Wczoraj wieczorem czułam się taka .... niedojedzona... ciągle mnie kusiło, żeby coś jeszcze zjeść, ale ostatecznie wytrzymałam. Wypiłam więcej dwie herbaty ziołowe i wystarczyło.
Dzisiaj jest lepiej. Obiad już nawet ugotowałam dla siebie i małżonka. Teraz mam czas, żeby spokojnie przygotować się na zajęcia. Wieczorem z francuskiego wracam przed 22, więc już nie mam ochoty na nic i całe szczęście. A jutro kolejne ważenie, aż się boję. Co będzie, jeśli waga nie drgnie nie mogę się poddać, nie po raz kolejny. Tym razem muszę dojść do celu.
celcia66
20 stycznia 2011, 22:59Absolutnie nie mozesz się poddać, nawet jeśli waga wzrośnie - a i tak sie zdarza (ja to miałam we wtorek, ale nawet nie przyjęłam do wiadomości). Dobrze, że masz towarzystwo do maszerowania. Ja niestety w swoim otoczeniu nie mam nikogo takiego, a grupa rzeczywiscie mobilizuje. Pytałaś o moje wrażenia z Paryża. Cóż, mnie też nie powalił na kolana, ale cieszę się, że tam byłam. Przeszkadzał mi wszechobecny tłum (np w Luwrze czy d'Orsay), ale jestem bogatsza o moc wrażeń i doświadczeń. Spełniło się jedno z moich marzeń. Jest ich jeszcze trochę... Pozdrawiam!
wiosna1956
20 stycznia 2011, 16:34pewnie że spróbuje , lubię coś ciągle wymyślac i nowe smaki poznawac!! dobrze że masz takie sąsiadki co cię wyciągną z domu , ja praktycznie cały dzien w domu .......