Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 22700
Komentarzy: 154
Założony: 13 maja 2013
Ostatni wpis: 30 września 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Blairann

kobieta, 35 lat, Bahamy

166 cm, 62.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 września 2015 , Komentarze (1)

Przez te 20 dni przerwy na zmianę kontrolowałam jedzenie i się obżerałam. Pilnowanie spożywanych posiłków oraz panowanie nad kompulsami (których nie mogłam opanować) zaczęło mnie wykańczać. Czułam się jak w pułapce. Po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że powinnam iść do specjalisty, że moje problemy to nie sam sposób żywienia, a problemy z psychiką. Jest to szalenie trudne. Mam tak dużo myśli, że nie wiem czy ten wpis będzie wystarczająco czytelny dla Was, jako odbiorców. Jestem na różnych dietach od 13/14 roku życia. Jestem przez nie zniewolona. A jednocześnie zła na siebie, że żadnej z nich nie jestem w stanie sprostać. Byłam zła. Teraz już nie mówię, że jestem na diecie. Nieważne czego się łapałam, w tym diety od dietetyka, zawsze kończyło się to kompulsami. Zawsze. Nie mam tutaj na myśli zjedzenia jednego batonika. Mam na myśli wyżeranie wszystkiego dookoła. Tak, zeby nikt nie widział ile jestem w stanie zjeść. Nawet nie wiecie ile razy chodziłam po cichu do kuchni tak, żeby moi współlokatorzy się nie zorientowali. Ile razy po ciuchu otwierałam lodówkę, żeby ponownie z niej coś wyciągnąć... po raz kolejny w ciągu ostatniej godziny. To było nie do opanowania. Nikt, kto nigdy tego nie doświadczył, nie ma pojęcia o czym ja właściwie piszę. "Przecież wystarczy napić się wody, ciepłej herbaty!". Nie, nie wystarczy. To tak, jakbyście podeszli do osoby z depresją i jej powiedzieli "Ej, po prostu wstań z łóżka i zacznij zmieniać życie". Gdyby to było takie łatwe, to na pewno zmiany by nastąpiły dawno temu. Nie jest to łatwe, ba! Jest cholernie trudne. W takich momentach jestem jak dr Jekyll and mr Hyde. Mam jakby rozdwojenie jaźni, które nie chcą się ze sobą komunikować. Piszę o tym, ponieważ wczoraj posłuchałam kilka wykładów na YT o Mindful Eating. Zainspirował mnie do tego wykład z TEDA (link poniżej). Nie będę się zagłębiać teraz o co w tym chodzi, natomiast ogólnie polega to na tym, żeby nauczyć się odróżniać głód fizyczny od głodu psychicznego, aby zapanować nad tym drugim. Zaczęłam dzisiaj nad tym pracować. To czym chcę się z Wami podzielić to moje przemyślenie po kolacji, które mnie zszokowało. Moja obserwacja samej siebie. Zauważenie już pierwszego dnia, jak nie kontroluję tak prostej czynności. Jak bezmyślnie ją wykonuję. Z tego co zrozumiałam, należy jeść powoli, skupiać się na jedzeniu. Nie rozpraszamy się TV, książką czy rozmową. Ja i jedzenie, tu i teraz. Skupiamy się na smaku, zapachu. Celebrujemy posiłek i poznajemy go z każdej strony. Jak się domyślacie posiłek trwa wtedy znacznie dłużej niż zwykle. Zatem jem powoli moją kolację. Nie umiem jeszcze tak wolno jeść, więc zajęło mi to jakieś 10 min. W pewnym momencie czuję sytość, ale na talerzu jeszcze jest jedzenie. Pomyślałam "posiedzę tak jeszcze nad tym z 5 minut, to może okaże się, że jeszcze jestem głodna". Łatwo się domyślić, że nie byłam już głodna. I teraz BUM! Moja myśl, a właściwie walka myśli między " jestem już najedzona", a "może to dopcham, bo szkoda wyrzucać". Czy wy to rozumiecie? Ile ja w życiu zjadłam takich posiłków, żeby nie wyrzucać jedzenia? Ile posiłków, było większe niż moje potrzeby? Myślę, że jeszcze nie jeden posiłek wyrzucę zanim, nauczę się jakiej wielkości powinien on być. Jestem w szoku do tej pory. 

Na tym zakończę notkę, bo już jest bardzo długa. Jeżeli ktoś chce to poniżej jest link to wykładu na TED, który zainspirował mnie do zgłębienia tematu mindful eating. 

https://vitalia.pl/talks/sandra_aamodt_why_dieting_doesn_t_usually_work?language=en&utm_campaign=social&utm_medium=referral&utm_source=facebook.com&utm_content=talk&utm_term=science

10 września 2015 , Komentarze (1)

Muszę zrobić na chwilę przerwę. Nie mam ochoty na myślenie o dietach, zdrowym odżywianiu i całym tym shitcie, które powoduje, że czuje się strasznie. Nie jem wszystkich makro i mikroskładników- czuję, że robię źle. Kiedy je jem- czuję się jeszcze gorzej. Mam tego serdecznie dosyć. Ciągłego poczucia winy że robię coś czego nie powinnam, albo na odwrót. Mam ochotę siąść i płakać. Jestem śmiesznym człowiekiem. Radzę sobie w życiu zawodowym, a nie potrafię sobie poradzić z prowadzeniem diety. Chwilowo mówię "Adios!". Pozbieram się i wrócę niebawem.

7 września 2015 , Komentarze (8)

Nie jest dobrze. Nawet nie będę tego komentowała. Nie ma sensu. Trzeba wziąć się w garść a nie rozczulać się nad sobą. Od jutra będę dokładnie spisywała co jadłam. Może to mi otworzy oczy. Tymczasem zdjęcie mojej kolacji.

Pomidor, cukinia, cebula, kurczak i grejfrut. 

6 września 2015 , Komentarze (7)

No co mam napisać, Cały weekend się obżerałam. Zaczęłam od piątku wieczorem. Nawet nie wiem co mam napisać. Bezsensu wracam do tego co było. Czyli jak zawsze. W tygodniu jest ok, a weekend marnuję wszystko. Nie wiem czemu tak się dzieje. Przynajmniej jak miałam cheat day, ustalony na jeden dzień w tygodniu, to sobie z tym radziłam. Jak zakładam czystą michę bez wyjątków, przez cały tydzień, to leci wszystko na łeb na szyję. Nie mówicie mi "czegoś Ci brakowało". Niczego mi nie brakowało. Tydzień był bez zarzutu. Białko, węgla itp itd. To moja psychika. Nie umiem tego opanować, To jest beznadziejny nawyk, który trzeba wyeliminować. Muszę dokształcić się w tym jak zstępować złe nawyki innymi. Tylko w tym widzę ratunek. Koniec mojego ględzenia. Śniadanie z dzisiaj. Potem było zdecydowanie gorzej.

3 września 2015 , Komentarze (6)

Dzisiaj dzień minął spoko pod względem diety. Śniadanko miałam takie:

Kanapeczki z podsmażoną cukinią, cebulką, papryką i awokado. Do tego sadzone z jednego całego jajka i białka i na to awokado. Pyyyyyyycha! Jutro na pewno będzie to samo.

Potem odrobina mieszanki studenckiej.

Na obiad sałatka z kurczakiem, makaronem pełnoziarnistym (dotego różne warzywka)

Na kolację duszone warzywa (bakłażan, cukinia, papryka, pieczarki, cebula) i pierś z kurczaka. 

Wszytko było wy-bor-ne!

Stanęłam rano na wagę i pokazała 61,1 kg, czyli idę w dobrym kierunku. Staram się pić jak najwięcej, ale w pracy dzieje się bardzo dużo i zapominam. Chciałabym w przyszły piątek zobaczyć 60,3 kg i taki stawiam sobie cel. Uda się!

2 września 2015 , Komentarze (7)

Dziewczyny, zjadłam z 30 min temu kalcję. Warzywa duszone z mięsem z piersi indyka i z fasolą czerwoną. Mam straszną ochotę na węglowodany. Co robić? Zaznaczam, że na śniadanie jadłam pieczywo razowe a w ramach obiadu sushi, więc węgli mi nie brakuje. 

Wypiłam herbatę z łyżeczką cukru... I zrobiłam sałatkę z samych warzyw z sosem sojowym. Jakoś sobie radzę. Oby do jutra!

1 września 2015 , Skomentuj

Tak jak postanowiłam, że wrócę do odpowiedniego żywienia, tak zrobiłam. Jedyne czego mogę się czepnąć to to, że zjadłam tylko trzy posiłki dzisiaj. Było to spowodowane tym, że zmieniałam dział w firmie i musiałam przenieść toboły i było w związku z tym wiele różnych emocji. 

Dzisiaj na śniadanie warzywka z jajkiem sadzonym, w sumie całym jednym jajkiem i jednym białkiem. Trochę za bardzo przypiekłam 

Na obiad było mięsko z piersi indyka, garstka makaronu pełnoziarnistego i cały duży pomidor. Niestety nie mam fotki, bo w pracy mi głupio cykać.

Na kolację zjadłam także warzywka duszone na patelni z indykiem i czerwoną fasolą. Wyszło bardzo dobre.

Lubię takie warzywka. W sumie mogłabym je jeść do wszystkiego :)

Nie mam ochoty na niezdrowe żarcie ja na ten moment, więc daję radę. Od przyszłego tygodnia ruszam na crossfit. Na razie tylko raz w tygodniu, więc chyba porobię jakieś ćwiczenia w domu... albo zacznę biegać jak będzie trochę chłodniej. W sumie zawsze łatwo się wkręcałam w bieganie. Przekonuję się też do myśli, żeby wykupić kilka treningów z trenerem... a potem samej działać na siłowni. Macie jakieś doświadczenia z takim trenerem? Dajcie znać, czy faktycznie taka współpraca pomaga. Pozdrawiam

31 sierpnia 2015 , Komentarze (8)

Meh... już mnie znudził ten Ferris. Ciągle jem to samo. W kółko i w kółko. Nigdy nie miałam jakiegoś rozbujanego menu, no ale kurde... wzdyma mnie od tej fasoli już. A co do cheat daya to... był w sobotę, kiedy to wieczorem dałam alkoholowego czadu. W niedzielę stwierdziłam, że mam w nosie dietę. Więc jadłam, może jakościowo nie najgorzej, ale dużo wszystkiego. A dzisiaj to była totalna gastro rozpusta spowodowana tym, że to był mój ostatni dzień u mnie w dziale, zatem ciasteczka, ciasta itp. Nie żałuję. Kurna, no. Jestem osobą dorosłą. Podjęłam decyzje świadomie, Stało się i już. nie ma co się załamywać. Z Ferrisa rezygnuję, bo już mnie wkurza. Dalej jadę z niskim indeksem glikemicznym. Nie wiem jeszcze jak rozwiążę temat zachcianek, które pojawiają się u mnie teraz z okazji nadchodzącego okresu. Nie ma co. trzeba brać się w garść i iść dalej. Nie takie dramaty ludzie mają w życiu. o! Dobranoc.

28 sierpnia 2015 , Komentarze (7)

Stwierdziłam, że i ja dodam zdjęcie. A co! 

Wiem, że dostajecie skrętu karku. Nie umiem obrócić zdjęcia. Jakaś podpowiedź? Jak widać moją problematyczną częścią ciała są nogi... niech je szlag. Ale będą jeszcze piękne! Tym czasem lecę oglądać filmiku na You Tube. Dobrej nocy!

28 sierpnia 2015 , Komentarze (3)

Wczoraj znowu piłam piwo. Trudno. Stało się. Wcale nie żałuję. Za to dzisiaj na wadze zobaczyłam 60.2 kg. Myślę, że duży wpływ na to ma odwodnienie organizmu. Też trudno. Powiem Wam, że po moim ciele widać, że schudłam. Nawet koleżanka w pracy zauważyła, że schudłam. Nieważne, czy na Ferrisie, czy przy niskim indeksie glikemiczym, ale w końcu czuję, że dam rade schudnąć. Pokonam zaraz barierę 60,0 kg i będzie ekstra! Nie mogę się doczekać, aż zobaczę siebie ważącą 55 kg. Jaram sie tym bo nigdy nie widziałam siebie szczupłej jako dorosła osoba...  Dobra, kończę śniadanie i lece do pracy. Miłego dnia!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.