Wróciły bóle brzucha. Bunt na pokładzie i wracam do postnej zupki, gotowanych jabłek i jogurtu z bananem. Tylko po tym mnie brzuch nie boli, a musze zaleczyć do świąt. I nie ma przebacz, bo ból jest koszmarnie upierdliwy i osłabiający, a pomocy znikąd. Internista dał tribux na zespół jelita drażliwego, zlecił kolonoskopię -termin za rok/poszukam prywatnie/. I dał skierowanie do gastroenterologa, do którego dostanie się też graniczy z cudem. W moim mieście w ogóle na nfz nie ma. Udało mi się zarejestrować prywatnie na wtorek w przyszłym tygodniu. Wcale się nie dziwie, że jest tyle zgonów codziennie…
Nie wiem co mi znów zaszkodziło. Z rzeczy innych, jakie zjadłam, była domowa lasania i surówka z kiszonej kapusty. Poza tym, to co zawsze. Zdrowo, bez smażonego, ostrego, bez słodyczy. Nic, co mogłoby zmasakrować jelita. Boje się jeść i dziś nawet nie zjadłam ze strachu śniadania, dopóki nie wróciłam z zakupów. Wyłączenie z życia mnie przeraża.