Jak cudownie, że znów weekend! Tydzień kończę z bardzo dobrym humorem :D. Nie wiem, czy to bieganie tak mi polepsza nastrój, czy może trochę lepsze kontakty z dwiema osobami w szkole (dwójka inteligentnych (a takich u mnie mało w klasie ludzi) chłopców z mojej klasy zaczęła coraz więcej ze mną rozmawiać, stało się to już trochę wcześniej, ale teraz nawet z jednym przegadałem całą drogę powrotną do domu w autobusie :D). Cieszę się z tego, bo mam średnio dobre kontakty z ludźmi z klasy. B. ostatnio nie chodzi prawie do szkoły, więc czułem się trochę samotny, a D. już dawno skończył rok szkolny.
Zrobiłem dziś 6,5 km w 43 minuty (wiem, dość powoli, ale boję się o nogę, poza tym nie mam przecież lecieć jak pies z zadyszką, bo na wyścigi nie biegam :D). Zrobiłem do tego kilka minut rozciągania przy jakiś barierkach i miałem trochę przemyśleń w drodze powrotnej. Spotkałem na ścieżce kilku ludzi, których znam z widzenia. I... Nic. Kiedyś bym się wstydził, przeokropnie. Miałem jakąś blokadę przed ćwiczeniami wśród ludzi. Chodziłem jedynie na jakieś siłownie, aerobiki, ale nigdy nie ćwiczyłem po prostu w mieście. Sądziłem, że ludzie sobie myślą zapewne, jak taki grubas może publicznie biegać i tym podobne bzdury. Cieszę się, że mi to przeszło.
Znalazłem właśnie ten gif. Jest przesłodki.
Piekłem dziś także rurki i takie ciasteczka z powidłami. Chciałem wstawić zdjęcia, bo zrobiłem, ale nie mam siły XD... Zrobię to jutro, obiecuję, bo już wcześniej mówiłem, że pokażę Wam te rurki. Sprawdzian z historii nie okazał się aż tak straszny, był w miarę w porządku :D. Liczę na czwórkę.
Z jedzeniem dziś u mnie o wiele lepiej (i o dziwo brak lodów! :D):
~ I śniadanie - dwie kromki pieczywa lekkiego z serkiem wiejskim i dwa listki sałaty - każdy z plasterkiem wędliny drobiowej i łyżeczką twarożku ze szczypiorkiem;
~ II śniadanie - trzy kotleciki owsiane (zrobione z sześciu łyżek płatków owsianych), jabłko;
~ obiad - porcja ciemnego ryżu zapiekanego z jabłkiem;
~ podwieczorek - budyń waniliowy z jednej szklanki druprocentowego mleka;
~ kolacja - bułka pełnoziarnista z sałatą, pomidorem, wędliną drobiową i twarożkiem.
Czuję się bardziej ogarnięty po tej wczorajszej niewielkiej przerwie w jedzeniu. Krzywda mi się nie stała, bez przesady. Tak, jak czasem wypije dwa piwa dodatkowo wieczorem, tak wczoraj po prostu kolacji nie zjadłem żadnej. I tyle. Czułem głód, siedziałem z tatą w salonie, który jadł ogromną kolację, wszystko pachniało, ale się nie dałem. Wróciła mi motywacja, bo skoro w ten wieczór wytrzymałem, to dlaczego teraz mam okazywać swoje słabości? :D I ja rozumiem, każdy może mieć jakieś super rady, ale bez przesady. Pisaliście mi, abym coś zjadł - zjadłem rano. Stwierdziłem, że macie rację, bo skoro idę do szkoły, to powinienem dostarczyć jakąś energię organizmowi. Ale jeżeli ja czuję, że mi aż źle na żołądku i chcę krótką przerwę, to od tego nie umrę. I to też żaden objaw nawrotu anoreksji XD...
Trzymajcie się ciepło, życzę Wam miłego weekendu kochani :3.