Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Niestety już mam czterdziestkę, ale niezmiennie czuję się jak bym miała czterdzieści do setki. Mój metabolizm leży i kwiczy, a ja razem z nim. Do tego posiadam alergię na wysiłek fizyczny i uwielbiam herbatę z sokiem malinowym i hektolitry kawy.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 36564
Komentarzy: 658
Założony: 29 października 2015
Ostatni wpis: 18 sierpnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Lachesis

kobieta, 48 lat, Warszawa

163 cm, 90.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 listopada 2017 , Komentarze (13)

Grzech zaniechania i zaniedbania popełniłam. Odeszłam od diety, pożegnałam się z łazienkową i jak zwykle w dzikim pędzie, galopem na przełaj przez życie zasuwam. I jakoś tak nie mogę się zatrzymać, stanąć na chwilę. U kolejnego mądrali doktora zostałam postawiona siłą za „wsiarz”, patrz rozczochranie na głowie, na wadze lekarskiej. No i szok niedowierzanie. Więcej niż na początku diety. I co z tego, że mam Vitalię wykupioną i przynajmniej raz w tygodniu mówię sobie dość i wracam na dietę, po to tylko by następnego dnia o tym zapomnieć i wpieprzyć z zadowoleniem jakiś posiłek, którego za 5 minut już nawet nie pamiętam, bo nie byłam łaskawa zwrócić na niego uwagi. I dalej gnam.

A skutki mojej otyłości powodują to, że bardziej chowam się w sobie, kitram się gdzieś pomiędzy żołądkiem a wątrobą, i nawet nos mi stamtąd nie wystaje. Im jestem szersza tym paradoksalnie mniejsza. Taka tyci tyci malutka, schowana. Bo wszyscy na całym świecie myślą, że ona ma siłę, a ona ma prędzej kiłę niż siłę, chociaż wcale jej to nie grozi. No bo libido też oscyluje w granicach poniżej zera. A schaby sobie rechoczą przy każdym ruchu i mają się całkiem dobrze.

Składam więc reklamację do doktorów, a ona nie zostaje uwzględniona. Składam reklamację do wszystkich tam na górze. A ona również nie zostaje uwzględniona. Składam reklamację do siebie samej, wychylam kawałek nosa zza dwunastnicy, mlaskam, mlaskam mówią ą ę ą i chowam się z powrotem. Reklamacja nawet nie została rozpatrzona.

Ot taka depresyjna pogoda. Jutro będzie lepiej, wylezę zza bebechów i coś postanowię. Pytanie tylko na jak długo.

5 maja 2017 , Komentarze (21)

Biorę udział w filmie. Albo lepiej, jest to teatr jednego bohatera. Tytuł roboczy „Moja waga mnie nienawidzi” albo „Zabije wagę straszliwym rechotem VII”. No więc jestem gwiazdą tego filmu. Nie, prędzej będzie to serial „Moda na odchudzanie” odcinek 15789. Jakby tego nie nazwać lub nie nazywać główną rolę gram JA. Poza mną w rolach głównych występują: waga łazienkowa podszafkowa, schab prawy i schab lewy oraz dwie golonki.

A oto fabuła: Doktory, mądrale po studiach medycznych, co wszystkie rozumy pozjadały, postanowiły pożonglować moim leczeniem. Znaczy, że oni specjaliści od hormonów są. Może i są, ale bohaterowie tego serialu pozytywnie na tą żonglerkę nie zareagowali. Schab prawy ze schabem lewym, po niezbyt długiej naradzie stwierdzili, że za mało wystają i postanowili proporcjonalnie powiększyć kąt odchylenia od kręgosłupa środkowego. Golonkom zrobiło się za ciężko, a poza tym gorsze od schabów być nie mogą, więc sczerwieniały, posiniały i napompowały się jak balony. Na to kręgosłup, bohater drugoplanowy wraz z bohaterami stawami  - zaczęli skrzypieć, tworząc osobliwą ścieżkę dźwiękową serialu. Waga łazienkowa podszafkowa z westchnieniem pokazała kilka kilogramów więcej. A ja jako główna bohaterka serialu, bez szkół aktorskich, ale z wrodzonym talentem, stoję na środku próbując odegrać rozpacz i zdziwienie, ale nikt nie jest w stanie zinterpretować mojej gry właściwie i wychodzi Kasia C. pomieszana z Rafałem M. z pierwszych odcinków M jak majtki. Masakra. Dodatkowo nie zapowiada się aby serial w przyszlości zaoferował jakąś akcję akcję, a zatem jest kandydatem na gniota roku. To co zrzucałam tak ambitna wróciło, bez mojej zgody, woli i wbrew zdrowej logice.  Rozpacz czarna, dno i wodorosty. Najnudniejszy serial roku, mam szanse na złotą malinę za reżyserię, scenografię i dla głównych aktorów również. 

20 kwietnia 2017 , Komentarze (14)

Czuję wielki ucisk. Cisną spodnie, staniki i nawet majtki. Wróciłam bardzo grzecznie na dietę, ale przyszły święta. W święta mój żołądek przyswajał wszystko co chciało do niego wpaść. A wpadało dużo. Po świętach, spuchnięta od żarcia, utyskując na swój ciężki los, wróciłam do pracy, a tam suchelec i jego dobre rady. Dawno już ktoś mądry stwierdził, że syty głodnego nie zrozumie. Tak samo wiecznie suchy, napuchniętego od żarcia grubasa zrozumieć nie potrafi. Ale wie lepiej co trzeba zrobić, żeby schudnąć. Wprawdzie rzeczony suchelec nigdy nie musiał stosować swoich rad na sobie, ale wie. No i dowiedziałam się że muszę przestać się odchudzać, bo jak będę się odchudzała to nigdy nie schudnę. O! pomyślałam że całkiem ciekawa teoria i nawet mi się nie podoba. A zatem pytam się co mam zrobić. No nic. Po prostu przestać się odchudzać i wtedy schudnę. Acha. No ostatnimi czasy przestałam się odchudzać i przytyłam. Ale to działa- upierał się suchelec. A w jaki cudowny sposób działa? No właśnie ten suchelec w taki sposób schudł. Zrobiło się jeszcze ciekawiej, dlatego zaczęłam drążyć temat ile to kilogramów pozwolił mu zrzucić ten cudowny sposób. No i okazało się że suchelec nie ważył się, ale schudł. Z rozmiaru małe 38 na duże 36. No żesz, zabiłabym śmiechem, ale byłoby to całkiem niekulturalne. Podziękowałam za dobre rady i oddaliłam umysł i ręce do pracy zawodowej. No żesz, czy suchość idzie w parze z zaburzeniami zasilania półkul i nie pisze tu o półkulach ziemskich, tylko tych ze zwojami. Zaskoczyła mnie zawiłość tej teorii i bardzo żałuję, że niestety mam takie dziwne przeświadczenie, że na mnie nie poskutkuje. 

A zatem wiecznie na diecie, z w miarę dobrze zasilonymi półkulami wracam do pakowania swoich dietetycznych pudełeczek. I sto dwudziesty piąty sezon odchudzania uważam za rozpoczęty.

11 kwietnia 2017 , Komentarze (12)

Córa się zmarnotrawiła. Zawsze zastanawiał mnie fenomen powracających. Przecież tyle osiągnęła, to po cholerę tyje. Ale tyje. Tyje bo zapomni, tyje bo coś się zdarzy, tyje bo się złamie, tyje bo ma stres, tyje bo nie ma stresu, tyje bo jej się wydaje, że nie tyje. Ot i córy marnotrawne. A jam jedną z nich. Zmarnotrawiłam 6 kilogramów. Oczywiście tłumaczenie jest zasadne: hormony. Ale pomimo hormonów była czekolada, ciasteczka, imprezy, grille i piwsko. Do tego brak systematyczności, zero ruchu i „wydaje mi się” że „mi się wydaje”, że nic się nie zdarzy. Że te zrzucone kilogramy są zrzucone na zawsze. Krótka przerwa i zaraz wracam na dietę. Bzdura na resorach. Pomimo, że cały czas miałam wykupioną dietę, to potrafiłam do niej nie zajrzeć przez tygodnie. Przez tygodnie nie zaglądałam do pamiętników, chociaż wiem, że na ten pusty łeb dobrze mi to robi, bo wtedy wiem, że nie sama walczę ze swoimi słabościami, że Te tutaj też walczą. Z lepszym lub gorszym skutkiem, ale zawsze komuś się udaje. No i tak w żołnierskich słowach wygląda moje marnotrawstwo pospolite. A jakże ono jest pospolite. Niech pierwszy rzuci kamień ten kto nigdy nic nie zmarnotrawił, ani pół grama. Zła na siebie, zła na cały świat, znowu postanawiam. Może coś z tego wyjdzie, może nic z tego nie wyjdzie, ale gdyby nie marnotrawstwo to byłabym już 6 kilo do przodu, a tak to jestem 6 kilo do tyłu i frustracja z powodu słabość charakteru. Bo czemu nie. Jak marnotrawna to i sfrustrowana. Żywa, jeszcze utytłana czekoladą, reklama opon Michelin powraca do walki. Może nie będzie z góry przegrana.

Znalezione obrazy dla zapytania żywa reklama opon michelin 

22 listopada 2016 , Komentarze (5)

Nie żebym coś tam miała do suchelców poza nieskrywaną zazdrością suchości, ale dzisiaj mnie taki jeden suchelec do czarnej rozpaczy doprowadził. Przylazło to takie suche na spotkanie. Na spotkaniu jak zwykle full zastawa słodyczy. Siedzę grzecznie paluszki pod stołem ściskając, co by nie skusić się na te dobroci, a suche toto mówi "O ciasteczka" "O jakie obłędne" i już usteczka składa i mlaskać zaczyna i ptasi łepek, z ptasim móżdżkiem w środku zapewne, przekrzywia. I rusza tabun męski z tymi ciasteczkami na talerzu do tej ptaszyny wagi lekkiej, a ptaszyna z kokieteryjnym uśmiechem "Oj nie nie, ale ja się odchudzam" "No niech się Pani poczęstuje" "Sprawdźmy droga Pani czy one tylko tak wyglądają, czy może też dobrze smakują" "NoskoroPannamawia, to może jednak skosztuję, ale tylko jedno bo mi w biodra pójdzie" Hahahihi hihihaha. A ja patrzę na te jej biodra, w które niby to ciasteczko będzie celowało i zastanawiam się czy moje udo jest węższe od tych bioder czy te biodra są szersze jednak o jakiś centymetr od mojego uda. Całkowicie straciłam zainteresowanie niskolotną konwersacją męsko damską ptaszyny, bo krew mnie zalała na to jej odchudzanie. Na cale szczęście w części dalszej intelekt ptaszyny odpowiadał jej wymiarom. To się pocieszyłam, że z takim mózgiem to niech on lepiej te ciasteczka wcina i te rozmowy o bioderkach prowadzi. Może po prostu nie zauważyła, że nie ma się z czego odchudzać.

Z pustego w próżne – Nie przelejesz

3 listopada 2016 , Komentarze (12)

No pierwszego listopada stuknął mi rok z Vitalią. Miałam napisać pierwszego listopada, ale wyszło jak zwykle. Chwytałam przez ten rok chwile w te moje dwie pulchne łapki, tylko one qufa jakieś dziurawe są. Wszystko z nich wylatuje, w szczególności zdrowe żarcie. Silna wola też tych łapek ucieka. Taki łapki klapki, klapią nieprzytomnie i bez sensu i doklapać się niczego nie mogą.

W stanach tych co się zjednoczyły podobno (nie wiem bo nie byłam, ale gdzieś zasłyszałam), mówią aby uważać na to o czym się marzy, bo marzenia się spełniają. Zasłyszałam również tu u nas w kraju, gdzieś na głębokim podlasiu, a może to lubelskie było, w dodatku cytat z Marii Dąbrowskiej, że marzenia się spełniają tylko nie wtedy kiedy chcemy i nie tak jak chcemy. Czyli jak? Czy jeżeli będę marzyła żeby za tydzień zostać prezydentem stanów tych zjednoczonych (taka w marzeniach ze mnie Hilary, chociaż bardziej przypominam pana o tym imieniu, tego od okularów), to zostanę na emeryturze prezydentem zimbabwe? A jeżeli od roku marzę żeby być sześćdziesięciokilową, piękna kobietą, to będę pięćdziesięciokilowym mężczyzną z obwisłymi cyckami i to za pięć lat?

Z jednej strony jakoś tak nie wierzę w to spełnianie się marzeń. A z drugiej strony klapię tymi łapkami nadal i łapię te chwile, no i oczywiście dalej marzę. Zaczynam kolejny rok z marzeniem o byciu sześćdziesięciokilowym obiektem płci żeńskiej. Do tego chcę, chcę, chcę „schuść” i pójść od sklepu i wymienić garderobę. Na nową, na ekstra, na czad. Jeszcze chcę żeby mi włosy na nogach nie rosły, wygrać kumulację w lotto i zostać jedynym na świecie ekspertem od świeżego powietrza. Albo mogę zostać księżną udzielną, marzę aby odnalazł się jakiś daleki krewny, który uświadomi mi że w prostej linii pochodzę od Bony, i nie będę już musiała nic, będę leżała, pachniała i czytała. Od czasu do czasu ruszę nogą. Albo po prostu nagle okażę się geniuszem i w tej swojej genialności wymyślę jak łatwo i bez wysiłku schuść, co doprowadzi mnie do tego wymarzonego schuścia, a przy okazji do fortuny bliskiej tej posiadanej przez Rokefelera. Wow, ale czad jest marzyć…

21 października 2016 , Komentarze (11)

Gdyż, bo, ponieważ i standardowo jakoś ostatnio pod czaszką mi paruje to myślałam, myślałam i wymyśliłam. Czasami tak nawet sobie myślę że Jarek K. powinien wpaść do mnie na chatę razem z Antkiem M. i z urzędu zabronić mi myśleć. A nawet jeżeli już myślę, to powinni mi zabronić realizować moje wymyślenia. Zbychu z Mariuszem mnie wtedy w kajdanki do czasu aż otrzeźwieję. No bo dieta mi nie idzie, z tygodnia na tydzień zamiast mnie mniej, to mnie nie mniej. Nauczyłam się już na własnych błędach i przykładzie pewnego systemu, że alternatywne metody odchudzania to nie jest najlepszy sposób na spadek wagi. Zdaję sobie sprawę że systematyczna praca nad sobą przynosi długotrwałe efekty. Wiem, wiem, wszystko to wiem. Ale…

Pasjami oglądam na TLC „problemy wielkiej wagi” czy inne z wagą związane programy. Mój mąż się zawsze pyta, po co oglądam te grubasy. To mu mówię, że skoro oni chudną z otyłości olbrzymiej, to mnie też się w końcu uda z otyłości niewielkiej – motywuje mnie to. No i ostatnio jakoś koło poniedziałku, jak jedna taka odchudzać się nie chciała, bo twierdziła, że dieta nie działa wpadła mi do głowy pewna myśl. I nie wiem jakie spięcie elektryczne dokonało się w moich neuronach, bo nie ma to związku z niechęcią do chudnięcia tej Pani. Ale wymyśliłam, że Chińczycy nie są narodem otyłym, z resztą nawet nie ja to wymyśliłam, tylko o tym pomyślałam. No i buch, pogrzebałam szybko w necie i znalazłam informację, że za pomocą seansów oddechowych i akupresury można zrzucić dodatkowe kilogramy. Na początek w odpowiedniej pozycji oddychamy głęboko 24 razy, a potem uciskamy trzy miejsca na twarzy: przed uchem, na podbródku i pod nosem. A zatem co wieczór wykonywałam 24 oddechy, co powodowało u mojej współlokatorów nieuzasadniony wybuch wesołości, nawet syn wołał „ o mama znowu sapie z zamkniętymi oczami”, a potem uciskałam miejsca na twarzy. To  miejsce koło uszu uciskałam z otwartą buzią, żeby dobrze je zlokalizować, więc wg męża wyglądałam jak jamochłon, czego nie omieszkał zakomunikować pozostałym widzom tego spektaklu.

I wiecie co? To nie działa, nie schudłam ni huhu. Ale jeszcze tydzień po stosuję, tylko odstawię czekoladę, może wtedy zadziała :-)

19 października 2016 , Komentarze (8)

"Poszła baba do doktora i powiada, że jest chora". Tak się zaczynają żarty, ale śmiesznie nie było. Jeden doktor stwierdził że coś w cycku siedzi i nawet może mieć szczypce i napisał co by jeszcze inny doktor innym badaniem zweryfikował, czy to coś ma szczypce. No to poszła baba do doktora nr 2, a doktor mlaskał, mlaskał i stwierdził, że wg niego nie ma to szczypców, ale skoro doktor nr 1 podejrzewa, że ma szczypce to może jednak ma. Niech doktor nr 3 temu wszystkiemu się przyjrzy, bo on jest specjalistą od szczypców w cycku. No i poszła baba do doktora. W poczekalni nasiedziała się, fortunę wydała na badania i trzy doktory, ale chyba jednak szczypców tam nie ma. Przynajmniej doktor nr 3, podpierając się swym autorytetem, odroczył babie badania inwazyjne na rok. No to baba się cieszy. Baba w oczekiwaniu na lekarza nr 3 w poczekalni przeczytała, że w wieku 36-44 mamy kryzys i chcemy coś zmienić w swoim życiu, bo trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona. Kurcze, w kontekście szczypiec w cycku u sąsiadów trawa może być nawet niebieska i guzik to babę obchodziło. Ale jak baba wylazła oczyszczona z klątwy szczypiec, to zauważyła od razu, że ta trawa za płotem rzeczywiście jest bardziej zielona. I już marudzi co by mieć trawę tęczową. Ależ to życie pogięte.

Prosze sie nie martwić – prosze sie nie martwić widziałem wszystkie odcinki dr house\'a...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.