Dzisiaj wstałem super wyspany i odświeżony, po dość typowym poranku ruszyłem na trening po 13. Rowerków miejskich na stacji nie było więc wsiadłem w tramwaj i pojechałem. Na miejscu było trochę mokro więc przydała się ścierka którą przyniosłem ze sobą. Zbyt wielu ludzi nie było... taka pogoda, czarne chmury nie wiadomo kiedy zacznie lać. Ja się później okazało nie spadła ani kropla deszczu więc szczęście po mojej stronie. Dzisiaj na treningu skupiłem się na brzuchu i tricepsach, pomijając inne partię ponieważ czułem, że plecy i bicepsy potrzebują jeszcze odpoczynku.
Tak więc przez 2,5h wykonałem w sumie:
- 130 dipsów
- 60 dipsów na barierce poziomej
- 60 wzniosów nóg w zwisie
- 20 wzniosów nóg do świecy w pozycji leżącej
- 40 "wycieraczek" (ćwiczenie na brzuch - leżysz na ziemi, ręce trzymają drabinkę za głową, nogi do góry i niczym wycieraczka powolnym ruchem z jednego boku na drugi przenosimy wyprostowane nogi)
- trening w staniu na rękach
- trening do flagi podpartej
- bardzo dużo skakanki (zaczynam się bawić z przeplatanką i podwójnymi obrotami)
Przez większość czasu spływałem potem bo gdy tylko czuję, że stygnę to hop na skakankę i kilka interwałów, aż mam dość i powrót do zwykłych ćwiczeń :)
Naszedł mnie dzisiaj olbrzymi smak na pięknego czerwonego steka z polędwicy wołowej... muszę się wybrać koniecznie na zakupy do mięsnego... No ale to może jutro^^
Wieczorem wybrałem się na z dziewczyną na spacer nad zalew nowohucki. Zajeżdżając na parking musieliśmy chwile postać i poblokować przejazd za sprawą grubego jeża który postanowił sobie powolutku przejść przez jezdnię. Podczas samego spaceru na jeże natrafiliśmy jeszcze 3 razy. 2 razy na pojedyncze sztuki i raz na cała rodzinkę. A się tego namnożyło ;p