Jako, że moja obsesja bananowa trwa i nie chce mi minąć ta faza, postanowiłam przejść na dietę bananową😁 Nie do końca bananową, powiedzmy owocową. Mam zamiar spróbować diety 80/10/10 i obadać czy to tak się da żyć na samych owockach. Nie chodzi nawet o samo schudniecie, raczej o bezkarne objadanie się do rozpuku owocami 🤪 A tak perfidnie sobie to wymyśliłam. Podobno, według autora książki / Douglas Graham/, cukier z owoców nie jest zły, o ile nie łączy się go z tłuszczem. No to jutro poczynię stosowne zakupy i zaczniemy fazę testów 🙂
W ogóle ten tydzień to też testowanie mojej stabilizacji i pozwalałam sobie na wiele z rzeczy zakazanych. W poniedziałek za dużo bananów, we wtorek był to krem/z torebki/ śmietankowy z biszkoptami. W środę markizy i banany, dziś, litrowe lody i ruskie pierogi. Waga stabilna, szok :)
Działkowo padaka, bo cały tydzień pada i od poniedziałku nie byłam w moim królestwie. Udało mi się na szybko posadzić, kupione w sobotę, lawendę i kufeę, zanim się rozpadało. Roślinki, które przyszły we wtorek kurierem, czekają cierpliwie na balkonie na wsadzenie do gruntu. Kupiłam bodziszek, jeżówkę, kocimiętkę i jeszcze dwa mnie znane. Malinki pewnie dojrzały, pomidorki też, a ja tu uziemiona bo leje, ech. Kolejne parę dni minie, zanim się uda wejść na działkę bez kaloszy, masakra. Gdzie jest to słoneczko co osuszy te łzy.😪