Udało się jakoś przestrzegać diety i efekty są. Dotarłam do następnego stopnia odchudzania. Teraz będę goniła 80 kilogramów. Pomyśleć, że w zamierzchłej przeszłości załamałam się kiedy doszłam do 64 - a teraz cieszę się, że ważę 83 ;) Pokazuje to jak bardzo wszystko jest względne.
Ten tydzień był niezły - jeszcze mam trochę kataru, ale zdecydowanie czuję się lepiej - co pozwoliło mi więcej ćwiczyć i bardziej pilnować jedzenia. Przestałam być "skrytym parówkożercą" jak określiły mnie moje sponsorki [i zarazem chudsze siostry ;)]. Wspierają mnie bardzo gorąco, to znaczy nie kupują dla mnie pączków i jagodzianek, ale za to biegną do Bartkowskich po moje ulubione pieczywo pur-pur, żeby mnie nie kusiło jakieś zwykłe i białe.
Przedłużyłam sobie abonament, bo jestem bardzo zadowolona z efektów tej diety - chyba nawet bardziej niż się spodziewałam. Zobaczymy na ile wystarczy mi tego zaangażowania, ale w sumie te posiłki które wykonuję na podstawie przepisów otrzymywanych od dietetyka w większości mi smakują. Przyzwyczaiłam się też do przygotowywania sobie jedzenia poprzedniego dnia i wyciągania pudełeczek z lodówki o odpowiedniej godzinie - oszczędza to dużo czasu.
Zmieniłam sobie posiłek w południe na taki. który wymaga gotowania - mam w pracy mikrofalę więc będę mogła go sobie odgrzać, a przy takich temperaturach wolę mieć więcej posiłków na ciepło. Zobaczymy jak to się sprawdzi.
To co - jest nieźle - i oby było jeszcze lepiej - może faktycznie uda mi się osiągnąć założoną wagę czyli 65 kilogramów i potem to utrzymać. Na razie jestem pełna optymizmu.
aska1277
1 października 2016, 21:13Brawo, gratuluję spadku :)
Malrad
2 października 2016, 08:03Dzięki :)