Jakoś tak bezboleśnie przeszedł ten odwyk od bananów. Nie jem tyle i już. Jednak zjadanie dziennie koło sześciu sztuk to zbyt duża dawka węgli. I od razu spadek na wadze :) Oj, nie lubimy się z tymi węglami. Jeszcze przydałoby się ograniczyć śliwki , czyli w zasadzie prawie w ogóle wykluczyć z menu owoce. Ale nie jedząc owoców i warzyw, skąd wtedy brać witaminy?
Zwiększyłam ilość zjadanych jajek, jako super food. Ostatnio jadłam ich zdecydowanie za mało, a białko w moim wieku jest bardzo ważne. Byle by nie przesadzić, do czego mam skłonność, żeby znów nie wyszedł mi Dukan, przy moim zamiłowaniu do nabiału. Nie mam ostatnio apetytu i mało jest dań, które bym zjadła. Mięso nie, warzywa nie, to już nie mam koncepcji co jeść. Z tym moim menu to wiecznie problem.
Po kilku dniach niesprzyjającej pogody uniemożliwiającej wizytę na działce, udało się zebrać aż dwie łubianki malin :) Część zamroziłam, część na sok i dżem. Trzeba zebrać śliwki, bo marszczą się już na drzewach. Mimo jakiejś choroby na liściach, trochę tych śliwek na przetwory jest. Aronia pójdzie do mrożenia i potem na sok. Próbowałam z niej zrobić dżem, ale wyszedł paskudny, więc odpuszczę. Podobno dobra jest nalewka, ale ja nie trunkowa, to po co mi. Miałam kupić brzoskwinie i borówki, ale nie wiadomo jak szybko przyjdą mrozy i obawiam się, że mogłyby przemarznąć. Przełożę to na wiosnę. A i do sadzenia zostały tulipany, jakoś się zebrać nie mogę. W drodze są marcinki:)
Miałam dziś spędzić popołudnie na działce, ale się rozpadało. A, że w czasie deszczu dzieci się nudzą :) to postanowiłam zrobić śliwki pod kruszonką. Nie fit, ale pyszne.