Leżę. Nie mogę wcale spać. Po głowie nam taki natłok myśli. Mętlik. Wszystkie Wasze komentarze coś wnoszą. Wiele z was radzi uciekaj. I to jest święta racja. Mąż mi powiedział że jak się wyprowadzę to już mam nie wracać. Między nami coś się wypaliło. Coś skończyło. I to nie jest teraz w tym momencie. Tylko już od roku jest źle. Były momenty ok a potem znowu taki zjazd. Jak sobie wszystko analizuje to widzę że teściowa od początku się wtrącała. Ale ja siedziałam cicho bo męża nigdy nie było a ona mi pomagała przy dziecku jednym drugim.
Popełniłam wiele błędów. Nie odzywałam się gdy coś mi się nie podobało w jej zachowaniu. A powinnam mezowi mówic wszystko. Może teraz byłby za mną a nie za nią. Wiele razy powinnam wyrazić swoje zdanie a nie godzic się na wszystko. Największy błąd to ta budowa. Nie podobała mi się ta działka od początku. Pomysł by stawiać dom obok domu teściów na jednym podwórku od razu bez sensu. Ale co miałam do gadania? Nic. On zadecydował z rodzicami. A ja się zgodziłam. Tak wiem głupia jestem. Mam do siebie dużo żalu.
Dzis na pewno teściowa zrobiła z siebie wielką ofiarę jaka to ja jestem zła itp.
nie wiem czy jechać do rodziców. Czy zostać tu jeszcze. Nie mam już zamiaru prosic o nic teściowa. Wszędzie będę brała dzieci. Nie chce żeby do mnie przychodziła do domu. Mogę zaprowadzac wnuki do nich dwa trzy razy w tygodniu żeby się pobawiły. Ale wiem że taka wojna nie wpłynie dobrze na relacje z mężem. Bo on nie stoi po mojej stronie. A jak się zacznie wiosna i robota w polu to bez wachania mnie zagoni bo mam obowiązek mu pomagać. Jestem tak rozdarta. Mam duże wsparcie w mamie siostrze w dwóch przyjaciółkach.
Maz od zawsze stosował wobec mnie przemoc psychiczna. Jeszcze przed ślubem. Miał pretensje że jadę do swoich dziadków na wieś a nie do niego. Przytyki że mam za dużo kg były od zawsze. Ale ostatnio już całkiem przesadza. Wypominanie startach spraw finansowych. Wiecznie wyciąganie brudów. Tak było cały czas.
Nie miałam w nim wsparcia po porodzie. Wyszłam ze szpitala po CC w środę a w czwartek on pojechał w trase. Zostawił mnie samą z małym dzieckiem rozciętym brzuchem. Pod opieką teściów. Paranoja. Pod drugim CC teraz tak było. Byłam z synem dłużej w szpitalu. Wróciłam w pt a w poniedziałek już pojechał.
To małżeństwo od początku było zdane na porażkę.