W końcu doczekałam urlopu. Ostatnich dwóch tygodni przeprowadzki nie pamiętam. Przerzuciłam około sześćdziesięciu tysięcy akt i po powrocie do domu padałam na łóżko i zasypiałam.
Nie ćwiczyłam w ogóle.
Nie przestrzegałam diety.
Właściwie nic nie robiłam - tylko pracowałam i spałam. To, że schudłam zawdzięczam niespotykanej zwykle w moim życiu zawodowym ilości pracy fizycznej :(.
Nie było to przyjemne, chodziłam w dresach i bez makijażu (odkąd skończyłam trzydzieści trzy lata nie wychodzę nieupiększona). Oby nigdy więcej takiego czasu. Urlop został przesunięty oczywiście ze względu na przeprowadzkę.
Ale mam już ten czas za sobą i teraz trzeba wrócić do diety. I do ćwiczeń też. Oby mi się udało - bo cały czas jestem wypompowana i paskudnie boli mnie kręgosłup. Ratowało mnie tylko ukochane krzesło z masażerem. Ale chyba umówię się na masaż całego ciała - na pewno mi się przyda i poprawi mi ogólny nastrój i samopoczucie.
Zapisałam wszystkie swoje wpadki. To pokazuje, że jestem mniej odporna na stres i zmęczenie niż się wcześniej wydawało. Trochę się zmęczę i odpuszczam sobie wszystkie dodatkowe obowiązki i aktywności. Jestem taka słaba. No cóż Trza spiąć poślady i wrócić na ścieżkę prawdy.