Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 246344
Komentarzy: 6498
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 16 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

26 lipca 2018 , Komentarze (1)

Dziś  zamknęłam w słoikach ponad 6 kg pomidorów, tym razem zwykłych. Tak robić zaprawy to ja mogę nawet codziennie.  Nadal piękna pogoda, od wczoraj suszymy mieszkanie na przestrzał przeciągiem. Wietrzyło się tak cały wieczór, całą noc i teraz cały dzień.  Póki sucho i nie pada, tak będzie dobrze.  Wizyta w bibliotece, bo część ostatnio pożyczonych książek okazała się nietrafiona. Przy okazji poszliśmy do koleżanki, której córka robiła nam kosztorys robót remontowych, dla ubezpieczyciela jako kontrpropozycję. Wprawdzie dziewczyna nie chciała żadnego "wdzięcznika" , ale kto nie przyjmie naprawdę dobrego wina  i cudnej filiżanki z Rosenthala?  Ja tylko mam nadzieję, że będzie smakować i się podobać. Mąż pojechał do rodziców z posiłkiem na 2 dni, bo zamierzamy wyjechać na działkę. W przyszłym tygodniu brat zajmie się dostawą. A dziś waga fajnie spadkowa, to pewnie też tabletki na niedoczynność tarczycy swoje robią. Na obiad będą pieczone uda kurczaka z pieczonymi ziemniakami + mizeria.  Nie mogę codziennie robić posiłków tylko pod siebie, mięsko dla męża też sie nalezy. 

25 lipca 2018 , Komentarze (5)

robić zaprawy z pomidorów. Przyroda jakoś wcześniej w tym roku wypuściła swoje owoce, nie chcę przegapić tego momentu. Kupiłam 5 kg pomidorów malinowych po 2,29zł /kg. To bardzo dobra cena. Wyszło 4 słoiki litrowe i 2 pół. Taki przecier wykorzystuje w zimie jako zupę, do sosów, nawet do picia jako sok. Robię to z odrobina oliwy, soli, sporo zielonej pietruszki. Zamknięte w słoje lato pachnie zimą wspaniale! Podobno śliwki obrodziły, zrobię także trochę dżemu, taki własny smakuje niesamowicie i wiem, że nie ma chemii. Poza tym teraz właśnie mam na to czas, bo gdy zacznie się remont, to nie będę mogła dysponować kuchnia do woli. Jutro zrobię powtórkę, może trochę więcej nawet. Na szczęście wynajmujemy garaż i tam mogę przechowywać przetwory.Wczoraj wieczorem wyszliśmy jeszcze raz nad morze, usiedliśmy na tarasie kawiarenki z widokiem, zamówiliśmy Aperol Spritz i było nam dobrze. Wkoło języki świata, ludzie młodzi, starzy, po prostu różni. Sporo osób poszło w nasze ślady, widać ten drink jest lubiany! Dziś na obiad zrobiłam faszerowane cukinie. Wprawdzie męczący jest fakt ich pieczenia , bo znów gorąco, ale za to efekt smakowy i wizualny! Palce lizać. Bardzo, ale to bardzo chcę pojechać nad jezioro i zostawić za sobą ten koszmarny widok , jaki mam w mieszkaniu. Osuszacze nadal pracują i ściągają wodę, nie wiem zatem, czy to możliwe. To juz miesiąc i tydzień tej beznadziei. Och, jak mam ochote komuś nakopać !

24 lipca 2018 , Komentarze (7)

Od rana bardzo gorąco. Pranie wywiesiłam, było suche po godzinie.Dziś nałożyłam sukienkę, pierwszy raz od dłuższego czasu. Czułam się bardzo odświętnie. Nad morzem tłumy wczasowiczów, w centrum Gdyni, gdzie mieszkam, także ulice pełne. To przecież szczyt sezonu. Poszliśmy w stronę Daru Młodzieży, potem do Yacht Clubu,  następnie na plażę i na skwerek koło Teatru Miejskiego. Usiedliśmy na chwilkę, aby napić cię wody, a tu na rowerze jedzie jedna z kobiet, która zainteresowana jest naszą działką Chwilka rozmowy, dowiedzieliśmy się, ile mogą zapłacić, i że są zainteresowani nabyciem. Mają się odezwać  ok. 14 sierpnia, gdy mąż wróci z rejsu. To miłe, a my narazie nie skaczemy z radości, bo to wszystko w sferze planów. Nic nas nie goni ani nie naciska. Odezwała się w nocy moja noga, muszę znów pokombinować, co powoduje ten ból. Na obiad malutka miseczka zupy z soczewicy, sznycel z piersi indyka grillowany + mix sałat z burakiem, kozim serem i śliwką. Wizyta u rodziców, negatywne wrażenie na temat ich kondycji fizycznej i umysłowej. Nadal odmawiają profesjonalnej pomocy. Rozmowa o niczym, powtarzane słowa. W domu nadal suszymy zalewisko, oboje jesteśmy załamani tą sytuacją. Przyspieszyć nie da rady, plany wakacyjne wzięły w łeb, siedzimy i czekamy. Waga dziś znów  łaskawa. To jedyne dobre. 

23 lipca 2018 , Komentarze (5)

i wczoraj oglądali działkę i domek pierwsi chętni. Bardzo im się podobało, mąż wróci z rejsu, to wpadną  w sprawie. Cenę podałam oczywiście na wyrost, aby móc z czego spuszczać. Nie szaleję z radości, bo to ma się  najpierw dokonać. A narazie sąsiad dokończy stawianie płotu, bo obiecał do końca czerwca, a niedługo koniec lipca. Dbać będę jak zawsze, bo nie umiem inaczej. Wprawdzie w myślach już podejmuję decyzję, co zostawić, co zabrać, i czy napewno jest mi to potrzebne. Przez  23 lata nagromadziło się różnego dobra i teraz co? Dziś po śniadaniu wróciliśmy do Gdyni. Ma przyjechać pan mierzyć wilgotność, zapadnie wówczas decyzja co dalej. Dzwonił pan remontowy, bo chwilowe jego milczenie przestraszyło męża, że nas porzucił. Zapewnił, że nie ma takiego zamiaru, jesteśmy w jego planach. Wakacje to sezon na remonty, trudno zatem o dobrego fachowca. Budujący się ( przebudowa) obok naszej działki dom będzie kiedyś z pewnością ładny, bo już widać jego okazałość. Niestety właściciel jest potwornym bałaganiarzem, cały teren ma zawalony materiałami z rozbiórki, materiałami nowymi, maszynami, itd. Dlatego właśnie chcę dokończenia płotu, aby nie widzieć aż tak bardzo tego rozgardiaszu. Dziś po powrocie weszłam na wagę i szok! Cały kilogram do tyłu! A przez ostatnie dni dzielnie maszerowałam, pływałam, chodziłam pod górę i jadłam mniej słodyczy i chleba. I wyszło!

22 lipca 2018 , Komentarze (1)

Wszystkim wyrażającym swoje zdanie na temat decyzji o sprzedaży bardzo dziękuję. Istotnie, wpadanie na działkę, aby sprzątać, porządkować i wyłącznie pracować, to nie ma sensu. Nie powiem, taka praca jest miła, ale z roku na rok coraz ciężej. Domek drewniany, trzeba go malować rokrocznie,na zimę zdejmujemy bojler, na wiosnę wieszamy. Rzadko kiedy  po zimie nie ma konieczności wymiany baterii, wężyków, itd. Bardzo żal mi w tym roku roślin kwiatowych, które z powodu naszej nieobecności po prostu zmarniały.Dziś zjedliśmy śniadanie na tarasie, patrząc na jezioro, to przyjemne i niepowtarzalne. Ale takich atrakcji jest na świecie wiele, nie chcę się zamykać na tą jedną. W tym roku byliśmy na działce 3 razy po 2 noce, a najwięcej czasu spędziliśmy na wiosnę, bez nocowania, przygotowując domek do sezonu. Jutro wracamy do domu,zapadnie  decyzja na temat dalszego osuszania. A narazie ciesze się zielenią, rozmyślam , jak to wszystko ogarnąć i wcale nie jest mi żal. Poza tym,  data sprzedaży nie jest znana, tak więc jeszcze lato przede mną.

21 lipca 2018 , Komentarze (6)

sprzedajemy działkę nad jeziorem. Dzwoniłam już do pani, która w zeszłym roku była chętna, wici wśród sąsiadów rozpuszczone. Z tym pomysłem "chodzimy" już jakiś czas, nie będzie zatem żal. My akurat jesteśmy ludźmi  preferującymi życie w mieście, rozrywki kulturalne, zajęcia na UTW. Wyjazdy  , nawet weekendowe, to przede wszystkim praca, obrabianie terenu, dbanie o porządek i stan posiadania. A jest nam coraz trudniej i ciężej. Krótkie lato nie rekompensuje włożonego wysiłku. I naprawdę nie będę tęsknic. Zawsze można wyjechać w inne miejsce, wynająć coś w ciekawszym miejscu. Posiadanie własności za wszelka cenę nie leż w moich charakterze. A poza tym, działka staje sie coraz bardziej miejska. Budują sie domy całoroczne, bo to blisko miasta, Za chwilkę będzie tu olbrzymie osiedle z wybetonowanymi drogami. Ale dzis jeszcze cieszę się naturą, jeziorem, zielenia i kąpielami. 

20 lipca 2018 , Komentarze (4)

Wreszcie wyjadę z domu, co nie oznacza końca osuszania. Po prostu musimy oderwać się od tej sytuacji. Jedzenie zrobione, tylko zapakować, mam tym samym mniej pracy.Weekend na działce z pewnością się uda. Rano zrobiłam zmianę pościeli i pranie zdjętej. Przy takiej pogodzie wszystko schnie błyskawicznie na balkonie. Spacer na bulwar, ludzie już w wodzie. Przypominaliśmy sobie z mężem nasze lata dzieciństwa i młodości, kiedy na plaży spędzało się całe dni, od 8-9 rano do wczesnego popołudnia. Powrót na obiad i często jeszcze raz plaża. A na niej zabawy piłka, kąpiele bezustanne, gry w noża, w kamienie, itp. Beztroska i zabawa. Dziś nie lubię się opalać, leżeć na słońcu. Męczy mnie to i szkoda czasu. Dziś lunch na mieście, bo chcemy wykorzystać kupon rabatowy otrzymany podczas spotkania z Jackiem Cyganem w Centrum Filmowym. Kupon jest ważny do 22 lipca, pora zatem.Psychicznie jestem zmęczona, mam nadzieję, że jutrzejszy wieczór spędzę na tarasie, przy lampce wina, oglądając zmieniające sie kolory nieba.

19 lipca 2018 , Komentarze (4)

Dziś sprzątanie po wczorajszym skrobaniu sufitu. Narazie będzie spokój do połowy sierpnia, gdy będziemy szykować się do remontu. Nie lubię sprzątać łazienki, ale  przypadło dziś na mnie, przy okazji zlikwidowałam wszystkie niedociągnięcia poczynione przez męża. Mokra byłam już po chwili, pot spływał po mnie ciurkiem, ale dzielnie wysprzątałam do samego spodu! Potem pranie, obiad , prasowanie. Mąż kupił dziś w Lidlu nową deskę do prasowania, profesjonalnie wygląda, jest ogromna i  bardzo stabilna. Temperatura mnie wykańcza, na szczęście nie pada. Aktualnie jest blisko 30stopni i marzę o kąpieli w jeziorze. Na obiad zupa "tajska" i gołąbek . Do tego kiszony ogórek. Mąż zawiózł rodzicom kapustę z żeberkami, aktualnie odpoczywamy po obiedzie. Czekamy na pana mierzącego wilgotność. A po jego wizycie, zobaczymy co dalej.

18 lipca 2018 , Komentarze (5)

odkąd tkwimy w czarnej dziurze. Dziś przychodzą ponownie chłopcy do sufitu, tym razem w pokoju dziennym.Będzie kolejny syf, brud i kurz. Na szczęście coraz mniej śmierdzi stęchlizną, po wejściu do mieszkania nie czuje się wilgoci tak, jak do niedawna. To wszystko skutek suszenia wielogodzinnego, wielodniowego. Pakowałam dziś porcelanę do specjalnych pojemników, owijałam w folię bąbelkową. To piękne przedmioty, w tym jeszcze przedwojenne, po mojej teściowej . Szkoda byłoby je stracić przez zaniedbanie. Spacer był, oczywiście nad morze, na szczęście była lekka bryza, bo niesamowicie duszno dziś w Gdyni. A w nocy ogromnie duży deszcz spadł. Zamykałam okna, aby nie wlewało się do środka. Taki klimat  Nowego Orleanu mamy. W piątek mam wizytę u ortopedy , wypowie się na temat rezonansu kręgosłupa i ewentualnej rehabilitacji. Kupiłam dziś dla pana doktora i jego pielęgniarki dwie książki, tj. nowa pozycje Doroty Masłowskiej i dzienniki Any Rottenberg. Oboje są czytający, mam nadzieję, że się spodobaja pozycje. W Gdyni bardzo dużo ludzi, co widać szczególnie nad morzem. Dlatego zawsze lubiłam  u nas jesień i wczesną wiosnę, bo spokój na plażach, na drogach, na Hel można pojechać ot, tak sobie , i wrócić bez problemu. Dziś doprawiałam gołąbki, dusiłam kapustę dla ojca, dodałam do nich żeberka, aby były bardziej treściwe. My jadamy deczko inaczej, a zatem dla nas gotuję znów tajską zupę. A gołąbki zabiorę na działkę, jeżeli wreszcie uda sie wyjechać. 

17 lipca 2018 , Komentarze (6)

namówić mamy na mycie. Nakrzyczała na mnie, było mi przykro. A smród u rodziców coraz większy, trudno wytrzymać. Pieluchomajtki leżą i czekają nie wiadomo na co. Ojciec nadal nie chce pomocy z zewnątrz , twierdzi, że dają sobie radę. Coraz trudniej mi jest jeździć tam, bo bezradność mnie dobija.  Obiad smakował, a nawet bardzo smakował. Porcja na jutro została, jestem zatem spokojna. Pogoda deszczowa, chociaż bardzo ciepła. Skorzystałam z przeceny w CCC i kupiłam sandały za 32złote. Na dwa sezony wystarczy.  Spacer nad morze, kawa przy bulwarze, fajnie tak posiedzieć, popatrzeć na morze. A dziś wypłynęło kilkadziesiąt Optymistów , zaroiło się od żagli na zatoce. Czułam sie jak w popularnym nadmorskim kurorcie! Dzwoniła koleżanka z działki nad jeziorem, pytała o nasz przyjazd. Ona nauczycielka, spędza tam całe lato. A ja emerytka, ale teraz mam inne priorytety, niestety.  Syn dał zdjęcie z Kanady ze swojego występu, przysłał potem informację, że była pełna sala, że zadawano dużo pytań do niego, że była fajna dyskusja. Tak to jest, gdy zajęcie zawodowe jest tym, co się kocha. Nie macie pojęcia , jaka jestem dumna!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.