Słoneczko kochane wreszcie zawitało. Wiem, że to tylko na parę godzin, ale nastrój od razu szybuje. Resztki śniegu w zacienionych miejscach jeszcze nie dają za wygraną, to jednak ich koniec. I nawet ptaki śpiewają radośniej. Spacer to 8000 kroków i 6,5 km. Całkiem , całkiem, jak na inwalidę prawie bez kolana i jego partnerkę z niesprawnym biodrem. Wzięłam na spacer trochę pszenicy dla ptaków . Uraczyly się gawrony, wróble i szpaki. Rozśmieszył mnie gołąb, który jako jedyny przy porcji ziarna dziobał jak karabin maszynowy, aby zjeść przed braćmi. Natura! Dziś bez zakupów czyli luzik. I na dodatek obiad mam zrobiony. To ogórkowa, kurczak pieczony, surówka z pekińskiej z marchwią i jabłkiem. Nawet deser popełniłam - mus czekoladowy z mandarynkami. To nie są porcje,o których mówi się " sluszne". To raczej takie degustacyjne , oprócz zupy, bo tu norma. Na szczęście jadamy zawsze o tych samych porach czyli 8, 13:30, 18. Mam więc przerwę 14 godzin.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.