Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 246361
Komentarzy: 6498
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 16 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

7 sierpnia 2018 , Komentarze (2)

Pan remontowy miał dziś wejść, ale nie dogadał się z moim lubym co do dokładnej daty i w ten sposób zaczynamy remont 25 sierpnia. Mąż po raz kolejny nie potrafił precyzyjnie określić swoich żądań ,  a facet wziął inną pracę zamiast czekać. Jestem wkurzona , że nic tylko wyć. Od prawie dwóch miesięcy siedzimy w smrodzie, w rozgardiaszu, wyczekując. To naprawdę wkurzające, a jeszcze prawie zrezygnował facet, bo mąż go zaczął ustawiać. Oj, co ja mam w tym roku. Dziś wpadłam na pomysł pomalowania drzwi na biało, znów opór, bo jak, czym, czy wyjdzie, a może lepiej nie. Zamówione nowe dywaniki do sypialni miał odebrać pan remontowy, teraz sami czekamy na przyjście przesyłki. Wyjechać nad jezioro nie możemy, zaczęłam więc nalegać na wcześniejsze przygotowanie mieszkania do remontu. Już przejrzałam buty, część oddam do Fundacji  (nowe i prawie nowe, każda takie ma) , jedne wyrzucam, bo wyglądają naprawdę kiepsko. Wczoraj dzwoniła kobieta z ofertą zakupu działki, ale propozycja jest dla nas nie do przyjęcia. Zostawiamy wszystko, nawet piłę elektryczną, blender, meble, sztućce, itd. Nie zgodzę się więc na mniej. Spotykamy się 14 sierpnia, zobaczymy co z tego wyjdzie.  Decyzja o sprzedaży zapadła szybko, może to jeszcze nie czas? Ugotowałam szczawiową , pulpety  z szynki w sosie koperkowo- warzywnym, zawiozę jutro rodzicom z kaszą. Powinno im smakować. A tymczasem dochodzę do siebie po burzy.

6 sierpnia 2018 , Komentarze (3)

Rano było tak przyjemnie, ok. 20 stopni, gdy wyszłam , odetchnęłam pełną piersią  Pojechaliśmy  po większe zakupy, tj. 2 zgrzewki wody, która idzie jak... woda, mleko, owoce, w tym ulubione moje jabłka Celeste, pomidory, chemia, itp. Potem do marketów budowlanych, po tapetę, zobaczyć szafki do łazienki, bo aktualne są wypaczone od wilgoci, żaluzje na okna w salonie, gdzie jeszcze mam firankę. Wybrałam kolor karmelowy żaluzji,  kupiliśmy nowe  zasłony lekkie jak piórko, wystarczą, bo to mają być tylko boki. Wybrałam szafki  do łazienki, ładnie będzie, bo dodatkowe jeszcze półki drewniane zażyczyłam sobie. Chce wprowadzić jeszcze kilka zmian, ale to po rozmowie z panem remontowym. Narazie jest kipisz, pakowanie, przenoszenie, itd. W kuchni natomiast gotuje się rosół dla rodziców, papryki faszerowane w sosie koperkowym, zrobiłam już dwa prania, czyli dzień jak co dzień. Pogoda aktualnie znów powala najsilniejszych. Dla mnie za gorąco, za duszno, po prostu za. ;(

5 sierpnia 2018 , Komentarze (4)

Wczorajszy koncert w Operze Leśnej był niesamowity. Piotr Beczała dał z siebie wszystko! Zawsze wydawało mi się, że tylko Luciano Pavarotti potrafił  zaśpiewać  doskonale arię  Cavaradossiego z I aktu Toski, że Nessun dorma przynależy wyłącznie jemu. A to nie prawda, he, he , bo Piotrek Beczała, Polak  przystojny  z kawałem głosu tak pociągnął, że owacje były na stojąco! I bisy , i szal oklasków, a ludzi dużo i znów młodzieży sporo.  I do tego orkiestra Wojciecha Rajskiego znakomita. Wracaliśmy przed 23, nucąc i wymieniając zachwyty. Koszt? Bilety po 15zł. Ależ to była frajda! A dziś rano  w stronę bulwaru, gdzie w ramach Ironmena szaleją  zawodowcy. To największa tego typu impreza w Europie. Dopingowaliśmy z zapałem. W drodze powrotnej  kupiliśmy bilety na 6 października na koncert barokowy  w Konsulacie kultury, instytucji nowej, która dopiero będzie otwarta pod koniec sierpnia. Takie jest moje miasto, a ja jestem z niego dumna, 

4 sierpnia 2018 , Komentarze (7)

bo miernik wilgoci pokazał wreszcie  prawie suche sufity. Miejscami tylko coś tam bzykało, ale to pryszcz! Czyli wreszcie, a teraz zacznie się Armagedon remontowy. To jednak mnie nie pokona, z takim czymś daję sobie radę doskonale. Z tej okazjo wczoraj wieczorem wyszliśmy " w miasto", na naszej krótkiej ulicy uraczyliśmy się Aperolem, a potem spacer nad morze. Ludzi ogrom, już przygotowania do Ironmena, cieplutko, kolorowo. Przeszliśmy w stronę plaży, tam w nadmorskich knajpkach muzyka na żywo, dzieci z fajnymi , kolorowymi balonami kręciły się na piasku, odważniejsze niewiasty ruszyły w tan w rytm muzyki hiszpańskiej , wymachując wachlarzami. Na plaży kino pod chmurką, drugi taki seans w centrum handlowym blisko naszego mieszkania. Miasto bawi się i korzysta z lata! A dziś poszliśmy na start Ironmena, o 10   był start z plaży, pierwsza dyscyplina triathlonu to pływanie. Stałam prawie po kolana w wodzie, woda cieplutka, sinic nie ma. Przestraszył mnie i ludzi wkoło strzał startera i ... ruszyli.  Nie zazdroszczę i podziwiam, bo temperatura  naprawdę dziś niezdrowa na takie wyczyny. Kto jest aktualnie w Gdyni ten wie, że miasto faktycznie jest opanowane przez różne imprezy, rozrywki ciekawe i niebanalne także w Sopocie i Gdańsku. To właśnie dziś wieczorem jedziemy do Opery Leśnej na koncert inauguracyjny festiwalu muzyki klasycznej, z występem Piotra Beczały  Po raz kolejny potwierdzam, jestem człowiekiem z miasta. Tego rodzaju "zamieszanie" bardzo lubię. Wczoraj jeszcze wizyta u rodziców - zupa ogórkowa, jajko sadzone z ziemniakami + mizeria, ciasto, kawa. Oboje nakarmieni, zadowoleni., chociaż męczą ich nasze wizyty, to widać. Brat w tygodniu jedzie na jakiś czas do Danii, będę musiała częściej zaglądać do staruszków. Postanowiłam odmawiać ingerowania w konflikty między ojcem a matka, to ich sprawy, a ja nie jestem  do ich rozstrzygania.  U mnie dziś na obiad  potrawka warzywna z bitkami ze sznycli indyczych. Podam to z kasza pęczak, do tego zielona fasolka i na deser biszkopt ze śliwkami. Już sie upiekł i pachnie całe mieszkanie smakowicie. A w przyszłym tygodniu zaczynamy remont, remoncik!!!!:D

2 sierpnia 2018 , Skomentuj

nieziemski upał. Wczoraj siedzieliśmy znów w cieniu, słuchając zbliżających się pomruków burzy. Nadeszła około 14, zrobiło się ciemno i od razu chłodniej o 10 stopni. Lało znów długo, a ja czytałam książkę pt. Zemsta kobiety w średnim wieku" To jedna z pozycji znajdujących się na działce, do której wracam  co kilka lat. To opowieść o kobiecie przed 50, która zostawia mąż dla młodszej przyjaciółki kobiety. Kończy się pozytywnie i z bęcem dla niewiernego męża, co winno zadowolić każda czytającą. Po deszczu lekko chłodniej , wieczór spędzilismy na tarasie przy winie i rozmowie. Dziś znów  upał, o 7 pojechalismy rowerami na trochę dłuższą wycieczkę, wkoło jeziora Wysoka na Kaszubach.Dwa przystanki po drodze na wodę i chwilkę z oglądaniem pejzaży, wspaniałe uczucie pędu i wiatru we włosach przy zjeździe z góry, gorzej przy podjeździe. A po powrocie miała być kąpiel jeziorna, został tylko ta normalna, bo na jeziorze kożuch. Następnie pakowanie i powrót do domu, po drodze zakupy w Lidlu. masa ludzi, jakby jutro miał być koniec świata. W mieszkaniu niestety wilgoć odczuwalna, czekamy na jutrzejszą wizytę miernika. Gotuję dla rodziców ogórkową na żeberkach, my zadowolimy się bobem z chorizo i maślanką. Drugie pranie wiruje, kwiaty podlane, teraz tylko czekać na jutrzejszy wyrok. Pan twierdzi, że bardzo mu nas szkoda, ile razy pomyśli o rzeczach przykrych. Chociaż to.  Po tej rowerowej przejażdżce bolą mnie lędźwie od trzęsawiska polnych dróg, ale jestem z siebie dumna, że przejechałam . Po drodze spotkanie z żurawiami, bardzo to lubię. 

31 lipca 2018 , Komentarze (4)

tylko do wody. Na szczęście jezioro pod nosem, mogę zejść na pomost o każdej porze. A woda cieplutka, przyjemna  do kąpieli i cudownie chłodzi. Dziś tak właśnie zaczęłam dzień, od kąpieli w jeziorze. Potem wyprawa rowerowa do pobliskiej wsi, bo rano ( 8) jeszcze chłodno. I tak wróciłam spocona jak mysz ze strachu przed kotem, a jedynym rozwiązaniem była kolejna kąpiel. Znalazłam dziś miejsce do pobytu  na czas upału, w cieniu, w lekkim wiaterku chłodzącym, spędziliśmy tam kila godzin, bo na tarasie  okropnie gorąco. Na obiad zapowiedziane placki ziemniaczane, salatina z vinegretem i maślanka. Pije bardzo dużo wody, dziś sięgam po druga butelkę 2 litrową. Wczoraj po kolacji poszliśmy na spacer w stronę lasu, popatrzeć na krajobraz w wieczornym słońcu. Pola zaorane po koszeniu, wrzosy zaczynają kwitnąć, kończy się pierwszy miesiąc wakacji. Na jutro planujemy jakąś wyprawę plenerową, jakieś większe zakupy. Dziś przyszli panowie wymienić licznik wody na nowy, gminny przekaźnik. To mieszkańcy okolicznych wsi. Przy zakupach dzisiejszych zwróciłam uwagę na  dom obok sklepu i przystanku autobusowego, niewielki, jednopiętrowy, pięć samochodów przed nim stało, wszystkie z miejscową rejestracją, każdy marki niemieckiej. I tak sobie pomyślałam, czy to nie pokłosie 500+?  Po co ludziom  z jednego domu pięć samochodów ? Czy minimalizm to hasło znane wyłącznie  ludziom z miasta?. Kolejne " fajne" zjawisko, to przy drodze leśnej dwa olbrzymie wory , z których "wychodziły " słoiki  szklane , w ilościach nieprawdopodobnych, obok dwa telewizory starszej marki.  A ja chusteczkę papierową, zasmarkana, zanoszę do domu, do pojemnika na śmieci. Czy tylko ludzie z miasta wiedzą o konieczności ochrony środowiska? 

30 lipca 2018 , Komentarze (2)

 po wczorajszej burzy dziś pogoda marzenie. Po wczorajszym kilkugodzinnym deszczu rano mgła, jak mleko. Teraz świeci słońce, nie nachalnie, jest ciepło, spokojnie i wszystko schnie ładnie.  Spałam lepiej, myślę, czy ten ból nie od reumatyzmu, bo na zmianę pogody był?  Dziś poleżałam dłużej w łóżku, wyjątkowo lubię to nad jeziorem, gdy pogoda nie motywuje do wstania. Poczytałam, zjadłam nawet śniadanie tamże. Potem wyjazd na zakupy do pobliskiej wsi, po powrocie sprzątanie, odkurzanie, mycie, itp. W pigwowcach znalazłam grzyba, to wprawdzie muchomor, ale pojawiła się nadzieja. Wkoło cisza i spokój, mało ludzi jest na dłużej. Tylko wędkarze nad jeziorem zagłuszają cisze przyrody wulgaryzmami , a jakże. Obok mnie przysiadł świerszcz i gra na swoich odnóżach przepięknie. Mały, a taki głośny! Widać i on cieszy się z pogody. Dziś na obiad zaplanowany wczoraj grill, który nie wypalił  z powodu deszczu. Jutro mam zamiar usmażyć placki ziemniaczane, pierwszy i chyba jedyny raz w tym roku. Lubię, ale nie znoszę smrodu smażeniny, a tu robię to na zewnątrz. Jaka waga? Pojęcia nie mam, nie ważę się tu, bo i po co. ? To przecież moje wakacje!

29 lipca 2018 , Komentarze (7)

Noc okropna, bo duszna i z mocno bolącym biodrem. Rano upał , kąpiel w jeziorze była cudowną przyjemnością na powitanie dnia. Potem śniadanie i domowe zajęcia typowe. Zajęłam się najpierw praniem dywaników , bo tak ciepło a nawet duszno to wyschną szybciutko. Potem grabienie liści brzozy, zrzucanych na potęgę z powodu suszy. Wreszcie zrozumiałam, co oznacza określenie" pot zalewający oczy". No i w pewnym momencie i także momentalnie zrobiła się burza i deszcz pada od kilku godzin bez przerwy. Moje wyprane i prawie suche dywaniki zmokły doszczętnie, aktualnie "odpoczywają" pod dachem sąsiada. Kiedy wyschną? Bóg raczy wiedzieć. Pogoda zrobiła pa, pa, temperatura zeszła do 20 stopni, i znów mamy pecha. Planowałam grillowane sznycle indycze na obiad, włożyłam je do marynaty i tak leżą. Na szczęście jest rosół , mieliśmy co zjeść na obiad. Wczoraj odwiedził nas wędkarz łowiący nad jeziorem, zainteresowany zakupem, to kolejny chętny, a ja nadal podchodzę do tematu ze spokojem . Uda się, dobrze, nie, to będzie kiedy indziej.  Znalazłam na działce mój notes z 2009r., gdzie zapisywałam wydarzenia z kolejnych dni. Robiliśmy wówczas remont  w mieszkaniu, lipiec był paskudny , ten czas spędzaliśmy na działce. A dziś sytuacja się powtarza. 2009  to był rok, gdy przestałam palić papierosy. Ważyłam wówczas 65 kg i cudownie się z taka waga czułam. 

28 lipca 2018 , Komentarze (8)

znad jeziora, że jest cicho, ludzi brak, ostatnie ptaki śpiewają. Po II śniadaniu zabrałam się za odwiedzenie Vitalii. Koło siebie mam śliwki, pyszne w tym roku, książki, gazety. Naprzeciwko rośnie krzewuszka, w której co chwila pojawia się strzyżyk, ptaszek malutki, wyglądający jak kura.Moje rośliny zmarniały, mam nadzieję, że po podlaniu dojdą do siebie. Jest zielono mimo wszystko, lekki wiaterek chłodzi, a ta cisza i spokój koi . Na tarasie pojawiają się co chwila nasiona brzozy , zrzucane masowo. Zawsze dla mnie oznacza to zbliżający się koniec lata, krótsze dni, ale i niebo pełne gwiazd. Dziś na obiad gazpacho i pstrąg z grilla. Do tego sałata i będzie ok. Apetyt mam, ale jakoś mniej jadam ostatnio, a waga spada. To cieszy.

27 lipca 2018 , Komentarze (6)

Oznacza to, że za miesiąc znów będziemy w podróży. Tym razem na Suwalszczyznę i do Wilna. A tymczasem walczymy z remontem. pan remontowy przysłał swój kosztorys, jego praca wyniesie 10.000zł.  Materiały kupimy  my, czyli on , aby Vat był 8% . Ubezpieczyciel narazie nie dał takiej kasy, aby wystarczyło. Dziś napisałam odwołanie od decyzji o odszkodowaniu, bo wynika z niej, że to my mamy finansować roboty, a oni łaskawie zwrócą, albo i nie. Będę walczyć, nie dam się. Emerytura nie rośnie mi jak porost czy pleśń, a celem odszkodowania jest naprawienie szkody sprzed jej powstania. Czyli mam dostać kasę na remont, a nie czekać aż mi zwrócą. Pismo poszło, kolejna faktura za osuszanie także , no i kosztorys adekwatny. Zajęło to trochę czasu, ale przynajmniej jutro wyjadę ze spokojną głową.Dziś obiad zewnętrzny, zamówiłam krupnik i naleśnika z brokułami i serem. Nie zjadłam w całości, bo chyba żołądek mam mniejszy.Waga znów mniejsza, wody piję ponad 1,5 l. dziennie, nie objadam się, chleb w odstawce. Jutro będzie pstrag z grilla, i szykowanie sie na cały tydzień na działce. Ale laba!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.