Wyjazd się sprawdził, było przyjemnie, pogoda wspaniała. Przeszkadzało mi tylko palenie ludzi na balkonach oraz zbyt mała intymność przy zabiegach. Widoki z balkonu na wał p-powodziowy, na pola , na łąki. Jeszcze kukułka kukała co rano. Przeczytałam dwie książki, zaczęłam trzecią. Był spacer nad Wisłę, do centrum Ciechocinka, do tężni, itp. Oboje jesteśmy zadowoleni. Kwiaty na balkonie uchowały się na szczęście. Wczoraj zajęta byłam rozpakowywaniem, praniem, itp. zajęciami. Ale obiad zrobiłam i to były polędwiczki indycze na kołderce z warzyw duszonych z ziołami, zapiekane w serze scamorza. Pyszne! Do tego tylko mix sałat i już. Dziś zrobiłam wątróbkę smażoną indyczą, z surówką z papryk różnych, ogórka kiszonego, pomidora i ziół. Mąż ugotował gar ziemniaków, no to wyszły i kopytka. Będą na jutro , z pieczarkami. W drodze tam i w Ciechocinku mocno nastawiona była klimatyzacja, i wyszedł z tego kłopot. Zatoki oszalały, katar, kaszel, potem wyksztuszałam coś wstrętnego. Po powrocie do domu zrobiłam inhalację z Azulanu, kupiłam Stodal, Islę , i tak bujam się, ale poprawa jest. Natomiast informacje od rodziny nieciekawe. Dwa rozwody się szykują. Oba u mężczyzn, w jednym przypadku kobieta zauroczyła sie ukraińskim stróżem nocnym w firmie , w której pracuje , i poszła w ciemno. W drugim przypadku facet został porzucony przez żonę , bo po prostu jest alkoholikiem, a o leczeniu nie chciał słyszeć. W tym drugim przypadku kibicuję kobiecie, bo jest rzutka, inteligentka, zaradna i pracowita, mąż natomiast to rozpacz, zupełnie odwrotnie. Aktualnie korzysta z porad psychiatry i psychologa. To jest choroba, wiem, ale trwało to bardzo długo, dzieci małe , już nie chciały być z ojcem. Szkoda. Ten pierwszy przypadek to dramat, bo historia znajomości jest długa, od lat nastoletnich. Przeszli tragedię straty pierwszego dziecka, urodził się tęczowy syn, zachwyt. I teraz takie coś. A my z mężem w tym roku będziemy obchodzić 48 rok znajomości i 47 rocznicę ślubu. Kompromis, przyjaźń, szczerość i wspólne zainteresowania, to chyba sukces na dobry związek. Ostatnio czytałam wywiad z moja koleżanką z grupy na studiach, p. Jolantą Kwaśniewską, oraz z jej mężem. Jak ładnie o sobie mówią, jak ufają sobie i są pewni swoich zachowań.
Taaak, małżeństwo wymaga pracy i wysiłku, wysiłku uprzejmości i tolerancji. Chociaż, tam gdzie jest uczucie, to żaden wysiłek.