Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Tu Bezimienna66, ta, która w 2010 r. zaczęła swoją przygodę z odchudzaniem, kiedy to w 1. klasie technikum odbył się bilans: ważenie i mierzenie. Gdy dowiedziałam się, że moja waga wtedy wynosiła 98,8 kg - załamałam się. Z płaczem wróciłam do domu. Pokazałam mamie moje wyniki... Przeraziła się. Postanowiła mi pomóc i od tamtej pory przygotowywała mi posiłki. Z czasem sama zaczęłam sobie komponować posiłki. Zawzięłam się w sobie. Zasady zdrowego odżywiania i duuużo ruchu - to był mój plan działania. Takim sposobem schudłam w rok ok. 20 kg. W 2012 r. w sierpniu moja waga osiągnęła minimum, tj: 71,5 kg. Wtedy byłam chora na anginę, tak straszną, że byłam w szpitalu - stąd taka moja niska waga. Nie mogłam nic przełknąć. Po tej chorobie miałam straszny apetyt. Nie poddawałam się jednak. Niestety moja waga już nie spadała. Jednak cały czas do stycznia 2014 r. ćwiczyłam. Szczególnie ważne było dla mnie bieganie. 10 miesięcy regularnego biegania było dla mnie bardzo dużym sukcesem i dawało mi mega radość. NIESTETY w 2014 r. poznałam mojego pierwszego faceta, oczywiście zaczęły się spotkania weekendowe, więc treningi poszły w zapomnienie. Niestety. Wróciła pizza, czekolady, słodycze, wszystko co zakazane. Z każdym kolejnym partnerem było coraz gorzej. Do tego choruję na ZESPÓŁ NOCNEGO JEDZENIA. Jest to okropna rzecz, bo żrę po nocy... Brzuch mam jak w 9. mies. ciąży. Plus dużym obciążeniem dla mnie są studia zaoczne, bo zawsze zawalam w weekend i tak w kółko. I tak oto dobrnęłam do 2017 r. Codziennie powtarzam sobie: OD JUTRA! Ale to moje OD JUTRA osiągnęło "piękne" jojo do wagi 100 kg. Jest mi wstyd. Usunęłam moje pierwotne konto, czyli Bezimienna66 - ktoś już je przejął, bo chciałam do niego wrócić. Zatem mam takie. Potem założyłam KmwTw. Jednak tamto konto to same porażki. Było może kilka dni dobrej pracy, reszta to ciągi porażek. Wracam do tego co było. Chcę być zdrowa i piękna. Chcę wyglądać cudownie, żeby mój mężczyzna się mnie nie wstydził. Żeby mógł mnie nosić na rękach. Kropka. __
____________________
Ogarnęłam
się po porodzie. W ciąży przytyłam ok. 40 kg (102 -> ok 140 kg w dniu porodu) 3 miesiące po cesarce wróciłam do biegania. schudłam do sierpnia 7 kg, przez sierpień wróciło 6 -.- Od 1 września trzymam się i od tamtej pory schudłam już 50 kg, uzyskałam masę ciała w normie! Teraz dążę do efektów wizualnych, najbardziej boję się utrzymania masy ciała, żeby tylko nie powtórzyć tamtego błędu (jojo!)... Dzięki temu, że skończyłam studia i jestem dietetykiem dużo mi to pomogło.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 19124
Komentarzy: 1094
Założony: 10 stycznia 2017
Ostatni wpis: 18 października 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Bezimienna661

kobieta, 30 lat, Lublin

169 cm, 70.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 stycznia 2017 , Komentarze (6)

Hej!


Meldunek.

Dietowo w weekend było pod względem regularności. Co 3 godzinki robiłam jedzenie. Mój jadł ze mną nawet sałatkę. Jedzenie robiłam dietetyczne w miarę.

Jeśli chodzi o:

1. piwo - wypiłam tylko w piątek i tylko cztery. Czyli jest bardzo dobrze, bo byłoby zazwyczaj 8-10.

2. słodycze - tu gorzej. W piątek Mój zajadał się ciastem czekoladowym. Nie powiem, smaliło. Kupił sobie też batony takie z lidla jak twixy, ale tańsze. Również. Wytrzymałam. Do pewnego momentu. Zjadłam dwa paluszki.

Spoko, Sobota. W sobotę zjadłam znowu dwa paluszki do kawy - na spokojnie. No i... Mój kupił lody... Jakieś jogurtowe. Jemu nie posmakowały, więc 300 ml mogłam zjeść sama :o

Niedziela. To samo co w sobotę, do kawy. Powiem szczerze, że dla mnie sukces, bo bez problemu oszamałabym to całe opakowanie zbiorcze. A tak, postanowiłam sobie umiarkowanie dawkować i się udało. 

Poza tym innych słodkości u Mojego nie było.

Natomiast w niedzielę Babcia i Dziadek zaprosili nas do restauracji. Jeśli chodzi o słodycze to zamówiłam sobie ice coffe vanilia (tu chodzi o bitą śmietanę i zapewne to, że było słodzone) oraz... Szarlotkę na ciepło z gałką lodów waniliowych i bitą śmietaną - kosmos. Polecam. Reszta to: żurek z chlebem, sałatka grecka z filetem z kury grillowanym w sosie kurkowym. Yummi.

Aaaa... I u Babci poczęstowałam się jednym cukieraskiem.

Hmm... Nie jest źle, jak wcześniej. Niestety potrafiłam jeść same słodycze u Mojego...

3. jadłospis wg mnie dobry, ale oczywiście poprawiać będę cały czas, bo Mój już wie oficjalnie, że się odchudzam, powiedział to nawet swojej mamie, więc może uda się dostawać kotlety niepanierowane itp :)

Chciałam tu z pamięci napisać, ale niestety nie pamiętam :o Na śniadania był raz twarożek i kanapki, a w niedzielę - jajecznica z pomidorami ze śmietaną i cebulką oraz kanapkami. Tu już w sobotę na drugi posiłek zjadłam pierogi z kapustą i grzybami (5), potem zrobiłam sałatkę z kurczakiem i na kolację chyba były te lody.


Dzisiaj poniedziałek. Kolejny tydzień.

Wstałam rano, zważyłam się i wiecie co?

99,6 kg.

Kurde...

A ja w weekend no zbyt nie podietowałam, jak to spadek? Oczywiście bardzo się cieszę i mam nadzieję, że to nie chwilowe, a już zawsze będzie poniżej 100 kg. Jest to dla mnie bardzo duże zaskoczenie.

Potem zrobiłam śniadanie z tego co było w lodówce. Po śniadaniu poleciałam do sklepu na zakupy.

Teraz jest 12:27, a ja zaraz będę myśleć co tu zjeść na drugie śniadanie.

Potem pójdę wydrukować sobie jakieś materiały na egzamin z technologii, bo niestety nie mam jeszcze zagadnień z tego i spróbuję poczytać.

Jutro może bym poszła pomóc mamie. Jest śliczna pogoda, mam nadzieję, że się do jutra nie zepsuje.


Z ćwiczeń to dzisiaj zumba na pewno. W razie w uzupełnię.



JADŁOSPIS


Śniadanie 9:45

jajecznica (2 jajka, sól, pieprz, papryka, boczek chudy, plaster żółtego sera, cebula)

kanapki z chleba żytniego z pastą z awokado (awokado i pieprz)

kawa

zielona herbata


siemie lniane na wodzie na włosy


II śniadanie 12:45

sok z połowy pomarańczy i dwóch jabłek

jedno jabłko


Obiad 15:45

mięso z indyka w marynacie (przyprawy + olej) podsmażone

surówka (kap. pekińska, ogórek, pomidorki, papryka, oliwki, ser feta, olej, zioła prowansalskie)

kilka różyczek brokuła gotowane na parze


ok 16:30 drożdże na wodzie + skrzypokrzywa


Kolacja 18:45

pół makreli wędzonej, 2 pomidorki koktajlowe i kilka plastrów ogórka

chleb żytni


Po treningu 21:20

białko KFD (150 ml mleka, 30 g odżywki białkowej)



AKTYWNOŚĆ

45 min zumba + 15 min ćwiczenia na brzuch

20 stycznia 2017 , Komentarze (3)

Hej!


Wczoraj to pojechałam hehe. Wstałam sobie o 8. Zrobiłam śniadanie. Musiałam pojechać do sklepu po chleb dla dzieci. Wróciłam, posprzątałam kuchnię i zrobiłam im naleśniki. Godzina 10:30, to teraz bieżnia.

Zrobiłam 32 minutki :)

Schodzę z bieżni, prysznic, a tu dzwoni do mnie mój i mówi że przecież ja do pracy idę, a ja że no kurde faktycznie! I migiem 30 min i ogarnięcie, w tym obiad na szybko. 

Co jak co, ale bieżnię musiałam zaliczyć.


Pojechałam sobie do pracy. W tesco kupiłam sobie oshee zero, chociaż nigdy tego nie piję. 

Zjadłam w pracy 2 kanapki, wersje dobre, także git.

Jednak po pracy byłam głodna i zjadłam udko z kury z rosołu z ketchupem i chlebem i do tego jedną kanapkę z chlebme i serkiem topionym (niedużo) i drugą też z serkiem ale z małym kawałkiem kiełbasy wiejskiej.

Ble.

No nic. Śpię.

Budzę się rano, a na biurku skórka z banana. Jezu! A mi się śniło właśnie coś z bananami. A może to nie był sen? Cholera.


Dzisiaj już spokojnie.

Wstałam, trochę posprzątałam w pokoju, zrobiłam śniadanie. 

Potem zaczęłam sprzątać kuchnię, nawet lodówkę zaczęłam myć. Stwierdziłam, że jednak pójdę najpierw na bieżnię, a dopiero potem dokończę. 

No i poszłam. 

No i pykło.

Identycznie jak wczoraj :)

Dietowo dobrze. 

Jednak jadę dzisiaj do mojego misia i nie wiem jak będzie... Czeka przede mną ciężkie zadanie.

Mianowicie nie picie alko... W dużych ilościach... (Aż na usta mi się cisnęło "...w małych ilościach...") :D

Jezu. Jak my zawsze po 4 sobie pijemy... 

Kurna.

Nie no, postaram się zrobić co w mojej mocy.

Jeśli nie... To góra dwa.

Ehhhhh....


No nic. Lecę. Jak się u mnie na tel da dodać wpis to tam się odezwę na weekendzie.

Aaaa... Jeszcze w niedzielę do restauracji... Ale tu już zajebiście będzie, bo zawsze zamawiam sałatkę grecką, która jest ogromna i nie chce się więcej żreć. 


Bajo!

P.S. Przyszła mi ekstra sukienka!!! Może niedługo pokażę.


18 stycznia 2017 , Komentarze (1)

Hej!


Wczorajszy dzień dobrze. No i zjadłam w nocy kilka delicji. Nie wiem ile, bo nie pamiętam, ale jak się obudziłam to leżało opakowanie. Chyba z 5 jakoś było wcześniej. Kur...

To i tak mało, w porównaniu z tym, co żarłam wcześniej.

Śniły mi się cornflakesy na mleku, więc chyba je też CHCIAŁAM zjeść. Ale może mi się udało powstrzymać?

Nie wiem... Nie znam na to odpowiedzi.



Bieganko wczoraj było, z czego jestem mega zadowolona. Co prawda uważam, że powinnam więcej ćwiczyć, ale wczoraj siedziałam od 11 do 20!!! przepisując zeszyt i bardzo zależało mi, żeby go skończyć. Swoją drogą trochę ich fantazja poniosła, żeby tyle dawać na jednym wykładzie. Zabrakło mi zeszytu aż.


Dzisiaj udało mi się wstać o 8! Na szczęście. Poszłam spać o 21. 

Zważyłam się. Równe 100 kg, spadek od wczoraj 0,3 kg.

Zrobiłam śniadanie. 

Od razu zaczęłam pisać zaległe wykłady. Pisałam od 9 do 16. Przepisane wszystko. Super. Teraz muszę tylko sobie załatwić zagadnienia i materiały na przechowywanie żywności oraz materiały na technologię żywienia. 

Chciałam sobie poćwiczyć w domu, ale tak mnie spanie złapało, że nie wiem. Może dzisiaj sobie zrobię kilka serii swojego treningu, np. brzuszki, pompki, przysiady... Nie wiem...

Póki co to nie chce mi się w ogóle ćwiczyć na razie. Spać mi się chce, bo wypiłam dzisiaj (i wczoraj) tylko jedną kawę, bo postanowiłam sobie ją ograniczyć (piłam 4 dziennie, oczywiście prawdziwe, bez mleka i bez cukru).

Mam nadzieję, że jak zacznę jeść zdrowo już tak na dobre to i zacznę dużo ćwiczyć, a nie tak jak teraz, minimum 30 minut. Tylko.

Jak poćwiczę to może załatwię sobie tą technologię. Jak nie zdążę to się tylko ogarnę i na 20:00 jadę na zumbę. 


Jedzonko dzisiaj nie regularnie, bo zjadłam śniadanie i 2 śniadanie git, obiad 10 min wcześniej niż powinnam, a podwieczorek w ogóle po półtorej godziny dlatego, że obliczyłam sobie, że powinnam zjeść kolację koło 19, bo jadę na tą zumbę i po zumbie raczej nie będę jadła, bo planuję iść spać od razu.


Jutro idę do pracy na 10 h... Tu mam misję, bo nie wiem co zrobić z jedzeniem. Ale wydaje mi się, że sobie po prostu kanapki zrobię i tyle, nie będę udziwniać. Po prostu ma być zdrowo.  


JADŁOSPIS


Śniadanie 8:35

mniej o jedną kanapkę niż wczoraj


II śniadanie 11:35

2 jabłka

yerba mate (do obiadu aż pite było)

kwas ALA


Obiad 14:25

reszta wczorajszego spaghetti (posoliłam szczyptę małą plus podsmażyłam na łyżce oleju, wydawało mi się tłuste)

maleńki kawałek piersi duszonej

surówka z kapusty białej z marchewką i ogórkiem

Podwieczorek 16:00

kefir

2 rodzaje "ciasta", które zrobiła mama:

na górze bananowy bezglutenowy (na mące ryżowej) "chlebek" z polewą czekoladową (chyba gorzka)

na dole też z mąki ryżowej, z bananami i wiórkami kokosowymi "chyba też chlebek"

-małe kawałki do spróbowania-


*drożdże i skrzypokrzywa*


Kolacja 19:00

serek wiejski z rzodkiewką, ogórkiem, pomidorkami koktajlowymi i papryką czerwoną i zieloną

2 tosty (jak wczoraj)


Muszę jeść więcej warzyw. Tylko kurcze aż mnie serce boli jak widzę ile wszystko kosztuje...




AKTYWNOŚĆ

60 min zumby

???


17 stycznia 2017 , Komentarze (12)

Hej.

Dzisiaj pomiary. No i stało się.


Trzy cyfry.

(szloch) 100,3 kg (szloch)

szyja 38 cm

bicki 37 cm

piersi 112 cm

pod piersiami 95 cm

talia 95 cm

brzuch 112 cm

biodra 123 cm

tyłek 129 cm

uda 74 cm

łydki 45 cm

kostki 29 cm


Zdjęcie z dzisiaj. A żeby sobie zadać jeszcze większy cios... 

Zdjęcie z 15.06.2013!!! O żesz k.... No wywaliło mnie z kapci. Oo.. Dowalę jeszcze bardziej...

Ja jebię... To byłam ja... 2013 r.. Najlepszy rok... Koniec. Będzie bieganie! Na masę! Wtedy tak dużo biegałam. Byłam zajebista. Co się stało?!

Kurtyna.


Plan na dzisiaj jest taki:

1. Dieta.

2. Trening.

3. Studia.


Ad. 1.

Za mną śniadanie. Na drugie owoce. Na obiad robię spaghetti. Podwieczorek to kefir. I na kolację serek wiejski albo białko. Nie wiem jeszcze. To tak w skrócie oczywiście.


Ad. 2.

Tutaj nie wiem. Zależy. Jeśli mama będzie jechać na zumbę to pojadę na zumbę. Do tego planuję na pewno biegać. Min. 30 minutek. A6w również będzie.

Co do treningu na kolejne dni... Pomyślałam sobie, że będę robić Jillian, jak kiedyś. 


Ad. 3.

Dzisiaj w planie uzupełnianie zeszytów. Muszę przepisać wykłady ostatnie. 


Lecę więc zabrać się za to co mam robić. I teraz już żadnego ale. Koniec. Te zdjęcia lecą mi na tapetę na telefon. 

KROPKA.





FOTOMENU


Śniadanie 10:00

3 kanapki (chleb żytni naturalny z bardzo krótkim składem, awokado, jajko na twardo, łosoś, pieprz czarny)

1 kanapka (taki sam chleb, piętka, łyżeczka dżemu wiśniowego niskosłodzonego)

twarożek (ser biały półtłusty, rzodkiewka, szczypiorek, sól, pieprz cayenne)

3 pomidorki koktajlowe

ogórek zielony

zielona herbata

tabs: kwas ALA


kawa bez mleka i bez cukru (po 1,5 h)


Obiad 13:00

spaghetti domowe, bez dodatku tłuszczu, zjadłam połowę. Jakoś nie chce mi się jeść.

yerba mate


Podwieczorek 16:00

kefir

grahamka

skrzypokrzywa i drożdże na wodzie wypite ok 1 h po jedzeniu.


Kolacja 19:00

serek wiejski z rzodkiewką, szczypiorkiem i pomidorkami koktajlowymi, pieprzem cayenne i pieprzem czarnym

2 kromki chleba żytniego podpieczone w tosterze


AKTYWNOŚĆ

bieganko! 31 min, 4,09 km, 389 kcal



Biorę dupsko w troki.

16 stycznia 2017 , Komentarze (5)

Hej.


Oczywiście standardowo, jeśli wypada mi zjazd - nieobecna jestem. No i tak było.


W czwartek było tak, że miałam tą sprawę do załatwienia... A tą sprawą był... Kolczyk w nosie ahhaha. Spontan jak nie wiem. Nigdy o nim nie marzyłam, ale Mój mówił, że ładnie bym wyglądała, więc sobie zrobiłam :D

Mój mówi, że ślicznie wyglądam :)

Potem pojechałam do mojego do domu. No i już jeden kolega był. Ale w sumie było spoko i mi się podobało. Oni pili piwo i wódkę, a ja piwo. Z tym, że po wyjeździe na miacho już nic więcej nie jadłam tylko te piwa, chyba ze 4 wypiłam. I to wszystko.


Piątek spoko. Miałam jechać do domu z rana jak mój pójdzie do pracy, ale gdzie tam. Kac go walił więc nie poszedł... :| Więc spędziliśmy dzień razem. Pojechałam sobie do siebie jego samochodem bo musiałam wziąć ze sobą graty. Wróciłam i posiedzieliśmy trochę, a potem ruszyłam na studia. 

Słodycze nie tknięte, a były czekoladki.

Jedzeniowo ładnie.


Sobota. Studia. Wszystko ok. Skończyłam bardzo wcześnie, bo miałam same zaliczenia. Mieliśmy iść z moim do kina, ale zrezygnowaliśmy, bo ja wolałam się pouczyć. I uczyłam się. 

Słodycze przez cały dzień nie tknięte. Wieczorem dostałam długiej czkawki, chyba z 15 min haaha. Próbowałam wszystkiego, ale nic nie pomagało, więc zjadłam kilka czekoladek i love milka na raz i automatycznie przeszło.  Poza tym piwo było. Obiad zrobiła mamusia, na kolację pizza. Tu już gorzej,


Niedziela. Studia. Zaliczenia. Skończyłam o 11 :) No i reszta dnia z moim. Tu już jedzeniowo gorzej. Ciacho, czekoladki i toffifee. Plus obiad. 

Wieczorem wróciłam do domu, tu zeżarłam 2 kanapki z chrzanem i z boczkiem chudym i jedną kanapkę z kotletem panierowanym i z chrzanem i wszystko z ćwikłą, bo mama robiła... Miałam taką ochotę, masakra...

Usnęłam bardzo szybko, bo w weekend się nie wyspałam, bo nie mogę usnąć z nim, bo w ogóle nie chce mi się spać. Ale w sumie nie tylko u niego nie mogę zasnąć, bo u siebie mam to samo. Przez te nocki mnie tak wywaliło z rytmu.


Dzisiaj na przykład spałam ZNOWU do 10... A miałam wstać o 7! Ja Cię... A dobrze, że mój zadzwonił i mnie obudził, bo spałabym do 12.

Ogarnęłam się, posprzątałam pokój i pojechałam do banku i do sklepu na zakupy. Aż mi się odechciało cokolwiek kupować. Drożyzna jak nie wiem. Masakra... Sałata lodowa 6 zeta!!! No i nie kupiłam, sałatki nie będzie. Trudno, zrobię z pekinką.

Wróciłam i zabrałam się za ogarnięcie tematów.


Sesja.


Musiałam sobie ogarnąć co mam do przygotowania na ostatni zjazd w tym semestrze. No i mam 4 zaliczenia. Także mam fajne 2 tygodnie, nudzić się nie będę.

Zrobiłam dwa projekty, które muszę oddać na zajęciach następnych i wydrukowałam sobie odpowiedź na zaliczenie z ziół. 

Jest git. 

Jutro będę uzupełniać zeszyty z wykładów, gdzie mnie nie było.


W czwartek idę na kasy na cały dzień. Zawsze to 120 zł do przodu, a te pieniążki bardzo szybko uciekają.


I teraz tak.


29 kwietnia mam sobie ważne wydarzenie hehee. Otóż mojego jakiś tam przyjaciel żeni się. No i wybieramy się na wesele... 

I jest taka sytuacja...

Zostało mi 102 dni (od jutra), by coś pięknego ze sobą zrobić.

Mam zamiar wykorzystać te dni na maksa. 

MOIM CELEM JEST SCHUDNIĘCIE CHOCIAŻ 5 KG DO TEGO CZASU.


Chcę wyglądać ekstra.

Także tak... 

Lecę. Spać. 

22:31, a ja sie czuję jakby był dzień. W ogóle mi się nie chce spać.


Aha... Zapomniałam. Stwierdziłam, że sobie pójdę dzisiaj na zumbę. No i poszłam. No i sobie przypomniałam jak ja to kocham. Uwielbiam!

Ja i sis, którą odchudzam

Zumbowo.



12 stycznia 2017 , Komentarze (4)

<3Hej.<3


Wczoraj poszłam spać o 21... W nocy obudziłam się i zjadłam wafelka i 4 te herbatniki w czekoladzie okrągłe. Ja p....


Spałam do 8:30. Wstałam koło 9. Zrobiłam śniadanie. Posiedziałam na necie z godzinę. Poszłam na bieżnię :) Mimo, że biłam się z myślami. Poszłam jednak!!! Interwały znowu. Ale zawsze coś.


Potem ogarniałam się.

I teraz siedzę. Zjadłam drugie śniadanie, kawę sobie zrobię jeszcze. 

O 14:30 jadę na Lublin, bo mam sprawę do załatwienia. Miałam pojechać do Mojego, ale nie wiem czy pojadę, bo ma imieniny i zaprosił kolegów na chlanie. A że ja nie mogę pić wódki, a nawet na nią patrzeć, poza tym nie znam jego kolegów... Nie chce mi się z nimi siedzieć. Wstyd mi siebie. Poza tym już nie raz siedziałam z moimi ex i z jego koleżkami. Na początku jest fajnie, ale jak po jakimś czasie zaczynają olewać to tu nawet nie chcę zaczynać :D Ale pewnie będzie mi go żal i do niego pojadę i tak.

Więc jedzeniowo może być duża lipa. 


Jutro dentysta. Ehh...


No i studia.


Lecę.

P.S. Moja waga chyba źle waży, bo ciągle pokazuje 98,6 kg... Aż się zaczęłam bać, że ważę więcej i nie chce pokazać ahha. Poszłam na wagę która mierzy i % tł i wody, ale pokazało mi 98,5 kg, czyli o 0,1 kg mniej niż wczoraj.



FOTOMENU


Śniadanie 9:30

- pancakes z twarożkiem na słodko i dżemem porzeczkowym posypane rodzynkami

- zielona herbata

- kawa


II śniadanie 12:00

- jabłko

- pomarańcza


...



AKTYWNOŚĆ

22 min interwałów, 2,83 km, 220 kcal


11 stycznia 2017 , Komentarze (9)

<3Hej.<3


Pierwszy dzień start.



Ustawiłam sobie dzisiaj budzik na 6 rano. Nawet go nie słyszałam. Spałam sobie zatem do... 11...

Masakra!!!

Co prawda nie mogłam usnąć jakoś do północy.


Wróciło do mnie jedzenie nocne. Prześladuje mnie już od...Nie pamiętam. Chyba jakoś od świąt. Znowu budzę się rano i widzę, ze coś jadłam. Ja p....


Jak już zwlokłam się z łóżka to zrobiłam sobie śniadanie. I przypomniałam sobie o pomiarach. No więc przed jedzeniem zrobiłam pomiary. A zdjęcia już po śniadaniu, bo też sobie przypomniałam.

Łyknę zaraz omega 3 na mózg i próbuję się uczyć.

Waga: 98,6 kg

szyja: 37 cm

bicepsy: 37 cm

piersi: 111 cm

pod piersiami: 98 cm

talia: 94 cm

brzuch: 111 cm

biodra: 122 cm

tyłek: 126 cm

uda: L73/P74 cm

łydki: 44 cm

kostki: 28 cm


Wieczorem zamierzam bieganko uskutecznić. 


Menu uzupełniać będę wraz czasem. :)


Jest mi teraz bardzo ciężko. Spać mi się chce i boli mnie głowa. Ale wierzę, że jak jednak przełamię się to dam radę.



FOTOMENU

Śniadanie 11:30

- szklanka wody z cytryną

- jajecznica (2 jajka, olej, pieczarki, papryka czerwona, papryka zielona, rzodkiewka, sól, czosnek granulowany, pieprz cayenne, pieprz)

- pół pomidora

- 2 kromki chleba żytniego posmarowane bardzo cienką warstwą masła

- wszystko posypane szczypiorkiem i pieprzem

- zielona herbata

- kawa bez mleka i bez cukru


Obiad 14:30

- bardzo dietetyczna zupa jarzynowa (by my mum)

- udko kurczaka smażone na oleju i ze skórką + sałatka grecka (same warzywa bez oleju i przypraw, bo tak lubię)

- czystek


Podwieczorek 17:30

- sałatka grecka

- 2 tosty podgrzane w tosterze z odrobiną masła

- skrzypokrzywa

Kolacja 19:30

- kakao prawdziwe na mleku


AKTYWNOŚĆ

20 min interwałów na bieżni (2,53 km, 210 kcal)




10 stycznia 2017 , Komentarze (8)

Tu Bezimienna66, ale ta stara (patrz opis o mnie). Kolejne konto to było KmwTw.

Mam nadzieję, że to będzie ostateczny początek do schudnięcia.

Jutro pomiary i zdjęcia. I zaczynam

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.