Witajcie
już niestety mój urlop się skończył i w poniedziałek idę do pracy. Jak wcześniej pisałam urlop spędziłam nad polskim morzem w Pobierowie. Na pogodę nie narzekałam bo było wszystko co chciałam: słońce aby móc się poopalać (jak powiedziała moja koleżanka "od razu widać, że byłaś na urlopie"), mogłam odpocząć i poczytać - dwa dni z przelotnym deszczem, pojeździć na rowerze czy pochodzić (połazić, poszwendać się, potuptać jak kto woli:)). Dieta? Mhm - pilnowałam 5 posiłków, piłam wodę choć 3 litrów w ciągu dnia nie udało się przekroczyć, były lody, jakieś słodycze i inne niezdrowe kalorie - ale tu czuję się rozgrzeszona - przecież dietetyczka powiedziała, że mogę sobie pozwolić na to i owo. A mimo wszystko waga spadła, zobaczyłam dzisiaj 8 z przodu! Hura! Mała rzecz a cieszy, jak to dużo do szczęścia człowiekowi nie potrzeba:) Pozdrawiam.
p.s.właśnie pochłonęłam kawałek pizzy.