Hej kochane
Obiecałam Wam napisać parę słów o moim porodzie. A więc pierwsze skurcze poczułam w zaraz po północy. Na początku dość regularnie potem już różnie. O 6.30 pojechaliśmy do szpitala., Tam dowiedziałam się, że jest bardzo mało wód i że rozwarcie na 2cm. Zostałam przyjęta na porodówkę. Niestety zrobiłam błąd i zgodziłam się na podanie oksytocyny. Ból był masakryczny a wszystko postępowało bardzo powoli. o 11 odeszły mi wody. Przez kroplówkę musiałam cały czas leżeć pod ktg na plecach. Mimo 10cm rozwarcia mały długo nie umiał się wbić w kanał rodny. Nie wiedziałam, że tak umiem drzeć gębę. Błagałam o cc. O 16,59 cały ból odszedł i pojawił się on. Mój najsłodszy ukochany syn.
Ogólnie mam traumę po porodzie. Pierwszy 6,5 roku temu wspominam dobrze. Też bolało ale poszło szybciej. Teraz byłam tak słaba że nie miałam siły przeć. Mój mąż popłakał się po wszystkim- bardzo źle zniósł poród. Powiedział, że to okropne uczucie gdy stał obok widział, że tak strasznie cierpię a nie mógł nic zrobić żeby mi pomóc.
Na szczęście zarówno teraz jak i przy pierwszym porodzie nie pękłam ani nie byłam nacięta.
Wczoraj Wojtuś skończył 3tyg a ja jetem bardzo szczęśliwa. Od lutego zaczynam dietę i wracam do Was :))
Trzymajcie się ciepło. Buziaki