Witajcie moje Vitalijki
Miesiąc minął, a u mnie bez zmian- nic nie przytyłam HURA, ale też nie schudłam BU. Dwa tygodnie temu dietetyczka popatrzyła ze zrozumieniem, pokiwała glową, że rozumie, a wczoraj to patrzyła już podejrzliwie. Oczywiście było, że mało wody, że mnie rozumie i wspiera, ale mam się nie poddawać, trzymać sie itp. A ja przyjechałam do domu mąż mówi zobacz jakie słodycze dostałem! A tam: Michałki, Kasztanki, jakieś z alkoholem normalnie masakra. I jak tu żyć?
aska1277
28 września 2017, 19:19Nie daj się pokusom męża :) Ja swojemu M odmawiam :D i robie to z radością :)
wojtekewa
28 września 2017, 22:37Jak nawet mu powiedzialam, że może chociaż po małym cukiereczku usłyszałam NIE.
roogirl
28 września 2017, 15:12Ważne, że nie przytyłaś.
wojtekewa
28 września 2017, 18:45To fakt zawsze to jakies pocieszenie pozdrawiam
.Rosalia.
28 września 2017, 12:26Normalnie, hah, no pora się nauczyć odmawiać :) dasz radę! Babeczki to silna płeć ;)
wojtekewa
28 września 2017, 14:14Słodyczy nie tknelam i jakoś mnie do nich specjalnie nie ciągnie, ale z przestrzeganiem diety też nie najlepiej.
.Rosalia.
28 września 2017, 14:35A co najwięcej problemów sprawia Ci w tej diecie?
wojtekewa
29 września 2017, 10:31Nie mam ogólnych problemów z samą dietą, teraz mam młyn w pracy i niestety tak będzie do końca roku, organizacja zajec, szkoły dzieci sprawia, że nie mam czasu zjeść dopiero wieczorem, a przez cały dzień porażką. Zjem śniadanie w domu około 7, a potem kawa, kawa, jakieś jabłko czy kanapka i następny posiłek około 17-18 i tu jest problem