Hej kochani. Jestem i trzymam się. Chudnę kilogram miesięcznie. Waga spada bardzo wolno, ale z każdym miesiącem jestem bliżej celu. Skorzystam jednak z pomocy dietetyka, bo czuję, że robię coś źle.
Wydaje mi się, że muszę nauczyć się całego żywienia od nowa, od postaw. Pomyślałam, że nie mam nic do stracenia i umówiłam się na wizytę do psychodietetyczki.
Ma bardzo dobre oceny i ludzie ją chwalą. Nastawienie mam neutralne.
Byliśmy z moim na weekend u znajomych i oni jedzą warzywa jak szaleni. Na śniadanie surowe pomidory przegryzane papryką i jajecznicą. Wszystkie posiłki super zdrowe i zbilansowane.
Nie wiem czy specjalnie się starali dla nas, czy jedzą tak codziennie, ale byłam w szoku.
W szoku, że ktoś serio je surowe warzywa w takich ilościach i nie potrzebuje żadnej bułki, sosu, sera lub makaronu.
Moje typowe śniadanie to jakiś jogurt, parówki lub co najwyżej kanapki.
Termomix zmienił moje życie na lepsze i polubiłam gotowanie. Właśnie teraz tworzą się dwa zakwasy na pyszny zdrowy chleb żytni i pszenny z niskim IG.
Zupy czy obiady to sama przyjemność gotowania. Boję się trochę, że z dietą dojdzie mi masa gotowania. Mam koszmary z tym związane!
Jak każda weteranka odchudzania testowałam masę diet.
Nigdy nie zapomnę gdy stałam 3 godziny przy garach przyrządzając pizzę z kalafiora, lub spaghetti z cukinii, a potem było ohydne i tego nie jadłam.
Rozmawiałam wstępnie z Panią i powiedziała, że uwzględni przepisy z termomixa. Dam znać jak poszło i czy się udało.
Już dawno myśleliśmy o przeprowadzce. Sprzedaży mieszkania, kupna domu na jakiejś spokojnej wsi. W końcu decyzja została podjęta i chwała za to losowi!
Nie wiem kiedy dokładnie wystawimy mieszkanie, ale prawdopodobnie na wiosnę. Więc to ostatnia zima tutaj i wciąż niedowierzam. Cieszę się, ale nie dochodzi to do mnie!
A historia była taka: Po za drobnymi uciążliwościami ze strony jednej sąsiadki mieszkało nam się tutaj w porządku. Jednak w powietrzu wisiała przeprowadzka za granicę. Kilka razy niemal do tego doszło. Raz nawet zamówiliśmy kartony aby się spakować!
W międzyczasie remontowaliśmy mieszkanie skromnie i po kosztach. Wiedząc, że w niedalekiej przeszłości się wyprowadzimy. Mnie osobiście doprowadzało to do nerwów.
Nie lubię jak coś robię na pół gwizdka. Nie chciałam pakować energii i oszczędności w przejściowe miejsce, jednocześnie nie chciałam robić wszystkiego byle jak... To było stresujące.
Skrupulatnie odkładaliśmy pieniądze i robiliśmy nadgodziny, a z każdym rokiem nieruchomości drożały... Niekończąca się farsa prawda?
Zauważaliśmy, że za każdym razem gdy wyjeżdżamy chociaż na jedną noc, to mamy więcej motywacji i energii. W innym miejscu wracały nam siły. W domu przytłaczało nas miejsce i okolica. Z jednej strony problematyczna sąsiadka, na przeciwko otworzył się plac budowy i parking ciężarówek.. Kierowcy potrafili trąbić w środku nocy czy wcześnie rano.
Ale wszystko było do zniesienia. Tylko czasami marudziłam (głównie ja) bo mój to jest bardzo tolerancyjny.
Aż do tych wakacji. Nasza "kochana" sąsiadka odnowiła kontakt z dziećmi. Nie znam dokładnie historii, ale była z nimi pokłócona na wiele lat. Teraz niemal co drugi dzień siedzą u niej z rodzinami i robią imprezy. Muzyka i krzyczące dzieci mi nie przeszkadzają. Jednak parkowanie na naszym miejscu, czy przed naszą bramą... No sami wiecie.
W weekendy jak wpada do niej więcej osób, to rozkładają stoliki i grilla na naszej ulicy jak cyganie... XD
Mamy taką drogę wewnętrzną na osiedle po której poruszają się tylko mieszkańcy.
Czyli my, ta sąsiadka i jeszcze dwie inne rodziny. Więc wyobraz sobie, że wracasz do domu, a tam 15 osób na ulicy przed Twoim płotem i bramą je kiełbaski i słucha głośno muzyki.
Chyba z 5 razy z nią rozmawiałam o tym i o zostawianych butelkach oraz śmieciach w rowach po takich imprezach.
Jest to trochę denerwujące, że każdy weekend czy wolny dzień nie możesz wyjść swobodnie z domu aby nie mieć przymusowego kontaktu z kimś z jej rodziny.
Zgodnie stwierdziliśmy, że to po prostu nie miejsce dla nas i komuś innemu może to by nie przeszkadzało. Więc uf... decyzja podjęta. Ciekawe kiedy to do mnie dotrze. 😁
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
pani_slowik
28 sierpnia 2024, 09:33Hej, myślę, że pomysł z dietetykiem jest świetny - obyś trafiła na odpowiednią osobę :) Jeśli chodzi o warzywa to ja w sezonie bez problemu potrafię zjeść nawet kilogram warzyw - przez niską kaloryczność, a dzięki temu dużą objętość potrafię fajnie skomponować posiłek, a nawet zaspokoić na jakiś czas głód samą postacią surową/ ugotowaną, tym bardziej, że w okresie letnim są one fenomenalne w smaku (pomidory, ogórki, bób, fasolka, rzodkiewka, kolby kukurydzy, kalafior, brukselka, szpinak, cukinia, a nawet marchewka dostępne całorocznie). Warto tez wybierać warzywa z targu lub od sprawdzonych dostawców, bo one serio potrafią kompletnie inaczej smakować i wtedy faktycznie nie potrzebują dodatkowej okrasy. Myślę, że wprowadzenie większej ilości warzyw pomoże Ci z redukcją kolejnych kilogramów, gdyż są one źródłem witamin, można się napchać przy małej liczbie kcal, no i zawierają sporo błonnika, a wiadomo, że jest to "motor napędowy" ;) A jeśli nie smakują Ci warzywa w czystej postaci to śmiało je dosmaczaj na wszelkie sposoby - surówka z kapusty i marchewki z łyżką majonezu/ jogurtu greckiego, łyżeczka cukru, trochę soli i pieprzu + sok z cytryny, czy mizeria (nawet jeśli będzie ze śmietaną to możesz tego zjeść sporo), fasolka z zasmażką, kalafior z zasmażką, pomidory na śmietanie, marchewki z hummusem, cieciorka z piekarnika do chrupania w przyprawach, szpinak z gorgonzolą, chłodnik z botwinki, placki z cukinii - tylko grunt by liczyć kcal, nawet jeśli to "tylko warzywa". Pomysłów jest sporo, ale grunt, aby też nie wpakować się w godzinne siedzenie w kuchni, dlatego rób większe porcje tego, co można i wsio. Trzymam kciuki za przybicie sztamy z warzywami, bo one serio są czymś wow :D
KochamSiebie2020
6 sierpnia 2024, 09:31Ile tam mieszkaliście? PS. Pozwoliłam sobie ściągnąć ten mem:D
Pleszkaa
9 sierpnia 2024, 20:13Przeprowadziliśmy się w marcu 2021 roku, ale jakiekolwiek rozczarowania czy problemy zaczęliśmy zauważać od zeszłej zimy. Wcześniej odpowiadało nam wszystko.
clio
5 sierpnia 2024, 18:59Ja też bez warzyw sobie nie wyobrażam śniadania, wprawdzie jem zazwyczaj chleb, ale żadnego sosu czy makaronu sobie nie wyobrażam zjeść na śniadanie. Jestem za to pełna podziwu dla ludzi, którzy potrafią z 1 pomidora zrobić śniadanie dla całej rodziny😟
Pleszkaa
9 sierpnia 2024, 20:11Podziwiam i brawa. U mnie warzywa na śniadanie tylko jadło się w sezonie i zawsze były dodatkiem do czegoś. Teraz jako dorosła mam tak samo. Gdy jestem na diecie i jem owsiankę lub jakąś sałatkę na śniadanie, to i tak tęsknie za porządną jajecznicą, kiełbaską lub parówkami w bułce.
krolowamargot
5 sierpnia 2024, 09:37My też tak jadamy. talerz warzyw czy micha sałatki jest podstawą naszych posiłków. A takie pomidorki koktajlowe, rzodkiewki czy małe ogóreczki to przekąski. Mnie bardziej zastanawiają ludzie, którzy na śniadanie jedzą na przykład żurek czy smażony boczek, albo, taką kaszankę - czasem podpatruję w hotelach i nie mogę wyjść z podziwu i obrzydzenia.
Pleszkaa
5 sierpnia 2024, 18:25Na wakacjach zazwyczaj ludzie pozwalają sobie i jedzą coś czego nie jedzą na co dzień. W końcu wakacje więc wiele osób wychodzi z założenia, że zaszaleje i porzuci zdrowe jedzenie.
krolowamargot
6 sierpnia 2024, 09:58Tego właśnie nie rozumiem. "Porzucić zdrowe jedzenie" na korzyść czegoś, co zaszkodzi, spowoduje zgagę, niestrawność, ból brzucha, skok insuliny, etc, bo się jest na wakacjach? Spróbować- tak, ale do tego nie trzeba kopiastego talerza żarcia, tylko łyżkę. i jeszcze ten żurek, kiedy za oknem 40 stopni...
Pleszkaa
9 sierpnia 2024, 20:10Kurczę, akurat jestem tego rodzaju osobą, jakiej nie zrozumiesz. Dla mnie żurek to najlepsza zupa jaka istnieje i mogłabym jeść go zawsze i wszędzie. :D
izabela19681
5 sierpnia 2024, 06:58Rozbawiłas mnie tymi "surowymi pomidorami" . Zdziwiłabym się gdyby jedli surowe ziemniaki.
Pleszkaa
5 sierpnia 2024, 18:24Może faktycznie. Chodziło mi bardziej o to, że pomidory bez żadnej soli, cebulki czy nawet pieprzu. Sam pomidor na śniadanie przegryzany papryką bez niczego innego. Podziwiam tych ludzi, że im to smakuje i wystarcza.