Czuję wielki ucisk. Cisną spodnie, staniki i nawet majtki. Wróciłam bardzo grzecznie na dietę, ale przyszły święta. W święta mój żołądek przyswajał wszystko co chciało do niego wpaść. A wpadało dużo. Po świętach, spuchnięta od żarcia, utyskując na swój ciężki los, wróciłam do pracy, a tam suchelec i jego dobre rady. Dawno już ktoś mądry stwierdził, że syty głodnego nie zrozumie. Tak samo wiecznie suchy, napuchniętego od żarcia grubasa zrozumieć nie potrafi. Ale wie lepiej co trzeba zrobić, żeby schudnąć. Wprawdzie rzeczony suchelec nigdy nie musiał stosować swoich rad na sobie, ale wie. No i dowiedziałam się że muszę przestać się odchudzać, bo jak będę się odchudzała to nigdy nie schudnę. O! pomyślałam że całkiem ciekawa teoria i nawet mi się nie podoba. A zatem pytam się co mam zrobić. No nic. Po prostu przestać się odchudzać i wtedy schudnę. Acha. No ostatnimi czasy przestałam się odchudzać i przytyłam. Ale to działa- upierał się suchelec. A w jaki cudowny sposób działa? No właśnie ten suchelec w taki sposób schudł. Zrobiło się jeszcze ciekawiej, dlatego zaczęłam drążyć temat ile to kilogramów pozwolił mu zrzucić ten cudowny sposób. No i okazało się że suchelec nie ważył się, ale schudł. Z rozmiaru małe 38 na duże 36. No żesz, zabiłabym śmiechem, ale byłoby to całkiem niekulturalne. Podziękowałam za dobre rady i oddaliłam umysł i ręce do pracy zawodowej. No żesz, czy suchość idzie w parze z zaburzeniami zasilania półkul i nie pisze tu o półkulach ziemskich, tylko tych ze zwojami. Zaskoczyła mnie zawiłość tej teorii i bardzo żałuję, że niestety mam takie dziwne przeświadczenie, że na mnie nie poskutkuje.
A zatem wiecznie na diecie, z w miarę dobrze zasilonymi półkulami wracam do pakowania swoich dietetycznych pudełeczek. I sto dwudziesty piąty sezon odchudzania uważam za rozpoczęty.
silva27
25 kwietnia 2017, 10:38Sto dwudziesty piąty sezon odchudzania to i tak cienko (że się tak tematycznie wyrażę) ;-) Moje odchudzanie 4 lata temu osiągnęło pełnoletniość i zaczęło żyć swoim życiem ;-) To dlatego tak trudno mi je utrzymać w ryzach, dlatego irytuje mnie kolejny poniedziałek z pudełkami, tymi samymi opcjami obiadowymi, śniadaniowymi i podwieczorkowymi. Wariantów jest wiele, ale ... to wszystko już było - rzygać się chce :-/. No, ale trzeba jeść te warianty bo zdrowe, no to jem te moje opcje żywieniowe, które z aktualnym apetytem nie mają w zasadzie nic wspólnego. A rady suchelca puść mimo uszu i staraj się szukać pozytywów w potencjalnej możliwości utraty wagi, a nawet możliwej poprawie stanu zdrowia? Ja podeszłam zadaniowo. Zadanie polega na wytrwaniu na diecie przez 2 miesiące. Daty skrajne ściśle ustalone i nie ważne jaki będzie efekt. Stawiam sobie na cel trzymać się na dietetycznym żarciu o określonej kaloryczności, bez słodyczy i innych wpadek. Spróbuj, może u Ciebie ta metoda zadziała? Powodzenia
aniaczeresnia
21 kwietnia 2017, 21:31Polkule skladaja sie w większości z tluszczu, wiec u suchelca sa wysuszone...
gruba.olsi
21 kwietnia 2017, 14:12Syty głodnego nie zrozumie, to jest prawda jakich mało... Ile to już dobrych rad dostałam to na pęczki można liczyć ;) Na vitalii też jest dużo "dietetyków", trzeba sie strzec ;)
AnabelLee
21 kwietnia 2017, 07:05Trzymam kciuki. Ja tez obsesyjnie pakuje pudelka do pracy, niemalo czasu ta spedzam. Z wiekiem niestety waga idzie w gore mimo pozornie niezmienionego trybu zycia. pozdrawiam cieplo
kamcia8614
20 kwietnia 2017, 23:55Może chodziło o to żeby nie myślec o diecie jeść intuicyjnie nie obiadajac się.. Rób swoje i powodzenia
saga86
20 kwietnia 2017, 20:03Cóż są takie osoby jak jak i może też ty co albo całe życie na diecie albo pozostaje akceptacja coraz większego rozmiaru siebie. Dzisiaj wydaje mi się, że dla mnie otyłość to wielki problem jednak znam dużo więcej szczupłych ludzi mających większe problemy i smutnych. Też rozpoczynam kolejny w życiu sezon
Lachesis
20 kwietnia 2017, 20:05No bo my już chyba takie sezonowe. No i z brakiem akceptacji stanu zastanego :-)
beaataa
20 kwietnia 2017, 19:54Może suchemu chodziło o to, żeby przestać się odchudzać i zacząć mało jeść:) Sukcesów w 125 sezonie!
Lachesis
20 kwietnia 2017, 20:08Wiesz co ta logika mnie przeraża. Nie bardzo wiem o co mu chodziło, bo jakieś te argumenty z 38 na 36 mało przekonujące. Może chociaż sukces jakiś uda się zaliczyć do lata, bo już świąt nie będzie. Na razie dzielnie pichcę i pakuję pudełeczka :-) A ty niezmiennie w ruchu a ja niezmiennie w bezruchu :-) Może ten sezon przyniesie i mnie trochę ruchu ;-)
beaataa
20 kwietnia 2017, 20:18Aaa to był on.. jakoś z góry założyłam, że suchar = ona. Oni (nie chcę tu generalizować, bo wyjątki się zdarzają) nie są wielkim specjalistami w teorii odchudzania. Zwykle nic o tym nie wiedzą. Zamienią trzy piwa wieczorem na jedno, przestaną futrować dodatkowy, podwójny obiad tuz przed snem, pobiegają z 10 km wieczorkiem, wpadną na godzinę siłki przed.. i jest sukces:) Po co się odchudzać:)
Lachesis
20 kwietnia 2017, 21:08Dobrze założyłaś - ona. On jako odmiana słowa suchelec :-)