Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Lubię czytać, grać na gitarze i gotować co jest dla mnie gwoździem do trumny...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17175
Komentarzy: 348
Założony: 18 lipca 2017
Ostatni wpis: 11 grudnia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alraunaaa

kobieta, 38 lat, Kraków

165 cm, 96.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 września 2017 , Komentarze (4)

Kilka dni i znowu lekko w dół. 97,1kg. Cieszę się. Powoli to teraz idzie ale nie stoi całkiem. To jakiś plus. Teraz taki okres jesienny się zaczyna- niedobry dla mnie. Nasilają się stany depresyjne, chcę się tylko zakopać pod kocem z książką. Najlepiej w towarzystwie herbaty z miodem i cytryną. Ale nie mogę się temu poddać, bo wszystkie wyniki w miesiąc szlag trafi. 

Paskudny humor mnie dziś dopadł. Wczoraj bliski znajomy miał wypadek- ślisko i mokro, wpadł w poślizg na zakręcie i dachował. Połamał się dosyć mocno. Dopiero w takich sytuacjach widzę, jak kruche jest nasze zdrowie i życie. 

16 września 2017 , Komentarze (9)

Zastanawiam się, czy każdy tak ma. Waga stoi stoi, wzrasta czasem nawet pół kilograma i w tym samym tygodniu spada do poziomu jeszcze niższego niż początkowy. Trochę dziwne to jest. Może powinnam rzadziej się ważyć i nie widziałabym tych wahań ale ciężko się powstrzymać. 

Dziś znów maleńki sukces- waga wskazała 97,4kg. Czyli zleciał 1kg. Mam nadzieję, że nie zaliczę znów zastoju. Chciałabym do końca roku zgubić tą 9 z przodu. Jest połowa września- 3,5 miesiąca czyli około 14 tygodni. Zakładając, że mam (zaokrąglając) 8 kg do zrzucenia-  wychodzi trochę więcej niż 0,5kg tygodniowo. W zasadzie realne. Do tej pory w około 12 tygodni zgubiłam ponad 12kg.

Czy wyjdzie- zobaczymy. Nie próbuję tego zrobić na siłę. Staram się zachować zdrowy rozsądek, nie przyspieszać tego sztucznie. Ten inny sposób odżywiania wszedł mi już w nawyk. Ale przecież o to chodzi:) Żadnych głodówek, żadnego całkowitego wyrzekania się rzeczy, które lubię. Najważniejsze, że mogę sobie pozwolić nawet na kawałek ciasta czy kostkę czekolady- dzięki temu nie mam problemów z rzucaniem się na nie w chwili słabości. Jedyną moją bolączką jest alkohol. Mogłoby go być mniej, a właściwie nie powinno być wcale, ale tu okazja, tam mąż proponuje- napijmy się po piwku wieczorem. Rzadko mam siłę, żeby odmówić. Choć jak te tygodnie i kilogramy przeliczyłam teraz- nie wpływa to jakoś tragicznie na dietę. 12tygodni-12kg. 

13 września 2017 , Komentarze (6)

Jakoś nie chce zejść temperatura. Niby 37 więc to tylko stan podgorączkowy ale jednak rozkłada. Musiałam dziś wyjść załatwić poza domem jedną sprawę. W zasadzie po pół godzinie wróciłam do domu ale tak zmęczona jakbym conajmniej pół dnia latała załatwiać różne rzeczy na mieście. Od poniedziałku z ćwiczeń zrezygnowałam- nie mam siły. Na szczęście jeszcze 4 dni- dopiero w poniedziałek muszę zjawić się w pracy- powinnam wydobrzeć.

W weekend był u mnie teść. Przywiózł mi urządzenie do pieczenia chleba. Pieczenie w piekarniku kończyło się po kilku próbach, bo nie mam na codzień czasu. Teraz wszystko wrzucam i samo się miesza, wyrabia, wyrasta i piecze. Cudo.

12 września 2017 , Komentarze (2)

Pewnie sama do lekarza bym nie poszła. Wygnał mnie mąż. Może i dobrze zrobił, bo choć wczoraj klęłam pod nosem gdy się dotaczałam na wizytę- dostalam L4 i dziś mogę odpocząć w łóżku. Laptop na kolanach i nawet troszeczkę żyję. Niby tylko przeziębienie, ale potrafi z nóg zwalić- trochę gorączki i kataru i chce się umierać. 

Za to jedna dobra wiadomość na dziś- oficjalne ważenie przełożyłam na dziś, bo nie piłam już w nocy wody jak smok wawelski (by the way- kto był w Krakowie to wie że smok jest CHUDY- do vitalii raczej nie pasuje :) ). Dziś osiągnęłam cel, jaki sobie założyłam na koniec wakacji- z prawie 2-tygodniowym opóźnieniem, ale jednak- zeszłam poniżej 99kg. Waga wskazała dokładnie 98,8kg. 

Czas na kolejny cel. Tym razem chcę usunąć 9 z przodu. Będzie trudniej, wiem, zanosi się na ciężką walkę z własnym organizmem i wiele chwil zwątpienia. Prawda ogólnie znana- najłatwiej schodzi pierwsze 10kg. Mogę mieć tylko nadzieję, że nie zabraknie motywacji. Cieszę się, że trafiłam na vitalię, bo wsparcie stąd jest ogromnie i daje pozytywnego kopa :)

11 września 2017 , Komentarze (12)

Dziś nawet rano nie wchodziłam na wagę. Pół nocy nie spałam tylko siedziałam na kanapie i modliłam się, żeby przeszedł katar, bo mnie złapało jakieś koszmarne przeziębienie. Leżąc nie wytrzymuję 5 minut bo nos tak zatkany. W związku z tym więcej piję- przez całą noc 1,5litrowa butelka wody- szkoda się denerwować jeszcze wagą. Umówiłam się na wieczór do lekarza to może przepisze coś co pomoże, bo czuję się koszmarnie. Jedna szczęśliwa rzecz w mojej pracy- mamy dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne. Normalnie w mojej przychodni do lekarza czekałabym z tydzień. 

9 września 2017 , Komentarze (10)

Dzień oficjalnego ważenia w poniedziałek ale dziś rekreacyjnie weszłam na wagę. W końcu zniknęło 100!! Jest 99,6. Marzyłam o tej chwili chociaż jestem spokojniejsza niż to sobie wyobrażałam. Moze dlatego, że to jakiś kamień milowy, ale dopiero teraz widzę ile jeszcze pracy przede mną... Ostatnie kilka dni przyniosły zwątpienie i myśli, że może to co robię robię źle, ale sinusoida mojej motywacji znów u góry:):)

7 września 2017 , Komentarze (12)

...czasem każdy musi. Jakiś dołek mnie dopadł. W domu nieciekawie- pokłóciłam się z mężem. Od przedwczoraj ciche dni, wczoraj wieczorem potężna awantura z której nic nie wynika a dziś dalej cicho. Nerwy mam napięte jak struny. A najgorsze jest to, że wszystko wzięło się z mojej niepotrzebnej szczerości- chciałam rozmową spróbować rozwiązać jeden problem a rozpętałam wojnę i lepiej było się w ogóle nie odzywać. Do tego jestem przed @, więc czuję się jak balon i wszystko mnie drażni bardziej niż zwykle. Mam ochotę schować się na kilka dni, żeby mi przeszło, ale nic z tego. Po pracy zaraz do domu i obowiązki. W weekend znowu goście, więc dzisiejsze i jutrzejsze popołudnie spędzę na sprzątaniu, zakupach i gotowaniu. Niech ten tydzień się wreszcie skończy

5 września 2017 , Komentarze (7)

Szukałam wczoraj jakiejś spódnicy. Przypadkiem odkopałam dwie stare, w które od 2 lat nie wchodziłam ale zostawiłam "bo może kiedyś schudnę". No i nadszedł ten dzień. Założyłam, udało się zapiąć. I to bez żadnego oszukiwania- to spódniczki bez stretchu, nie rozciągają się. Nie wchodziłam w nie bo w talii nie mogły się dopiąć. Mam jeszcze kilka starszych, jeszcze sprzed ciąż. Mam nadzieję, że dla nich kiedyś też nadejdzie ten dzień choć jak wczoraj przymierzyłam- nie brakuje aż tak dużo :)

4 września 2017 , Komentarze (7)

Kilogramy lecą już wolniej. W tym tygodniu tylko 0.2kg w dół, mimo że uczciwie pilnowałam jedzenia. W piątek przyszedł najnowszy nabytek- kupiłam stepper. Skakanka niestety nie zdała na dłuższą metę ze względu na kostkę, która dała o sobie znać po kilku dniach. Stepper ma jeszcze jedną przewagę- ćwiczę sobie oglądając film. Jest cichutki, więc nie przeszkadza hałasem.

Zobaczymy jakie będą efekty.

30 sierpnia 2017 , Komentarze (10)

Siedzę sobie w pracy i myślę co wieczorem na jutro na obiad przygotować, żeby sobie do pracy wziąć. I nadeszło olśnienie- szpinak i łosoś. I teraz nie da mi to spokoju. Trochę zaskakujące- na diecie powinno się chcieć czekolady czy czipsów. A ja marzę o szpinaku i to zdecydowanie dobry objaw, że po dwóch miesiącach mam autentyczną ochotę na zielone i zdrowe a nie słodkie i kaloryczne. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.