Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mój wygląd zawsze mi przeszkadzał, czas wziąć się za siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15272
Komentarzy: 355
Założony: 4 października 2015
Ostatni wpis: 9 kwietnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tysialke

kobieta, 30 lat, Olsztyn

162 cm, 51.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 stycznia 2016 , Komentarze (1)

Wczoraj kolejny dzień z rzędu złamałam swoje dietowe plany. Moja złość na samą siebie spotęgowała się na tyle, że wywołała u mnie ogromną desperację i silną wolę, by w końcu wziąć się za siebie i nie dać się pokusie. Grzecznie podjadam tabletki z błonnikiem, które faktycznie dobrze się spisują i jestem zadowolona z samej siebie. 

Śniadanie:

-jogurt naturalny

-papryka czerwona

-połowa grejpfruta

-czerwona herbata

Jestem monotonna pod względem śniadań, wiem, jednak taki zestaw sprawia, że czuję się pełna, zadowolona i gotowa na rozpoczęcie dnia.

Obiad:

-krupnik

-połowa grejpfruta

-czerwona herbata

Podwieczorek;

-kisiel z wiśniami

-połowa grejpfruta

-czerwona herbata

Kolacja:

-połowa grejpfruta

-surówka z kapusty pekińskiej, pomidorka i sera mozzarelli 

-czerwona herbata

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

W powstrzymywaniu mojego wilczego apetytu pomaga mi wyjście na spacer z psem. Kiedy czuję ogromną potrzebę zjedzenia czegoś, ubieram się cieplutko i szybciutko wychodzę na spacer z psem. Rzucam jej śnieżki, tarzam się z nią w białym puchu, bawimy się i szalejemy... a kiedy wracam do domu jestem zbyt zmęczona, by jeść. Żyć nie umierać. 

Dziś postanowiłam sobie że po obiadku wybiorę się na dłuższy spacer z moją sunią... także wybywam! :)

12 stycznia 2016 , Komentarze (2)

Jestem szczęśliwa, powoli, małymi krokami wychodzę z ukrycia, ze swojej skorupy. Delikatnie rozbijam jej ściany, z każdą chwilą wpuszczając coraz więcej światła do swojego życia. Kocham Cię, życie. Dziękuję że Cię mam.

Doceniam wiele małych, zwykłych rzeczy dzięki patrzeniu przez pryzmat czasu. Jedzenie smakuje lepiej, słodkie rzeczy są ogromnie słodkie, bliskie memu sercu... Spacery znowu sprawiają radość, rozgrzewają serduszko i radują buźkę. Chcę więcej!

Kurcze, wiele się we mnie zmieniło. Czemu śmiem tak twierdzić? Bo... Ja i krupnik? Poważnie? Coś ze mną jest nie halo! :D

Uciekam do kina i na grzańca do quźni. :D Miłego dnia robaczki!!

11 stycznia 2016 , Komentarze (6)

Tak jak już wcześniej wspominałam, na moją maniakalną fascynację obrałam sobie grejpfruty, które zajadam kilogramami. Z racji tego, że tak bardzo zasmakowałam w tym owocu, postanowiłam przybliżyć co nieco jego zbawiennych właściwości i co zaobserwowałam już po kilku dniach regularnego jedzenia tego owocu.

Pierwsze co mnie zainteresowało to fakt, że pomagają one w walce z nowotworami. Sprawa ważna i w temacie, jeżeli chodzi o moją osobę i aktualny stan mojego zdrowia. Kolejna fajna sprawa – są dobre w walce z miażdżycą, oraz obniżają poziom cholesterolu i ciśnienie tętnicze – czego chcieć więcej? Żeby chwalenia i plusów nie było za mało, kolejna świetna informacja związana z tym owocem – pomaga w walce ze zbędnymi kilogramami, jest niskokaloryczny (100g owocu = 50 kcal) i nafaszerowany witaminami!


To, co zaobserwowałam u siebie i co naprawdę dobrze wpłynęło na moje zdrowie to fakt, że przyspieszają one przemianę materii – brak problemów z toaletą, serdecznie polecam ten owoc osobom, które borykają się z wizytami w toalecie – codzienne jedzenie grejpfrutów i problem z głowy! :) Tutaj jednak polecałabym również jedzenie albedo, czyli białej skórki owocu – to ona ma zbawienne czynności oczyszczania naszego organizmu i przyspieszania przemiany materii. Wiem, jest gorzka, niesmaczna... ale czego się nie robi dla dobrej figury? :)

Możliwe że jest to tylko moje wyobrażenie, ale wydaje mi się, że moja cera również nieco się poprawiła od tego czasu. Czy to prawda – nie wiem, nie jestem w stanie za to poświadczyć.

Osoby które cierpią ze względu cukrzycy nie muszą się martwić, że jest to dla nich zakazany owoc. Czemu? Niski indeks glikemiczny sprawia, że jest on jak najbardziej wskazany cukrzykom! Smacznego!

Swoją przygodę z tym owocem chcę pociągnąć przez jeszcze jakiś czas, przekonać się czy faktycznie pomaga on przy odchudzaniu i czy moja cera wygląda ładniej właśnie dzięki niemu. Nie poznam prawdy gdy nie spróbuję, także życzcie mi smacznego i wytrwałości! :)


11 stycznia 2016 , Komentarze (4)

Wstając rano, zerkając za okno ujrzałam piękny, zimowy widok. Z nieba lekko, niewinnie prószy biały śnieg, jego płatki z gracją baletnicy wirują w powietrzu, by na końcu otulić ziemię swoją bielą i delikatnością. Mimo tego, że nie znoszę zimna i zimy samej w sobie, ma ona tak ogromny urok, że chętnie zatracam się w nim, z roku na rok coraz bardziej. W tej porze roku jest coś magicznego, coś, co sprawia że człowiek spoglądając za szybę czuje ciepło w środku, mimo wszechogarniającego chłodu. Niekiedy wspominam swoje młodzieńcze czasy, kiedy to priorytetem było zdobycie największego pagórka przy pomocy sanek czy jabłuszka, budowanie igloo pod balkonem, taniec w śniegu, lepienie strasznych czy też śmiesznych bałwanów... Człowiek kiedy dorasta czuje w sobie chęć do przywrócenia tamtych chwil, jednak wiek - nie wypada... Co z tego, pozwólmy sobie jeszcze raz na bycie dziećmi, tym razem jednak nieco większymi. To nie świat zabrania nam czerpać z tego radość, to my ograniczamy samych siebie.

Maszerując do sklepu z psem nie mogłam się nadziwić, jak taki biały puszek może wpłynąć na moją sunię. Jej radość, szaleństwo i uśmiechnięty pyszczek to najpiękniejsza rzecz, którą przyszło mi oglądać od czasów wyjścia ze szpitala. Mała rzecz, a tak ogromnie cieszy, daje radość i rozgrzewa serce.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przytyłam kilka kilo, wróciłam do punktu wyjścia - 54 kilogramy i w sumie radość z tego wyniku. Nabrałam więcej sił, jestem bardziej zdeterminowana do walki o swoje zdrowie i dobre samopoczucie. Świadomość tego, że podreperowałam swoje ciało po tych wszystkich lekach, kroplówkach, narkozach i szpitalnym jedzeniu daje mi ogromną satysfakcję. Od dziś znowu wróciłam do mojej starej przyjaciółki - czerwonej herbaty. Muszę przyznać że bardzo za nią tęskniłam, ale pierwsze zderzenie po takiej przerwie jest szokujące i niezbyt przyjemne, w końcu zapomniałam o jej ziemistym smaku. Trudno, przyzwyczaję się na nowo. W sklepie spotkała mnie kolejna miła niespodzianka - grejpfruty tylko 3 złote za kilogram! Kurde, kupiłam całą siatę, namęczyłam się by donieść ją do domu ale jest, udało się! :) Mania grejpfrutów trwa u mnie od kilku dni, to samo dotyczy jogurtu naturalnego i wszelakiej papryki. Coś mi się przestawiło w organizmie, nic nie szkodzi. :)

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Śniadanie:

-jogurt naturalny

-połowa papryki zielonej

-połowa papryki czerwonej

-połowa grejpfruta

II Śniadanie:

-jogurt naturalny

-banan

-połowa grejpfruta

Obiad:

-połowa grejpfruta

-zupka buraczkowa

Kolacja:

-połowa grejpfruta

-jogurt naturalny

-chrupki chlebek z chudą szynką

10 stycznia 2016 , Komentarze (2)

Ciemno, w pokoju ciepło i przytulnie, a za oknem śnieg rozjaśnia mrok. Patrzę z utęsknieniem za taflę szkła, które oddziela mnie od chłodu, który bije z zewnątrz. To nie tak, że nie mogę go dosięgnąć, wystarczy otworzyć okno, by poczuć przyjemne zimno, uderzające w ciało. Wszystkie bariery, które istnieją, istnieją tylko i wyłącznie w mojej głowie. Oddzieliłam się od wszystkiego wielkim, kamiennym murem, który miał mnie chronić przed złem tego świata... W tym zimnym i ponurym "azylu" zrozumiałam, że nigdy nie będę bezpieczna, bo właśnie tutaj - za tym ogromnym murem jestem wystawiona na pożarcie przez moje własne demony. Uciekając od świata i ludzi, zatraciłam się w samotności na tyle, że przestałam poprawnie funkcjonować. Patrząc przed siebie zadaję pytanie samej sobie - czego mi w życiu potrzeba, czego chcę i pragnę, w imię czego walczyłam ze sobą i ze swoją chorobą? Odpowiedzi na pytania wciąż pozostają głuche, zupełnie zignorowane i odstawione w kąt. Chwile zwątpienia takie jak ta dopadają mnie gwałtownie, z impetem wchodząc w moje życie i bezczelnie mącąc mi w głowie. Jutro będzie lepiej, wiem, jednak by przejść spokojnie przez noc, potrzeba mi czegoś więcej, niż kubka ciepłej herbaty i przytulnego koca. 

10 stycznia 2016 , Komentarze (2)

Remont w pokoju zaliczony w niecałe dwa dni, jestem usatysfakcjonowana i bardzo zadowolona z efektu. Nie mogę się wciąż napatrzeć na swoje odświeżone, piękne cztery kąty. Kilka zmian w umeblowaniu i pokój od razu stał się przyjaźniejszy, większy i bardziej przejrzysty. 

Dziś rano na śniadanko miks papryki czerwonej z żółtą i połówka grejpfruta. Na drugie śniadanie połówka grejpfruta i kubeczek owocowego jogurtu, a na obiad planuję zjeść naleśniczka z kremem czekoladowym i połowę grejpfruta. Ostatnio mam straszną manię na ten owoc i jem go zachłannie, praktycznie do każdego posiłku. Nie jest kaloryczny, smakuje wybornie i jak dla mnie daje uczucie sytości - jestem jak najbardziej na tak! 

Dziś wyjście na miasto do kina. Jestem naprawdę ciekawa czy uda mi się wytrwać poza domem ponad trzy godziny. Będę walczyć. :P

Kiedyś w końcu moje zdrowie musi wrócić choć na tyle, bym mogła wychodzić z domu na jakąś chwilę. 

Trzymam kciuki za samą siebie!

7 stycznia 2016 , Komentarze (1)

Dziękuję sobie za życie mi dane,

dziękuję za iskry w oczach, niedawno odzyskane.

Dziękuję sobie za siłę do życia,

dziękuję za walkę i trud, zdobyte góry nie do zdobycia.

Dziękuję sobie za ciepłe serce,

dziękuję za radość, że była w udręce.

Dziękuję sobie za wszystkie we łzach uśmiechy,

dziękuję za miłość, szczerość, chwilę pociechy.

Dziękuję sobie że się nie poddałam,

dziękuję że walczyłam do końca, że się nie złamałam.

Dziękuję sobie za ból co wzmocnił mnie i zmienił,

dziękuję za głos we mnie, co me życie docenił.

Dziękuję sobie że wciąż jestem gdzie byłam,

dziękuję że na lepsze się zmieniłam.

Dziękuję sobie za wszystko i jeszcze więcej,

dziękuję, kocham siebie jeszcze bardziej, goręcej.

7 stycznia 2016 , Komentarze (2)

Tak niewiele mi potrzeba, abym ostatnio odczuwała szczęście. Cieszy mnie zimno na dworze, które mrozi mi policzki, kiedy spaceruję z psem. Radość niesie mi też to, że już dłużej nie kuleję, chodzę normalnie, nie odczuwając bólu. Jestem zadowolona, jedzenie smakuje lepiej, dietować się nie chce. Umilam sobie czas wszelakim jedzeniem, patrząc jak waga powoli idzie ku górze, zupełnie nie przejmując się tym, że przytyłam kilogram czy dwa. Wszelakie wcierki na włosy zaczynają powoli je ratować... wiem, po dwóch narkozach będą one jeszcze przez długi czas wypadać, jednak liczę na to że tabletki, wcierki i odżywki jakoś zmniejszą ilość moich kudłów poza obszarem głowy. 

Dziś dzwonili ze szpitala po konsylium. Nie zostanie przeprowadzona u mnie chemioterapia, po prostu za jakiś czas dojdzie do kolejnej operacji i całkowitym usunięciu guza. Kiedy dokładnie - nie wiem. Zostałam także powiadomiona o tym, że mam przybyć do szpitala w celu odebrania mojej zielonej karty. Dobrze, niechaj i tak będzie... Potem do 28 stycznia moja stopa w żadnym szpitalu nie postanie! Koniec i kropka!! Muszę jedynie zapamiętać, by poinformować o tym, że rezonans głowy, który był robiony na początku listopada wykazał gruczołaka. Może to być związane z neurofibromą, także warto o tym wspomnieć.

Prawda jest taka, że nie mogę się już doczekać końca stycznia i tej wizyty u lekarza, przez jeden, ważny powód - chcę w końcu rozpocząć rehabilitacje! Nie mogę się doczekać pełnego powrotu do zdrowia. 

Kiedy będę po rehabilitacjach wracam do długich spacerów, ćwiczeń i zbilansowanej diety!!! Ja już chcę! Chcę chcę chcę!

Jestem szczęśliwa... Wszystkie małe, codzienne pierdoły, sprawiają że mam uśmiech na twarzy. 

Życie. Kocham Cię życie nad życie.

5 stycznia 2016 , Komentarze (5)

Nie mogę uciec od tego, jak wygląda moje życie. Zaznajomienie się z nową sytuacją wciąż zabiera moje wolne chwile, jednak nie poddaję się presji i zdenerwowaniu. Ból w karku powoli mija, niedługo być może wrócę do jako takiego funkcjonowania. Jestem dumna z siebie, jestem w stanie wyjść z domu z psem na krótki spacer. Postępy zwalają mnie z nóg. 

Ogólnie wstyd mi to mówić, ale bardzo polubiłam mojego doktora prowadzącego. Jest przystojny, sympatyczny, troszczy się o swojego pacjenta i traktuje z należytym szacunkiem. Czemu tak sobie u mnie zapunktował? Jego empatia jest ogromna, głaskanie po kolanie, ręce, nawiązywanie kontaktu wzrokowego, spokojne mówienie, uśmiechy i emocjonalne wsparcie- ten człowiek to żywe złoto. Wczoraj, kiedy pielęgniarka zdejmowała mi szwy, mój doktor trzymał moje włosy i pilnował, by nie ciągnęła za mocno podczas ich wyjmowania. Zapomniałam także wspomnieć o tym, że w wigilię doktor miał wolne, mimo to przyjechał do mnie sprawdzić jak się czuję po operacji i życzyć mi wesołych świąt. Wspaniały człowiek, dziękuję mu za wszystko z całego serca. 

Wczoraj jednak doktor poinformował mnie o wynikach badań guza... Nie jest to pewnie na 100%, jednak prawdopodobnym jest, że choruję na neurofibromę, czy też neurofibromatozę... nieuleczalną chorobę genetyczną. Czy to prawda- czas pokaże. Miejmy nadzieję że jednak lekarze są w błędzie. 28 kolejna wizyta, kolejne rozmowy o operacji... a za kilka dni odbędzie się konsorcjum lekarskie... czekam na telefon, jakbym siedziała na szpilkach.

Dzisiaj z dietą nieco uciekłam w bok, pozwoliłam sobie na nieco radości z racji odwiedzin mojej znajomej. Dwie czekoladki, dwa trufle, kilka cukierków lodowych. Wiem, wiem... nie powinnam... Ale co mi tam. Jutro też jest dzień, można zacząć zdrowe żywienie od jutra. :D  

Kark rwie... ale za kilka dni powinno być okej, opatrunek robi swoje... Mam dziś dobry humor. Jestem szczęśliwa... pierwszy raz od kiedy pierwszy raz trafiłam do szpitala... boże, to było ponad dwa miesiące temu... czas zleciał mi bardzo szybko. Dobrze że leżenie w szpitalu przypadło na jesień/ zimę... Jedyny plus. 

4 stycznia 2016 , Komentarze (17)

Jedyne co zostało we mnie takie samo i bez jakichkolwiek zmian to uda. Z nich najgorzej zrzucić, więc i mnie nie ominęła ta przyjemność - jedynie 3 cm straty w udach, moja sylwetka nie wygląda proporcjonalnie w tym momencie. Damn..

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.