcji pod uwagę. Myślałam, że sobie poradzę tak zwyczajnie, że w końcu zacznę chudnąc i utrzymam wagę. 

Po ostatniej porażce gdzie najpierw schudłam 9 kilogramów a potem niemal wszystko przytyłam.. Coś pękło. 
Próbowałam z 400 razy, no i miałam spróbować 401 raz? Jestem taka zmęczona.. 
Wszystko mi jedno.. Już będę sobie całe życie grubaskiem, może umrę przed czterdziestką na zawał i nigdy nie będę miała dzieci. Trudno, jestem tak bardzo zmęczona i zrezygnowana tym odchudzaniem.. Ciągłą walką i porażkami...  Poczułam, że już po mnie.. Poddaje się. 

Trafiłam na grupę CHLO, pełno na niej opowieści o ludziach po operacji zmniejszania żołądka, po balonie lub opasce uciskowej. Wszędzie przewijało się to jedno zdanie "Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej". 
To zdanie wbiło mi się w mózg i odbijało echem każdego dnia. 
Zaczęłam czytać tę grupę nałogowo, świetni ludzie, opisywali swoje historie, pokazywali zdjęcia, ta operacja była dla nich ratunkiem. Pomyślałam, że dla mnie też jest ratunkiem. 

Trafiłam na Rafała. Był już rok po operacji i otwarcie mówił o tym jak się żyje po. Napisałam do niego i to on przekonał mnie już ostatecznie. Po operacji jest tak, że dużo nie zjesz, bo nie zmieścisz. Czujesz normalnie głód (chociaż to zależy od człowieka, bo niektórzy praktycznie nie czują głodu)...  No więc możesz czuć normalnie głód jak Rafał, ale nie zjesz już sześciu kanapek. Zjesz pół kanapki i będziesz mega najedzony. 
Rafał opowiadał mi, że zjadał 30 pierogów na raz i jeszcze mu było mało, po operacji zje góra dwa i więcej nie daje rady. 
Czuje się świetnie, świetnie wygląda, mówi, że odżył w życiu i łóżku. Rafał miał to co ja, baterii życiowej starczyło mu na 3 godziny w ciągu dnia. Ciągle coś mu się nie udawało, zwalniali go z roboty, bo szybko się męczył i pocił. W domu to wszystko było na głowię żony, bo on był ciągle głodny i zmęczony równocześnie. 
Teraz jego życie jest zupełnie inne i niedowierza, że żył tak jak wcześniej przez lata. Teraz zrobił więcej w rok niż przez ostatnie 5 lat życia gdy ważył 130 kg. 

Rozmawialiśmy chyba z 3 godziny i wtedy już podjęłam decyzję. Operacja bariatryczna jest wędką, którą dostaniesz i możesz złowić nią tyle ryb, że starczy Ci do końca życia i jeszcze wyszkolisz się na wspaniałego rybaka.
To co się dzieje po operacji i jak zmienia się Twoje życie zostawiam na inny wpis. 

Konsultację z chirurgiem mam 10 października, jeśli wszystko pójdzie dobrze wtedy dostanę też termin.
Nie mogę się doczekać, chociaż również bardzo się stresuję. Wiem jednak, że wszystko inne u mnie zawiodło, a mój organizm po setkach diet i porażkach jest bardzo uśpiony i zmęczony równie mocno jak ja. 
Ta operacja to dla mnie ratunek. 

22 września 2022 , Komentarze (37)

Zaczynając pisać mój pamiętnik borykałam się z ogromnymi problemami rodzinnymi. W międzyczasie poukładałam sobie relacje, przeprowadziłam się, zaczęłam świetnie zarabiać i osiągnęłam fajny spokój. 
Do pełni szczęścia brakowało mi tylko jednego... Schudnięcia. 

Mam 29 lat, miałam nie dawno urodziny. Postanowiłam, że do tego czasu w końcu się ogarnę z jedzeniem. Moim największym problemem są słodycze i to, że jem dużo gdy się stresuje. Od 13 roku życia ciągle tylko się odchudzam. Wykańcza mnie to. 

Cieszyłam się z tego, że przynajmniej nie choruje.. HA! Jakieś dwa lata temu się zaczęło.. PCOS, insulinooporność, łuszczyca i chroniczna senność. Do tego mam masę rozstępów, bo moja skóra jest bardzo wrażliwa i sucha. Zaczęło mnie to bardzo martwić. 

Kilka tygodni temu powiedziałam KONIEC i zaczęłam pracę nad sobą. Książkowo codziennie piłam 3l wody, jadłam 1600-1800 kcal i niemal codziennie ćwiczyłam. Przez 3 miesiące schudłam 9 kilogramów. 
Czułam się genialnie! Chociaż nadal waga pokazywała liczbę 107 , to już było dla mnie inne życie.
COŚ WSPANIAŁEGO! Miałam więcej energii, z twarzy zniknęła opuchlizna, nie musiałam drzemać w ciągu dnia no i bardziej się sobie podobałam. Komplementy sypały się garściami. 
"Jak Ty pięknie wyglądasz", "Widać, że schudłaś, masz taką śliczną buzię!" , "Wyglądasz lepiej" - Słyszałam niemal każdego dnia od sąsiadów i w pracy. 

Nadeszły moje urodziny i miałam na koncie -9 kg, a wyglądałam jakbym schudła dużo więcej. Ogarnęło mnie szczęście, które ciężko mi opisać. Pojechaliśmy na pół tygodnia w góry. Zjadłam tort urodzinowy i dobry obiad. Potem już wróciłam do mojego nowego zdrowego trybu życia. Liczyłam kalorię, chodziliśmy dziennie po 5-10km! Dwa razy przekroczyłam limit, ale czułam się jeszcze lepiej. 
Po górach przeziębiłam się i wylądowałam na kilka dni w łóżku. Jadłam tylko zupy i czasami jakąś bułkę na śniadanie. Gdy wyzdrowiałam czułam się tak okropnie ociężała. Na nowo szybko się męczyłam i robiłam sobie drzemki w trakcie dnia.
Po jakimś czasie weszłam na wagę a tam: 111 kg! Jak to możliwe? Przez niemal dwa tygodnie przytyć aż tyle? 

Załamałam się totalnie. Z łzami w oczach robiłam sobie sałatki, wstawałam przed pracą, żeby zrobić pół godziny spaceru lub przed snem ćwiczenia. Ze 100 razy chciałam to rzucić wszystko w cholerę, ale szkoda mi było tych miesięcy. Wytrzymałam dwa tygodnie. Waga pokazała 112 kilogramów i pokazuje tak do dziś. 
Już nie ćwiczę codziennie, nie liczę kalorii w aplikacji. Jem tak sobie, nie jakoś tragicznie, ale coś we mnie pękło. 

Zdecydowałam się na operację bariatryczną. W następnym wpisie napisze więcej, i opowiem Wam co mnie totalnie zszokowało i zaskoczyło w tym temacie. 


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.