Zastanawiam się, czy każdy tak ma. Waga stoi stoi, wzrasta czasem nawet pół kilograma i w tym samym tygodniu spada do poziomu jeszcze niższego niż początkowy. Trochę dziwne to jest. Może powinnam rzadziej się ważyć i nie widziałabym tych wahań ale ciężko się powstrzymać.
Dziś znów maleńki sukces- waga wskazała 97,4kg. Czyli zleciał 1kg. Mam nadzieję, że nie zaliczę znów zastoju. Chciałabym do końca roku zgubić tą 9 z przodu. Jest połowa września- 3,5 miesiąca czyli około 14 tygodni. Zakładając, że mam (zaokrąglając) 8 kg do zrzucenia- wychodzi trochę więcej niż 0,5kg tygodniowo. W zasadzie realne. Do tej pory w około 12 tygodni zgubiłam ponad 12kg.
Czy wyjdzie- zobaczymy. Nie próbuję tego zrobić na siłę. Staram się zachować zdrowy rozsądek, nie przyspieszać tego sztucznie. Ten inny sposób odżywiania wszedł mi już w nawyk. Ale przecież o to chodzi:) Żadnych głodówek, żadnego całkowitego wyrzekania się rzeczy, które lubię. Najważniejsze, że mogę sobie pozwolić nawet na kawałek ciasta czy kostkę czekolady- dzięki temu nie mam problemów z rzucaniem się na nie w chwili słabości. Jedyną moją bolączką jest alkohol. Mogłoby go być mniej, a właściwie nie powinno być wcale, ale tu okazja, tam mąż proponuje- napijmy się po piwku wieczorem. Rzadko mam siłę, żeby odmówić. Choć jak te tygodnie i kilogramy przeliczyłam teraz- nie wpływa to jakoś tragicznie na dietę. 12tygodni-12kg.