Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 247484
Komentarzy: 6501
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 18 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

24 października 2020 , Komentarze (7)

Czy zwykła?  Raczej nie, w Polsce wrze, i wcale się nie dziwię. Protestują przedsiębiorcy z branży gastronomicznej, turystycznej, protestują ludzie oburzeni orzeczeniem  tzw.TK. W Gdyni wczoraj ulice  zakorkowane samochodami  , klaksony poparcia, tłumy na ulicach. Przed chwilą znów słychać było te same odgłosy i niestety także samochody policyjne na sygnałach.  Oglądam zdjęcia z Krakowa, matecznika Pana Dudy, który bardzo "rozsądnie" zmusił kilkanaście osób do kwarantanny. Może wreszcie ktoś w Sejmie  zacznie myśleć?   Czytałam dziś w Dużym Formacie artykuł na temat Covid -19, optymistyczny o tyle, że mowa w nim o konieczności  zachowania  rozsądku, nie ograniczania ruchu fizycznego, potrzeb własnych dot. kultury, itp. , przy zachowaniu  właściwego reżimu.  To właśnie kultura dostała w d...ę w czasie pandemii.  Czy mamy zostać ciemnym narodem?  Dziś spacer nad morze, sporo ludzi, zachowują dystans, reżim maseczkowy. A ja czasami ją  zdejmowałam, z powodu  braku tchu. Po południu ćwiczyłam pilates, zgodnie z przekazem z You Tuba przez moja dawna trenerkę.  Czuję się rozciągnięta, zdrowo zmęczona i zadowolona. Obiecałam sobie, i postaram się dotrzymać słowa, że codziennie po 30 minut minimum będę ćwiczyć. Dla zdrowia, dla ducha, dla siebie. Wczorajsze godziny kuchenne  dały dziś pyszny obiad. Pulpety wyszły rewelacyjnie,a podane z polskimi gnocchi, czyli z kopytkami, to rewelacja. Sos zrobiłam mocno doprawiony ziołami i serem kozim, ach, pycha!  Jutro zmiana czasu, a pogoda ma być na tyle ładna, aby znów ruszyć w plener, gdzie nie ma ludzi.

23 października 2020 , Komentarze (5)

Przypominają mi się dawne ,  w domu rodzinnym czasy, gdy piątkowe popołudnia  przeznaczone były na  sprzątanie. Dziś porządkowaliśmy przed południem. Mąż odkurzał, ja nastawiłam pranie, prasowałam ,myłam i ustawiałam ozdoby.  Potem ślubny poszedł po zakupy, a ja zaszyłam się w kuchni.  Rezultat?  Proszę bardzo: barszcz ukraiński, taki z fasolą, z kapustą, śledź w śmietanie na obiad, kopytka, pulpety  w sosie pomidorowo-paprykowym, pieczony kurczak.  Na kilka obiadów wystarczy.  Siekanie, krojenie, obieranie, doprawianie, zajęło mi trochę, ale  w południe miałam wszystko pod kontrolą .  Po obiedzie usiadłam spokojna, że wykonałam swoje obowiązki, a jutro będę mogła   bez wyrzutów poświęcić dużo czasu na spacer, np.do lasy, albo nad morze, albo jeszcze gdzie indziej.  Nie mam zamiaru rezygnować z ruchu na świeżym powietrzu. Ale przyznam, że ilość zachorowań przeraża mnie. Szkoda, że nikt nie pomyślał  wcześniej, żeby nie otwierać szkół, być może wszystko wyglądałoby inaczej.  Wczoraj rozmowa telefoniczna z synem, dziś już wiadomo, że nie przyjedzie. Biedak, wykłada zdalnie, co jest męczące i nie rozwojowe. Poza tym bywa na uczelni, bo ma dyżury dziekańskie, sprawy organizacyjne, finansowe, itd. Wczoraj przyznał, że jest bardzo zmęczony, ale zadowolony, bo wszystko układa się po jego myśli. To tyle, na dziś, a teraz zajmę się wyborem książek do wypożyczenia. Musze ustalić jakiś sposób  wyboru. 

22 października 2020 , Komentarze (8)

Dziś pojechaliśmy z rana do Jastrzębiej Góry, aby pobyć  w samotności nad morzem. Po drodze ogromne stado żurawi stojących na polu. Pewnie namawiały się, jaką trasą wracać! A skoro na nie  czas, to pożegnać trzeba  ciepłe dni, możliwość korzystania  ze słońca przez kilka godzin. I pogoda dziś  jakby potwierdzała moje spostrzeżenia. Było słonecznie, ciepło, bo nawet 20 stopni , chociaż bardzo wietrznie. Malownicze  fale, wysokie, tworzyły się daleko w morzu. Na samą plaże nie zeszliśmy, bo wiało okrutnie.   Nałykałam się jodu do woli. Przeszliśmy 8 km , w drodze powrotnej zahaczyliśmy o Agata Meble, aby zobaczyć, co ewentualnie doradzić Paniczowi, na jaka kasę się przygotować.  My moglibyśmy wybrać, czy syn też, czas pokaże.  Rano byłam w mięsnym, zrobiłam zapas na jakiś czas, w większości drób, a wędlinę zafoliowano.  Jutro mąż kupi ziemniaki, warzywa, owoce , zostaniemy w domu , aby nie kusić losu. Obiecaliśmy sobie sesje rozciągające, mąż  ćwiczy już jakiś czas, ja czekałam, aż blizna  po wycięciu będzie ok. Poza tym planuję  porządki  , takie większe, z polerowaniem starego kredensu włącznie.  Byłam w bibliotece, znów obostrzenia, brak możliwości samodzielnego wyboru książek. Muszę  poszukać w internecie, a potem zamówić. Nieciekawie się zrobiło. Dzis podano dobowe zachorowanie w ilości ponad 12.000 osób.  Na 1 listopada byli u nas zawsze goście , w tym roku  będziemy sami, a groby odwiedzimy  w tygodniu, nie pierwszego. Wybieram zdrowie i życie.  Na wszelki wypadek, gdyby syn postanowił , i mógł przyjechać, kupiłam piersi kacze, ulubione panicza.  Moje też, chociaż  na równi z gęsią.  Gęś pozostawiam sobie na listopad.

21 października 2020 , Komentarze (8)

Ta fala będzie gorsza, obyśmy przetrwali.  Syn chyba nie przyjedzie na 1 listopada, nie będę nalegać, aby nie prowokować losu. Bożego Narodzenia jednak nie podaruję, zrobię wszystko, abyśmy byli razem. Mam w nosie uwagi , że przesadzam, chyba już nie , prawda? Wierzę lekarzom, i nadal nie mogę pojąć, że są ludzie, którzy lekceważą  zagrożenie.  Dziś byłam u stomatologa, praca w warunkach  naprawdę ciężkich, na twarzy przyłbica z okularami, pod nią maseczka, rękawiczki gumowe, ciało w kombinezonie, włosy w czepkach.  Tak było też latem, gdy my wszyscy zdychaliśmy od upału, służba zdrowia pracowała kompletnie zakryta.  Mój podziw jest niewyobrażalny, naprawdę.  U stomatologa potwierdziła się informacja, że należy dezynfekować także jamę ustną. Dostałam po przyjściu płyn do przepłukania. W drodze powrotnej do domu weszłam do apteki i kupiłam także dla nas. Dezynfekujemy z mężem po każdym powrocie do domu.  Drobne zakupy, i to dziś całe wyjścia. Pogoda nie sprzyjała, bo co chwila padało. Ale jutro pojedziemy do Jastrzębiej Góry, musimy szukać sobie miejsc nie zatłoczonych. W piątek znów biblioteka, boję się bowiem, że zamkną i zostanę z przeczytanymi książkami. Wspieram oko.press. , bo warto. Widzę, że coraz więcej aktorów bierze udział w reklamach. Nie dziwię się, teatry ledwo zipią, z filmami to samo, a ludzie muszą żyć.  Czytałam dziś porady Samcika, jak oszczędzać. Nic nowego nie odkryłam, utwierdziłam się tylko , że  kupowanie na siłę, bo okazja, bo przecena, nie ma sensu.  Jak narazie robię wszystko ok., chociaż ograniczam wydatki.  Dziś na obiad czyszczenie   lodówki, reszta drobiu , ziemniaki i pikle.  Chodzi za mną śledź w śmietamie, chyba zrobię na piątek.  To tyle moje kochane, pozdrawiam.

20 października 2020 , Komentarze (8)

Dziś było cudnie, bo: po pierwsze primo kupiłam nowe buty, takie już na chłody, takie wyższe, za kostkę. Mam bardzo wąskie kostki, trudno mi znaleźć buty, które nie byłyby za szerokie w cholewce. Preferuję wiązane , ale tym razem chciałam inne, udało się. Po drugie primo pojechaliśmy do Rewy, aby zobaczyć morze , pospacerować dalej od ludzi. Udało się, woda stała jak tafla lustra, tylko ptaszory używały. W drodze powrotnej do parkingu spotkaliśmy dawna znajoma, koleżankę mojej mamy. Dowiedziała się o jej śmierci, ja nie miałam do niej telefonu ani adresu, takie smutne teraz czasy. Chwilka rozmowy o Corona, ona ma wielu znajomych chorych, opowiadają o nieprawdopodobnym bólu mięśni i głowy. Potwierdzają się zatem objawy. A nadal są tacy, co nie wierzą, to absolutnie niepojęte.  W domu miałam tylko zupę, zamówiłam pizzę, zjedliśmy po talerzu zupy i po 1/2 pizzy. Raz nie zawsze, a jak smakowało! Jestem pełna podziwu dla  mojej fryzjerki, jaki tam reżim panuje. Bez obaw wczoraj się oddałam w jej ręce. Jutro oddam się dłoniom pani stomatolog, aby wyczyścić kamień. Nie obędzie się bez znieczulenia, ale tak trzeba. Wolę to zrobić teraz, bo za chwilkę może być niemożliwe. Dziś ponad 9 tysięcy zachorowań, podobnie jak w Italii, jutro możemy się spodziewać jeszcze więcej.  Kolejna książka Wiśniewskiego ( Janusza Leona)  pt. Miłość i inne dysonanse, przegadana, miejscami irytująca, ale czytam, bo jednak chcę wiedzieć , jaki będzie koniec. Potem wezmę się za coś lżejszego. To tyle. Nic nowego się nie wydarzyło, za oknem idzie zmierzch, w domu cieplutko, przyjemnie.

16 października 2020 , Komentarze (9)

Mówię o wypraszaniu mnie ze sklepów. Dziś poszłam zrealizować receptę, już tam były spojrzenia i  uwagi. Dopiero mój pesel wyprowadził z błędu. Potem spożywczak i Rossmann. Ekspedientka goniła za mną po sklepie, aby mi  przypomnieć, że teraz są godziny dla seniorów, w drogerii usłyszałam, że mam przyjść po 12. Co to jest? Jakiś pomylony obraz seniora? To mam być babulką siwą, o lasce pełzającą , aby zrobić zakupy?  Nie tak dawno  czytałam o oburzeniu kobiet na tekst, że na jezdnię wtargnęła 60 - letnia starowinka.  I nie dziwię się temu oburzeniu . Wcale nie uważam takiego zachowania za komplementowanie  mojej osoby, bo de facto muszę się tłumaczyć z genów.  Cmentarze odwiedzone, bałagan tam, że hej! To wina wichury i deszczu ulewnego.  Pora taka, że szkoda kwiecia na groby, bo za chwilę padna od nadmiaru wody i potargania . Na obiad zrobiłam makaron tagliatelle z brokułami i serem pleśniowym. Przepis przewidywał też śmietankę , minimum 18%,  i to mi nie pasowało. Nie lubię makaronów w sosach śmietanowych , są za tłuste, za agresywne dla pasty( moje zdanie). Zrobiłam jednak z tą śmietanką, bo to przede wszystkim dla męża. Ja zjadłam, mąż pochłonął. To była jego bajka.  Następnym razem będzie spaghetti z sosem pomidorowym według mojego gustu.  Biblioteka zaliczona , i kolejna książka Wiśniewskiego pożyczona. Na szczęście nie zamykają instytucji kultury, więc może jakieś kino jutro? Bo w Gdyni , w Centrum Filmowym sa 3 kina  , ale teraz bardzo mało ludzi przychodzi. Trzeba to wykorzystać. Pogoda kiepska, spaceru, poza cmentarzem, nie było. Za oknem widzę szare, ciężkie chmury. Chyba znów będzie padać.

15 października 2020 , Komentarze (4)

dłużej leżeć. Wprawdzie  jeszcze słaba jestem, ale trzeba wracać do normalności. Przez 3 dni przeczytałam 3 książki, najbardziej podobała mi się pozycja Janusza L. Wiśniewskiego "Koniec samotności" , to kontynuacja "Samotności w sieci". Kto czytał , wie, że wciąga.  Od poniedziałku zeszło ze mnie 2kg wody, teraz tylko zadbać, aby tak pozostało. Jadam mniejsze porcje, rzadziej, ale to mi wystarcza.  Na poniedziałek umówiłam się do fryzjera, aby nie zostać z ręką w nocniku, gdy nadejdzie zamkniecie. Jeszcze dentysta , i będzie wszystko na tę chwilę.  Mąż zrobił dziś większe zakupy. Poczuł  jesień, bo i kapusta kiszona na bigos znalazła się w domu. Nastawiłam już, niech trochę się  pogotuje  , potem przerwa, wystawię na balkon, i znów gotowanie. Taka klasyka.  Syn dziś załatwia sprawy mieszkaniowe, a ja nocami ustawiam meble u niego. Oczywiście nic z tego nie będzie, bo syn samodzielny,  ale zabawa przednia, tylko spać nie daje. Może  Wielkanoc spędzimy już w nowym mieszkaniu? A narazie odkażam co się da, pilnuję się i trzymam stan podwyższonej higieny, bo ta cholera może znaleźć się w domu  także ze sklepu. Jutro będzie już spokojnie pogodowo, to pojedziemy na cmentarze, pójdę do biblioteki, do apteki, na spacer. Mięśnie trzeba rozruszać po długim leżeniu. Nałożę ciepłą kurtkę, może czapkę jakąś i rękawiczki? Podobno od soboty będzie chłodniej, czyli sprawdzają się przewidywania amerykańskich meteorologów. Tak kochane, Boże Narodzenie już niedługo:D.

14 października 2020 , Komentarze (6)

Od poniedziałku jestem w łóżku. Przeziębienie  mnie złapało po niedzielnym spacerze w lasy witomińskie. Było pięknie, zacisznie, ale chłodno. Czułam zimno na plecach, gdy usiedliśmy na chwilkę po forsownym marszu z kijkami, nie przypuszczałam jednak, że tak to się rozwinie.  A ponieważ pogoda raczej nie daje satysfakcji, siedzę w łóżku, wygrzewam się, coś tam lekkiego biorę, zużywam tony chusteczek, kaszle i prycham. Na szczęście gorączki nie ma.  Wczoraj zrobiłam pierwszy raz tej jesieni zupę z soczewicy, taką treściwą, odpowiednią do dzisiejszej pogody. A za oknem koszmar, pada bez ustanku od kilku godzin, wiatr silny uderza w okna.  Mąż wyszedł po pieczywo, wrócił  szybko, bo jakiekolwiek wędrówki są po prostu nieprzyjemne.  Do Łeby nie pojedziemy, bo grzybów nie ma, nasz ewentualny wyjazd relaksacyjny także odpada, bo do strefy czerwonej nie pojadę.  Czytam, oglądam meble w internecie, zastanawiam się nad urządzeniem mieszkania, które lada dzień nabywa synuś.  To takie hobby po cichu, bo on sam to wszystko będzie robił. No, może wysłucha jakiś podpowiedzi delikatnych, bo jest daltonistą. Czekam na telefon od mojego lekarza, aby poinformować go o ustaleniach kardiologa, nowych lekach,  i aby przepisał mi  je  w formie   e.  W domu zacisznie, radio szemrze przyjemnie, obiad zaplanowany, czyli błogi spokój.  Jutro imieniny obu mam, już nie żyjących, wypadałoby odwiedzić cmentarz. Przy takiej pogodzie nie ma to jednak  sensu, zrealizujemy zamiar np. w sobotę, gdy już będę mogła  wyjść. Wagowo jest ok, bo nie spożywam dużo  z powodu bólu gardła. Ochoty też nie ma, i dobrze.   

10 października 2020 , Komentarze (7)

Różnie wypowiadacie się na temat Covid -19. To oczywiste, każdy ma prawo do swojego zdania.  Jedne z was oczekują większego zaangażowania państwa, inne uważają , że zamieszanie wokół pandemii jest niepotrzebne i na wyrost. Nie będę wkładać kija w mrowisko, ale  chcę żyć jeszcze jakiś czas. Nie mogę liczyć na państwo, trudno, postaram się zrobić wszystko, aby mi się udało. Będę nosić maseczki, będę trzymać dystans, bo nie chcę znaleźć się  w szpitalu, gdzie nie będzie dla mnie pomocy.  Mam kłopoty z sercem już,oddycham ciężko, nie chcę mieć kłopotów większych, tych z płucami.  Każdy z nas słucha wiadomości, ogląda tv, może sam podjąć decyzję , zgodną z wiedzą lekarzy, bądź kierować się swoim zdaniem.  Zrobicie jak chcecie, tyle. :(. Pogoda dziś jesienna, zapowiadana , ale  wyjście nad morze musiało być i było. Był lekki wiaterek, oddychało się  dobrze i korzystałam ze spaceru w 100%. Mąż wyniósł kwiaty z balkonu, już  ich wygląd nie napawał przyjemnością.   Suszę resztę ziół, część tymianku stoi jeszcze na parapecie w kuchni, i pachnie .    O, Iga Świątek wygrała w Paryżu, brawo :D, świetna dziewczyna.  Oboje spaliśmy długo i spokojnie, co ostatnio nie specjalnie wychodziło.  Nasze śniadania wyglądają codziennie tak samo, jemy o tej samej porze, bo muszę o określonej godzinie wziąć leki. Życie toczy się powoli, swoim rytmem, bez stresów. Miałam ich dosyć w zeszłym roku i na początku tego , oby złe poszło sobie ode mnie daleko.   Moje kłopoty ze zdrowiem są m. in pokłosiem tych stresów. Na obiad dziś rosół, taki domowy , z marchewką, zieloną pietruszką, oraz gołąbki. Wyszły świetne , a kapusta pekińska nie daje tak mocnego "aromatu" jak ta biała.  Ogromnie cieszę się, że syn zdecydował się na mieszkanie. Teraz namiętnie oglądam meble  w internecie, ale decyzja i tak nie należy do mnie.  Bawię się jednak doskonale! Popołudnie i wieczór to muzyka klasyczna, z płyt cd . Wczoraj przypomniała mi się recondita armonia z Toski Pucciniego, wysłuchałam  Pavarottiego, i wciągnęło mnie. Jeszcze książka, dobra herbata, preferuję Earl Greya, i nawet jesienne popołudnie może być ok.

9 października 2020 , Komentarze (13)

Ale najpierw obiad dzisiejszy -  rosół z makaronem, ugotowany z różnych mięs drobiowych, kurki w śmietanie i ziemniaki. Wczoraj byliśmy w lesie, było cicho, kolorowo, zaczęło słońce świecić. Powolnym krokiem przeszliśmy wszystkie nasze miejsca grzybowe, uzbierała się kobiałka. W większości kurki, ale i suszonych  wyszły dwie tacki z suszarki.  Cieszę się, bo Boże Narodzenie bez grzybów to brak aromatu , który znam od lat.  Dziś jeszcze zrobiłam gołąbki zawijane w liście kapusty pekińskiej , a po obiedzie, gdy zostaną ziemniaki, zrobię leniwe, bo twaróg dochodzi do terminu przydatności.  W ten sposób będę miała  obiad na parę dni, a na rosole zrobię jeszcze zupę tajską. Takie "przeczyszczenie" organizmu ostrą zupą będzie dobre na początek sezonu  jesiennego.  Dziś wymieniłam jedną ksiązkę w bibliotece, udało się pożyczyć Romaina Gary "Latawce", niepublikowane w Polsce do tej pory.  Ciekawa jej jestem.  A teraz ad rem - Covid 19 pochłania nas coraz bardziej, a ja nadal nie mogę zrozumieć ludzi, którzy to lekceważą. Patrz poseł ( jeszcze,  i oby jak najdłużej) Czarnek, patrz purpuraci, którzy winni dawać przykład rozsądku. Cóż jednak zrobić, skoro i wśród Vitalianek są głosy przeciwko maseczkom w sklepach, bo one: zakrywają młode dziewczyny aż po oczy". Syndrom gołębicy według doktora   Strosmayera  z serialu " Szpital na peryferiach"  , nadal żyje w narodzie.  I proszę mi powiedzieć, skąd to się bierze?  Skąd np. pojawili się tzw. anyszczepionkowcy?.  Czy to ta sama grupa ludzi, którzy uważają, że Polaka złe nie trafi, a ręce księdza rozdającego komunie są święte i wolne od wirusa?  Czy to pokłosie myślenie o lichocie polskiej inteligencji w zetknięciu z ludem pracującym,   patrz bezrobotnym ( bo się nie opłaca). Nie chcę żyć w jakiejś strefie, chcę być wolną osobą i poruszać się po kraju, po świecie według własnego wyboru. Dlatego nie pozwolę, aby moje zdrowie było mniej ważne od zdrowia tych bez maseczek. Będę upierdliwa do bólu przy wymaganiu ich noszenia, i to noszenia właściwego, także na nosie!   A paniczowi udało się znaleźć fajne mieszkanie!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.